Manga
Oceny
Ocena recenzenta
9/10postaci: 9/10 | kreska: 7/10 |
fabuła: 8/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Ashi-Girl
- アシガール
Perypetie naiwnej licealistki i czarującego samuraja, czyli wyjątkowo przyjemny powiew świeżości w temacie „ponadczasowych” romansów.
Recenzja / Opis
Yui Hayakawa to bardzo typowa licealistka, w dodatku wyjątkowo leniwa i pozbawiona większych ambicji, a jedyne, co ją wyróżnia, to umiejętność naprawdę szybkiego biegania. Jej rodzinę również na pierwszy rzut oka można by było nazwać zupełnie zwyczajną, gdyby nie niepozorny młodszy brat dziewczyny, Takeru, który w rzeczywistości jest naukowym geniuszem i w domowym zaciszu pracuje nad maszynami rodem z filmów fantastyczno‑naukowych. Jednym z jego najnowszych wynalazków jest wehikuł czasu, ale to dopiero prototyp i chłopak nie ma pewności, czy w ogóle działa. Cóż, los sprawia, że pierwszą osobą, która przez przypadek przekonuje się o jego skuteczności, jest Yui. Zupełnie zaskoczona nastolatka ląduje co prawda w znajomej okolicy, ale dobre kilka wieków temu, w okresie rozbicia dzielnicowego, kiedy to lokalni możnowładcy walczyli o wpływy… Jak nasza dzielna biegaczka odnajdzie się w nowej rzeczywistości i czy uda jej się wrócić do domu?
Ileż to razy japońska nastolatka lądowała w przeszłości lub równoległym świecie? Już kilka się zdarzyło, a schemat zawsze wygląda podobnie – niczego nieświadoma dziewoja zostaje jakimś dziwnym sposobem (najczęściej przy pomocy magii) przeniesiona w zupełnie obce jej miejsce, ale możemy być praktycznie pewni, że albo ma do odegrania niezwykle istotną rolę, albo już na wstępie zwróci na siebie uwagę największego przystojniaka w okolicy lub na świecie. A najpewniej obie też rzeczy naraz. Cóż, Kozueko Morimoto nawet nie próbowała udawać, że zamierza wyłamywać się z tych wygodnych i sprawdzonych ram, jednak w jej przypadku to nie sam pomysł, a wprowadzenie go w życie sprawiło, iż lekturę Ashi‑Girl oceniam jako bardzo udaną. Niewątpliwie jednak na początku warto uprzedzić potencjalnych czytelników, że komiks jest dzikim miszmaszem gatunkowym, a leżące u podstaw historii wydarzenia są dosyć absurdalne, więc zanim zagłębimy się w fabułę, wypadałoby przymknąć oko na obecność futurystycznych wynalazków w rzeczywistości z początku XXI wieku. Bowiem jeśli już przełkniemy niewiarygodne założenia, czeka na nas bardzo przyjemna historia, która mimo umowności konsekwentnie przestrzega zasad, które sobie wyznaczyła.
To tak słowem wstępu, a teraz przejdźmy do rzeczy. Jeśli ktokolwiek chociaż odrobinę orientuje się w historii Japonii (o okresie Sengoku słyszeli niemal wszyscy fani anime, bo twórcy z Kraju Kwitnącej Wiśni uwielbiają brać na warsztat akurat ten temat), to wie, że do czasu ostatecznego zjednoczenia kraju pod wodzą rodu Tokugawa (aczkolwiek hegemonię zapoczątkowali Oda Nobunaga i Toyotomi Hideyoshi) i rozpoczęcia okresu Edo, Japonia była podzielona między panów feudalnych i pogrążona w wojnie domowej. Nikogo zapewne nie zdziwiłoby, gdyby autorka zdecydowała się na wrzucenie bohaterki w sam środek tego konfliktu pomiędzy historyczne persony (jak np. w Sengoku Strays). Na szczęście jednak pani Morimoto postawiła na bardziej kameralną atmosferę i umieściła akcję w całkowicie fikcyjnym miejscu (aczkolwiek wzorowanym na zamku Kumamoto), gdzie władzę pełni daimyou z rodu Hagi, a jego spadkobiercą jest młody, ale utalentowany Tadakiyo. Tak, zgadliście, ścieżki jego i Yui krzyżują się bardzo szybko, zaś dziewczyna zakochuje się od pierwszego wejrzenia…
