x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
W kwestii formalnej
[link]
W kwestii słodkich dziewcząt jeszcze jedno słowo
- Chyba tak czasem jeden obrazek robi robotę za 1000 słów.
- [link]
- Eeee no to faktycznie. Urocze dziewczynki. Ciekawe jak by to wyglądało jak by ona miała zły dzień?
- Nooo a ty wiesz co . . tak na marginesie Stark to naprawdę ma powodu do pewnego dyskomfortu psychicznego.
- Co racja to racja.
Fatalny egzamin
- Owszem dosyć trudno przy tym wspomnieniowym trybie narracji poukładać to w sensowną całość.
- To prawda, człowiek może się zapatrzeć na przygody dwóch uroczych dziewczynek które wędrują przez ten piękny, świat robiąc urocze rzeczy. Kupują prezenty, jedzą ciasta. Ba tańczą na balu. I kompletnie stracić z oczu to kim one są.
- Ooo aż tak. W sumie słodkie są. Będziemy się ich za coś czepiać? Za co?
- Ach drobiazg w sumie. Naprawdę nie warto wspominać. Dziewczyny są przecież jedynie śmiertelnie niebezpieczną i bezlitosną bronią. Fern co prawda niby ma za sobą dzieciństwo ze wsparciem Heitera. Ale Flamme chyba była mniej pobłażliwa dla podopiecznej. I swój gniew oraz nienawiść do demonów sprzedała adeptce. Po koniec życia najwyraźniej naszła ją na ten temat refleksja. I Obdarzyła wychowankę pierwszym nie bojowym zaklęciem i proroctwem, że to ona zostanie pierwszym magiem pokoju.
- Chyba generalnie profesja maga bojowego . . . to nie jest zabawa dla zbyt grzecznych dzieci? Taka robota i tyle.
- Owszem. Ale warto zwrócić uwagę na to jak elfka korzysta z magii. Przeciwnicy jej i Fern która została przecież też przez nią tak przeszkolona. Zeznają podobnie – ci którym udało się przetrwać – chociaż są przemyślenia w trakcie starć. To przeciwnik reagujący na atak na zasadzie odruchu bezwarunkowego. Broni się i atakuje gradem błyskawicznych zasłon i ciosów. Nie ma fajerwerków, nie ma kunsztu czy ozdobników. Czysta siła, wsparta przez niewiarygodny refleks. Combo które sprawia, iż nawet najlepsi przeciwnicy zaczynają zdawać sobie sprawę, że przy takim gradzie ciosów i ich szybkości jedynym co ich może ocalić to jakiś błąd. Tyle, że tu nie ma błędów.
- Faktycznie brzmi dosyć koszmarnie.
- Raczej. Tak się zastanawiam nad momentem gdy Denken postanawia stawić czoła Freiren. Na końcu okazuje się, iż on zdaje sobie sprawę z tego z kim ma do czynienia. A mimo to podejmuje wyzwanie.
- Chcesz powiedzieć, że dziadek to jednak nie takie wystygłe popioły? Ostatnia epicka walka?
- Raczej spełnienie marzeń o skrzyżowaniu zaklęć z legendą. On wie z kim decyduje się zmierzyć. Od razu zaznacza, chcę Cię opóźnić. To walka w której czyjaś śmierć nie ma sensu. Walczymy ale nie zabijamy. I nie, jego nie obleciał cykor. On wie, co może rozpętać gdyby atakował naprawdę. Coś co zmiotło by go zupełnie.
- Dziadek kocha magię i taki pojedynek to coś dla czego jest w stanie wiele zaryzykować. ;-) A to teraz rozumiem to ostrzeżenie jakie daje Richterowi. Nie waż się zabijać dziewczynek. Masz je wyłącznie odizolować.
- Tyle plucia było na ten egzamin. A to nie wygląda wcale tak źle.
- Chyba tak. Weźmy sobie to starcie z sobowtórem Freieren. W trakcie narady Fern mówi w pewnym momencie, że może jej udało by się zabić elfkę. A ta wygląda na bardzo uradowaną. Przyznaję początkowo myślałem, że to zwykła duma z uczennicy. Teraz myślę, że Frieren właśnie wtedy zdała sobie sprawę z pewnej swojej słabości. I wkalkulowała ją w to starcie.
- To ona ma słabości?
- Owszem chociaż raczej niewiele. W tym przypadku ona musi przeanalizować siebie. I zdaje się robi to dosyć skutecznie. Może nie rozumie wszystkich ludzkich emocji, w co wątpię. Przecież to jedna z podstawowych technik walki. A walczy czasem i z ludzkim przeciwnikiem. Trudno sobie to wyobrazić, brak takiej analizy. Chyba ktoś tu łże jak najęty.
