Komentarze
Naruto
- komentarz : Ryuki : 4.04.2018 23:11:38
- komentarz : Marta001 : 29.03.2018 13:21:19
- Miłość Naruto do Sasuke : Ktośtam Małoważny : 25.05.2016 03:13:05
- Re: Recenzja : Dalfon : 22.05.2016 15:48:41
- Re: Recenzja : Nanami : 22.05.2016 12:11:13
- Re: Recenzja : saque : 21.05.2016 20:43:00
- Recenzja : saque : 21.05.2016 20:42:36
- W pogoni za chłopcem oraz o zostaniu hokage : Yukari : 28.12.2015 21:58:22
- komentarz : Klemens : 15.08.2015 14:18:39
- komentarz : Chudi X : 15.08.2015 12:01:04
Początkowo manga raczej nie zachwyca kreską, więc cieszę się, że mogłam obejrzeć tę historię w animowanej wersji. Później przestawiłam się głównie na mangę i swego czasu byłam z nią bardzo na bieżąco (pojawienie się Kushiny uważam za najlepszy moment od walki z Painem)! Później niestety wojna ciągnęła się tak niemiłosiernie długo, że już zdzierżyć nie mogłam… i dopiero końcowe rozdziały przypomniały mi, za co tak bardzo lubiłam tę historię!
Co by o Naruto nie mówić – wzrusza. Mało która opowieść tak wiele wycisnęła ze mnie łez. Nierzadko także bawiły mnie gagi, a akcja wciągała i zaskakiwała.
Co ciekawe po wszystkich 70 tomach mogłabym uznać, że największym zaskoczeniem okazała się dla mnie sama tytułowa postać. Raczej mało kto (z dziewczynek!) kibicował Naruto (Sasuke wygrywał nieustannie). A tu z biegiem czasu to właśnie małemu Uzumakiemu kibicowało się z całego serca. Brawo za tak ciekawy rozwój osobowości!
Podsumowując – warto przynajmniej dać szansę, bo Naruto posiadał dobre i złe chwile. Ale ja będę go zawsze traktowała z małym przymrużeniem oka – za te wszystkie wspólnie spędzone chwile ;)
Miłość Naruto do Sasuke
Ten przydługi wstęp ma celu wyjaśnienie, iż z pewnością nie wszystkie wydarzenia będę pamiętała dokładnie i nie wszystkie będę w stanie przytoczyć.
A teraz wątek główny…
Wszyscy jak jeden Bóg piszą, że Naruto nie miał powodu troszczyć się o Sasuke. Nikt nie potrafi zrozumieć jego przywiązania do „kolegi” z drużyny, a dla mnie to jedyny w miarę logiczny i konsekwentny wątek w „Naruto” (pomijając chęć naszego protagonisty do zostania Hokage). Postaram się wytłumaczyć dlaczego i być może uda mi się rozwinąć interesującą dyskusję w tym temacie.
