Przekleństwo siedemnastej wiosny
Recenzja
Oto mam przed sobą mangę o wyjątkowo nietrafionym polskim tytule, wydaną przez wydawnictwo, które zdaniem wielu osób rozpoczęło działalność od opublikowania najgorszego yaoi na polskim rynku i wprost nie mogę uwierzyć, że właśnie skończyłam czytać jeden z najlepszych komiksów dostępnych nad Wisłą. Cuda jednak się zdarzają… Tak naprawdę interesującą lekturę zapowiadają już nazwiska autorek – odpowiedzialnej za scenariusz Fuyumi Ono oraz rysowniczki, Kotetsuko Yamamoto. Zwłaszcza tej pierwszej nie trzeba przedstawiać, gdyż jej prace mówią same za siebie – Shiki czy Ghost Hunt doczekały się również wersji animowanych. Natomiast pani Yamamoto to mangaczka znana przede wszystkim z twórczości yaoi i shounen‑ai, warto jednak podkreślić, że jest bardzo dobrą artystką, a jej komiksy zdecydowanie wyróżniają się na tle podobnych publikacji. Chciałabym jednak uspokoić zaniepokojonych czytelników – Przekleństwo siedemnastej wiosny nie zawiera choćby cienia romansu, zarówno hetero-, jak i homoseksualnego, nie znajdziemy tu nawet podtekstów czy fanserwisu. Czym więc jest mangowa „świeżynka”?
Rodzeństwo Naoki i Noriko jak co roku przyjeżdża na wakacje do domu ciotki. Piękna sielska okolica ma w sobie coś magicznego, co zawsze wprawia ich w dobry humor i pozwala zapomnieć o otaczającym świecie. Ale tym razem jest nieco inaczej – ciotka wydaje się zmartwiona, a kuzyn Takashi nieobecny i obawiający się czegoś. Na początku Naoki i Noriko ignorują niepokojące sygnały i nawet kiedy Takashi zwierza się krewnemu ze swoich lęków, Naoki obraca wszystko w żart, ale do czasu… Niespodziewanie zachowanie Takashiego zmienia się, z miłego uczynnego człowieka zmienia się w osobę niestabilną emocjonalnie, zimną i okrutną. Także ciotka wydaje się cierpieć coraz bardziej, w końcu dochodzi do tragedii…
Przekleństwo siedemnastej wiosny to doskonale zakomponowany horror, który działa na czytelnika niesamowitym nastrojem, a nie makabrą czy obrzydliwością. Fuyumi Ono bardzo umiejętnie buduje klimat grozy i zagrożenia, daje wskazówki, podsuwa podpowiedzi, jednak nie odkrywa wszystkich kart. Pierwszy tom stanowi zaledwie preludium do istotnych wydarzeń, ale znając talent autorki, nie mam wątpliwości, że kolejny okaże się równie dobry. Rodzinna tajemnica i związana z nią klątwa to fabularny samograj, którego potencjał zostaje tutaj w pełni wykorzystany. To ten przypadek, kiedy po lekturze pierwszego tomu ma się ochotę pobiec do sklepu po kolejny. Zwłaszcza że komiks kończy się w wyjątkowo ciekawym i ważnym momencie.
Ponieważ wkrótce ukaże się recenzja główna, nie chciałabym zbytnio „zapychać” tekstu informacjami o fabule, bohaterach i grafice. Warto jednak wspomnieć, że postaci są nietuzinkowe i wiarygodne, a relacje sprawnie zarysowane, zwłaszcza jak na tak krótkie dzieło. Także grafika nie pozostawia wiele do życzenia – kreska Kotetsuko Yamamoto jest charakterystyczna i dopracowana, i chociaż w mandze dominuje biel, mocne kontrasty i niewielka ilość rastrów, efekt końcowy jest szalenie zadowalający i estetyczny.
Ringo Ame to nowicjusz wśród polskich wydawców, na dodatek wielu fanów mangi i anime patrzy na jego działalność z przymrużeniem oka, na co pewnie ma wpływ pierwsza publikacja wydawnictwa, czyli Dia Game – manga dość przeciętna, która z jakiegoś powodu zdążyła stać się legendą (w negatywnym znaczeniu). Tymczasem Przekleństwo siedemnastej wiosny to bardzo przyzwoicie wydana manga, która jakością spokojnie może konkurować z innymi dostępnymi na rynku tytułami, gdyż fabularnie większość z nich bije na głowę. Komiks wydrukowano na śnieżnobiałym papierze o dość dobrej gramaturze – sam druk jest wyraźny, dobrze nasycony i dokładny. Wątpliwości może wzbudzać czerń, ale niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z błędem drukarni, czy wiernym odwzorowaniem oryginału, takie nasycenie wydaje się dobrze pasować do delikatnego rysunku Kotetsuko Yamamoto, który mógłby wiele stracić, gdyby jedyną rzucającą się w oczy rzeczą były ciemne plamy na poszczególnych panelach. Tomik rozpoczyna jedna kolorowa strona (papier kredowy), na której widać głównych bohaterów, dalej znajdziemy stronę tytułową oraz spis treści. Pierwsza część ma numerację stron i chociaż nie jest ona obecna wszędzie, pozwala na w miarę swobodne poruszanie się według spisu treści. Chwalą się również wewnętrzne marginesy, znacznie ułatwiające lekturę, i ogólny układ stron – nie miałam wrażenia, że są one źle przycięte, co w przypadku polskich wydań jest nagminnym problemem. Omawiany tomik ma także obwolutę – matowa i dość sztywna, prezentuje się bardzo efektownie, acz dobór „tytułowej” czcionki trudno uznać za strzał w dziesiątkę. Krój liter, ale przede wszystkim efekt cienia sprawiają, że wydaje się on rozmazany i skrajnie nieczytelny z dalszej odległości. Poza tym zabrakło mi krótkiego opisu fabuły, dzięki któremu potencjalny nabywca mógłby dowiedzieć się, o czy opowiada manga. Mam także kilka zastrzeżeń dotyczących tłumaczenia. Ogólne wrażenie jest dobre, nie rzuciły mi się w oczy żadne poważne błędy, natomiast zabrakło luzu w wypowiedziach bohaterów – chwilami są one zbyt sztywne i nienaturalne. Poza tym tłumacz wyraźnie nadużywa słowa „ciężko” – rozumiem, że ludzie, zwłaszcza młodzież, nadzwyczaj często używają zwrotów typu: „ciężko coś zrobić”, „ciężko powiedzieć”, ale poprawną wersją jest „trudno…” i przydałoby się, żeby ta właściwa forma pojawiła się raz na jakiś czas.
Przekleństwo siedemnastej wiosny to znakomita fabularnie manga, zwłaszcza jeśli podobnie jak ja lubicie wszelkie niesamowite historie. Polskie wydanie mile zaskakuje, nawet jeśli brakuje mu nieco do ideału i warto poświęcić te kilkanaście złotych na zakup. Ringo Ame ma u mnie duży plus i mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na kontynuację dzieła Fuyumi Ono i Kotetsuko Yamamoto.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Ringo Ame | 6.2014 |
2 | Tom 2 | Ringo Ame | 9.2014 |