- Dobra to o co chodzi z tą Fern. W końcu wchodzą walczyć we dwie.
- Tak, zresztą przy tej okazji sama odsłania prawdę o sobie. „Owszem gdybyśmy zaatakowali wszyscy wygraną mielibyśmy w kieszeni. Ale większość z nas by zginęła. Raczej nie dała bym nikomu szansy na użycie golema.”
- Faktycznie milutko, tak na marginesie. To akurat przypadkiem jestem bronią masowej zagłady. Nie mam zwyczaju dawać pardonu. Ocaleją nieliczni.
- Zabawne ale początkowo to przeoczyłem. Wchodzą we dwie z Fern. Walczą i w pewnym momencie sobowtór traci obie ręce. Fern chce ją dobić. Ale sobowtór stosuje nie znaną Fern technikę. Dziewczyna ląduje rozsmarowana na ścianie z zachwytem myśląc: To mag może dojść do takiego poziomu?
- Trochę jakby kiepski moment na zachwyty. Przecież następny cios ją zabije.
- Zapewne, ale ten cios nie pada. Sobowtór stoi zupełnie odsłonięty i tylko patrzy na mocno potłuczoną dziewczynę. Dziewczyna myśli – to zupełnie do niej nie podobne.
- Co w związku z tym?
- Nie wiem. Ale . . . ona chyba zdała sobie sprawę w czasie narady przed tym starciem, że jest co prawdą maszyną do zabijania. Ale nie jest już w stanie zabić przybranej córki. I ona to wkalkulowała sobie w to starcie.
- Ok. Ale już narazić ją na niebezpieczeństwo to mogła?
- Profesja maga bojowego . . . to nie jest zabawa dla zbyt grzecznych dzieci? Taka robota i tyle.
- Brzmi koszmarnie.
- Ale to tylko takie nasze gadanie. Generalnie . . . to są miłe dziewczynki dla których problemem jest ozdoba do włosów. I może nie psujmy tego jakimiś głupimi pomysłami.
- Dokładnie! Skupmy się na czymś doniosłym i ważnym co na to zasługuje. I to by było na tyle.
Nowa nitka, bo poziomy osiągają poziom absurdu
Cóż w kwestii pań cóś tam. W sumie można całość sprowadzić do pojedynku dwóch pań cóś tam.
Z których jedna ma aspiracje a druga doświadczenie. Oczywiście, oczywiście ta doświadczona wciągnie aspirującą na swój dobrze znany teren. Sprowadzi do swojego poziomu i pokona doświadczeniem. Można? Da się?
To nawet da się sprowadzić do poziomu haremiku z nieudacznikiem w centrum. I wtedy możemy jechać . . . na znaną melodię. Oj wy piwniczaki znowu! Jakież to słabe i żałosne.
Tylko po co? Czego chcemy nie zobaczyć?
Może tego:
„ – Wiesz Takao?. Ja już dłużej nie mogę czekać. Czuję w głębi . . . tam na dole . .. takie otępienie, że mam ochotę krzyczeć. Chciałabym żeby wszyscy na świecie zamienili się w robaki. Ja zapewne też jestem zboczona”.
Oooo ileż tu nienawiści – zwłaszcza wobec siebie. Ciekawe jak to jest w niej zakotwiczone. Chmm nie wiem ale się domyślam. Chętnie obejrzę sobie ten haczyk (nie nie nie ma c), w dalszej części.
Jedynkę właśnie kończę. Zaraz zamówię następne dwie części u ulubionych trolli.
Obserwując sposób rysowania postaci można domyślać się, że autor coś tam czuł do pierwowzoru panny. Coś co jak dla mnie najpiękniej wyraził nasz książę poetów: [link]
Ale tio chyba nie wszystko. Matko ten geniusz inteligencji emocjonalnej, tytan empatii, nasz Takao dopiero w 10 odcinku anime zaczyna się zastanawiać jak ciężko jest Sawie. Jak bardzo jest z tym wszystkim sama. No w sumie lepiej późno niż wcale.
Tak się zastanawiam czy w tej mandze to wyłącznie bohater stoi przed tą tablicą wstydu pisząc o swoim wstydzie. Autor wspomina o dziwnej dziewczynce która zawsze jadła jednego gryza bułki. I jej samotności w stadzie. No w sumie miała koleżankę która odnosiła resztę do kosza. Czyżby wstyd za odrzucenie jakie ktoś jej zaserwował wzorem reszty klasy piekło kogoś jeszcze dziś?