Przede wszystkim Naruto to sierota pozbawiona obojga rodziców. Już ten fakt mógł go niejako izolować od reszty rówieśników. Takie osoby są zwykle nieco bardziej wycofane, niekiedy wręcz aspołeczne, jako że czują się gorsze od kolegów i koleżanek. Bywa jednak też odwrotnie. Takie dzieci (a później młodzież)starają się za wszelką cenę zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Pragną być zauważeni, docenieni, wysłuchani i przede wszystkim akceptowani przez społeczność, w której funkcjonują. I trzeba przyznać, że akurat ten wątek został w mandze całkiem nieźle pokazany (choć akurat anime bije go na głowę dzięki naprawdę świetnej muzyce). Chłopiec znikąd, bez przeszłości, bez dalszej rodziny i przyjaciół (gdyż w wiosce z niezrozumiałych dla niego powodów uważano go za niebezpiecznego), chce przestać być anonimowym uczniem i niewidzialnym towarzyszem zabaw. Pragnie zostać najważniejszą osobą w wiosce, aby nikt już nigdy nim nie gardził. Aby ludzie go szanowali, podziwiali, uwielbiali. Niestety jest mało błyskotliwy i inteligencją też nie grzeszy. Z drugiej strony skąd to zdziwienie? A kto niby miałby go nauczyć ogłady, dobrych manier, zasad panujących wśród kochających się ludzi (czytaj w rodzinie). Kto miałby mu pomagać w lekcjach, w nauce, w dowartościowywaniu samego siebie? Przecież nawet Iruka‑sensej pojawił się w jego życiu kiedy już był na tyle duży, by mieć wyrobione pewne nieprzyjemne nawyki. Nie jest łatwo oduczyć dziecka złych nawyków. Potrzeba na to dużo czasu i cierpliwości, a temu chłopcu nikt tego nie dał. Ten chłopiec w całym swoim życiu ma tylko to jedno marzenie, które nie pozwala mu się poddać i każe żyć dalej, prąc do przodu byle osiągnąć swój cel. Dzięki temu marzeniu staje się niezwykle uparty, zawzięty i stanowczy, bo nie potrafi tego marzenia porzucić. W końcu co innego mu w życiu pozostało?
I tak na jego drodze po kolei stają ludzie, którzy (wbrew obiegowym opiniom) mają ogromny wpływ na ukształtowanie jego charakteru w późniejszym okresie. Przede wszystkim Iruka‑sensej. Pierwszy człowiek, który spojrzał na Naruto inaczej niż cała reszta wioski. Dostrzegł w tym hałaśliwym i irytującym chłopcu (pozbawionym talentu- tak wszyscy myśleli i tak rzeczywiście było na początku)coś więcej. Potencjał? A może głęboko ukryty talent? Być może odpowiedź jest dalece mniej tajemnicza i intrygująca. Myślę, że po prostu żal mu było biednej sieroty, która dla wszystkich jest „żyjącym problemem”. Dzięki Iruce Naruto poczuł, że potrafi stworzyć z kimś więzi, które będą równie silne, jak te istniejące w rodzinie. Ale silne to nie wszystko- więzi powinny być przede wszystkim trwałe i niezniszczalne. Bo tylko takie pozwalają ludziom znaleźć oparcie w drugiej osobie bez względu na ciężar życia, który każdy z nas dźwiga. I tu dochodzimy do Sasuke.
Naruto znalazł się w jednej drużynie z najbardziej utalentowanym chłopcem w całej wiosce. Chłopcem, o którym (podobnie jak o nim samym) krążyły legendy, choć oczywiście o nieco innym charakterze. W końcu Sasuke miał wszystko to, czego Naruto pragnął: wygląd, inteligencję, talent, szacunek, uwielbienie (zwłaszcza tej jednej dziewczyny, którą nasz bohater kochał do szaleństwa). Był całkowitym przeciwieństwem naszego protagonisty. To rodziło w Naruto złość i zazdrość. I trudno się dziwić. Kiedy jesteśmy w czymś najgorsi, zwykle zazdrościmy tym najlepszym, a że Naruto był zwykle najgorszy ze wszystkich, to chyba normalne, że zazdrościł temu, który we wszystkim był najlepszy. Przysiągł sobie, że stanie się lepszy od tego „najlepszego”. Że go pokona i zdobędzie szacunek i uznanie, a przede wszystkim miłość pięknej dziewczyny, która na razie za nim