Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Blame!

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    Pl
    odpowiedzi: 2
    imspidermannomore 11.05.2019 17:29
    do recenzji tomu 5
    Teukros napisał(a):
    na etapie piątego tomu dochodzi jeszcze jedna cecha polskiego wydania, dająca prawdziwemu fanowi mangi niemałą satysfakcję: otóż powiadam wam, nie napawał się naprawdę mangą ten, kto nie ustawił obok siebie na półce pięciu tomów BLAME!


    Ustawiam tomy na półce od prawej do lewej i od lewej do prawej a dalej nie widzę o co chodzi. Czy ma to coś wspólnego z grafiką na grzbietach? Czy to występuje tylko w wydaniu miękkookładkowym? (w wydaniu twardookładkowym grzbiety różnią się tylko cyferką i kolorem wokół cyferki)
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    Lenneth 19.09.2017 16:38
    Fane, choć miejscami wystawia cierpliwość na próbę
    Pierwszy tom to droga przez mękę. Na dzień dobry dostałam w twarz luźnym zlepkiem scen akcji, które nie łączą się w żadną sensowniejszą całość, a do tego są tak narysowane, że czasem nie idzie ogarnąć, co się właściwie dzieje, więc w głowie zostaje tylko: „aha, naparzają się, no i?”. Rola głównego bohatera sprowadza się milczącej wędrówki przerywanej częstym pociąganiem za spust – nie wiadomo przy tym, do kogo facet strzela, w jakim celu, dlaczego świat co chwila próbuje go zabić, a także dlaczego ma mnie to obchodzić. Postacie drugoplanowe nie doczekują się ani słowa wyjaśnienia/ekspozycji, a co gorsza, znikają od razu w pierwszym tomie, żeby nie pojawić się już ani razu w kolejnych dziewięciu. Świetnie. Tła czy design przeciwników od samego początku robią wrażenie, ale czy samą grafiką albo klimatem człowiek żyje?

    Na szczęście potem rzecz staje się znacznie lepsza. Nie wiem, co mnie w końcu kupiło w drugim tomie. Moment, w którym Killy dociera do większego fragmentu społeczeństwa? Wyraźniejsze poczucie ciągłości w fabule? Cudne nawiązanie do „Metropolis” z 1927 (strasznie sobie cenię ten film), zwłaszcza w kadrze z pochodem robotników?

    IMO, fabuła tej mangi, gdy już się ją ogarnie, jest prostsza od konstrukcji cepa. Mamy z grubsza cztery skonfliktowane i/lub powiązane ze sobą frakcje, których cele można podsumować w kilku słowach. Para głównych bohaterów błąka się po olbrzymim świecie, szukając swojego MacGuffina i rozwalając absolutnie wszystko, co im się nawinie pod rękę. Rozwałką kończy się właściwie większość spotkań. Tyle, naprawdę jest to aż tak proste.

    No ale. Cóż to jest za świat! Napisanie o Mieście, że jest „olbrzymie”, to jak napisanie, że ocean składa się z dużej ilości kropli. Jedno i drugie nie mija się prawdą, ale też nijak nie oddaje istoty rzeczy. Świat przedstawiony zapiera dech w piersiach skalą, detalami i klimatem. Często zatrzymywałam się na dłużej na pojedynczych, statycznych kadrach, zwłaszcza tych, które przedstawiały samą architekturę lub malutkie punkciki bohaterów na tle monumentalnej scenerii. Design, kreska, cieniowanie, wszystko to wypada po mistrzowsku, jeśli chodzi o Megastruktury. Podobnie mistrzowskie są projekty nowych form życia: zróżnicowane, dopracowane, niepokojące, budzące szacunek dla wyobraźni autora. Może to i nie problem dla zdolnego mangaki, narysować ciekawy interfejs dla SI albo jakąś organiczno­‑metalową szkaradę rodem z horroru. Ale minimum kilkadziesiąt takich projektów, z czego każdy ocieka detalami i daje się łatwo odróżnić od pozostałych? To już budzi mój podziw.