Starczy na dziś .. .
[link] – kto mi powie dlaczego zamieszczam ten link?
Miłego dnia.
PS. XX – te tsun cóś tam to nie odwet. Też Cię kochamy! ;-)))
Re: Syndrom dnia następnego . . .
Mój bardzo osobisty pedagog specjalny dawno temu zdiagnozował u mnie ADHD i dorzucił do tego lekką rączką dysgrafię i dysleksję.
Nic na to nie poradzę, jak ten mój niepofalowany czerep się rozpędza . .. ciężko wypracowane czytaniem pamiętanie jak właściwie wyglądają słowa idzie się paść do lasu.
Taaa od razu widać w którym miejscu to nastąpiło. No wstyd dla osady. ;-)))
W sumie są dwa wyjścia mogę nie pisać, ew. można mnie nie czytać jak ktoś ma z tym większy problem niż ja.
Niestety ostatnio mam mocno ograniczony czas i nie zawsze daję radę skrupulatnie robić autokorektę. Przepraszam.
W sumie dobrze, że najpierw obejrzałem anime. Ta ciężka atmosfera w mandze mogła by mi umknąć. Aj, aj . . czy to czasem mam się tu nie przesącza? ;-)))
Re: Syndrom dnia następnego . . .
Nawet jak masz rację, to to nie ma sensu. Nawet jak ci np. karzą założyć damskie gatki. Tu akurat nawet gościa nie potępię.
Jeśli wiesz, że masz rację to robisz swoje. I liczysz, że opanują swoje emocje zanim ci urwą głowę. Dlatego warto zadawać się tylko z takimi u których pragmatyzm podpowiadający, że chłop bez głowy traci na walorach użytkowych szybko bierze górę.
Zaprawdę nie wiem gdzie w tym umiejscowić te tsun cóś tam. I nie będę przeprowadzał tu klasyfikacji, zresztą brak mi niezbędnej do tego szerokości spojrzenia.
Anime i jego specyficzna technika dają pewne niebywale ciekawe wrażenia w kwestii odbioru świata tam przedstawionego. Myślę, że to bardzo ciekawa kwestia.
Ale . . . pozbawia bohaterki sporej części uroku. . . a to nieomal zbrodnia. Tak, chyba autor nie pozostawał w chłodnej obojętności wobec nich. A to zaledwie po przekartkowaniu. Chociaż nie wykluczam, że pod wpływem sugestii Baronowej. Ale z dużymi dziewczynkami . . .
Mangę mam czeka, bo najpierw dopadła mnie pewna elfka która położyła mnie na deski. Wprawnym ciosem w splot słoneczny. ;-))
Syndrom dnia następnego . . .
I teraz człowiekowi głowa się w pokoju nie mieści. Nie no o tym tańczeniu Zorby nikt pary z gęby nie puści. Jak zawsze zamieszą tylko filmik na YT. Bardzo zabawne.
Psst Dziewczyny . . . ta z brązowymi ślepkami. To cały czas coś o zboczeniu nawija.
Nie no. No ja to w sumie założyłem, że to będzie jakaś zbrodnia jak ta z tym strojem który gość podprowadził. Co zresztą chyba najlepiej podsumowała właścicielka tego kostiumu.
- Nie widzę problemu. Trzeba było tak od razu . . . a to może by w takim razie jakaś tradycyjna wymiana koszulek?
Chmmm i człowiek ma teraz ból głowy wielowymiarowy. Ta niestabilna emocjonalnie to nie robi chyba nic aż tak brudnego i robaczywego czego bym jej pomimo tych brązowych ocząt nie potrafił wybaczyć?
Bo mi jeszcze biedaczka w kominku z resztą mangi przypadkiem wyląduje. ;-( Jak mnie w tym stanie delirka moralna zatelepie.
Dwie sroki za ogony łapane . . . i jeszcze na kruka chęć jest . . .manga
- Dramat kryminalny – jest, jest zaliczony,
- Mroczny i podły monster – w sumie czemu nie,
- Tragedia rodzinna – dorzućmy, będzie git,
- Opowieści o show biznesie – taaa, musowo, nieźle to nam wychodzi,
- Romanse? A tak . . wrzucimy, co prawda to jakiś pokraczny trójkąt wychodzi, ale kto bogatemu zabroni,
- Miłość wieczna przezwyciężająca śmierć, a jakże . . .
- Dajmy jeszcze thriller parapsychologiczny o przeznaczeniu, może jakoś się zepnie.
