H.P. Lovecraft: Ogar i inne opowiadania
Recenzja
Przy pewnej przewidywalności, jaka panuje na naszym mangowym rynku, tym bardziej cenne są różnego rodzaju niespodzianki, jakie czasem fundują nam wydawnictwa. Do grona tychże zaliczyć można z całą pewnością Ogar i inne opowiadania Gou Tanabe, mangową adaptację trzech historii H.P. Lovecrafta.
Tak jak sama manga, tak i wybór opowieści może zaskoczyć. Autor zdecydował się na te mniej znane, ale za to łatwiejsze do przełożenia na język komiksu. Decyzję taką trzeba ocenić pozytywnie – choć z drugiej strony specyfika prozy Lovecrafta czyni ją niezbyt przyjazną poetyce rysunku, jaka dominuje w komiksie. Niemniej, zarówno Świątynia (nota bene, jedno z moich ulubionych opowiadań tego autora), tytułowy Ogar, jak i Zapomniane miasto okazały się całkiem przyswajalne w tej formie – zwłaszcza pierwsze z nich, skądinąd chyba najmniej typowe dla Lovecrafta. Szerzej o tym postaram się napisać w recenzji głównej, tu zaś skupię się na polskim wydaniu.
Ogar i inne opowiadania wydany jest w powiększonym formacie 15 x 22 cm. Tym, co momentalnie zwraca uwagę, jest obwoluta – jakże odmienna od całej reszty wydawanych u nas mang. Czarno‑biała, z niewielką ilością żółci, matowa i bez śladu nawet lakieru. Ta surowość nie tylko dobrze współgra z tematyką komiksu, ale także jest przyjemna dla oka, zwłaszcza gdy spojrzymy na okładkowy obrazek. Jest on co prawda tylko kadrem z samej mangi, ale pokazuje, czego się spodziewać – dopracowanego, detalicznego rysunku, gdzie oczy wręcz błądzą w poszukiwaniu kolejnych szczególików. Dla porównania różnic między matem a lakierem proponuję zdjąć obwolutę i porównać ją z ostatnią stroną okładki.
Trzeba jednak zaznaczyć, że każda z opowieści znajdujących się w środku narysowana jest w ciut innej konwencji graficznej – w otwierającej całość Świątyni dominuje czerń, podkreślająca klaustrofobiczną atmosferę okrętu podwodnego. Cokolwiek wiktoriański i gotycki Ogar narysowany jest staranną, stawiającą na detal kreską. Wreszcie dostajemy Zapomniane miasto, gdzie przy zachowaniu szczegółowości, a niekiedy robiącego wrażenie rozmachu, autor celowo chyba nadaje rysunkowi wrażenie lekkiego drżenia i rozmycia. Rzadko się zdarza, by w jednym tomie mangi obserwować taką różnicę stylów. Jednocześnie, stawiając na realizm, autor porzuca większość typowo mangowych chwytów – gdy pokazałem Ogara i inne opowiadania moim znajomym, nie mogli uwierzyć, że to jest manga. Z drugiej strony, widać w Świątyni, że rzecz rysuje ktoś, kto ma dość ogólne pojęcie o historii Europy – nad niemieckim okrętem wojennym z pierwszej wojny światowej powiewa tu swastyka, a jeden z marynarzy nosi wisiorek z takową.
Kolejną rzeczą, która na pewno pozytywnie zaskakuje, tym razem w środku, jest fakt, że dostajemy rzecz wydaną z głębokimi marginesami zewnętrznymi i wewnętrznymi, dzięki czemu znika jeden z głównych problemów mang – ucięte boki. Do tego wspomnieć trzeba, że 90% stron jest ponumerowanych. Papier też jest jakby ciut grubszy i mniej przebijający od tego, z jakim zwykle spotykamy się w wydawanych w Polsce komiksach japońskich. Gołym okiem widać, że Ogar i inne opowiadania robiony był pod bardziej wymagających czytelników komiksowych, zaś niekoniecznie pod młodzież czytającą mangi shoujo czy shounen. Zwraca nawet na to uwagę zamieszczona na czwartej stronie notka, brzmiąca „Powieść graficzna na podstawie opowiadań Howarda Phillipsa Lovecrafta”. Tak wyraźne odcinanie się od klasycznie mangowej grupy docelowej Studia JG jasno wskazuje, do kogo adresowany jest ów komiks.
Każde z opowiadań zostało opatrzone datą powstania i wydania jego pierwowzoru oraz tytułem magazynu, w którym się pojawiło. Do liternictwa nie mam pretensji, nie znalazłem też żadnych literówek. Warto zauważyć względną oszczędność (jak na japoński komiks, naturalnie) onomatopei. Na końcu znalazło się krótkie posłowie autora, w którym zapowiada on, że być może stworzy kontynuację tego tomiku. Mam nadzieję, że słowa dotrzyma.
Kwestia przekładu w przypadku Lovecrafta zawsze będzie rzeczą budzącą kontrowersje, gdyż autor ten przez lata miał pecha do polskich tłumaczy – ci bowiem z upodobaniem uwspółcześniali i upraszczali jego styl. Dopiero przekład Macieja Płazy oddał Samotnikowi z Providence sprawiedliwość. Gdy zaś chodzi o mangę, to pojawia się jeszcze kwestia tego, jakim językiem została napisana – trudno mi zatem ocenić, do jakiego stopnia Gou Tanabe pozostał wierny stylowi Lovecrafta. W polskim wydaniu mamy do czynienia z raczej współcześnie brzmiącym stylem, pozbawionym archaizmów. W przypadku Świątyni ma to swoją logikę, w przypadku dwóch pozostałych – może już ciut zgrzytać, acz sądzę, że ten problem zauważą jedynie ci, którzy faktycznie siedzą w tematyce twórczości Lovecrafta i są na takie niuanse wyczuleni – zwykły czytelnik może nawet być zadowolony. Warto zauważyć, że angielskie cytaty najsłynniejszego dwuwiersza Lovecrafta, występujące w Zapomnianym mieście, zachowano w oryginale, niżej dodając polski przekład, pochodzący z tłumaczeń Roberta P. Lipskiego.
Podsumowując, to jedna z najciekawiej wydawanych u nas mang, nawet jeśli wydawca zapewne wolałby, aby słowo „manga” nie padało w kontekście tego tytułu. Pamiętam zresztą sam, jak po zapowiedzi wydania Ogara i inne opowiadań na jednej ze stron poświęconych Lovecraftowi pojawiły się opinie w rodzaju: „Co? Manga? Bleee!”. Tytuł ten prezentuje nieco inne, ale niezmiennie ciekawe oblicze japońskiego komiksu i jego niewątpliwą różnorodność.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 10.2015 |