Komentarze
Saiyuki
- O tym jak wesoła kompania ratuje świat : Naama : 27.06.2015 18:04:36
- Re: Książka była lepsza! : Mr. Face : 23.04.2012 20:16:10
- miłość od pierwszego przeczytania : Itasagi : 6.10.2009 13:22:30
- cudo : yuki : 24.08.2009 05:01:17
- pierwsza którą pokochałam xD : Roshea : 5.11.2008 22:39:49
- Nareszcie koniec z patetyzmem : Karen : 22.08.2008 14:07:10
- Re: Mój numer jeden :) : szyszka : 7.01.2008 11:09:05
- Re: Książka była lepsza! : Ryuki25 : 6.01.2008 23:25:49
- Mój numer jeden :) : Silvera : 6.01.2008 20:44:25
- Re: Książka była lepsza! : Szyszka : 6.01.2008 13:37:29
O tym jak wesoła kompania ratuje świat
Na początku mamy banalny wstęp, ot, ratowanie świata przed demonami. Proste, nie raz pojawiało się w innych tytułach, nieprawdaż? Ale zaraz, zaraz. Dlaczego wśród „ratujących” mamy aż trzech przedstawicieli „złej” rasy (te dwa słowa specjalnie ujęłam w cudzysłów, aby zwrócić uwagę, że nie wszystko w Saiyuki jest dobre i złe, nie ma podziału na postacie dobre i na postacie złe)? Z drugiej jednak strony, Goku, Hakkai oraz Gojo nie są czystej krwi demonami, nie należą również do świata ludzi. Każdy z nich, swoją demoniczną krew zawdzięcza innymi wydarzeniom, które powoli zostają przedstawiane w mandze, i które potrafią wzruszyć nawet skamieniałe serce. Każdy z trzech demonów posiada inny charakter i specyficzne poczucie humoru. Goku to typowy gówniarz, myślący jedynie o jedzeniu i dobrej zabawie. Gojo to zboczony kappa, podrywający wszystko, co ma z przodu piersi (chociaż sam mówi, że „jeśli chodzi o kobiety i papierosy, to jest bardzo wybredny”). A Hakkai, to po prostu wiecznie uśmiechnięty i z pozoru spokojny Hakkai. Do tego proszę dołączyć porąbanego mnicha, który pali, klnie, i nie boi się strzelać do swoich „towarzyszy”, nawet jeżeli właśnie siedzą w zatłoczonej karczmie. Obiecuję, z połączenia tych czterech panów (bardzo przystojnych i ślicznych), otrzymamy wybuchową mieszankę, która niszczy wszystko na swojej drodze, pozostawiając za sobą niezliczone ciała demonów.
Relacje między bohaterami również doprowadzają niejednokrotnie do płaczu, ze śmiechu. Goku zawsze kłóci się o jakieś pierdoły z Gojo, robiąc przy tym nieziemski hałas. Do tego małpiszon wykorzystywany jest przez starszych towarzyszy (chociaż tutaj bym polemizowała, kto tak naprawdę jest najstarszy, a kto najmłodszy), a szczególnie wykorzystywana jest jego naiwność. Podczas takich kłótni, nasz kochany mnich wpada w złość i próbuje wystrzelać co głośniejszą gadułę (Naprawdę! Chociaż chyba rusza go sumienie ?! i jednak powstrzymuje się, celując milimetr od głowy Gojo lub Goku). A co na to Hakkai? Ze swoim delikatnym uśmiechem na twarzy przygląda się temu wszystkiemu, kierując jeepem (eeeeee? Magiczny smok zamieniający się w samochód, już to samo w sobie jest porąbane) i stara się jakoś uspokoić wesołą gromadkę. Nie ma co, zawsze z nimi jest pełno zabawy. Żeby jednak nie było. Jeśli tylko któryś z nich zostaje ranny, to pozostała trójka robi wszystko, żeby uratować swojego towarzysza, a nawet popada w depresje. Niestety, przeważnie najbardziej dostaje się Sanzo. Za pierwszym razem, kiedy mnich stracił niemalże swoje życie, biedny Goku tak bardzo rozpaczał, że wpadł w berserkera i przybrał swoją prawdziwą formę, której nikt nie był w stanie powstrzymać. I tutaj na ratunek przybywa nam boginka (hmmm… bogini i bóg w jednym swoją drogą), rzucająca kilka dziwnych słów, odnoszących się do przeszłości małego małpiszona. Jeśli zaś chodzi o Sanzo i Goku, to tutaj warto nadmienić, że łączy ich wyjątkowa więź (chyba tylko dla małpki, ponieważ mnich przeklina dzień, w którym poznał wkurzającego gówniarza). Gdyby nie Sanzo, Goku pozostałby zamknięty w swoim więzieniu, zapomniany przez bogów i nie‑bogów.