Na szczęście ciąg dalszy jest już znacznie mniej oczywisty, bo mangaczka nie poszła po linii najmniejszego oporu i nie połączyła młodej pary ciężkim łańcuchem przeznaczenia, raczej delikatną niteczką. Yui nie zostaje bowiem z miejsca przyjęta do pałacu, a omyłkowo wzięta za chłopaka, kończy w zwyczajnym oddziale lekkiej piechoty. Na co już zresztą wskazuje sam tytuł, który jest grą słowną, bo termin ashigaru (dosł. „lekkostopi”) odnosi się właśnie do lekko uzbrojonych pieszych żołnierzy z feudalnej Japonii. Jednak zadurzona po uszy w młodym wojowniku dziewczyna postanawia zrobić wszystko, by jakoś się do niego zbliżyć. I właśnie o jej najróżniejszych próbach dokonania tego jest ta historia. A w tle, jak to w okresie rozbicia dzielnicowego – konflikty wojenne, polityka oraz intrygi, które jak na ogólne założenia i umowność mangi nie są przesadnie skomplikowane, ale przedstawiono je całkiem wiarygodnie. Naturalnie Ashi‑Girl nie ucieka od najpopularniejszych schematów gatunków, ale scenariusz został napisany z ogromnym wyczuciem i dystansem, przez co nie czujemy się zalani tanim dramatyzmem ani głupawą komedią. Wręcz przeciwnie, pani Morimoto raczy czytelników bardzo udaną wariacją na temat. Oczywiście realia historycznie zostają w pewnym stopniu nadwyrężone, jednak autorka bardzo stara się nie tylko zadbać o podstawowe wyjaśnienia (nieważne, jak absurdalne by one nie były…), ale też odtworzyć atmosferę dawnych czasów, zwracając uwagę na zdawałoby się nieistotne szczegóły życia codziennego. Sprawia to, że całość ma wyjątkowo „swojski” klimat i aż chciałoby się przypiąć do tej historii łatkę z napisem „realizm”, aczkolwiek z oczywistych względów jest to niemożliwe. Warto też wspomnieć, że mimo istnienia jak najbardziej poważnych wątków, całość jest niezwykle lekka i przyjemna w odbiorze i unika popadania w skrajności i obrażania inteligencji czytającego.
Czego by jednak nie mówić, działania zbrojne i historia Japonii są wprawdzie istotnym elementem fabuły, ale w sumie stanowią tło dla wątku głównego, którym jest oczywiście romans. Początkowo mamy do czynienia z młodzieńczym i wyjątkowo naiwnym zadurzeniem ze strony Yui i ostrożną ciekawością ze strony Tadakiyo, ale okoliczności oraz charaktery bohaterów sprawiają, że wbrew pozorom ich relacje stanowią znakomity motor napędowy fabuły. Mam alergię na pustogłowe bohaterki, jednak Kozueko Morimoto jest obdarzona tym rzadkim talentem, dzięki któremu potrafi z niezbyt inteligentnej i niepozornej dziewoi zrobić porządną protagonistkę, której obecność w scenariuszu zupełnie nie dziwi.
Jeśli ktoś czytał Koudai‑ke no Hitobito, powinien dostrzec pewne podobieństwo Yui do występującej tam Kie Hirano, jednakże to tylko pozory, bo tutaj mamy do czynienia z najprawdziwszą ekstrawertyczką. Hayakawa jest naiwną, dziecinną, porywczą i zdecydowanie niegrzesząca inteligencją chłopczycą, którą wyróżnia sprawność fizyczna. Bywa niezdarna i zdecydowanie brakuje jej ogłady (zwłaszcza jak na standardy okresu Sengoku), ale jej prostoduszność i spontaniczność potrafią zachwycić, a już na pewno nie denerwują. Nie dziwi więc, że mimo nieszczególnie sprzyjających okoliczności, bohaterka stanowi swego rodzaju magnes, nie na wszystkich oczywiście, ale potrafi zjednać sobie sympatię nie tylko odpowiednich ludzi, ale przede wszystkim czytelników i jest w tym, co robi, naprawdę przeurocza i bezpretensjonalna. Z kolei wybranek jej serca – młody samuraj Tadakiyo Hagi, to prawie kropka w kropkę Mitsumasa Koudai. Oczywiście prawie, bo autorka nie klonuje swoich bohaterów (acz omawiana tu manga zaczęła powstawać wcześniej), tylko ma swoje ulubione typy osobowości. Zważywszy na miejsce i czas akcji, nikogo nie powinno dziwić, że mamy do czynienia z wyjątkowo przystojnym, zdolnym i generalnie opanowanym młodzieńcem, którego wyróżnia przede wszystkim honorowość i szlachetność. Jakby nie patrzeć, to przymioty księcia z bajki, ale powierzchowność Tadakiyo kryje ogromne pokłady charyzmy i niewymuszonego uroku osobistego. Cóż, kiedy mamy do czynienia z parą bohaterów wydawałoby się idealnych w swoich kategoriach, nietrudno o stworzenie charakterów płaskich i nudnych, których przesłodzone relacje będą wychodzić czytelnikowi bokiem. Na szczęście w przypadku związku Yui i Tadakiyo mamy do czynienia z uczuciem, które pomimo schematycznego początku porzuca sztampę na rzecz naturalnego, wiarygodnego i przede wszystkim nieprzesłodzonego przechodzenia przyjaźni w miłość.