Matko wchodzisz do baru i zamawiasz drinka – to ja proszę do kubełka po szklaneczce wszystkiego. Jak na takie podejście to w sumie jakoś do 13 doczłapaliśmy bez większego kaca.
kliknij: ukryte Ale ten numer z zatrudnieniem mendum. I to na zasadzie wkręcenia. Nie poradzisz sobie. Nie dasz rady. Taaa a zobaczysz. Nie dam rady, to patrz. Leszczu, tylko trzymaj mi tera to ezoteryczne piwo.
Nie, no to musi być jakaś jadowita ironia autora wobec komitetu redakcyjnego. Chyba.
Re: Zboczony zapaszek ironii . . .
Cóż mogę powiedzieć z mojej strony. Jak to określił pewien znajmy którego opinię sobie cenię – to chyba seria która nie bierze jeńców.
Zapewne ma rację! Nie wiem w którą stronę rozwinie się tan bunt
Sawy . .. nie dbam o to. Chyba jak główny bohater którego sredecznie nie cierpię.
Ech te brązowe oczęta . . . z tym nic nie zrobisz.
Co począć z pijanym marynarzem ..... na krawędzi szaleństwa – nic.
[link]
Ciekawe dokąd nas to szaleństwo zaprowadzi . .. . . czekam na papier. Z duża dozą zaciekawienia.
Re: Zboczony zapaszek ironii . . .
W sumie to wg. mnie jednak już jest sztuka. A ta emocje jakie budzi, gdzieś tam nam w tych (jak u mnie to ona jest pusta, stąd bardzo pakowna) makóweczkach upycha.
Dzięki za przypomnienie o tym, że w zasadzie to chyba spora część konsumentów tej grafiki po prostu chce:
I to tak bardzo, iż chyba gotowi są za to umierać jak prawilny obywatel ZSRR za Stalina. I gość wygrzebujący jakieś tam smaczki z: „psychiki postaci”, jest dla nich raczej zjawiskiem przykrym i niepożądanym. Tak . . . to w sumie ja. A fuj.
A mnie przyznaję niestety najbardziej bawią te serie które na wierzchu mają lukier, ale są słodko‑gorzkie. Ale masz rację . . . to moja zabawa. I nie każdy może chcieć brać w niej udział.
Przepraszam czasem się zapominam.
A mangę raczej kupię . . . tu też będę zadawał sobie pytanie co kryje się za orzechowymi ślepkami. Uzależnienie panie, uzależnienie. Cóż począć z tym „pijanym marynarzem”.
Z niebywałą przyjemnością chylę czoła i dziękuję za tę jakże ciekawą oraz miłą dyskusję! Chyba wyczerpaliśmy dyskutowalność tematu.
Czas wracać do swojej norki. Wszak to weekend przed nami.
Re: Zboczony zapaszek ironii . . .
Hyba też ciut zboczony jestem . . .
I tu czuję zapaszek jakiejś niebywałej ironii . . . zasadzającej się w tym, że akurat takie podsumowanie tego pojawia się akurat pod tym tytułem. Ale mnie bawią dziwne rzeczy. ;-)))
[link]
Mangę penie kupię . . . ach te oczy brązowe . . . ach te oczy brązowe. ;-))
Re: Co Japończycy mają z tymi tfu .. . coś tam?
Skoro to To to faktycznie nie dla mnie. I zachowuję się teraz jak nastoletni chłoptaś. Przyznaję!
Dobra! No to facet strzelił sobie w kolano . . . ale to nie wszystko, zaraz będzie się dobijał strzelając sobie z uporem w łeb.
Odnoszę jednak wrażenie, że mieliśmy pewną próbę wypromowania, usprawiedliwienia i uczynienia modnym panienek o mocno zburzonej sferze emocjonalnej. Bo do tego, że lanie faceta za byle co jest normalne i zabawne to chyba żadnych wątpliwości już nie mamy.
Ech te nastoletnie urojenia. ;-)))
Re: Co Japończycy mają z tymi tfu .. . coś tam?
No na pewno nie mi!
Problem zaczyna się gdy do tej pozytywnej cechy jako dodatek mamy domieszane toksyczne cechy. Czy Jap. takie coś się podoba? Na pewno? Jeszcze i dziś? To bardzo mnie to dziwi. W naturze raczej to już nie występuje, no jest obecnie coraz rzadsze. Takie mam przemyślenia.
