x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Meh... Sam nie wiem
Wszystko staje się tym bardziej wstrząsające, że ci wszyscy antagoniści to ludzie, w dodatku nastoletnie szczeniaki. Inaczej spogląda się na wybryki okrutnego potwora z nieludzką twarzą, a inaczej patrzy się na ludzkie twarze przedstawiające ich czystej postaci demoniczne serca.
Cóż… Nie wiem. Może o to autorowi chodziło. W każdym razie jeśli zamierzał pokazać czytelnikom swoje wyobrażenie o najbardziej zepsutym sercu ludzkim w formacie „Chaotic Evil” to mu się to bez dwóch zdań udało bo okrucieństwem „ci źli” miejscami zrównują się ze „Stroggami” z Quake'a.
Nie... nie... i jeszcze raz - nie!
Ja nie mam nic przeciwko scenom erotycznym, ale tutaj… praktycznie każdy rozdział zdaje się w nie obfitować i to jest po prostu zabójcze dla InK, a obrzydzające dla samego czytelnika.
Nie czytam mangi po to by co rozdział przekładać kilka kartek, bo te obfitują w rysunkowe akty seksualne. Dupa z takiego czytania i tyle – to się po prostu mija się z celem. Doprawdy… Wychędożyć mangę, która ma świetne podłoże pod psychologiczną obyczajówkę. Skończyło się na soft‑pornowej komedii obyczajowej z elementami dramatu.
I co ja mam powiedzieć? Stek truizmów, że po arcu z Painem wszystko zaczęło się sypać? Ta manga miała wzloty i upadki, bywało lepiej i gorzej. A teraz anime stara się to tuszować niezłą poniekąd ścieżką dźwiękową i cwkliwymi, przeciąganymi wstawkami i retrospekcjami.
Dałem temu 6/10 – za upiornie wręcz spadającą jakość tej mangi.
Re: Kreska
Dla mnie jest to artystyczny opis patologicznych stanów socjalizacji i osobowości człowieka. Szczególnie początek ukazujący bardzo wczesną inicjację seksualną głównego antybohatera.
Re: Mhm...
Mhm...
Manga jest podzielona na 11 rozdziałów z których każdy opowiada o jakimś wycinku z życia antybohatera. Ah… Tak – kreska jest naprawdę dziwaczna, zakrawa o jakąś dziwaczną i karykaturalną wizję rzeczywistości przyprawioną miejscami i styl Picassa. Tak czy inaczej – 9/10 – za koncepcję i realizację.
PS> Dzięki Amareciu za polecenie mi tej mangi.
Taki mały... komentarz
Rzecz pierwsza i najważniejsza – GnB w wersji mangowej jest trochę, powtarzam – trochę lepsze od samej animacji. Dlaczego? Ciężko określić – może to kwestia tego, że cała ta opowieść jest nieprzystosowana do bycia ekranizowaną. Postaci są nijakie przez niedobór treści na ich temat, sam główny bohater to pospolity gówniarz, który zostaje postawiony naprzeciw problemów tak kolosalnych, że normalny człowiek popełniłby samobójstwo lub popadł w nerwicę albo depresję. On oczywiście dzielnie wszystkim pomaga i nie ma jakichś wielkich problemów natury emocjonalnej. Oo… Takiego! Jedzie mi tu czołg?
W mandze tego się tak nie odczuwa – jest wiele niedopowiedzeń, jakichś błędów i dziur – niemniej ma się nadzieje jakoby jakakolwiek niespójność miała zostać później wyjaśniona (co de facto ma miejsce… czasami).
Największą bolączką jest kompletnie niewykorzystany potencjał… Po tych niespełna 40 rozdziałach GnB miałem pospolicie dość. Fabuła się rozwijała, a ja nadal nie miałem bladego pojęcia skąd w zasadzie autorzy wytrzasnęli cały ten stek nowych wydarzeń. Za mało skondensowana treść słowem mówiąc. Miejscami rozwleczone – miejscami na odwrót – trzymające w napięciu sytuacje. A niechajże się autor w końcu zdecyduje.
Grafik ze mnie marny, więc kwestię kreski pominę. Widziałem ładniejsze, niemniej GnB jakoś przesadnie od przeciętności nie odbiega.
Co więc z takim nieszczęśnikiem zrobić? Sam nie wiem. Ja porzuciłem czytanie tego czegoś – po prostu miałem dość tej nijakości. Z pewnością były momenty, które zapamiętam z GnB – a to ze względu na ich dobitność, konspiracyjną otoczkę oraz tajemniczość. Niemniej biorąc pod uwagę cały temat i fabułę – doprawdy – z tego dało się wycisnąć kolosalnie więcej.
Po prostu...
Rzadko mogę to powiedzieć, ale Watashitachi no Shiawase na Jikan jest jedną z tych mang, które śmiało mogę wpisać do kanonu prac o zabarwieniu mocno chrześcijańskim. Także – dramat dramatem, ale jest w tym także naprawdę kawał dobrego tekstu o takiej… wewnętrznej mądrości wobec okrucieństwa życia i naszej relacji do niego.
Myślę, że naprawdę warto to przeczytać.
Szkolne życie aż do bólu, co?
Komu by to polecić… Cóż – jeśli ktoś szuka sposobności do pośmiania się – odradzam, choć w tagach widnieje tam „satyra/parodia”, to jest to raczej typ gorzkiego humoru. Z czystym sumieniem natomiast mogą to czytać ci, którym zależy na dobrej maści psychologicznych i moralnych wątkach (porównanie w recenzji do Zbrodni i Kary bardzo trafne).
Majstersztyk...
Panie i Panowie… Czytać! Albowiem warto, choćby dla pobudzenia tej refleksyjnej części własnego jestestwa.