    Szkoda, że na tym tle tak słabo wypada główny bohater oraz inne postacie „ludziopodobne” – twarze są zwykle maźnięte byle jak, najczęściej z oczyma, które ewidentnie usiłują uciec z twarzy na boki. Zastrzeżenia mam też do scen akcji – czasem bywają piękne (np. panele, na których można podziwiać efekty użycia GBE), ale czasem mnogość detali w danym kadrze lub sam dobór kadrów utrudniają dokładne zorientowanie się, co się dzieje. Zdarzało mi się nie zauważyć, że bohater dostał nową broń czy znów naderwał sobie rękę (sic). Można powiedzieć, że mój błąd, bo mogłam uważniej patrzeć, sądzę jednak, że dobra scena akcji powinna być zrozumiała na pierwszy rzut oka również przy szybkim czytaniu; dynamizm jest w końcu ważnym elementem takich scen. Jeśli przy okazji nadają się do dłuższej estetycznej kontemplacji, to wspaniale, ale nie rozbiłabym z tej kontemplacji obligatoryjnej podstawy.

    Tak czy inaczej, grafika niesamowicie buduje klimat całości, podobnie zresztą jak minimalistyczni bohaterowie i ich oszczędne dialogi. Świat Blame! jawi mi się jako całkowicie obcy, groteskowy, zdegenerowany, pełen przerażającej pustki i samotności, a jednocześnie fascynujący i niepozbawiony nadziei. Momentami czułam się mocno przytłoczona, marzyłam o chwili wytchnienia, bezpieczeństwa i „normalności” dla głównego bohatera, o jakiś mniej paskudny i zdegenerowany fragment świata, nawet jeśli dobrze rozumiem, że nie o to w tym gatunku mangi chodzi, a przeciwnie, o podkreślanie, jak mocno ludzkość oddaliła się od swoich korzeni. Oraz o związaną z tym refleksję.

    Motyw „czymże jest człowieczeństwo” jest w ogóle jednym z moich ulubionych i tutaj Blame! dostarczyło mi sporo pożywki. Nie tylko dzięki cyborgom, krzemowym istotom, ludzkiej świadomości przeniesionej do sieci etc., ale też w postaci głównego bohatera. Killy zdecydowanie przypadł mi do gustu. Teoretycznie można powiedzieć, że to postać drewniana, wyprana zarówno z ekspresji emocji, jak i z samego człowieczeństwa, potrzebna właściwie tylko do tego, żeby pociągać za spust i pokazywać czytelnikowi Miasto. Mimo to – trudno mi o nim nie myśleć jak o człowieku, przynajmniej pod względem świadomości i obecności przynajmniej namiastki uczuć; trudno też nie podziwiać jego zdeterminowania, nawet jeśli i ono ostatecznie może przekładać się na jakiś ciąg zaprogramowanych zer i jedynek (ale jakiej istoty w tym świecie nie da się sprowadzić do podobnego ciągu). Koniec końców, zamiast drętwej kukiełki wychodzi twardy, niepowstrzymany badass, na dodatek z jasnym kodeksem postępowania, a ludzi z kodeksem się szanuje, jak rzekł kiedyś pewien bohater polskiej popkultury.
    Nawiasem mówiąc szczerze chrzanię to, że Killy z debiutu Niheia nie ma ponoć nic wspólnego z Killym z Blame!. :) W moim headkanonie to ta sama postać, tzn. lubię myśleć, że  kliknij: ukryte 

    Nie uważam Blame! za to arcydzieło o niewyobrażonej, niemożliwej do przeniknięcia głębi. Właściwie mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach, kiedy cyberpunkowo­‑postapokaliptyczne wizje przyszłości nie są już tak odkrywcze i szokujące jak kiedyś, tytuł broni się przede wszystkim dzięki niesamowitej szacie graficznej. I właśnie ta szata graficzna sprawia, że nie żałuję lektury.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    imspidermannomore 16.04.2016 03:24
    Blame przyjechało
    Wspaniale, że ta manga jest wreszcie dostępna i to po polsku. Taki duży format wydaje mi się jednak nieco nieporęczny. Poza tym do wydania nie mam żadnych wątów. Miły dodatek stanowią dwa zalaminowane kolorowe kadry z mangi dołączone do tomu.