Chociaż znajomy właśnie sprzedał mi kopa pod stołem. Tak Aura Gilotynniczka to podobno postać bardzo popularna wśród samców i to nie tylko Jap.. . . a trudno o większego toksyka i zbrodzienia. Demon po prostu! ;-)))
Ale to chyba tak tylko jest na papierze. Mokre sny o tym, że im gorzej się będziesz zachowywać tym będziesz atrakcyjniejsza sugerował bym raczej wywalić na śmietnik. To raczej tak nie działa. I mam wątpliwości czy kiedykolwiek działało.
W sumie mamy tu perełkę którą prawie bym przeoczył. Chyba warto zastanowić się nad daleko posuniętą „rezerwą” z jaką nasze piękne panie traktują problemy psychologiczne innych pań. Oczywiście są tacy mało zorientowani którzy od razu zakrzykną – zazdro!
Ależ skąd! To jest po prostu rutyna w powiązaniu z doświadczeniem! Coś iście bezcennego!
Jak to mawia moja znajoma: laski mają tendencję do przedramatyzowania swoich krzywd i urazów. Spokojnie możesz to dzielić przez trzy.
Za to mają tendencję do powiększania czyjejś winy – spokojnie dzielisz też przez trzy. Jak dotyczy chłopaka co najmniej – przez pięć. Przy mężu . . . wywala poza skalę. ;-)))
Cóż Arytmetyka jest taka mało emocjonalna, żywiołowa i przez to pozbawiona wszelkiego uroku. Ale nad tą sugerował bym się zwłaszcza panom pochylić. I to sobie mocno przyswoić. Przykład jw. myślę, że bezcenny. Bo ten rodzaj działań jest przez dużą cześć pań stosowany jak odruch bezwarunkowy. I to nie zależy od tego tam tsun‑cóś tam.
Tak są takie panie które tego nie robią . . . albo dokonują bolesnego samoograniczenia w tym względzie. I bardzo je kochamy! ;-))) No ale nie są to tsun . .. cóś tam.
Środki ostrożności i zabezpieczenia
W pierwszych słowach mego listu śpieszę donieść, że w żadnym razie nie chciałbym Cię urazić.
Niemniej gdyby to się stało . . . to śpieszę donieść, że zebrałem sobie parę informacji na różne tematy. Cóż pijam i wiem, cały ja. W tym odwiedziłem profil WP Baronowej. Godziny wpisów też są ciekawe.
Na wszelki wypadek ostrzegam! Wprowadziłem środki zapobiegawcze! Okiennice szczelnie zawieram na noc. Śpię przy zapalonym świetle. A pod ręką mam na wszelki wpadek – wiaderko wody święconej, tęgi kołek osikowy i guldynkę nabitą solidnie siekanym srebrem (moje australijskie kangury!!! Jak mi was brakuje).
Ufny w te zabezpieczenia odważę się mieć swoje zdanie z którym się absolutnie nie zgadzam.
Obawiam się, że ostatnie wydarzenia trochę mnie przeorały. I z dużą dozą drażliwości mogę traktować kwestie etykietowania i szufladkowania pewnych zjawisk i zachowań. A już używania tego słowa na t… może spowodować odruch jaki z reguły mam po znacznym nadużyciu napojów wyskokowych.
Swoją drogą są ludzie którzy naprawdę mają problemy. Są ludzie którzy realnie się buntują. I nawet mają ku temu bardzo ważkie powody.
I są ludzie wygodni, którzy w ten sposób maskują swój narcyzm. I szukają frajerów chcących im pomóc. To bardzo wygodne założenie. Nic nie trzeba robić. A jakaż to frajda siedzieć sobie i złośliwie komentować wysiłki zakutego łba który śpieszy nam z pomocą. No ubaw po pachy.
Tych gór szklanych gór obecnie tyle, że już człowiek przejść swobodnie, śpiesząc za swoimi sprawami nie może. Na szczęście zdaje się panowie ostatnio bardzo zmądrzeli. I odsetek błędnych rycerzy śpieszących zdobywać szklane góry bardzo stopniał. I całe szczęście! To widać gołym a i statystycznym okiem.
Tak to bardzo ciekawa manga . . . i ciekawy autor. Bez wątpienia.
I próby wpisania go w „szablon statystyczny rachmistrza” tudzież inne szablony na t . . . . jak te które mi ty wpychają, powinny się moim zdaniem kończyć jak w przypadku niejakiego Hannibala Lectera. Tj. kolacją z wątróbki rachmistrza popijaną chianti.
A Nabokowa nie trawię.
Pozdrawiam serdecznie.
O jedno kłamstwo za daleko . . .. czy to tsundere?
Aaaaa nie to sorki . . . to chyba nie ta bajka. W obu przypadkach to raczej nie jest to. Chyba, że coś jeszcze w tych kwiatkach nagle wykiełkuje.
