Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 kreska: 8/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 7
Średnia: 8,14
σ=1,55

Wylosuj ponownieTop 10

Bernie no Enitsuki

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2001
Liczba tomów: 1
Tytuły alternatywne:
  • Bernie's Drawing Diary
  • バーニーの絵日記
Widownia: Josei; Postaci: Zwierzęta; Czas: Przyszłość; Inne: Eksperymentalne

Pełna ciepła i uroku „kocia” baśń przypominająca nam o rzeczach oczywistych, o których mimo wszystko często zapominamy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Gwazdka

Recenzja / Opis

W wyniku wielkiej wojny, w bliżej nieokreślonej przyszłości, ludzkość przestała istnieć, a nasze miejsce zajęły koty. Bernie to jeszcze dziecko, które właśnie rozpoczyna naukę w szkole – wraz z przyjaciółmi i młodszym rodzeństwem poznaje świat i uczy się funkcjonować w społeczeństwie. Swoje przemyślenia i wnioski przelewa na papier, codziennie uzupełniając o nowy rysunek otrzymany w szkole dziennik. Kocia rzeczywistość okazuje się zaskakująco podobna do naszej, tyle że koty są mądrzejsze…

Bernie no Enitsuki jest nieskomplikowaną i baśniową opowieścią o sprawach banalnych. By podkreślić jej „edukacyjny” charakter, autor uczynił głównymi bohaterami kocięta, które dopiero uczą się rzeczy ważnych. Manga składa się z pięciu opowieści i epilogu, połączonych osobą głównego bohatera i jego najbliższych. Trudno wyróżnić tu wątek główny, gdyż każda historia mówi o czymś innym, acz w tle przewija się motyw ojca Berniego, kapitana kutra rybackiego, przebywającego poza domem i kontaktującego się z synem listownie. O ile poszczególne epizody mają wymiar ogólny i odnoszą się do spraw istotnych dla każdego, o tyle więź łącząca Berniego z tatą stanowi pewną odskocznię od etycznych i moralnych problemów, poruszanych w komiksie. Z jednej strony otrzymujemy pęczek „życiowych” zasad podany na tacy, a z drugiej poznajemy historię kotka, bardziej kameralną i osobistą. Kolejne rozdziały przypominają lub uczą nas, czym są tolerancja, odwaga i miłość, podczas gdy przemycane gdzieś na trzecim planie relacje rodzinne Berniego sprawiają, że całość nie przypomina poradnika „życiowego savoir­‑vivre'u”.

Pouczanie innych, tudzież serwowanie sprawdzonych i jedynie słusznych recept na życie, często ociera się o literacki kicz, ponieważ oprócz ładnych cytatów, które można potem wypisać komuś jako dedykację, książka/komiks nie mają nic do zaoferowania. W przypadku Bernie no Enitsuki jest inaczej, gdyż czytelnik ma poczucie, że przedstawiony świat jest realny, jego bohaterowie funkcjonują i posiadają uczucia, a nie są jedynie plastikowymi manekinami do wygłaszania „mądrych” sentencji. Duża w tym zasługa ukazania ich codzienności, przeszłości, zaprezentowania czegoś więcej niż tylko imię. Warto jednak wspomnieć, że ten oniryczny, na poły bajkowy świat, obserwujemy z perspektywy dziecka, a co za tym idzie, wszystkie wnioski są formułowane tak, jakby wygłaszało je dziecko właśnie. Przekaz jest tak klarowny, że w połączeniu z baśniową oprawą sprawia wrażenie, jakby manga była skierowana do dużo młodszego odbiorcy. Naturalnie nie uważam tego za wadę, zwłaszcza że zaprezentowane „przypowieści” są mądre, ale i pełne uroku i nie mają w sobie nic naiwnego. Mimo to uczulam potencjalnych czytelników, iż autorka, co prawda z rozwagą i wyczuciem, ale jednak wykłada kawę na ławę, co nie wszystkim musi odpowiadać. Zwłaszcza, jeżeli wolą opowieści utrzymane w poważniejszym i bardziej „dojrzałym” tonie. Cóż, nie każdy toleruje „oczywistości” ‒ niezależnie od formy oraz dzieci w roli protagonistów.

Wątek wojny i ludzi pojawia się szczątkowo i właściwie nie ma żadnego wpływu na codzienność Berniego i jego otoczenia. To raczej informacja dla czytelnika, że to, co widzimy, należy jeszcze przeanalizować. Minako stworzyła pewną mikrostrukturę, która jest symbolem naszego świata. Maleńka wyspa, zamieszkiwana przez bohaterów, to mieszanka narodowości i kultur, acz w przeciwieństwie do nas, wszyscy członkowie społeczności koegzystują w zgodzie i harmonii, szanując cudzą odmienność.