    Z Blame! nie zapoznawałem się wcześniej. Nie czytałem skanów. Czekałem na wydanie papierowe. Znalazłem tu to, co u Niheia lubię najbardziej – efektowne sceny rozpierduchy i wspaniałe ujęcia majestatycznych budowli. Zmierził mnie jednak sposób rysowania fryzur bohaterów. W późniejszych pracach pod tym względem styl Niheia według mnie się poprawił.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    chris3z8 27.02.2012 17:59
    Plastyczny świat to zdecydowanie za mało. Fabuła jest intrygująca, ale liczba niedomówień i niewiadomych przekreśla jej szanse dla ,,przeciętnego'' odbiorcy, ale cyberpunk chyba taki już jest w swojej kategorii jako niszowy produkt (zresztą niesłusznie). I muszę się też zgodzić z użytkownikiem M3n747 względzie rysunku, owszem są kadry które wyglądają rewelacyjnie, są dopieszczone w najmniejszym detalu, ale znajdą się też kadry które wręcz odrzucają. Jakby były robione na siłę i z całkowitą niechęcią. Rozumiem zachwyt nad tą mangą, bo mnie ta historia też bardzo wciągnęła, ale niestety miałem wrażenie że im bliżej końca, to formuła prowadzona w Blame wymarła. Materiał się wyczerpywał. Liczba pojedynków potrafi męczyć (zwłaszcza że nic nie zostało wyjaśnione, dlaczego tak bardzo uparcie wszyscy chcą pozabijać naszych bohaterów). Panujący chaos w pewnych kadrach wydał mi się sztuczny i niepotrzebny. Przydałoby się też więcej dialogów. Mnie tego bardzo brakowało. Jeśli ktoś obejrzy i przeczyta pierwszy tom, to gratuluję. Ta manga jest dla Cb, jeśli jednak szybko z niej zrezygnujesz, nie przejmuj się, nie wszystko się musi nam podobać.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    C.Serafin 20.03.2011 18:32
    Rewelacja.
    Powiem wprost – Blame! to jedna z moich ulubionych mang, która za każdym razem robi na mnie ogromne wrażenie. Niesamowity i okrutny świat w którym rasa ludzka wydaje się być powoli wymierającym reliktem przeszłości. Silni i zdecydowani dążyć do celu bohaterowie. Fenomenalna kreska sprawiająca że nad wieloma kadrami można spędzać całe minuty śledząc kolejne szczególiki. To wszystko razem sprawia że ta manga jest pozycją obowiązkową dla miłośników cyberpunku, a także jedyną tak długą mangą którą przeczytałem kilkukrotnie, a dokładniej – sześć razy.