Nie . . to nie to. Skąd to wiem?
[link]
Re: Co Japończycy mają z tymi tsundere?
Prawdziwy Jap. samiec alfa, beta . . . do gamma włącznie. Z reguły grzecznie oddaje żonie kochane pieniążki i dostaje od niej ściśle wydane kieszonkowe.
Biorąc to pod uwagę to panie które nie ukrywają kim tak naprawdę są . . mogą być przez szczerość postrzegane jako atrakcyjne i bezpośrednie. Bo istnieje szansa, że ona gorsza już nie będzie po ślubie. A z tymi grzecznymi wiadomo . . . potwór wyjdzie na żer już w zaciszu domowym. I dopiero wtedy ocenisz z jaką bestią masz
do czynienia. I być może nawet nie zdążysz zakląć szpetnie czy zmówić Jap. paciorka . . . i już będzie po Tobie.
Sorry w anime nasza „ostra wiedźma” jest wg. mnie nie dość, że wyrzucona na margines to jeszcze dosyć nieatrakcyjna wizualnie. Przynajmniej dla mnie. Nie powiem ma momenty gdy wygląda ładnie. Ale zwykle . . . sorki.
Co innego okładeczki. Ech 2 i 4 – cudo. Naprawdę dosyć fajna dziewczyna.
Dawno temu . . w innej galaktyce
Cytuję autorkę:
„Jedyne co, chłopak mógł zrobić dla tej dziewczyny z przeszłości, która bardziej niż na rodzicach musiała polegać na swoim dziecku, to przydać się na coś. Najważniejsze, by była szczęśliwa, że jestem przy niej, i żeby nie żałowała tego, jak potoczyło się jej życie. Jeśli w ten sposób choć trochę, choć odrobinę jej pomogę, to mi wystarczy – zawsze tak uważał. (to w kwestii matki)
Teraz natomiast nie chciał pozwolić, aby inna dziewczyna doświadczyła podobnego smutku, co on. (to w kwestii Taigi). „
Tajga rozczula Ryuuji na samym początku. Gdy ta opowiada mu jeszcze jak pokłóciła się z rodzicami i wylądowała sama w apartamencie (czego zresztą żałuje) widzi w niej kolejną dziewczynę która jak jego matka musi radzić sobie sama.
Wejście w rolę ojczyma jest dla niego nieomal naturalne. Jak przyjrzeć się na ich relacje, to on stara się ją wychowywać, na tyle na ile to się może udać.
Czym jest wychowanie dzieci? Bierzesz worek i na tę okazję odkładasz do niego jaja i ego . . . a wyciągasz z niego bezmiar cierpliwości (jak masz) i miłości. Dzieci należy marynować co najmniej 20 lat w miłości i nigdy nie masz pewności co z tego wyjdzie jak mawia moja znajoma. I on to robi wobec Tajgi. Tylko ma na to mało czasu. Jak się okazuje przesadza i to mu się przeradza w coś innego niż zakładał. Dobrze, że są w tym samym wieku bo byśmy jakimś Nabokowem jechali.
Swoją drogą do „tatusia” Takatsu lgnie cała gromada. Nawet ten tleniony też wie gdzie pójść jak ma problemy.
Chyba tylko Ami czasem zastanawia się skąd on ma na to wszystko siły
To się chyba ta osławiona i yenteligencyja emocjonalna nazywa czy jakoś tak.
Cóż ja to akurat tak widzę.
I bardzo proszę . . . są pewne punkty wspólne . . . ale akurat postaci panów nie porównujmy . . . sorki ale ta melepeta z KZ w pełni zasługuje na większość kopniaków w tę przeintelektualizowaną d . . jakie otrzymuje. Przynajmniej z tego co widzę do 6 odc. anime. Wy mnie jeszcze na złą drogę sprowadzicie i mangę kupię.
Masz babo placek . . . ee albo tsundere lub jira kei albo gyaru . . . serio?
Przyznaję bardzo liczę na opinię na temat .
Bo kto wie . . . jak wiadomo u mnie to zero wiarygodności w tym temacie. Ech te orzechowe ślepki! ;-)))
W kwestii tych nawyków jedzeniowych to pan który miał wiele ciekawego do powiedzenia na temat masochizmu. Ma też niezły odcinek o nawykach jedzeniowych.
