Dar trzech króli
Recenzja
Od śmierci Akari Hokazono mija pięć lat i wydaje się, że tylko jej ukochany, Daichi Shiki, wciąż o niej pamięta. Ale wspomnienia mężczyzny powoli bledną i rozmywają się. By je „odświeżyć” i dotrzymać złożonej dawno temu obietnicy, Daichi postanawia wrócić w rodzinne strony i odwiedzić wzgórze nierozerwalnie związane z miłością jego życia. Problem polega na tym, że obserwująca go z Nieba Akari pragnie czegoś zgoła odmiennego i zrobi wszystko, by jej życzenie wreszcie do niego dotarło.
Daichi rozpoczyna trudną podróż przez wspomnienia, zarówno dobre, jak i złe, ponieważ panicznie boi się, że w końcu zapomni o Akari i złamie obietnicę, którą kiedyś jej złożył. Mężczyzna nie widzi, że od dawna żyje tylko przeszłością i nawet nie próbuje zrobić kroku naprzód. Wie, że nic nie przywróci ukochanej życia, ale mimo to nie potrafi o niej zapomnieć. Tymczasem Akari cały czas go obserwuje i za pomocą magii próbuje wymazać resztki wspomnień o sobie, tak by Daichi wreszcie przestał kurczowo trzymać się tego, co było. Gdy delikatne próby zawodzą, dziewczyna utrudnia mu wspinaczkę na wzgórze, byle tylko osiągnąć cel. Obydwoje kochają się zbyt mocno, by zauważyć i zrozumieć, czego pragnie druga strona.
Chociaż opis fabuły wskazuje na tragiczną historię miłosną, komiks w żadnym momencie nie tonie w nadmiarze łez i dramatu. Kumichi Yoshizuki stworzył kameralną, melancholijną opowieść, luźno opartą na opowiadaniu Dar trzech króli O. Henry'ego. Teraźniejszość miesza się w niej z przeszłością – dzięki przebłyskom wspomnień czytelnik poznaje wzruszającą historię związku Daichiego i Akari, a także dowiaduje się, jak wygląda ich obecne życie. To również interesujący dialog osoby żyjącej ze zmarłą, a także rodzaj terapii dla nich i całkiem zabawna, acz nieco kontrowersyjna, próba pokazania zaświatów, tym razem w wersji zachodniej. Ciekawa manga, która zgrabnie wymyka się schematom, chociaż nie aspiruje do miana ambitnej rozrywki.
Nie tylko fabuła kusi potencjalnego czytelnika, także kreska nie pozostawia wiele do życzenia. Projekty postaci są ładne i dopracowane, podobnie jak ślicznie zakomponowane tła. Jeżeli komuś spodoba się obwoluta, może być pewny, że w środku komiks wygląda jeszcze lepiej. Tym bardziej cieszy fakt, że Dar trzech króli postanowiono wydać w serii Jednotomówki Waneko, której cechą charakterystyczną jest powiększony format. Dzięki temu możemy w pełni podziwiać jakość rysunków autora, a zdecydowanie jest na czym zawiesić oko. Wspomniana już błyszcząca obwoluta przedstawia główną bohaterkę, a właściwie jej duszę. Oprócz ilustracji z przodu mamy tylko imię i nazwisko autora oraz tytuł. O ile jednak kompozycja jest dobra, dobór czcionki okazał się wyjątkowo nietrafiony. Jej ozdobny krój i kolorystyka sprawiają, że całkowicie zlewa się z tłem i z większej odległości staje się praktycznie nieczytelna. Na skrzydełku obwoluty znajdziemy kilka słów od autora, który wyjaśnia między innymi, skąd wzięły się imiona bohaterów. Tradycyjnie tomik nie zawiera kolorowej ilustracji, a jedynie stronę tytułową i spis treści – co prawda nie wszystkie strony są numerowane, ale komiks ma jasny podział na rozdziały, co ułatwia poruszanie się po nim. Warto zwrócić uwagę na dwustronicowe ilustracje, rozrzucone po całej mandze, ponieważ są naprawdę efektowne i perfekcyjnie zakomponowane.
Jakość druku i papieru są bardzo dobre, ale nie wszystkie elementy wydania wzbudziły mój zachwyt. O liternictwie na obwolucie już wspominałam, podobne odczucia mam względem czcionek użytych wewnątrz komiksu. Owszem, są one czytelne, ale jest ich zbyt dużo, przez co dialogi wyglądają chaotycznie – kiedy na jednej stronie pojawiają się trzy kroje liter, w różnym rozmiarze, część pogrubiona i na dodatek obramowane w inny sposób, nie ma szans, żeby całość współgrała ze sobą. Przy czym, podkreślam, nie ma to żadnego wpływu na czytelność, po prostu wprowadza wizualny bałagan. Poza tym nie mam większych zastrzeżeń, cieszą marginesy i brak przyciętych stron.
Tłumaczenie również jest dobre – żywe i bardzo naturalne, dopasowane do wieku bohaterów i tematyki mangi. Podczas lektury zazgrzytały mi tylko dwa wyrażenia, po pierwsze, na stronie dziesiątej pada stwierdzenie: ...została przygnieciona przez przewracającą się koparkę…, ta „przewracająca się koparka” nie brzmi dobrze, nawet jeśli z gramatycznego punktu widzenia jest poprawna. Moim zdaniem, wystarczyło zostawić samą „koparkę”, nie zmieniłoby to zbytnio sensu wypowiedzi, a wyglądałoby lepiej. Po drugie, na stronie dwudziestej jeden z bohaterów mówi: ...ponownie podjął się marszu ku szczytowi góry. – na bogów, jakie to przekombinowane, naprawdę nie dało się prościej? Na szczęście nic więcej nie zwróciło mojej uwagi, chociaż miałam dziwne wrażenie, że w okolicy strony dziesiątej zabrakło też kilku przecinków, ale że sama nie potrafię ich stawiać, nie będę nikomu wypominać, zwłaszcza że mogę się mylić. Tomik nie zawiera żadnych dodatków, oprócz dosyć długiego posłowia Tomohiro Yokomaku, mangaki i scenarzysty, który w samych superlatywach wyraża się o dziele Kumichiego Yoshizuki. Ostatnią stronę zajmuje stopka redakcyjna.
Szczerze mówiąc, spodziewałam się komiksu o dużo większym ładunku emocjonalnym. Naprawdę nie sądziłam, że w tak przystępny i stosunkowo lekki (ale nie lekceważący) sposób można mówić o śmierci bliskiej osoby. Dar trzech króli na pewno wyróżnia się spośród innych mang na polskim rynku nietypową tematyką i podejściem do niej, dlatego zdecydowanie warto poświęcić mu trochę uwagi.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 6.2017 |