Ikigami
Recenzja
Ciąg dalszy nastąpił. I to nawet taki, którego można się było spodziewać – Ikigami niebezpiecznie ucieka w epizodyczność. W drugim tomie zapoznajemy się dwoma kolejnymi odsłonami: Narkotykiem prawdziwej miłości oraz Nocą przed mobilizacją. W pierwszej z nich dzielimy dylematy młodego, niedoszłego reżysera, który będzie musiał zrewidować swój system wartości i wybrać, co jest dla niego najważniejsze. Natomiast w drugiej początkujący pracownik opieki i fajtłapa w jednym, będzie chciał pokazać (przede wszystkim sobie), że też może być do czegoś przydatny, że stać go na odwagę.
Wszyscy, którzy oczekiwali rozwoju wątku głównego i nowych informacji dotyczących Dekretu o Nieustannym Rozwoju Kraju, srodze się zawiodą. Fujimoto w zasadzie pojawia się tylko na pierwszych i ostatnich kilku stronach – tak, co by te epizody zamknąć klamrą. Wbrew temu, co zdawał się sugerować pierwszy tom, nie widać za bardzo, żeby społeczeństwo w istotnym stopniu podległo jakiejś indoktrynacji. Cały ten aparat edukacyjno‑zastraszający zadziałał chyba tylko na uczących się na politycznych i społecznych kierunkach studiów, m.in. takich jak główny bohater przyszłych urzędników. Reszta na co dzień o tym w ogóle nie myśli.
Wygląda na to, że Ikigami chce być przede wszystkim przeglądem ludzkich zachowań w obliczu rychłej śmierci. Ani pomysł nowy, ani wykonanie oryginalne. Motoro Mase szuka głównie jakichś dramatycznych rozwiązań i dylematów, które mogłyby wzruszyć czytelnika. Nie powiem, żeby ukazane przez niego losy bohaterów były zupełnie nieprawdziwie psychologicznie, bo tak do końca nie jest. Ale właśnie… To jest tak jak z Rambo, który nie umywa się nawet do Krótkiego filmu o zabijaniu pod względem prawdziwej brutalności, mimo że w tym pierwszym zarówno śmierci jak i krwi dużo więcej. Czytając Ikigami, odnoszę nieodparte wrażenie, że to wszystko już widziałem, czytałem, tylko że w dużo lepszym wykonaniu.
Postawa bohaterów także odpycha. Z całego tomu tylko dwie postaci pozytywnie się wyróżniają. Pierwszą jest dziewczyna Fujimoto, która – co zabawne – wybija się tym, że jest zupełnie normalna. Drugą jest Kazusa – dziewczyna głównego bohatera Narkotyku prawdziwej miłości. Pierwsza naprawdę ciekawa postać, choć początkowo nic na to nie wskazywało. Jej zachowanie i reakcje na pojawiające się w jej najbliższym otoczeniu Ikigami (zawiadomienie o śmierci), dzięki temu, że pozbawione jakiejś sztucznej podniosłości, jest bardzo naturalne i bliskie. Reakcje te stoją w kontraście do patetycznych, a płaskich i nudnych, z jakimi najczęściej w tej mandze się spotykamy. W tym miejscu do głowy przychodzi oczywiste pytanie – czy autor nie mógł tak od początku? Przynajmniej jeden taki bohater w każdym epizodzie i Ikigami mógłby być prawdziwym dziełem, przez duże „D”. Niestety, kiedy poznaje się smak czegoś dobrego, szybkie sprowadzenie do przeciętności pozostawia nieprzyjemny posmak.
Przed nami kolejne tomy. Mam nadzieję, że ich zawartość będzie różniła się czymś więcej niż tylko innymi bohaterami kolejnych epizodów. Bo pomysł z „przeglądem zachowań w obliczu śmierci” średnio udaje się autorowi zrealizować, a pójście w objętość (liczebność tomów) często oznacza brak pomysłów. To znaczy: oryginalnych pomysłów.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Hanami | 6.2010 |
2 | Tom 2 | Hanami | 9.2010 |
3 | Tom 3 | Hanami | 18.11.2010 |
4 | Tom 4 | Hanami | 4.2011 |
5 | Tom 5 | Hanami | 10.2011 |
6 | Tom 6 | Hanami | 2.2012 |
7 | Tom 7 | Hanami | 4.2012 |
8 | Tom 8 | Hanami | 10.2012 |
9 | Tom 9 | Hanami | 4.2013 |
10 | Tom 10 | Hanami | 7.2013 |