Cóż droga Baronowo! Rozumiem do czego pani zmierza. Tak słyszałem tę anegdotę o Pani i Hrabim de L. Nie wymieniamy tu oczywiście nazwiska hrabiego aby nie pogłębiać jego kompromitacji. Niemniej po tym jak Baronowa raczyła wypaść za burtę w podróży morskiej i przywabić swoją smakowitą osóbką 7 m żarłacza białego. Hrabia był porwał korda, skoczył w odmęty i zaszlachtował potwora. Po czym akuratnie wyłowił panią Baronową na pokład. Gdzie Bronowa raczyła spoliczkować obwiesia ze słowami „Hrabio do ryby z nożem, jak pan mógł . . .”! Niewątpliwie należało się to bisurmanowi setnie! Niemniej żadnym jego usprawiedliwieniem nie jest to, że nicpoń służący całą resztę broni białej bosaki, piki, harpuny i trójzęby zabrał akurat do ostrzenia. Do ryby z nożem! Zgroza!
A może . . . ktoś bardzo się stara aby wmówić nam, że faceci kochają zołzy? Ale to chyba materiał no wpis osobny.
Ps. No i oglądam przez Was anime. A ten głos stara się mi pożreć mózg. Trochę go załatwiłem . . . nie ma do czego się biedak przyczepić! ;-))
Jeju jak bardzo samotni są u nich ci wypchnięci na margines. Dziewczyna upadla się zmuszając tego chłopaka do tego aby jej towarzyszył. Przyznaję o małej wnerwiającej od tej strony raczej nie myślałem.
Re: Co Japończycy mają z tymi tsundere?
Może jakaś litościwa dusza z nożyczkami to c wytnie? PLEASE!
Re: Co Japończycy mają z tymi tsundere?
Ostatnio odstawiłem Toradorcie . . . za jakiś czas sobie wrócę aby bliżej zlustrować tę małą wściekliznę. Mnie też ona trochę irytuje. Jeśli zakładamy, że story jaką o sobie opowiada to prawda to otrzymamy . . . dosyć niemądrą rozkapryszoną dziewuchę. I prawdę powiedziawszy wystawienie jej za drzwi do samodzielnego życia . . . trochę się jej należy.
Ale jak to zauważył jeden z wgryzających się w tę serię: „tu wszystko jest oszustwem”.
Mała wbija na kwaterę Ryuji (samo w sobie jak na Jap. ciekawe), robi raban. Z głodu traci przytomność. Budzi się z żarciem podstawianym pod nos. I zadaje bardzo dziwne pytanie: Ty chyba nic głupiego ze mną nie robiłeś? Jeśli mnie pamięć nie myli to tak to wyglądało. Wydaje mi się, że to ciekawe pytanie w tej sytuacji. A jest ich więcej.
Charemów nie cierpię ale będę się upierał, że jest taki schemat gdzie facet pomaga zaburzonym paniom. Na koniec z jedną z nich tworzy parę. Chyba to jestem w stanie znieść.
Re: Co Japończycy mają z tymi tsundere?
[link]
Można się nie zgadzać. Ale przynajmniej po części cóś w tym jest.
Eeech mała wścieklizna . . . niejaka Tajga to moim zdaniem bardzo interesujący przypadek, o czym coś tam sobie skrobałem tu w bardziej osobistej przestrzeni. Chyba trzeba trochę się wgryźć w ten temat. ;-))) A może zaskoczyć.
No i co w tym dziwnego? Dla sporej części panów dziś to . . . norma. I nie rozumiem w czym mamy problem? Życie!
Pozdrawiam.
Kwestia spacerów po nocy
Cóż za interesujący układ relacji w tej opowieści
Stonowany, powolny romans nastolatków . . nawet sama ta warstwa jest po prostu świetna. Co prawda, ilość tego typu produkcji jest porażająca. Ale ta jak dla mnie ma w sobie jednak wystarczająco dużo uroku aby się obronić. Nie będę ukrywał, że dla mnie pewne gorzkie elementy zawarte w tym słodkim produkcie niebywale podnoszą jego wartość.
Wątek kłopotów rodzinnych głównego bohatera jest świetnym kontrastem, dla tej warstwy romansu nastolatków. A przecież, nie jest to jedyny taki element. Jest tam jeszcze głębsza i bardziej gorzka warstwa która nadaje całości niespotykany zazwyczaj w tego typu opowieściach charakter.
Może wystarczy, że napiszę tu, iż uważam Bezsenność za pozycję o niebywałym potencjale dramatycznym. Rzecz wielowarstwową, głęboką i z bardzo interesująco ustawionymi motywami. Chyba tak ciekawego ich ustawienia dawno nie było mi dane obserwować. I to nie tylko w mandze czy anime. Jeśli zostanie to odpowiednio poprowadzone może przynieść naprawdę bardzo poruszające emocjonalne rozwiązania. A w konsekwencji, niebywale wzruszającą opowieść. Właściwie to ta historia już w obecnej formie jest doskonała. A może stać się czymś wg mnie naprawdę wybitnym.
