Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 6/10 kreska: 6/10
fabuła: 4/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 8
Średnia: 5,5
σ=1,22

Wylosuj ponownieTop 10

Shuriken to Pleats

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2014-2015
Liczba tomów: 2
Tytuły alternatywne:
  • 手裏剣とプリーツ
Gatunki: Romans, Sensacja
Widownia: Shoujo; Postaci: Przestępcy, Samuraje/ninja, Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm

Co by było, gdyby żyjący w ukryciu shinobi przetrwali do czasów współczesnych? Zapowiadająca się w miarę ciekawie intryga jednym cięciem rozwiązana.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Mogłoby się wydawać, że wraz z początkiem epoki Meiji istnienie ninja straciło rację bytu. Ci świetnie wyszkoleni wojownicy przetrwali jednak do czasów współczesnych i obecnie zajmują się głównie ochroną ważnych osobistości lub brudną robotą na ich zlecenie. Do jednego z takich klanów należy nastoletnia Mikage, która dla swojego pracodawcy, Rodda, zrobiłaby niemal wszystko. Traktujący ją jak własną córkę mężczyzna niespodziewanie ginie w zamachu, zaś dziewczyna, chcąc uszanować jego ostatnie życzenie, opuszcza rodzinny klan i wyrusza w podróż do Japonii, by tam rozpocząć życie zwyczajnej nastolatki. Przeszłość jednak nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć, bo już pierwszego dnia w nowym miejscu Mikage ratuje przed atakiem tajemniczych zabójców młodego mężczyznę o imieniu Mahito, który prosi ją o dalszą pomoc…

Spędziwszy prawie dekadę w towarzystwie mrocznych wampirów, Matsuri Hino postanowiła spróbować sił w równie poważnych, ale znacznie bardziej przyziemnych klimatach, wykorzystując motyw niezwykle popularnych wojowników shinobi, którzy jednak w tej odsłonie nie dysponują żadnymi nadprzyrodzonymi mocami. Podobnie jak ich historyczni odpowiednicy, ninja występujący w tej mandze wyspecjalizowali się w ochronie, szpiegowaniu i skrytobójstwie. A wszystko to w puchatych klimatach shoujo? O dziwo, autorka uniknęła popadania w skrajności, bo nie mamy do czynienia ani z ciężkim dramatem, ani z cukierkową historią, która bardzo chciała być na serio, ale coś jej nie wyszło. Dodajmy do tego jeszcze kilka tajemnic oraz odrobinę sensacji i romansu, przeplatane okruchami życia. Mógł wyjść z tego przyjemny powiew świeżości (może nie wyjątkowo oryginalny na tle innych opowieści tego typu, ale przynajmniej inny od reszty twórczości mangaczki)? Mógł… Ale jak wiadomo nie od dziś, „móc” wcale nie znaczy „musieć”.

Główny problem z Shuriken to Pleats polega na tym, że wypełniony po brzegi różnymi wątkami początek sugeruje intrygę, która zgrabnie poprowadzona, mogła wciągnąć potencjalnych czytelników na co najmniej kilka tomów. Tymczasem niespodziewanie okazuje się, że to, co teoretycznie miało być pierwszym aktem, okazuje się większą częścią historii właściwej. W efekcie czytelnik dostaje opowieść, w której trochę się dzieje, ale wszystko jest mocno niedopracowane i tak naprawdę trudno powiedzieć, z czym właściwie ma się do czynienia. Tajemniczy zamach i śmierć pracodawcy Mikage sugerują istnienie głębszej intrygi; próby porwania i zabójstwa dają nadzieję na rzadko spotykane w komiksach shoujo sceny akcji z prawdziwego zdarzenia, a obecność młodego i przystojnego klienta – na szczyptę romansu. Nie możemy również zapominać o celu, w jakim protagonistka przybyła do Japonii – by posmakować życia normalnej nastolatki. Szkolne perypetie „eks­‑ninja” mogły dostarczyć rozrywki tym fanom, którzy po sensacji stęskniliby się za odrobiną szarej codzienności, która w przerwach mogła być zabawna. Co prawda, biorąc pod uwagę dotychczasowe dokonania pani Hino przy łączeniu dramatu z komedią, można było mieć tu uzasadnione obawy.

Jednak gdy miałam już za sobą mniej więcej 2/3 historii, zaczęłam się zastanawiać, czy autorki nie zaczęły przypadkiem gonić upiory w postaci ludzi z wydawnictwa, którym bardzo zależało na przedwczesnym zakończeniu mangi. Zaowocowało (być może…) to zamknięciem historii w zaledwie dwóch tomach i choć taki finał (dziękujmy opatrzności, że jakikolwiek) jest do przyjęcia, to niestety nie można powiedzieć, żeby którykolwiek z przedstawionych wątków doczekał się należytej konkluzji.