Niestety, na koniec dziewiątego tomu nasza wesoła kompania wcale nie dotarła do celu podróży. Pojawiło się jeszcze więcej informacji, nowych postaci, przebłyski z przeszłości. O „złych” postaciach nie pisałam, bo tutaj musiałabym poświęcić jeszcze więcej miejsca. Mogę jedynie rzec, że każdy z kochanej czwórki ma swojego „przeciwnika”, z którym zawsze toczy walkę. W sumie, najlepiej ma Sanzo, ponieważ przyczepiła się do niego wesoła siostrzyczka, bardzo podobna z zachowania do Goku. Ot, taki drugi głośny dzieciak, który umie tylko ruszać gębą, kiedy coś je. Dodatkowo, kilka razy możemy zauważyć trzy dziwne postacie, które pojawiają się w przeszłości Goku, postacie łudząco przypominające Sanzo, Gojo i Hakkaia. Kim one są? Jaki mają związek z małpiszonem? Dlaczego wspomina o nich boginka? Cóż, na te pytania odpowiedzi trzeba poszukać w kolejnych seriach. I uwierzcie mi, jest to piękna oraz wzruszająca historia o głębokiej przyjaźni, zaufaniu, szukaniu celu w nudnym, szarym życiu.
Bardzo mocno pokochałam Sanzo, Goku, Gojo i Hakkaia. Nie żałuję, że dałam się namówić. Żałuję, że sięgnęłam po tej tytuł tak późno. Teraz jestem szczęśliwą posiadaczką własnych tomów, wydanych przez Waneko. Mam tylko takie dziwne wrażenie, że niektóre sformułowania dużo lepiej były zaprezentowane w wersji angielskiej, niż w polskim tłumaczeniu. No i, jestem zła na Waneko, że nie kontynuuje wydawania kolejnych tytułów.
Mimo koślawej kreski, cała seria otrzymuje ode mnie zasłużone 10/10.
I mniej nie będzie. Polecam.
miłość od pierwszego przeczytania
pierwsza którą pokochałam xD
Nareszcie koniec z patetyzmem
Kreska jest dośc charakterystyczna, ale nie przeszkadzała mi. Jest w niej coś takiego, że podczas czytania od niektórych rysunków nie mogłam oderwac oczu ;]
Mój numer jeden :)
Zakochałam się w Saiyuki od pierwszego tomu ^^ Nigdy nie przepadałam za shounen, ze względu na walki. Tutaj walki są przedstawione wręcz… genialnie xD ZAWSZE coś głupiego powiedzą / zrobią, co sprawia, że nie jest to takie nudne. Trochę tylko szkoda, że w polskim przekładzie postacie faktycznie mówią zbyt grzecznie, wręcz nienaturalnie, a nawet momentami trochę zepsuto dowcip językowy. Zdarza się… Nie mogę tylko przywyknąć do transkrypcji „Gojo” zamiast „Gojyo”, tak jak nawet sama Kazuya Minekura proponuje. Ale i tak mangę kocham i zniosę te uszczerbki, byleby mieć u siebie na półce to cudeńko ^^
Nie ma to jak manga shounen, która jednak ma więcej fanek niż fanów xD Za postacie dałabym jednak więcej, 9/10, jeśli nie 10. Takiego drugiego popieprzonego mnicha nie ma nigdzie xD
Pozostaje liczyć na to, że Waneko zdobędzie licencje na Saiyuki Reload, ta seria jest rysowana jeszcze lepiej i jeszcze lepsze gagi występują =] Saiyuki Gaiden też by się przydało, w końcu to poprzednie wcielenia naszych bohaterów, czyli tak jakby prequel…
Książka była lepsza!
Ble.