nie przepadała i ledwo go dostrzegała. Tyle że nasz bohater nie znienawidził Sasuke. Złościł się na niego, rywalizował z nim w każdym aspekcie życia (nawet w tak banalnych kwestiach jak ilość i szybkość spożytego posiłku). Ciągłe porażki tylko go motywowały do dalszej jeszcze trudniejszej i cięższej pracy. Ale mimo wszystko…nie nienawidził towarzysza walki z tej samej drużyny. Wręcz przeciwnie. Sasuke mimo woli stał się dla Naruto celem samym w sobie. Pokonanie go urosło do rangi równie ważnej jak zostanie Hokage. Było pierwszym i najistotniejszym krokiem do spektakularnego finału, jaki zrodził się w głowie małego odtrąconego przez wszystkich chłopca. Bycie lepszym od najlepszego. Dokonanie czegoś takiego musiało sprawić, że Naruto zostanie dostrzeżony. Ba, zostanie uznany za najlepszego shinobi młodego pokolenia w wiosce i otworzy sobie drogę do zostania Hokage. Ale po drodze coś się wydarzyło…
Sasuke okazał się kimś więcej niż chodzącym celem. Przede wszystkim też był sierotą, która nie ma nikogo na świecie. I w odróżnieniu od Naruto, nie przeszkadzało mu to. Nie szukał więzi z innymi ludźmi, zdawał się nikogo nie potrzebować. Jego obojętność była z jednej strony irytująca a z drugiej strony – intrygująca dla kogoś, kto nie potrafił żyć w cieniu innych. Kto panicznie bał się ludzkiej obojętności, zapomnienia, kto tak bardzo chciał coś znaczyć. Nasz bohater nie rozumiał, jak można (mając wszystko) odrzucać to z własnej woli i odtrącać ludzi wokół siebie. W pewnym sensie Sasuke go zafascynował. Wspólne treningi pokazały z czasem, że Naruto może dogonić tego niedoścignionego mistrza. Oczywiście musiał wkładać znacznie więcej wysiłku w każdy swój trening oraz znacznie więcej pracować nad każdą techniką, ale uwierzył, że jest w stanie to zrobić. Sasuke z kolei nieświadomie (bo przecież świadomie nigdy by sobie na to nie pozwolił) zaczął się otwierać na tego irytującego „bachora”, który nie dawał mu spokoju. Początkowo było to na zasadzie „jak śmiesz w ogóle próbować się ze mną równać”, później jednak dostrzegł w nim potencjalnego rywala, a z czasem (dzięki wspólnym walkom) nawet towarzysza broni.
Myślę, że przełomem w ich relacjach był moment, w którym Sasuke uratował Naruto życie. Jak wiemy, nikt wcześniej czegoś takiego dla naszego bohatera nie zrobił (Iruka próbował ale suma summarum to Naruto go ocalił więc średnio się liczy). Tu jednak mieliśmy pełnoprawne ocalenie życia i punkt zwrotny w relacjach tych dwojga….
Jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które chciałabym napisać, ale tekst już zaczyna przypominać epopeję narodową i nie chcę, żeby okazało się, że z powodu jego długości każdy będzie go omijał szerokim łukiem, dlatego na razie zakończę. Chętnie natomiast poczytam co inni mają na temat tych dwojga do powiedzenia i obiecuję, że z czasem nawiążę też do późniejszych rozdziałów mangi.
Tymczasem pozdrawiam wytrwałych…
Recenzja
W pogoni za chłopcem oraz o zostaniu hokage
Zacznę od głównej postaci, czyli Naruto Uzumaki. Jego głupota irytuje, a nie bawi jak w przypadku Luffiego. Najbardziej jednak wkurzające są jego moralne gatki do wrogów. Najbardziej to widać w rozmowie z kliknij: ukryte Obitą. Nazwał go spoko kolesiem(najwidoczniej to nic, że to właśnie przez niego zmarli rodzice Naruto oraz wywołał wojnę…). W dodatku będąc starszym zachowuje się jak skończony kretyn. Pod koniec autor zrobił z niego jakiegoś kliknij: ukryte Mesjasza(WTF?!). Jego przywiązanie do Sasuke jest strasznie sztuczne i nie dziwię się, że niektórzy uważają go za homo. Ledwo zaczął z nim się lepiej dogadywać, a już po jego odejściu gotów byłby zrobić wszystko, aby go zawrócić na właściwą ścieżkę.