Miłym zaskoczeniem okazała się protagonistka, którą można wziąć niemal za siostrę bliźniaczkę Yuuki z Vampire Knight. Na szczęście na wyglądzie podobieństwa się kończą, bo choć obie dziewczyny są w podobnym wieku, mają zupełnie inne osobowości. Mikage to (przynajmniej pod pewnymi względami) uosobienie ideałów shinobi – cicha, wierna, posłuszna i dobrze wytrenowana. Ale że mamy do czynienia z główną bohaterką mangi shoujo nie mogło zabraknąć w jej charakterze cech typowych dla tego nurtu. Nastoletniość oraz nietypowe wychowanie implikują sporą dozę naiwności – trudno przecież wymagać od dziewczyny, która praktycznie nie miała normalnych kontaktów z większością ludzi, a co dopiero z rówieśnikami, nienagannego obycia. Tym bardziej, jeśli takiemu dziewczęciu przyjdzie się zakochać… Cóż, Mikage nie jest może szczególnie inteligentna, ale na pewno nie można nazwać jej głupią, swoje braki nadrabia zaradnością, uporem i silnym charakterem. Nie jest to może majstersztyk charakterologiczny, ale bardzo miła odtrutka na rozlazłe i bezmózgie kluchy, które potykają się o własne nogi.

Reszta obsady to w przeważającej większości narzędzia fabularne, które mają jakieś zadania, ale trudno nazwać je pełnoprawnymi bohaterami. Z tej grupy wyłamują się nieco Mahito oraz ludzie z jego otoczenia. Ten poważny i bardzo zdeterminowany młody, ale dorosły mężczyzna stanowi dobrą przeciwwagę dla Mikage, a ich relacje na zasadzie odwróconych ról pracodawca/ochroniarz mogły stanowić fajną odmianę w stosunku do typowego modelu podobnych związków. Niestety wraz z rozwojem fabuły postać pseudo­‑protaginisty wyraźnie traci na znaczeniu, ustępując starciom młodziutkiej shinobi z jednowymiarowymi czarnymi charakterami. Z kolei najbliżsi Mahito mają zbyt mało czasu, aby dać się polubić lub znielubić. Zaskakujący może się wydać fakt, iż sporo miejsca poświęcono Roddowi, który zarówno na pierwszy, jak i na drugi rzut oka daje się poznać jako odpowiedzialny, dojrzały i naprawdę kochający… ojciec. Trudno inaczej nazwać jego podejście do Mikage, która z kolei widzi w nim nie tylko rodzica, ale i przyszłego partnera. Ich wzajemne relacje miały spory potencjał, ale z braku czasu zostały jedynie pobieżnie naszkicowane, przez co mogą wydać się niektórym czytelni(cz)kom po prostu płytkie i nierówne. W efekcie jedyną postacią godną uwagi jest protagonistka, która, paradoksalnie, najlepiej prezentuje się w oderwaniu od fabuły i reszty bohaterów. A szkoda…

Miękka kreska Matsuri Hino jest bardzo charakterystyczna i wystarczy jedno spojrzenie, by rozpoznać jej prace, co w natłoku mang shoujo już samo w sobie jest zaletą. Nie ma jednak róży bez kolców i choć z upływem czasu warsztat autorki się poprawia, to już na drugi rzut oka widać jego niedostatki. Sylwetki ludzkie prezentują się dobrze, zwłaszcza w zbliżeniach, których tu sporo, ale już w oddaleniach da się zauważyć niedoróbki anatomiczne (zwłaszcza nieproporcjonalnie duże dłonie). Tła występują sporadycznie, ale gdy są naprawdę potrzebne, to wyglądają po prostu ładnie – nie można ich nazwać przesadnie szczegółowymi, ale np. widać dbałość o realizm miejskich krajobrazów Tokio (autorka na szczęście nie bawi się w filtrowanie zdjęć). Pani Hino również wyraźnie preferuje użycie rastrów zarówno jako cieniowania, jak i wypełnienia pustych przestrzeni, gdy brak konkretnego tła. Miło jednak, że mangaczka nie przesadza, a rysunek pozostaje przejrzysty i nawet przyjemny dla oka.

Zdaję sobie sprawę, że sporą część tej recenzji stanowi gdybanie i ocenianie na podstawie potencjalnych możliwości, które nie znajdują swego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Rzeczywistość jest poniekąd smutna, bo jeżeli manga jest wszystkim, co autorka przygotowała, a nie rzeczą powstałą z konieczności zakończenia komiksu przedterminowo, to mimo niezłych pomysłów nie wróżę pani Hino świetlanej przyszłości. A szkoda, bo po nazbyt rozwleczonym i mocno naciąganym Vampire Knight fajnie było dać nowej historyjce szansę na rehabilitację. Niestety… Nie jest to opowieść urwana, ale zakończona została zdecydowanie za wcześnie i niewątpliwie przez większość będzie odebrana jako wybrakowana. A kto chciałby poświęcać czas na rzecz niekompletną i po prostu nijaką, nawet jeśli jest taka krótka?

Enevi, 7 września 2015

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Hakusensha
Autor: Matsuri Hino