Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Monster Petite Panic

Tom 1
Wydawca: Dango (www)
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-94238-61-2
Liczba stron: 142
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Kojiro Suzuki i Lauri Asagiri należą do niewielkiej grupy ludzi, u których kago, czyli specyficzna moc, pozwalająca na kontrolowanie na przykład żywiołów, jest bardzo silna. Używanie takiej mocy nie jest sprawą łatwą, wymaga sporych umiejętności i doskonałego opanowania, inaczej posiadacz staje się zagrożeniem nie tylko dla otoczenia, ale i dla siebie. Ponieważ nikt nie jest doskonały i młodzi ludzie nie zawsze potrafią zapanować nad kago, osoby nim obdarzone uczęszczają do liceum „specjalizującego się” w podobnych przypadkach. Wspomniani panowie należą do komitetu porządkowego i wraz z jeszcze jednym kolegą, Hiraoką, ustawiają do pionu co bardziej krnąbrnych uczniów. Jednak to nie moc spędza bohaterom sen z powiek – Lauri jest oczarowany i zaintrygowany Kojiro praktycznie od pierwszego spotkania, a to dlatego, że Suzuki pomógł mu kiedyś i w ten sposób uratował życie. Niestety Kojiro nie podziela entuzjazmu kolegi i stara się trzymać na dystans, oczywiście do czasu.

Monster Petite Panic to pierwsza publikacja nie tak dawno powstałego wydawnictwa Dango, które na początek postanowiło pójść po linii najmniejszego oporu i zadebiutować jednotomowym yaoi (chociaż ilość scen erotycznych i ich rodzaj sprawiają, że mandze bliżej do klasycznego shounen­‑ai). Moim zdaniem nie jest to zła decyzja, zwłaszcza że wybrany utwór należy do przyjemnych, lekkostrawnych i ładnie narysowanych lektur. Komiksy Neko Kandy to mieszanka słodkiego romansu i komedii, urzekająca czytelnika szalenie sympatycznymi, chociaż nieco pustogłowymi postaciami. Proszę mnie źle nie zrozumieć, bohaterowie nie są głupi czy irytujący, wręcz przeciwnie, tyle że najczęściej zachowują się jak dzieci i mają poważne problemy z komunikacją. Chociaż łączą ich identyczne uczucia, nie potrafią ich wyartykułować, tracąc czas na zabawne, zupełnie zbędne przepychanki i kłótnie. To właśnie one wypełniają większość komiksu, ale na tyle zajmująco, że człowiek nie wie, kiedy zdążył przeczytać cały tomik, tym bardziej, że nie jest on zbyt długi. Daruję sobie szczegółową analizę fabuły, ponieważ wkrótce ukaże się recenzja główna, tymczasem chciałabym skupić się na jakości wydania.

Widać, że wydawnictwo Dango profesjonalnie i z pietyzmem podeszło do swojego pierwszego „dzieła”. Tomik przypomina wydania Kotori, przede wszystkim ze względu na sztywną okładkę ze skrzydełkami. Duże brawa należą się za projekt okładki, a konkretnie układ literniczy – czcionka jest wymyślna, ale czytelna i naprawdę doskonale wkomponowana w oryginalny rysunek. Na dodatek pokryto ją matowym lakierem, a ten drobiazg tygrysy lubią wyjątkowo. Szczerze mówiąc, polska okładka wygląda znacznie lepiej niż japońska. To samo tyczy się grzbietu oraz tylnej okładki – tutaj warto zwrócić uwagę na uroczy sposób oznaczenia wydania jako +18 i gatunku boys love. Słodkie maskotki przytrzymujące tabliczki z symbolami to strzał w dziesiątkę. Po otwarciu tomiku czytelnika wita dwustronna kolorowa wkładka, wydrukowana na papierze kredowym, prezentująca głównych bohaterów. Dalej znajdziemy bardzo krótki spis treści, ale pełni on funkcję raczej dekoracyjną, bo numeracja stron praktycznie nie istnieje – jest za to bardzo jasny podział na rozdziały, co ułatwia poruszanie się po tomiku. Użyty papier ma dobrą gramaturę, a druk jest ostry i wyraźny, chociaż czerń mogłaby być ciut intensywniejsza. Kolejny plus za dużą czcionkę i marginesy wewnętrzne (nie zawsze, ale na większości stron).

Przejdźmy jednak do najważniejszej kwestii, czyli tłumaczenia, które moim zdaniem jest dobre. Może nie rewelacyjne, bo wyraźnie widać, że Katarzyna Miśkiewicz ma jeszcze problemy z naturalnością dialogów, tudzież nie zdążyła się rozkręcić, ale z ręką na sercu przyznaję, że nic mi nie zgrzytało podczas lektury, nie wyłapałam też żadnych „potworków”. Co ciekawe, najsłabszym elementem okazał się opis mangi na tylnej okładce – nieco chaotyczny i przekombinowany, chociaż językowo poprawny. Tak naprawdę skrzywiłam się tylko raz, widząc wyrażenie ...ciężej jest ją ukryć (strona 13, o ile dobrze policzyłam), bo oczywiście powinno być „trudniej”, ale wątpię, czy osoby bez uczulenia na zamienne stosowanie tych słów coś zauważą. Tomik nie zawiera żadnych dodatków poza jednym bonusowym rozdziałem, który trudno uznać za niezależny twór, i króciutkim posłowiem autorki. Na ostatniej stronie znajdziemy stopkę redakcyjną.

Pierwsze koty za płoty uważam za udane. Monster Petite Panic to tytuł „bezpieczny” i mający szansę spodobać się dużej części żeńskiego fandomu. Niecałe dwadzieścia dwa złote nie jest wygórowaną ceną za całkiem solidnie wydaną mangę, prezentującą sympatyczną i zabawną historię, a na dodatek bardzo ładnie narysowaną. Swoją drogą, to pierwsze dzieło Neko Kandy na polskim rynku i mam nadzieję, że nie ostatnie. Zwłaszcza że to jedna z mangaczek, po których prace sięgam, kiedy potrzebuję relaksu i zastrzyku endorfin, ale nie mam ochoty katować się jakimś schematycznym „mózgotrzepem” z ociekającymi testosteronem nad­‑mężczyznami. Cóż, życzę Dango dobrych wyników sprzedaży i liczę na kolejne ciekawe propozycje, niekoniecznie yaoi.

moshi_moshi, 26 lutego 2016
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Dango 1.2016