Ten Count
Recenzja
Po lekturze trzeciego tomu Ten Count jedno można stwierdzić na pewno – to najodważniejszy i najdoroślejszy tytuł, jaki dotychczas wyszedł spod pióra Rihito Takarai. Autorka specjalizująca się w romantycznych i subtelnych historiach miłosnych w recenzowanej mandze porywa się na niezwykle śmiałą eksplorację fizycznych aspektów relacji między dwoma mężczyznami. Akcja trzeciego tomu skupia się w dużej mierze na przełamywaniu kolejnych tabu cielesnej bliskości, dotychczas tak niepożądanej przez Shirotaniego.
Kurose postanawia zabrać Shirotaniego do sklepu, by odkupić mu zniszczony wcześniej garnitur. Wyprawa szybko jednak dobiega końca, gdy okazuje się, że Tadaomi, silnie przeżywający poprzednie zbliżenie ze swoim terapeutą, nie jest w stanie zapanować nad własnym ciałem i jego reakcjami. Mężczyźni wracają do domu Kurose, by po raz kolejny dać upust narastającemu pożądaniu. Shirotani przeżywa prawdziwą karuzelę emocji – z jednej strony mizofobia hamuje jego popędy, z drugiej tłumiona od lat seksualność coraz silniej dochodzi do głosu pod wpływem interakcji z młodszym mężczyzną.
Choć pretekstem do podtrzymywaniu znajomości z Kurose wciąż jest dla Shirotaniego terapia, wkrótce sam zauważa, że ich kolejne spotkania bardziej przypominają randki, aniżeli sesje z psychologiem. Próbuje nawet poruszyć ten temat z Kurose – chce się dowiedzieć, na czym polega związek dwóch mężczyzn i czym różni się od związku heteroseksualnego. Nie przypuszcza nawet, jak szczegółowej odpowiedzi zapragnie udzielić mu jego kochanek. Gdy Shirotani przybywa na wieczór filmowy do mieszkania Kurose, otrzymuje „prezent”, który nader jasno uświadamia mu, jak wyglądać będzie kolejny etap jego związku z drugim mężczyzną…
Sceny erotyczne w Ten Count bez wątpienia są śmiałe – dosłowne i pełne szczegółów anatomicznych, przez co fani bardziej subtelnych romansów mogą uznać tytuł za wulgarny. Błędem jednak byłoby spodziewanie się po tej historii subtelności. Wyzywająca jest w niej nie tylko strona graficzna – sam związek Shirotaniego i Kurose należy do wysoce kontrowersyjnych. W krótkim posłowiu autorka wspomina o zasadach, jakimi rządzi się związek sadomasochistyczny i choć w recenzowanej mandze nie ma rekwizytów rodem z Pięćdziesięciu twarzy Greya, to niewątpliwie właśnie w tym kierunku zmierza relacja bohaterów… Tym samym zaś wydawnictwo Kotori po raz kolejny udowadnia, że nie boi się sięgać po odważniejsze i bardziej kontrowersyjne tytuły z nurtu mang yaoi.
Recenzowany tomik z czystym sumieniem można dopisać do długiej już listy wzorowych publikacji spod szyldu Kotori. Wyjątkowo podobają mi się okładki Ten Count – papier jest bardzo solidny i miły w dotyku, z łatwością pomylić go można z dodatkową obwolutą, pod którą zazwyczaj kryje się właściwa okładka. Nie wiem, czy to celowy zabieg autorki i wydawcy oryginału, ale każdy tom mangi liczy dokładnie 178 stron – czas pokaże, czy będzie to wartość stała dla całej serii.
Na pochwałę zasługują również strony działowe z rysunkami bohaterów – wyraźnie widać, że niektóre z nich w oryginale były kolorowe (jak chociażby rozkładówka stron 106‑107). Zostały one bardzo wprawnie przerobione na ilustracje czarno‑białe, które dzięki profesjonalnemu cieniowaniu nabierają przestrzenności i bardziej przypominają kadr z animacji, aniżeli zwykły rysunek mangowy.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Kotori | 11.2016 |
2 | Tom 2 | Kotori | 1.2017 |
3 | Tom 3 | Kotori | 3.2017 |
4 | Tom 4 | Kotori | 6.2017 |
5 | Tom 5 | Kotori | 10.2017 |
6 | Tom 6 | Kotori | 10.2018 |