Deadlock
Recenzja
Przeglądając nie tak dawno od niechcenia zasoby pewnego sklepu internetowego z mangami, zawiesiłam oko na pierwszym tomie Deadlocka i pomyślałam: „O rany, jacy niemożliwie piękni!”. Kilka dni później ku pewnemu mojemu zdziwieniu (naprawdę mam aż taką sklerozę? To straszne) dotarł do mnie egzemplarz recenzencki. I cóż się okazało? Rzeczywiście panowie są wręcz niemożliwie piękni… A poza tym?
Yuuto Lennix, dwudziestoośmioletni detektyw z wydziału zabójstw, pół Amerykanin, pół Japończyk, zostaje skazany za zabicie swojego partnera – chociaż twierdzi, że tego nie zrobił, dowody świadczą przeciwko niemu, więc po procesie trafia do więzienia. Tyle że pojawia się przed nim agent FBI z ofertą: jeśli zidentyfikuje przebywającego w kalifornijskim zakładzie penitencjarnym Schelger szefa groźnej siatki terrorystycznej, odzyska wolność. Yuuto oczywiście się zgadza.
Nowa miejscówka byłego policjanta wygląda tak, jak w każdym amerykańskim filmie rozgrywającym się w więzieniu, zarówno jeśli chodzi o entourage, jak i jego mieszkańców, strażników i panujące w nim zasady, w tym te niepisane. Najważniejsza z nich mówi, żeby nie podpadać żadnemu z rządzących tym światkiem gangów: białych, Murzynów, Meksykanów, Azjatów. W pierwszym tomie Yuuto uda się narazić przywódcom aż dwóch z nich.
I pewnie wkrótce byłoby po młodym bohaterze – śmiertelność wśród więźniów jest wysoka – gdyby nie trafił od razu na dwie dobre dusze: Mickeya i Nathana, którzy się nim zaopiekowali w pierwszych chwilach odsiadki, a także nie został skierowany do celi Dicka Burnforda, milczącego, postawnego blondyna cieszącego się szacunkiem więźniów z uwagi na pewien „wypadek” ze skutkiem śmiertelnym, w którym wziął czynny udział. Choć początkowo Yuuto nie najlepiej się z Dickiem dogaduje i wciąż nie jest pewny jego stosunku do siebie, ostatecznie Dick bierze go niejako pod ochronę. Aczkolwiek „ochrony” opartej na związku seksualnym (nawet udawanym), które to układy są wśród więźniów nierzadkie (jest nawet grupka ubierających się po kobiecemu „siostrzyczek”), były detektyw odmawia.
Ano tak, mimo że rzecz się dzieje w więzieniu – czy może raczej właśnie dlatego – przemoc i agresja, także seksualna, są na porządku dziennym. Z uwagi na swoją urodę, której nie zdołała ukryć marna imitacja zarostu, Yuuto od razu trafia na celownik i musi naprawdę pilnować tyłów. Poza tym na tle całkiem realistycznie wyglądających scen rodzajowych z życia penitencjariuszy (praca, kantyna, boisko, oddział „siostrzyczek”) jesteśmy świadkami zapoznawania się bohatera z otoczeniem i nowymi towarzyszami, przy czym jego śledztwo toczy się chyba samo, bo eliminuje kolejnych podejrzanych, mam wrażenie, na nosa. Bardziej zajęty jest roztrząsaniem swojej sytuacji, w tym jakże ważnego pytania, czy Dick go lubi…
No cóż, o ile wspomnianemu entourage’owi nie mam w zasadzie nic do zarzucenia, bo jest naprawdę realistyczny i dopracowany, i w dodatku znakomicie narysowany, o tyle czepiałabym się kreacji głównego bohatera, który w kilku momentach przywiódł mi na myśl bohaterkę shoujo. Innych też bym sobie mogła łatwo wyobrazić w standardowych rolach w mandze tego gatunku… Ale zobaczymy, co dalej. Z kolei jeśli chodzi o projekty postaci, jak już wspominałam, prawie wszyscy pierwszo- i drugoplanowi są niemożebnie piękni – grzeszną przyjemność patrzenia na nich psuje tylko przeświadczenie, że po prostu nie sposób w jednym miejscu znaleźć aż tylu bishounenów. W ogóle, pod względem wizualnym tomik, z precyzyjną, realistyczną kreską, gęsto wypełniony nierówno ciętymi kadrami z licznymi szarościami (oraz bishounenami), prezentuje się pierwszorzędnie – nic, tylko oglądać i wzdychać z zachwytu.
Polskie wydanie także wygląda dobrze, bez żadnych wpadek drukarskich – no, wewnętrzne marginesy mogłyby być ciut szersze. Pod obwolutą kryje się monochromatyczna wersja tego samego rysunku co powyżej, tom otwiera kolejna kolorowa ilustracja z powiewającymi Yuuto i Dickiem, a na jej odwrocie znajduje się kompletnie nieużyteczny spis treści, jako że numerowanych stron wypatrzyłam w całym komiksie jakiś tuzin. Z ciekawszych rzeczy, oprócz podwójnej przedmowy dwóch autorek, twórczyni powieściowego oryginału i rysowniczki, prawiących sobie wzajemnie komplementy à propos mangi, na końcu mamy rzecz nietypową, bo trzystronicowy dodatek w postaci fragmentu owej powieści, coś w rodzaju narracyjnego behind the scene.
Wreszcie tłumaczenie – jest całkiem dobre, pełne rzecz jasna wulgaryzmów, ale w żadnym momencie nie czułam się nimi zniesmaczona; momentami miałam nawet wrażenie, że język bohaterów jest za miękki, lecz skoro dotyczy to tych pozytywnych, uznaję po prostu, że są na wyższym poziomie niż reszta. Nieco zbija początkowo z tropu, ale ostatecznie wydaje się uzasadnione użycie form żeńskich w przypadku „siostrzyczek” – podobno tak się należy zwracać do drag queen. Tłumacz dołączył kilka przydatnych przypisów, a korekta przeoczyła kilka drobiazgów. Razem wziąwszy, całkiem nieźle mi się to czytało, a przede wszystkim, co wyznaję z niejakim wstydem – oglądało.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 11.2017 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 3.2018 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 5.2021 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 11.2021 |