Manga
Bloodhound
- Vampire Host
- Yorugata Aijin Senmonten
- 夜型愛人専門店
- Vampire Host (TV)
Wampiry, traumy i tajemnice, a wszystko polane mistycznym sosem. Kaori Yuki w nieco słabszej formie, ale nadal interesująca.
Recenzja / Opis
Rion to chodząca definicja nastolatki – energiczna, wygadana i zbuntowana. Pewnego dnia okoliczności zmuszają ją do przeprowadzenia prywatnego śledztwa. Otóż najlepsza przyjaciółka Rion, Shihoko znika w niewyjaśnionych okolicznościach (podobnie jak kilka innych dziewcząt), pozostawiając koleżance jedynie wizytówkę pewnego hosta. Sprawa wydaje się tym dziwniejsza, że Shihoko na kilka dni przed zniknięciem stwierdziła, że zakochała się w wampirze, co miałyby potwierdzać rany na jej nadgarstku. Pewna swoich racji bohaterka udaje się więc pod wskazany na wizytówce adres, gdzie zastaje gromadkę superprzystojnych panów bawiących damy w otoczeniu krzyży. Cóż, średnio pasujący do wampirów wystrój wnętrza, ale niezrażona tym faktem Rion, przystępuje do „ataku”. Niestety nie przekonuje szefa klubu, Suou, który bezceremonialnie stara się wyrzucić ją za drzwi. W akcie desperacji dziewczyna rozbija butelkę najdroższego alkoholu i samowolnie oferuje, że odpracuje dług, pomagając w sprzątaniu klubu.
Nie trzeba być tytanem intelektu, żeby domyślić się, że panowie zdecydowanie nie są zwykłymi hostami, a teoretycznie wydumana historyjka Rion ma w sobie dużo prawdy. Owszem, Bloodhound to shoujo, ale w wykonaniu Kaori Yuki, czyli bez odpowiedniej ilości mroku, traum i czarnego humoru obejść się nie może. Chociaż autorka upchnęła w mandze wszystkie elementy, które lubi najbardziej, nie da się zaprzeczyć, że jest to jedno z jej słabszych dzieł. Naturalnie komiks czyta się dobrze, bohaterowie są pełnokrwiści, a historie w uroczy sposób przekombinowane, ale to jednak nie to… Niby poznajemy przeszłość wszystkich uczestników dramatu, żaden wątek nie pozostaje bez odpowiedzi, ale nie sposób pozbyć się wrażenia, że całość jest zbyt pośpieszna. Komiks można podzielić na dwie części – pierwsza jest poświęcona poszukiwaniom Shihoko, a druga pojawieniu się niejakiego Czarnego Wilka, blisko związanego z Suou. Dodatkowo przez wszystkie pięć rozdziałów przewija się motyw Ellone – zmarłej ukochanej głównego bohatera, której wcieleniem podobno jest Rion. Trochę dużo tego jak na jeden tom. Cóż, w porównaniu do przeciętnego shoujo i tak wyszło nieźle. Wampiry pani Yuki to nadal cierpiące i romantyczne istoty, ale przynajmniej charakterne i pozbawione pierwiastka melodramatyzmu. Poza tym miło dla odmiany poczytać komiks dla dziewcząt, w którym coś się dzieje i nikt nikomu nie robi szaliczka na drutach ani nie szykuje śniadania do szkoły.
Romans? Jakiś tam niby jest, ale niestety mistyczno‑kryminalne zagadki zepchnęły na drugi, a nawet trzeci plan wszystko inne. Chemia między bohaterami istnieje i jestem pewna, że gdyby manga była dłuższa, coś by się z tych wiecznych przekomarzań Rion i Suou wykluło, a tak dostajemy tylko przystawkę. Chociaż z drugiej strony, to właśnie niedopowiedziane i trudne związki wychodzą mangaczce najlepiej. Na pewno dużą zaletą jest fakt, że mimo sporej liczby tragicznych przeszłości autorka nie utopiła Bloodhound w morzu łez, doprawiając je słuszną szczyptą raczej czarnego humoru.
Cóż, największą zaletą komiksu są na pewno bohaterowie – każdy, kto czytał inne dzieła pani Yuki, z pewnością rozpozna wiele schematów, zwłaszcza że nawet wyglądem nie odbiegają zbytnio od swoich poprzedników/następców. Rion nie jest może najinteligentniejszą nastolatką na świecie, ale przynajmniej nie cierpi na anemię i głośno potrafi powiedzieć, co myśli. Ot, typowa uczennica szkoły średniej, z gatunku tych, co to mamy ochotę wypchnąć z autobusu. O dziwo, na papierze daje się lubić, prawdopodobnie dlatego, że jest miłą odmianą po tych wszystkich lukrowanych panienkach z wiecznym rumieńcem na twarzy. Poza tym ładnie uzupełnia się z Suou – typowym hostem i wampirem. Nie dość, że zabójczo przystojny, to jeszcze szarmancki, pewny siebie, ale niepozbawiony wrażliwości – kolejny rycerz na białym koniu, tyle że w wersji umrocznionej. O reszcie panów nie dowiadujemy się praktycznie nic, poza tym, że są genialnymi bishounenami, wiernymi przyjacielowi i właściwie przywódcy. No dobrze, nikt nie grzeszy tutaj głębią osobowości, ale jeśli ktoś ma słabość do kreowanych przez mangaczkę postaci, to te z pewnością go nie zawiodą.
Co można napisać o oprawie graficznej? Jak to u Kaori Yuki – znakomity i bardzo precyzyjny rysunek, piękne projekty postaci (zwłaszcza fanki Lucyfera z Angel Sanctuary powinny czuć się uszczęśliwione), doskonałe operowanie rastrami. Ale nie zabraknie łyżki dziegciu w tej kunsztownej beczułce miodu – tła są potraktowane po macoszemu, a wszystkie wspomniane wyżej elementy wydają się nieco gorszej jakości niż w innych, bardziej znanych pracach autorki i nie mówię tu o komiksach nowszych. Każdemu jednak zdarza się spadek formy, a w tym przypadku nawet przejściowy kryzys wypada lepiej niż standardowe mangi shoujo, narysowane na sto procent możliwości autorki.
Bloodhound to manga przeciętna, zwłaszcza jak na Kaori Yuki. Mimo to zarówno jako publikacja dla dziewcząt, jak i opowieść o wampirach, na tle gatunku wypada dobrze. To idealna propozycja dla osób, którym przejadły się lukrowane szkolne romanse oraz krwiopijcy w wersji supersłodkiej (patrz Bloody Kiss). Owszem, nie jest to komiks na miarę Angel Sanctuary i w ogóle porównywanie go z popularniejszymi dziełami autorki mija się z celem, ale nadal to manga godna uwagi, chociażby ze względu na stadko przystojniaków i sympatyczną, roztrzepaną główną bohaterkę.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Hakusensha |
Autor: | Kaori Yuki |