Mogłabym się długo rozpływać nad głównymi bohaterami, ale grzechem byłoby nie napisać o obsadzie drugoplanowej, którą tworzą postaci z krwi i kości. Oczywiście musimy wziąć pod uwagę dystans, z jakim autorka podchodzi do realiów świata przedstawionego, ale niemal wszyscy bez wyjątku mają spójne i ciekawe osobowości. Naturalnie znacznie większą rolę odgrywają postaci z przeszłości, ale rodzina Yui zdecydowanie nie pełni roli ozdoby i stanowi bardzo dobry argument za ewentualnym powrotem bohaterki do domu. Wśród bohaterów z okresu Sengoku znajdziemy natomiast najróżniejsze osobowości, mniej lub bardziej schematyczne, ale zdecydowanie nie płaskie. Wszyscy oni: knujący brat Tadakiyo, potencjalne rywalki, rodzina i przyjaciele, a nawet przeciwnicy nie są bezbarwną masą i mają własne charaktery i najróżniejsze motywacje. Bardzo dobrym posunięciem była również rezygnacja z jednoznacznego antagonisty, którego jedynym zadaniem byłoby przeszkadzanie pozostałym na każdym kroku.
Koudai‑ke no Hitobito i Ashi‑Girl powstawały z grubsza równolegle i na pierwszy rzut oka trudno wskazać jakiekolwiek różnice w stylu autorki, bo to ten sam charakterystyczny warsztat. W porównaniu z najbardziej znaną mangą autorki – Gokusenem, kreska prezentuje się o niebo lepiej, bo na przestrzeni lat artystka się wyrobiła, ale widać te same dobrze znane elementy. Uproszczone projekty postaci, bardzo rzadko występujące cieniowanie, a jeśli już, to w postaci rastrów, które często wypełniają też tło. Z drugiej jednak strony warto zwrócić uwagę, że kadry są wyjątkowo przejrzyste, a mimika bohaterów bardzo ekspresyjna, widać również trud włożony w odwzorowanie realiów historycznych, zaś zdobione stroje i szczegółowo wykonane wnętrza zdecydowanie podnoszą jakość kreski. Pisząc znacznie bardziej subiektywnie: ogólny wygląd strony graficznej jest po prostu przyjemny dla oka.
Zabierając się za lekturę, spodziewałam się powtarzalności scenariusza i obsady, ale nie sądziłam, że tak szybko przestanie być ona istotna. Zapewne nie wszyscy z miejsca zakochają się w tej historii, bo w ocenie ogólnej jestem bardzo, ale to bardzo subiektywna. Mam jednak nadzieję, że w powyższym tekście udało mi się zawrzeć wszystko to, co planowałam. To znaczy: Ashi‑Girl nie próbuje udawać, że jest dziełem głębokim czy przełomowym, ale za to skutecznie wyróżnia się z tłumu podobnych historii. Dobry pomysł na fabułę i wyczucie autorki sprawiają, że mamy do czynienia z trudnym do zakwalifikowania gatunkowego, przeuroczym i nie do końca poważnym romansem w nieco naciąganych historycznych dekoracjach z bardzo niewielką szczyptą niezwykłości. Całość jest wyjątkowo puchata i urocza, ale słodkość nie wylewa się z kadrów i zdecydowanie nie znajdziemy tu sztucznych barwników. W skrócie: sprawdzony przepis i mistrzowskie wykonanie. Zapraszam do lektury!
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Shueisha |
Autor: | Kozueko Morimoto |