x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Nie po FMA
A szczegółowe rysunki? Gdzie? Kaoru Mori robi szczegółowe ilustracje, nie Arakawa. Owszem są estetyczne, ale nie szczegółowe ;)
Moe, moe Chopin~!
Kreska pozostawia wiele do zyczenia, niektore czesci ciała zdaja sie byc na niewłasciwych miejscach, proporcje kuleja. Twarzyczki bohaterow sa strasznie kanciaste a tła puste. Całosc podana została w sosie lekko yaoistycznym (mimo ze na zadnej stronie nie uswiadczy sie tego w wyroznikach, nie mowiac o tym, ze MAL kwalifikuje tytuł do seinenow czym sie kierowałam tworzac ogryzek x.X) dlatego nie polecam jej osobom, ktore nie znosza gatunku boys love. Ogolnie, jest to kolejny tytuł WTFogenny, jezeli nie boisz sie zobaczyc Chopina w troche („troche“ to mało powiedziane…) innej wersji niz ta, ktora znasz ze szkoły, lubisz kawaii chłopcow wygladajacych jak dziewczynki to smiało siegaj po ten tytuł. Reszta niech nie tyka tego długim kijem, szkoda czasu i nerwow.
GRAMY Z CHOPINEM~!
Tytuł dla tych co lubią miec WTFa na twarzy.
Och Fersen! Och Mario Antonino! Och Oscar! Och! Och! Och!
Czasami trudno napisać jakiś konstruktywny komentarz do niektórych tytułów, które nam się bardzo podobały. W tym momencie chce mi się tylko napisać „świetne, porywające”. Dodam tylko, że warto. Warto znać „Lady Oscar” nie tylko z nazwy i ci co jeszcze wahają się nad zaznajomieniem z tym komiksem niechaj szybko nadrobią zaległości nawet jeżeli koliduje on z gustami czy innymi prefencjomierzami. ;)
Wisłaaa...aaa...a?
Buhahaha~! :D
A gdyby Dżizas miał twarzobooka...
Manga jest na pewno godna polecenia, a dlaczego? Jest to komedia i niejednokrotnie autor odwołuje się do scen z życia Buddy i Jezusa lecz nie robi tego w sposób niesmaczny. Nie ma tu miejsca na obrażanie jakiejkolwiek religii, a jeżeli tak się stało to tego nie wychwyciłam. Sam widok obu panów w nowoczesnym, nieznanym im jednak świecie jest bardzo pocieszny, zwłaszcza zachowanie Jezusa, którego tu można porównać do polskiego fana m&a, który się nagle znalazł w wielkim hangarze z mangami. Jego postać dalece odbiega od naszego wyobrażenia nieustannie umartwiającego się Jezusa, co wielu naprawdę może razić. Mnie to w ogóle nie przeszkadzało, wręcz strasznie mi się spodobał taki Jezus, kliknij: ukryte zwłaszcza że ma własnego bloga xD Jego świetnym uzupełnieniem jest spokojny Budda, który w razie czego umie przystopować Boskiego Otaku, nieraz wyłażąc przy tym ze skóry. Jeśli chodzi o kreskę, to określiłabym ją jako poprawną i nie wyobrażam sobie tej historii narysowanej w innym stylu.
U mnie ta pozycja ma solidną ósemkę i strasznie żałuje, że akcja się dzieje TYLKO w Japonii. Dużo terminów ściśle związanych z kultura japońską uniemożliwia lekturę tym którzy się na niej nie znają, co sprawia że „Saint Young Men” czytają głównie tylko fani m&a. Gdyby to ode mnie zależało, to chętnie bym obu panów wysłała do różnych części świata. Już sobie wyobrażam tych buszmenów ganiających za nimi z dzidami na sawannie za próby nawrócenia! ;D
Kreska jest również przyjemna dla oka (uwielbiam kolorowe strony z 2. tomu) i naprawde podziwiam wkład jaki włożyła autorka tworząc mange. Tytuł jak najbardziej polecam i czekam na trzeci tom.
Do plusów zaliczyłabym umieralność postaci kliknij: ukryte co np.nie występuje w równie znanym Bleachu, nieźle skonstruowany świat ninja i róznorodność postaci. dzieki czemu można zawsze znaleźć kogoś, kogo się polubi (pozdrawiam fanów Deidary ;))
Ogólna ocena – 6.