Yamada i chłopak
Recenzja
Co robi przeciętny człowiek, kiedy znajduje w krzakach pijaną osobę? Z pewnością nie zbiera z ziemi i nie użycza posłania we własnym domu, jak to zrobił zasadniczo nielubiący komplikacji Yamada. Niemniej jego mottem jest „jakoś się uda” (co czasami można przełożyć jako „najpierw robię, a potem zabija mnie mętlik w głowie, wywołany konsekwencjami”) i pewnie w myśl tego pomaga on pijanemu i płaczącemu chłopcu. Być może to zawiązanie fabularne nie brzmi zbyt oryginalnie i nieszczęśliwie może się kojarzyć z tysiącem innych mang, w których podobny początek jest prostą ‒ i raczej dość krótką ‒ drogą do łóżka, ale nie tym razem. Standardowy początek jest bowiem wstępem do przesympatycznej historii, całkiem inaczej poprowadzonej niż w przeciętnym przedstawicielu gatunku, a głównym wyróżnikiem tego tytułu jest słowo „subtelny” (ale „puchaty” też będzie pasować!).
Zresztą, co tu dużo pisać ‒ wystarczy spojrzeć na okładkę. Czy coś, w czym występują tak rozbrajające mordki, może być złe? Przecież ta okładka wręcz krzyczy do potencjalnej czytelniczki, aby wziąć tomik do rąk w smutny zimowy wieczór i zapomnieć o wszelkich przeciwnościach losu, zwyczajnie ciesząc się szczęściem bohaterów. Co najlepsze, dostajemy dokładnie to, co obiecuje ‒ lekką, ale w miarę realistyczną i niesamowicie ciepłą historię rodzącego się między bohaterami uczucia.
Jest to dopiero trzecia manga wydawnictwa Dango, ale ponownie okazała się celnym wyborem. Tak jak pozostałe ma kartonową okładkę bez obwoluty, na której znajduje się ładna ilustracja z w miarę dobrze wkomponowanym napisem, w tym samym kolorze, co w oryginale. Na skrzydełku zamieszczono krótki komentarz autorki, dłuższą jej wypowiedź zawiera zaś posłowie w formie komiksu. Pierwsza strona tomiku jest kolorowa i wydrukowana na kredowym papierze, a co ciekawe, znajduje się na niej podziękowanie dla polskich czytelników od samej autorki! Ostatnie dwie strony, również na papierze kredowym, przedstawiają krótki komiks z udziałem głównych bohaterów oraz rodzeństwa Chihiro.
Wydawnictwo postarało się nie tylko, jeśli chodzi o wyłowienie z odmętów yaoi sympatycznego tytułu, ponieważ techniczna strona wydania również nie pozostawia wiele do życzenia. Tłumaczenie jest porządne, język postaci raczej swobodny, ale bez przesady, chociaż parę razy natrafiłam na zdanie nieco sztywniejsze, okrągłe ‒ jak przy nauce języka, a nie w żywej rozmowie. Czcionka jest dość drobna, dobrze wkomponowana w rysunek i różna w przypadku wypowiedzi, myśli czy nawet krzyku. Podobają mi się też bardzo znajdujące się na czwartej stronie okładki oznaczenia określające przeznaczenie czytelnicze oraz rodzaj mangi za pomocą puchatych stworzonek trzymających odpowiednie tabliczki. Jedynym znaczącym mankamentem są miejscami za małe marginesy wewnętrzne, utrudniające doczytanie paru dymków, no i może jeszcze niewystępująca szczególnie często numeracja stron, ale to plaga typowa dla polskich mang. Dopatrzyłam się też braku występującego w oryginale maleńkiego wyrazu obrazonaśladowczego na stronie 162 (który w tłumaczeniu brzmiałaby pewnie po prostu „pępek”) ‒ a szkoda, bo nawet jeśli bez niego kadr jest czytelny, to takie słowne dopełnienie obrazu wyjątkowo mi tam pasowało, dosadniej pokazując, na czym zatrzymał się wzrok Chihiro. Zawiedzeni mogą być jeszcze tylko fetyszyści obwolut, ale dla tak przyjemnej opowieści jakoś przełkną ten brak, skrzydełka wcale nie są takie złe.
Zdecydowanie jest to rzecz do polecenia każdej fance i fanowi yaoi, która nada się również dla osoby niemającej jeszcze z tym gatunkiem do czynienia. Historia z każdą kolejną stroną wywołuje coraz większy uśmiech, rozgrzewa serducho i zostawia czytelnika w dobrym humorze. Takie tytuły trudno wyłuskać z mnogości przeciętnych, więc mamy szczęście, że zrobiło to za nas wydawnictwo Dango.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Dango | 11.2016 |