Sasuke Uchiha tutaj już trochę lepiej. Na samym początku najbardziej mi się spodobał, a później było z niego emo,ale pod koniec wojny jego znów bardziej polubiłam, ponieważ miał lepsze pomysły na przyszłość oraz bycie hokage. Ta jego nienawiść do wszystkich jest sztuczna, ale lepiej jak wszystkich by zabił niż wysłuchiwać moralnych gadek Uzumakiego.
Sakura Haruno na początku nie zwracałam na nią w ogóle uwagi była niczym tłem. Później zaczęła mnie irytować i zastanawiałam się co ona tam robi skoro nic nie potrafiła zrobić ani nic z tym nie robiła. Później się poprawiła pod okiem Tsunade. Widać, że autor nie miał pomysłu na jej postać oraz pomysłu ani pod względem technik(druga ulepszona wersja Tsunade) oraz celu. O ile tamci mieli takie cele jak zostanie hokage albo odbudowanie klanu. To autor dał pogoń za ukochanym,który przez całą mangę miał ją gdzieś. Widocznie w świecie nindża nie można się odkochać nawet, jeśli ta osoba próbowała zabić ciebie… o_O Czasami miała swoje dobre momenty, ale szybko je psuła. Jej miłość do Sasuke jest strasznie sztuczna. Z tego co pamiętam to wyglądało jakby specjalnie zakochała się w nim,aby zrobić na złość Ino. Muszę przyznać, że w filmie The last bardzo dojrzała i taką Sakurę to ja lubię.
Reszta drugoplanowych postaci jest spoko. Oprócz drużny Asumy.
Największą zaletą są postacie drugoplanowe, a zwłaszcza antagoniści. Akatsuki wymiata. Techniki oraz niektóre walki były świetne.
Największe wady to na pewno główni bohaterowie oraz ich sztucznie wygrywanie z antagonistami. Romans jest najgorszy tutaj i lepiej jakby go w ogóle nie było. Autor też boi się uśmiercać postacie oraz manga zamiast dojrzewać z czytelnikiem bardziej robi się infantylna. W dodatku pogubił się w swoim utworze albo po prostu się mu zmęczyło tworzenie serii.
Polecam tego tasiemca przede wszystkim młodym osobom. Starszym niech lepiej sięgnie po One Piece albo Hunter x Hunter.
Posiadam do tej serii sentyment dlatego dałam 6/10.
Dlatego uważam, że Narutojest słabe. NIE WARTO!
Naruto - Od zera do bohatera
Tak jak z Dragon Ball'em są tacy, którzy uważają tę mangę za arcydzieło, są też tacy, którzy głośno ją krytykują, a i tacy, co twierdzą, że Naruto jest po prostu koszmarny, ale i tak po cichu śledzą rozwój wydarzeń.
Jedno jest pewne! Skończyło się coś wielkiego, skończyła się pewna epoka. A związane jest to, nie z wielkością i geniuszem tej serii (która notabene diamentową nie jest), ale z tym, że było, nie było Naruto dla lwiej części fanów w Polsce było pierwszą świadomą przygodą z m&a w ogóle. Dlatego należy wziąć pod uwagę fakt, że w przypadku tej serii, tak jak w przypadku DB górę bierze przede wszystkim sentyment.
Ja zaczęłam właśnie od Naruto i jakkolwiek mimo iż momentami nowe pomysły Kishimoto mnie przerażały to mimo wszystko jest to seria, która towarzyszyła mi (i nie tylko mi) ok. 9 lat, czyli prawie cały okres dojrzewania :D. Była to seria od której wzięła się moja fascynacja, a przygody nigdy nie poddającego się blondaska inspirowały mnie do tego, by się nie poddawać.
Dlatego, choć zakończenie po części mnie rozczarowało, choć wątek Naruto‑Sasuke był naiwny i przesłodzony to mimo wszystko tasiemiec ten długo pozostanie w mojej pamięci i choć jest dużo innych lepszych serii w moim osobistym rankingu zawsze będzie miał swoje miejsce honorowe i głównie dzięki atmosferze tej mangi, tego anime, która towarzyszyła mi tyle czasu.
