Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

Bungou Stray Dogs: Bezpańscy literaci

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    M
    Yuki Asakawa 6.08.2016 11:54
    Naprawdę kawał dobrej lektury. Fabuła ciekawa, postacie charyzmatyczne, kreska śliczna. No i Dazai. Kocham gościa po prostu. Jedyny minus taki, że w miarę rozwoju akcji zarówno on, jak i reszta Agencji Detektywów schodzi na nieco dalszy plan. Ale ogólnie – miodzio.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 2
    tamakara 31.03.2016 11:25
    Pomysł, aby w głównych rolach obsadzić same znane nazwiska, jest zwyczajnie genialny. Kiedy spływający rzeką niedoszły samobójca przedstawił się jako Dazai Osamu chrumknęłam a wręcz chrumkłam. Mamy tu doprawdy całą japońską klasykę, a w późniejszych rozdziałach pojawia się też klasyka zachodnia i ocieraniu łez radości nie ma wręcz końca. Aby w pełni docenić urok tego pomysłu potrzebna jest jednak chociaż pobieżna znajomość życiorysów i twórczości pierwowzorów bohaterów. To właśnie postaci są największą siłą tej historii. Wykreowano je naprawdę zgrabnie i z humorem. Ale? Ten największy plus jest też, niestety, największym minusem. Bohaterów jest zwyczajnie za dużo, strony mangi zapełnia stado indywidualności, które wchodzą sobie w drogę i zaćmiewają się wzajemnie, dając dowód prawdziwości przysłowia, że co za duzo, to niezdrowo…
    Fabuła? Coś, co pierwotnie zapowiadało się na lekką komedię, szybko transformuje się w wojnę na moce Agencji Detektywistycznej – ci dobrzy, z Mafią – ci źli. A potem pojawia się jeszcze Gildia – jeszcze inni źli, których chcą zaorać wszystko. I niby obie złe organizacje mają jakieś Plany i uzasadnione Intencje, i bardzo Knują, to… w efekcie wszystko sprowadza się do prezentowania kolejnych Nazwisk i ich Mocy, co pomalutku zaczęło mnie męczyć. Początkowy entuzjazm diabli wzięli.
    Jedyne co pozostaje, to cieszyć się ładną kreską i „smaczkami”, do czasu, kiedy natężenie „smaczków” zacznie mdlić.
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime