x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Względem nijakości bohaterów – zgadzam się z tym, acz sądzę, że taki jest zamysł autora i jest w tym głębszy. Tak jak wszelkie haremówki kreują bohaterów na everymanów, tak by odbiorcom jak najbardziej przypominali siebie samych, tak Ito chyba próbuje stosować coś podobnego, jego postaci są pisane tak, aby przeciętny Japończk bez trudu mógł się odnaleźć w ich roli. I być może tam taka technika straszenia dodatkowo działa.
Po pozytywnym zaskoczeniu, jakim były dla mnie wydane wcześniej „Miłosne cierpienia umarłych”, postanowiłam sięgnąć po kolejny tomik kolekcji horrorów. Nie powiem, żebym jakoś szczególnie się zawiodła, ale to już nie jest „to”. W „Kryjówce dezertera” mamy znaczenie więcej historii niż w „Cierpieniach”. Brzmi dobrze, prawda? Niekoniczne. Pierwsze co rzuca się w oczy, to styl, szczególnie początkowej historii. Widać, że są to dzieła z wczesnego okresu tworzenia. Są zdecydowanie mniej drastyczne niż te, do których przyzwyczaiło nas wydawnictwo J.P.F. To nawet nie horrory, to… opowiastki z dreszczykiem? Takim symbolicznym. Niektóre mnie nużyły, inne zwracały uwagę ciekawym pomysłem, jednak żadna nie wywołała efektu „wow!”. Kolejna rzecz rzuca się w oczy -zakończenia. Niektóre były dość niedorzeczne, zamiast straszyć, śmieszyły, a na pewno nie taki był zamiar. Mimo wszytko nie jest to zła manga, po prostu nie dorównuje poprzedniej. Muszę więc poważnie zastanowić się, czy warto sięgać po następne tomy kolekcji.
Nie tym razem, Ito