I co ja mam powiedzieć? Stek truizmów, że po arcu z Painem wszystko zaczęło się sypać? Ta manga miała wzloty i upadki, bywało lepiej i gorzej. A teraz anime stara się to tuszować niezłą poniekąd ścieżką dźwiękową i cwkliwymi, przeciąganymi wstawkami i retrospekcjami.
Dałem temu 6/10 – za upiornie wręcz spadającą jakość tej mangi.
"bez oceny zostawiam mangę tą "~Yoda
Przydałby się może jakiś bonusowy chapter, który by jeszcze trochę pokazał tych „after years”, ale i tak nie bedę narzekał. Szkoda jedynie, że anime nie trzymało poziomu mangi…
Tak czy siak skończył się pewien etap, jeden z najfajniejszych „tasiemców” jakie kiedykolwiek powstały.
Jak to powiedział Slova 100/10, ale dla całości…
Niektórzy powiedzą, że coś się kończy, a ja powiem...
15 długich lat. Tyle trwało 'Naruto'. Tyle czasu trwała przygoda, która pomimo kontrowersji, zapadnie w pamięci każdemu człowiekowi, który dobrnął do końca. Przygoda, którą spokojnie można już uznać za jeden z 5 najważniejszych tytułów, które trzeba znać – może nie całe perypetie naszego bohatera na pamięć, ale poznanie ogólnego zarysu tej historii powinno być kanonem dla kogoś, kto mówi, że interesuje się mangą i anime. Tak, skończyła się epoka i myślę, że przez długi, długi czas nie znajdzie się manga, która będzie aż tak popularna – jeżeli kiedykolwiek taka jeszcze powstanie.
Co do moich odczuć co do mangi, to powiem, że łezka w oku mi się zakręciła. Od takiego małego szczyla, gdy tylko dostałem komputer, kolega zaznajomił mnie z tym tytułem i byłem nim oczarowany – to było dokładnie gdy miałem 8 lat – 10 lat temu. Latało się po dworze z kijkami, napieprzało się kulkami błota, rzucało psami (Garouga! xD), a im dalej w las tym bardziej się wkręcało – ile plastikowych kunai, shurikenów czy bomb dymnych nam w szkole skonfiskowali – nie liczyłem. I choć zapał zmalał, ludzie przestali się na dworze bawić w ninja, to miłość pozostała. Z czasem niektórzy zaczęli się wstydzić tego, że czytają Naruto i nawet w 'swojskim gronie' niechętnie się do tego przyznawali, ale dzielnie trwali aż do dziś – do momentu, gdy wszystko się skończyło. Myślę, że mogę powiedzieć, że nawet do momentu, gdy nasze marzenie się spełniło – do momentu, gdy kliknij: ukryte Naruto został Hokage. Całe moje dzieciństwo opierało się na tej mandze. Wyznaczała mi rytm tygodnia. Szczerze, gdyby nie to, że nadal wychodzi anime, byłbym totalnie pogubiony z dniami tygodnia – aż strach pomyśleć, co będzie, gdy i ono się skończy… Im bardziej myślę teraz o tym wszystkim, o końcu… coraz bardziej czuję się wzruszony i zaraz nie wytrzymam i się rozbeczę ;_;
Co do samych ostatnich chpaterów – kliknij: ukryte 699 to wiadomo, powrót drużyny 7. i wszyscy szczęśliwi, ale 700… jest genialny! To jest to, co chciałem zobaczyć! x lat po! Od dzisiaj kocham Kishimoto! Chapter śmieszny i pokazujący, że widzimy się ponownie na wiosnę! Tak, dokładnie, wiosną 2015 roku wyjdzie podobno mini spin‑off (ale liczą na coś większego), który ukaże losy dzieci naszych bohaterów, tak więc czekam. No a jak już o dzieciach mowa, to należy też wspomnieć o paringach i perypetiach naszych bohaterów:
-NaruxHina – to, na co czekałem całą serię! Kolejny powód, za który kocham kisiela! Co do ich dzieci, no to synek fajnie wyszedł, ale córuchna… Kishi nie ma talentu do rysowania postaci płci pięknej;
-SasuxSaku – Sakura nic się nie zmieniała, ale Sasuke… ja bym raczej powiedział młody Madara – co do ich dzieciaka, to wygląda jakby to była małą Karin, tak więc może to nie dziecko Sakury? Albo jakiś trójkącik? :D ;
-ShikaxTema – no to to było już od dawna ustalone, ale z ich dzieciakiem się nie postarali;
-SaixIno – zostawię to bez komentarza… Ale mała może mieć potencjał gdy podrośnie – biało‑śnieżna cera, rude włosy, geny mamy… :> ;
-Choujix??? – jak ten koleś wygląda… no i ich córka…;
Cóż, pozostaje tylko czekać na wiosnę i nową mini (maxi, błagam ;_;) przygodę naszych dzieciaczków. Jedyne co się obawiam, to możliwość stworzenia jakiejś 'miastowej' historii z motywem ninja w tle – nie chciałbym tego. To do zobaczenia na wiosnę kochani!
