Komentarze
JoJo's Bizarre Adventure
- Part 1 : Aztek2201 : 13.04.2020 23:46:33
- komentarz : Eshaze : 24.06.2019 23:01:05
- Re: Po dziewiątym tomiku... : 616 : 25.03.2017 04:26:10
- Po trzydziestym drugim tomiku... : Grisznak : 24.03.2017 20:24:03
- Po trzydziestym pierwszyn tomiku... : Grisznak : 23.03.2017 20:27:44
- Po trzydziestym tomiku... : Grisznak : 20.03.2017 21:10:34
- Po dwudziestym dziewiątym tomiku... : Grisznak : 19.03.2017 20:29:02
- Po dwudziestym ósmym tomiku... : Grisznak : 17.03.2017 19:22:53
- Po dwudziestym siódmym : Grisznak : 16.03.2017 18:38:10
- Re: Po dwudziestym szóstym tomiku... : DDT : 14.03.2017 21:58:13
Part 1
Po pierwszym tomiku...
Ciekawostka dla chcących zacząć przygodę z JoJo
JoJo's Bizarre Adventure Part 1: Phantom Blood
JoJo's Bizarre Adventure Part 2: Battle Tendency
JoJo's Bizarre Adventure Part 3: Stardust Crusaders
JoJo's Bizarre Adventure Part 4: Diamond is Unbreakable
JoJo's Bizarre Adventure Part 5: Vento Aureo
JoJo's Bizarre Adventure Part 6: Stone Ocean
JoJo's Bizarre Adventure Part 7: Steel Ball Run
Jojos Bizarre Adventure Part 8 Jojolion
Łącznie czeka na czytelnika 1970 Chapterów + te które wyjdą w najbliższym czasie.
Phantom blood
JoJo's Harem Adventure?
JBA nigdy nie było typową mangą i ilości wręcz nieprawdopodobnych udziwnień jednocześnie fascynowały i przerażały, ale JoJolion ewidentnie wyniósł to na jeszcze wyższy poziom. Nie ma to jak czytać kolejne strony z wielkim WTF na twarzy i zastanawiając się ciągle co się dzieje, a na ostatnich stronach dostać informację, dzięki której wszystko zaczyna nabierać sensu. Ciut przypomina to styl Naokiego Urasawy i tytułów detektywistycznych, ale jest tak nieprawdopodobnie zakręcone, że aż włosy jeżą się na głowie.
Mówiąc wprost – wreszcie „częściowo” dowiadujemy się kim jest nowy JoJo i o jego powiązaniach z Kirą, czyli adwersarzem czwartej serii. Oczywiście odpowiedzi prowadzą do kolejnych pytań, ale są naprawdę fascynujące, a zarazem całkiem spójne. Obawiam się tylko, że fabuła może potoczyć się dalej jak po sznurku, bo nowy cel Josuke jest tak oczywisty, że aż banalny.
Przy okazji zdałem sobie sprawę jak dużo fanserwisu wprowadziła ta część. Bohaterek jest jeszcze więcej niż w Stone Ocean, a ich relacje z JoJo są mocno dwuznaczne. Jedna widziała go na golasa i wykorzystała to by dobrze (i długo!) mu się przyjrzeć. Kolejna prawie zaciągnęła go do łóżka, a jeszcze inna pocałowała go z języczkiem. O statystce paradującej na golasa jakby naoglądała się Nisemonogatari oraz Holly Joestar straszącej ludzi magazynami porno wolę się nie rozpisywać. I niby nic, bo w każdym typowym shounenie znalazłoby się więcej erotyki, ale to dość mocna zmiana w porównaniu do poprzednich części cyklu.
Byczek + trzy grosze w sprawie romanizacji
JoJolion
Pierwsze wrażenie – jest nieźle, choć w jakiś sposób inaczej niż dotąd. Połowa frajdy z lektury pochodzi z piętrzących się wokół tajemnic, otaczających nowego JoJo, rodzinę Higashitów i całe miasto Morioh. Cierpiący na amnezję JoJo okazuje się mieć spore, ale niejasne powiązania z głównym adwersarzem czwartej serii. Całkiem spora rodzinka Higashitów teoretycznie go wspiera, ale nie wydaje się mieć czystych intencji i nie zdziwiłbym się gdyby trzeba było wszystkim po kolei obić facjaty. Natomiast Morioh stara się podnosić z klęski żywiołowej sprzed paru miesięcy, ale wciąż bardzo wielu ludzi uznaje się za zaginionych, a ocalałe drogi i budynki są niszczone przez wypiętrzające się spod ziemi dziwaczne struktury zwanymi Wall Eyes.
