Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Gdy zapłaczą cykady - Księga morderczej klątwy

Tom 1
Wydawca: Waneko (www)
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-65229-20-5
Liczba stron: 510
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Lepiej nie chwalić na zapas – taka nauka płynie z obserwacji polskiego wydania Gdy zapłaczą cykady. Po nie najlepszym tomie pierwszym przyszedł całkiem nieźle zrobiony tom drugi. Wówczas wyraziłem nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej. Po trochu tak jest, bo chyba liczby wpadek z tomu pierwszego nie uda się powtórzyć. Ale niestety tomik trzeci, jeśli chodzi o jakość wydania, wykazuje tendencję spadkową w porównaniu do tomu drugiego.

Księga morderczej klątwy rozpoczyna się w znany nam już sposób – czyli Keiichi Maebara przyjeżdża do Hinamizawy, wpada w nurt wiejskiego życia, zaprzyjaźnia z koleżankami z klasy i tak dalej, opisywać tej historii po raz kolejny nie ma chyba sensu. Najważniejszą postacią tym razem jest Satoko, którą początkowo widzimy jako znaną nam już pogodną dziewczynę. Z biegiem czasu fabuła skupia się na niej, prezentując ponurą przeszłość jej rodziny, a także sytuację obecną, wcale nie lepszą. Tym razem to Keiichi staje się tym, który decyduje się na podjęcie konkretnych działań. Pytanie tylko, co te działania przyniosą.

Pamiętam, że gdy czytałem ten komiks pierwszy raz, wydawał mi się on nieco słabszy od poprzednich. Może wynikało to po trochu ze zmęczenia materiału – połykałem te mangi jedną po drugiej i trzeci z kolei restart fabularny mógł nieco już nużyć. Poza tym tomik jest naszpikowany zagadkami i ukrytymi aluzjami, które stają się jasne dopiero po zapoznaniu się z kolejnymi, a prawdziwego sensu nabiorą dopiero po lekturze „księgi odpowiedzi” do tego tomu, czyli Tsumihoroboshi­‑hen. Czytelnik po raz pierwszy dostaje tutaj konkretne wskazówki co do wyjaśnienia zagadki Hinamizawy. W połączeniu z jedną z hipotez dotyczących pochodzenia syndromu Hinamizawy i nieco psychodeliczną atmosferą ostatnich rozdziałów łatwo jednak je przeoczyć. Dlatego też Księga morderczej klątwy zdecydowanie zyskuje po drugiej i kolejnej lekturze, do której zachęcam.

Na okładce znowu pojawia się problem z plamami krwi – co prawda nie są już białe, jak w nieszczęsnym tomie pierwszym, ale w porównaniu z okładką oryginału widać ich deficyt – brakuje np. dużej plamy przy nodze Satoko. Drobiazg, ktoś powie. Nie do końca, bo dzięki tej plamie nogę widać dobrze, bez niej natomiast trzeba się uważnie przyjrzeć, aby kończyna bohaterki stała się widoczna. A jak już jesteśmy przy okładce – na ostatniej stronie obwoluty mamy streszczenie fabuły, a w nim takie coś „dochodzi w niej do zbrodni -na jedna osoba ginie, a druga znika”. Jeśli idzie o kwestie graficzne, to mam wrażenie, że jakość onomatopei uległa pewnej poprawie, w każdym razie nie znalazłem tutaj scen, w których ich polskie wersje by mnie raziły. Niestety, nadal zdarza się, że skład pozostawia nieco do życzenia i tekst zostaje przycięty, jak choćby na stronie 74, gdzie z górnego dymka Satoko zniknęły ostatnie litery słów. Jest tu takich wpadek trochę więcej (strona 127 albo onomatopeja „obrót” na stronie 358). Spotkałem się też z uwagami dotyczącymi nieprzetłumaczenia tablicy na stronie 30, ale tutaj akurat można zrozumieć wydawcę. Doceniam natomiast przełożenie fragmentów artykułów z gazet.

Gorzej, że trzeci tomik to znowu spora liczba literówek, które drażnią, bo sprawiają wrażenie zwyczajnej niedbałości. Do takich należy choćby „chieli” zamiast „chcieli” na stronie 174 czy „bezislność” zamiast „bezsilność” na stronie 317. Broń wybrana przez Keiichiego to kij „bejzbolowy” (strona 329), choć na innych stronach mamy już poprawny zapis „bejsbolowy” (np. strona 405). Błędy można znaleźć także w numeracji stron (np. strona 406 oznaczona jako 306). Pojawiają się powtórzenia (strona 318 i podwójnie „nie” lub strona 353 i podwójne „na”). Bywa, że przeniesienie słowa odbywa się w sposób niezgodny z zasadami, choćby na stronie 358, gdzie mamy „lekc­‑jach”. Jak na mangę, gdzie nad jakością wydania czuwała taka liczba osób (czteroosobowa korekta w stopce wydawniczej robi wrażenie), taka liczba błędów, z których w końcu wszystkie wychwyciłby edytor tekstu, nie nastraja optymistycznie. I choć Waneko nadal może się pochwalić najbardziej chyba terminowym wydawaniem mang, można się zastanowić, czy nie płacimy za to usterkami takimi jak powyższe. Pozostaje nadzieja, że czwarty tomik będzie prezentował się lepiej – i kolejne także, bo niedawno Waneko zapowiedziało, że stara się o umowy na następne mangi z tego cyklu.

Grisznak, 18 maja 2016
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Waneko 4.2016