PS No i się rozpłakałem ;_;
Parę dni temu przy okazji recenzowania tomu krótko przeanalizowałem sobie fabułę całości. Koncepcja i pomysł, chociaż w dużej mierze nie były oryginalne, nie były też w większości wtórne. Szczególnie pomysł na świat przedstawiony w mandze, choć z dużymi wadami, to jeśli zaakceptować koncepcje, był całkiem niezły. Zresztą biorąc pod uwagę target/wiek czytelników pewne cechy, które dla mnie są głupotą, nie zawsze można zaliczyć do wad. Większość wydarzeń tworzących strukturę fabuły jest w miarę interesująca koncepcyjnie, ale gorzej z wykonaniem – niestety tutaj diabeł tkwi w szczegółach. Ostatecznie manga ma kilka dobrych momentów, ale z czasem coraz częściej nie trzyma się kupy, a idee autora to banialuki.
Czytając ją w wieku 12 lat pewnie byłbym zachwycony (znając siebie wtedy), oceniając ją na tle „gatunku” mimo wszystko dałbym 6 (za zalety wyżej, no i może Bleach z jeszcze większym absurdem ją winduje?), ale poza nim ocena była by już dużo niższa.
Coś się kończy
Nareszcie koniec
Ano właśnie, zakończenie… Już od jakiegoś czasu wiedziałam, ale jednak liczyłam na cud. kliknij: ukryte Największym spoilerem zakończenia mangi był oczywiście zwiastun najnowszego filmu kinowego 'Naruto'. Gdzieś po cichu, w głębi serca liczyłam jednak na to, że będzie to jakieś alternatywne zakończenie, albo coś w tym stylu. Ja od dłuższego czasu zakładałam, że jeżeli twórca mangi chce wyjść z twarzą, musi kogoś na końcu uśmiercić. Najlepiej oczywiście Sasuke, którego postanowiono jednak nawrócić. O ja naiwna, wciąż liczyłam, że Sasuke nie da się zbałamucić Naruto, ale chyba zapomniałam, że ta manga należy do gatunku shounen i friend no jutsu musi zwyciężyć…
Naruto w sumie musiał przeżyć, żeby zostać Hokage, w końcu do tego dążył całe swoje życie, a pośmiertnie chyba tego tytułu się nie przyznaje. Nawet jeżeli wszyscy już musieli przeżyć (bo to shounen), można chociaż było skończyć na rozdziale 699. Ostatni 700 rozdział sprawił, że prawie zwymiotowałam tęczą. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Można było już odpuścić to wszystko, te dzieci bohaterów, wolałabym żeby te wszystkie wątki romantyczne, które gdzieś tam się pojawiały umarły śmiercią naturalną i pozostały jedynie w sferze wyobraźni każdego czytelnika. Odejście Sasuke, zostanie Hokage przez Naruto i tyle. Bez tej całej sielanki.