[link]
Krakanie morałem
- Nie wiem co oni pili, chociaż nazwa coś tam sugeruje . . . i ew. czym zagryzali ale z dzisiejszej naukowej perspektywy brzmi to ciut głupio. Mmmm a tak właściwie nawet nie ciut.
- Może . . . a jednak. Jak tak się czyta trochę te Japońskie opowieści o yokai. To często ich powstanie zdaje się mieć taki rodowód. Dramat plus emocje w chwili śmierci.
- Tak zdaje się trochę to tak wygląda. Ale przecież nie jesteśmy specami od tego.
- W sumie to mało istotne . . bo mamy tu bardzo ważne przesłanie które kruk przynosi pewnemu pisarzowi. I sama mechanika przekazu jaką tu widzimy nie powinna nam przesłaniać tego sedna.
- A to sednem nie jest to całe opętanie?
- Nie sednem jest to, że najgorszą rzeczą na świecie jest śmierć w samotności.
- Każda taka jest. Umieranie jest bardzo mało towarzyskie. Na tę łódkę imć Haron zaprasza nas w pojedynkę. To nie jest wycieczka szkolna. Albo trzech panów w łódce nie licząc psa.
- Owszem . . . ale na ten brzeg nie jest zbyt dobrze docierać samemu. Dobrze jest mieć ciepłą bliską dłoń która sprawdzi czy gorzki obol w sposób właściwy tkwi nam pod językiem. Poniesie ciut ciężaru i potowarzyszy w drodze do szarej przystani.
- Myślisz, że taka beznadziejnie samotna podróż w te rejony może być owym silnym stanem emocjonalnym pozostawiającym ten odcisk?
- Zdaje się autorka nie ma co do tego wątpliwości. A ja bardzo jestem skłonny się z nią zgodzić. Mam nadzieję nikomu z nas nie będzie dane tego sprawdzić w praktyce. I nam nie zabraknie wspierających dłoni.
- Jak dla mnie ten kruk . . . jest tu jednak najlepszy. To generalnie jeden z najlepszych morałów tak w ogóle.
Bajeczka dla starszych dziatek . .
- A jest. I jaki ten koń jest każdy widzi. Ta babeczka jest narysowana . . . aż być się chciało z taką zaprzyjaźnić i razem tak pójść komuś konika buchnąć. A facet . . . no typ trochę taki niezbyt ciekawy. Coś z tymi postaciami męskimi autorce nie pykło.
- Za to urocze, panie które nie są kawai dziewczynkami. Wychodzą jej całkiem nieźle. Taka naturalna, przytulna kobiecość. Spokojna stonowana uroda . . . ładnej kobietki next door.
- No w tym przypadku to wręcz dosłownie.
- Przyznaję, że po przeczytaniu trochę się rozczarowałem. Miałem takie uczucie, to co to już. Tylko tyle? Żadnych głębi, problemów itd. Proste, naiwne i płaskie.
- Niby tak ale jakże sympatyczne. To jest jeden tom. Trudno się nie wiadomo z czym rozwijać. Zresztą autorka nie ukrywa, że to składak. Były jakieś paski gdzieś pokazane. Dorobiła resztę aby na tomik starczyło. Przy takiej genezie powstania to i tak całkiem nieźle to się spieło. Chociaż te zszywanie trochę się czuje.
- Nie przesadzajmy. Wchodzi to bezproblemowo. To ma być miła rozrywka. Nie wszystko musi mieć drugie dno. Zlituj się.
- Mimo wszystko po pierwszym czytaniu rozczarowałem się i strzeliłem focha. To jest zbyt proste, zbyt bezproblematyczne. Bajeczka . . . jak to ujęła autorka tacy sąsiedzi z dziecięcej książeczki. Tu dla dzieci ciut starszych.
- Czasem lubię takie dziecięce książeczki.
- Ja czasem też. Ale . . . przeczytałem to sobie teraz po raz drugi. I parę fajnych kwestii do obgadania by się tu znalazło. Jest tu ta Japońska sztuka tworzenia związku co w ZM. I to jest naprawdę fajnie pokazane. Poza tym coś drgnęło u nich z tą pracą . . . czy co?
- Może teraz nie przynudzajmy. Jednak warto?
- Hmm, jak dla mnie tak.