Tajemnic jest więc mnóstwo. Będą one szczególnie fajne dla osób mających za sobą pierwsza i czwartą serię, bo liczba nawiązań do nich jest ogromna i nic dziwnego że JoJoliona uznaje się za alternatywną wersję Diamond is Unbreakable. Jednocześnie jednak wszystkie nawiązania są postawione na głowie w typowym dla tej mangi stylu. Wystarczy przyjrzeć się postaciom, by zauważyć podobieństwa do wcześniejszych bohaterów. Nawet nowy JoJo mocno przypomina, pomimo fanserwiśnego dla pań marynarskiego mundurka, inne postacie: Jotaro ze względu na czapkę i symbole na ubraniu oraz Jonathana z powodu swojej naiwności.
Widać także sporo nawiązań fabularnych. Ponownie pewna postać zostaje adoptowana, a wynikający z tego konflikt prowadzi choćby do bójki przy pomocy pięści i wyciągniętego noża. Oj, dobrze że została przerwana w podobny sposób jak w Phantom Blood. Martwi mnie jedynie kandydat na nowego Dio, bo jest takim nieudacznikiem że ani strzały Standa, ani przemiana w wampira nie zrobiłyby z niego godnego przeciwnika. Jestem także niemal pewien, że Wall Eyes mają takie same pochodzenie jak Devil Palm i trzęsienie ziemi sprzed paru miesięcy musiało przesunąć ku powierzchni coś, co kiedyś spadło z nieba.
Walki, supermoce i Standy zostały na razie zepchnięte na dalszy plan, ale pewnie zmieni się to z czasem. Na razie przyczepię się jedynie do projektów Standów, bo dotąd nie zauważałem żadnego, który nie gwałciłby poczucia estetyki. Nawet Soft&Wet wygląda dziwnie i nie sposób domyśleć się po nim na pierwszy rzut oka ani jego siły, ani niezwykłej mocy. Zresztą nawet jego zdolność, polegająca na odebraniu czegoś innej postaci i wykorzystaniu tego samemu, jest przekombinowana i wciąż nie jestem pewien jak właściwie działa. Z drugiej strony JoJo zazwyczaj nie mieli zbyt ciekawie wyglądających standów i tylko Star Platinum robił wielkie wrażenie.
Wygląd postaci wcale nie jest lepszy i chyba tylko Yasuho prezentuje się dobrze z tymi swoimi warkoczykami i w różanej spódnicy. Natomiast Norisuke Higashita to chodzące nieporozumienie. Wygląda jakby miał włosy zrobione z gumy balonowej!
ps. Przy okazji pojawiła się informacja o nowym one‑shocie z Rohanem Kishibe (czyli alter ego autora) w roli głównej. Wcześniejsze jednostrzałówki mnie nie zachwyciły, ale i tak trzeba będzie to sprawdzić!
Zła liczba tomów.
Jej kolejne części czyli Stone Ocean, Steel Ball Run i JoJolion wydawane były zawsze od tomu 01, a nie 64 itp. Dlatego też powinny mieć oddzielne wpisy, dzięki czemu będzie nieco łatwiej to wszystko zrecenzować.
Obecnie mam za sobą siedem pierwszych serii i jestem na bieżąco z powstającym obecnie JoJolionem, będącym alternatywną wersją czwartej serii. I jestem pod wrażeniem, bo pomimo wad (różnych dla każdej z części) całość porwała mnie oryginalnością. Praktycznie każda historia rozpoczyna się od upitolenia łebka schematom z poprzedniczki. Bohaterowie podróżowali przez pół świata? Niech więc akcja następnej toczy się w jednym mieście lub w więzieniu! Autor zbyt mocno namącił w zakończeniu? Niech kolejna toczy się w alternatywnym uniwersum, będącym misz‑maszem rożnych motywów kręcącym się wokół szalonego wyścigu, któremu CannonBall może lizać buty!
No i jeszcze te zakręcone nadnaturalne moce postaci na czele ze Standami, czyli wychodzącymi z ciała użytkownika na wpół materialnymi istotami (zazw. humanoidami) walczącymi zamiast niego za pomocą pięści i nadzwyczajnych umiejętności. Co powiecie na Standy cofające lub zatrzymujące czas, przywracające dotkniętą rzecz do poprzedniego stanu lub zmieniające ją w wybrane żywe stworzenie? Albo takie pozwalające na przejęcie duszy przeciwnika w wyniku gry w kamień‑papier‑nożyce lub pokera, albo jego przemienienie w dinozaura lub zombie. Mówcie co chcecie, ale bohaterowie zwiedzający w scenerii dzikiego zachodu przed Tyranozaurem, bijący się po łbach zabytkowymi kolumnami rzymskimi niczym maczugami, albo okładający piąchami rzucony w ich kierunku walec drogowy to coś czego nie spotkacie w każdej mandze. Muda da!