Nic jednak nie jestem w stanie poradzić. Zakończenie jest jakie jest, pewnie niektórym się spodoba. Chociaż od jakiegoś czasu trochę się męczyłam czytając tę mangę, pozostanie na pewno jakiś taki smutek i pustka po zakończeniu przygód mimo wszystko mojego ulubionego bohatera m&a.
Rozdział 693
Nie będę tutaj wspominać o dysproporcjach mocy, bo to kpina jest jakaś – na scenę wkracza kliknij: ukryte Kaguya, matka wszystkich shinobi, kwintesencja siły i mocy, posiadająca całkowitą kontrolę nad światem, zostaje zmieciona z powierzchni Ziemi szybciej, niż Madara czy Obito xD No i ta nagła potęga Sasuke – ma jednego Rinnegna, a mocą przewyższa Madare – osobę o wiele bardziej doświadczoną, jinchuuriki Juubiego z dwoma Rinneganami – chyba, bo nie pamiętam czy wyrwał go w końcu Obito, czy nie. W sumie nie ważne. Ważne jest to, że Masashi Kishimoto aka. kisiel zmoderowano, że już nie można powiedzieć, że seria jest gorsza z odcinka na odcinek, gdyż wszelkie granice żenady, głupoty, logiki zostały przekroczone. Ale solić to – i tak dam ocenę 7/10, bo sentyment jest zbyt mocny :D
Ukryto spoilery i zmoderowano wulgaryzm.
Moderacja
Mam nadzieję, że ta farsa skończy się jak najszybciej.
A mogło być tak dobrze
Moda na sukces, co?
Niedosyt rzecz okropna, ale przesyt wcale nie lepsza.
Manga zaczyna się mocno średnio. Na początku nie wydawała mi się ciekawa a kreska była straszna, ale z tomu na tom rozkręcało się coraz bardziej, kreska również uległa poprawie (bardzo ją polubiłam, szkoda, że tyle osób uważa, że nie jest dobra). Oceniłabym tą część tak na 7,5‑8 (dla porównania: „Bleach” oceniam na 8‑9, „One Piece” na 9, „Fairy Tail” na 7). Jednak po tym jak zaczęła się druga część (anime „Shippuuden”) poziom wzrósł jeszcze bardziej, głównie za sprawą postaci, a konkretnie – Akatsuki. Członkowie tej organizacji byli super. Każdy miał oryginalny charakter i oryginalne umiejętności, wszystkich polubiłam. Najlepsi antagoniści forever! – uważałam. Tamtą część mangi oceniam na okrągłe 10, kolejne tomy bardzo mnie pochłaniały, uważałam się za naprawdę wielką fankę „Naruto”. No ale wiadomo, że zło zawsze przegrywa, kolejni członkowie Akatsuki zostawali pokonani… Gdzieś tak mniej‑więcej od kliknij: ukryte śmierci Itachiego poziom mangi zaczął spadać. Najpierw łagodnie, potem coraz gwałtowniej i gwałtowniej. Dna jeszcze nie osiągnął ale jeśli ta tendencja się utrzyma to ja chyba nie chcę wiedzieć co będzie za kilka tomów. Obecne wydarzenia w mandze oceniam na 5. Uważam, że autor ciągnie ją na siłę po to aby czerpać kasę. Niby wydaje się, że historia już zmierza do końca, ale tego końca wciąż nie da się określić. Proszę, Masashi, daj spokój. Zakończ „Naruto” jak najszybciej. Pozostaw nas z miłymi wspomnieniami po większości tomów, nie psuj tego co kochamy.
Nie wiem co wystawić za całokształt. Nie umiem po prostu. Dam wysoką ocenę – przez ten spadek poziomu będzie ona zakłamana. Dam niską – zrażę potencjalnych czytelników, a przecież na początku było tak dobrze. Dlatego na razie oceny nie ma żadnej, poczekam na ten nieszczęsny koniec.