Powyższe założenie to dość ryzykowny pomysł. Ideały są po pierwsze nudne, a po drugie śmierdzą kiczem i tandetą na odległość. Chyba nikt nie lubi, kiedy wali się go morałem po głowie, a jeszcze bardziej irytujące jest, kiedy tenże morał wygłasza dorosły człowiek. Nieco inaczej jest z dziećmi – otwartymi na nowe doświadczenia i wolnymi od uprzedzeń, o ile ktoś wcześniej nie wmówił im czegoś. Ten prosty zabieg okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ to właśnie dzięki niemu Bernie no Enitsuki jest komiksem dobrym i nie sprawia wrażenia naciąganego. Kocięta są urocze i sympatyczne, ale przede wszystkim bardzo młode, dlatego ich smykałka do pakowania się w kłopoty oraz późniejsze pouczenia dorosłych wypadają naturalnie. Poza tym, taki maluch ma pełne prawo nie wiedzieć pewnych rzeczy, nawet jeśli dla dojrzałej osoby są one oczywiste. Szalenie podobało mi się, że każda postać w mandze jest inna, ma cechy wyróżniające ją z tłumu (i nie mam na myśli wyglądu, to osobna sprawa), nawet jeśli pełni rolę statysty. Najwięcej dowiadujemy się o Berniem i jego najbliższych, niektóre osoby poznajemy tylko z opisów innych, ale zawsze pozostawiają one jakiś ślad. Dzięki zgrabnie i umiejętnie nakreślonym relacjom, czytelnik ma poczucie, że obserwuje coś realnego – rzeczywistość, która faktycznie mogłaby istnieć. Warto także pochwalić doskonały zmysł obserwacji mangaczki – zarówno Berni, jak i jego koledzy zachowują się jak prawdziwe dzieci, popełniają „odpowiednie” błędy i zadają takie same pytania. W mangach wcale nie jest to normą, zwłaszcza że komiksów, w których pierwsze skrzypce grają właśnie maluchy, a nie dorośli zajmujący się nimi, wcale nie ma tak wiele. I żeby nie było nieporozumień, mam na myśli dzieła, gdzie dziecko faktycznie jest dzieckiem, a nie małoletnim geniuszem, słodką Przytulanką – dekoracją czy jedyną nadzieją ludzkości.

Ogromną zaletą Bernie no Enitsuki jest również oprawa graficzna – oszczędna, ale charakterystyczna i doskonale uzupełniająca się z treścią. Projekty postaci są proste, a chociaż widać, iż artystka starała się je zróżnicować (długość sierści, kolor), rozpoznanie poszczególnych gatunków nie zawsze jest łatwym zadaniem. Takoż kocie pyszczki (oczywiście urocze) nie są bardzo plastyczne i na próżno szukać na twarzach bohaterów całej gamy emocji, co nie znaczy, że przypominają one maski. Mimo to w jakiś magiczny sposób, udało się stworzyć żywe istoty – myślące oraz czujące, a nie śliczne maskotki, które poza chęcią przytulenia nie wzbudzają w czytelniku żadnych uczuć. Szalenie interesująco wypada zestawienie antropomorficznych kociąt z baśniowym na pierwszy rzut oka światem. Gdybyśmy zastąpili zwierzęta ludźmi, ale zostawili tła, otrzymalibyśmy stuprocentowy krajobraz postapokaliptyczny. Z jednej strony mamy normalne domki jednorodzinne, lasy, łąki, morze, a z drugiej nagle widzimy pocisk, w którym ktoś urządził sobie mieszkanie. Przy czym warto zauważyć, że wszystkie elementy przypominające nam, iż ten świat zamieszkiwali kiedyś ludzie, zostały pomysłowo i subtelnie wkomponowane w pejzaż i w żadnym momencie nie biją po oczach. Jestem absolutnie zauroczona i zachwycona sielską, spokojną rzeczywistością wykreowaną przez Minako, efektownym połączeniem baśniowości z powojennym, katastroficznym krajobrazem. To zdecydowanie nie jest komiks powielający te same klisze, na każdym panelu widać oryginalność i własny styl, nawet jeśli momentami „naiwny” i nieporadny. Sporo tu bieli, ale jej dużą ilość rekompensuje z nawiązką znakomita fuzja rysunku odręcznego z rastrami i ku mojej uciesze to ten pierwszy element jest dominujący.

Wątpię, czy ktoś po lekturze Bernie no Enitsuki przewartościuje nagle całe swoje życie, ale być może najdzie go jakaś sensowna, nawet jeśli banalna, refleksja. Nie jest to arcydzieło, ale prosta i ciepła opowieść, przypominająca nam o rzeczach ważnych. Można także zignorować ten wątek i cieszyć się historią małego kotka, który tęskni za ojcem i musi się zmierzyć z codziennymi problemami. To manga przeznaczona dla wielbicieli leniwych, baśniowych i nieco naiwnych okruchów życia, gdyż oprócz nieskomplikowanych opowiastek doprawionych słuszną szczyptą morałów nie znajdziemy tu żadnych fajerwerków. Chyba że ktoś potrafi docenić niebanalną i oniryczną oprawę graficzną, która zdecydowanie zasługuje na pochwałę. Bernie no Enitsuki to nie tylko dobra historia, ale i uczta dla oczu, zwłaszcza jeśli ktoś jest miłośnikiem kotów. Z czystym sercem polecam i mam nadzieję, że będziecie się bawić chociaż w połowie tak dobrze jak ja.

moshi_moshi, 9 marca 2013

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Takeshobo
Autor: Mineko