    Nie znaczy to jednak że Blame! jest doskonały. Wręcz przeciwnie – kreska postaci mocno się zmienia w jej trakcie, a fabuła jest trudna do śledzenia. Co prawda autor nie przesadził tak jak w np Abarze i Biomedze i scenariusz (który tak naprawdę jest bardzo prosty) jednak trzyma się kupy, ale ilość różnych niedopowiedzeń jest ogromna, co może przeszkadzać wielu osobom. Szkoda także że zakończenie jest urwane i manga kończy się już w połowie podróży Killy'ego.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    zensc 21.02.2011 17:24
    polecam szczególnie jako łamigłówkę
    Niestety nie dałem rady doczytać. Brak jakichkolwiek wyjaśnień co się w ogóle dzieje zniwelował chęć brnięcia dalej. Bardzo podobał mi się świat stworzony w tej mandze, przepięknie narysowany i zaprojektowany. Aczkolwiek prawie w każdym chapterze nasz bohater uwikłany jest w jakąś walkę, bez wyjaśnień dlaczego został zaatakowany, dialogi to rzadkość. Po pewnym czasie zacząłem odnosić wrażenie, że oglądam serie niepowiązanych ze sobą w żaden sposób obrazków. To nie tak że blame nie posiada fabuły, przeciwnie ona jest, tyle, że historia przedstawiana jest raczej za pomocą obrazu aniżeli tekstu. Jeśli jest gdzieś jakaś książka napisana na podstawie tej mangi to z chęcią bym przeczytał. Mangę jak najbardziej polecam aczkolwiek doradzam zapisywanie sobie jakiś elementów fabuły na kartce podczas czytania, bo inaczej całkowicie można się pogubić. Tylko dla wytrwałych!!
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    girl-san 14.04.2010 21:07
    Fabuła…całą fabułę autor recenzji ujął w pierwszym akapicie. Nie jest ona rozbudowana, skomplikowana, nie powala, ot, główny bohater wyrusza po coś, by uratować coś…jednak to nie o to chodzi. Blame nie jest arcydziełem z racji fabuły poplątanej niczym kable za moją stacjonarką. To niesamowity klimat ujęty w monumentalnych wizjach geniusza. Ten facet potrafi ująć w kilku kadrach monumentalność budzącą lęk, jaką niektórzy z nas znają tylko ze snów. W życiu nie widziałam mangi w której przestrzeń jest aż tak sugestywnie ujęta. Bardzo ciekawe są wszelakie stworzenia, które wymyśla, rzeczy jakie mają tam miejsce powalają swoją (jak najbardziej pozytywną) abstrakcyjnością. Rozkosz dla mego poczucia estetyki.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    Jarmac1 26.02.2010 18:26
    Genialne
    Jak dla mnie ten tytuł to dzieło sztuki. Kreska i fabuła są świetne. Tym co mnie najbardziej się spodobało to bohaterowie Cibo i Kiry, sam nie wiem czemu. Jedyna rzecz która mnie zawiodła to zakończenie, bardzo chciałem zobaczyć przedmieścia Miasta.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 2
    Ahriman 8.04.2009 00:20
    Wspaniala manga jedna z najlepszych.
    ciekawi mnie jednak, czy ktokolwiek moze powiedziec, ze zrozumial ją :)
    Odpowiedz
  • Szaku 1.04.2009 10:34:49 - komentarz usunięto
  • Avatar
    M
    S. 17.03.2009 21:47
    Całkowicie zgadzam się z autorem recenzji – Blame! to czysta sztuka, cud i piękno, pod każdym względem.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    Godslinger 16.02.2009 23:46
    Po kliknięciu na „Dodaj komentarz” spędziłem, mnóstwo czasu, by naskrobać tych kilka słów, które w tej chwili czytasz… myślałem, i myślałem, nie mogąc zabrać się do napisania czegokolwiek… cały czas szukałem słów, koncepcji czy czegokolwiek innego, aby tylko nie urazić tej mangi nieopatrznym słowem i jedyne co cały czas kołata się w mojej głowie to słowo ARCYDZIEŁO!
    jednak z drugiej strony czuję się winny, że nie potrafię wykrztusić, czy raczej wklepać w klawiaturę, nieco więcej przymiotników, które opisały by to co BLAME! zrobił z moją wyobraźnią…
    opowieść jest tak fantastyczna, że… że… nie wiem co „że”! po prostu już sam nie wiem… czytając ją po prostu wstrząsnęła mną dogłębnie – nie potrafiłem oderwać się od czytania i podziwiania…
    pfi… i ja kiedyś śmiałem, nazywać się stoikiem ;)

    wspomniana już fantastyczna fabuła, niesamowita wizja świata i postacie, które już zasłużyły sobie na przydomek kultowe w połączeniu z oszałamiającymi rysunkami pokazują to co najlepsze w mangach. można by się rozpisywać wiecznie, wychwalając BLAME!, ale to nie ma sensu – po protu trzeba to przeczytać! i nie tylko to, ale również inne mangi autorstwa Tsutomu Nihei'ego. z tego względu, że tworzy on nie słychany klimat w swoich pracach – Abbara, czy Biomega równie świetnie się czyta (i podziwia) co BLAME!, a wariacje np: Blame Academy! ukazują również dystans do własnego (kultowego) działa…

    swoją drogą to czytając te wypociny, obawiam się, że nie potrafię napisać nic naprawdę sensownego…

    ARCYDZIEŁO…
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 2
    Arti 11.02.2009 21:22
    Dobre!
    O tak dobre, bardzo dobre wręcz przepyszne… ALE przeczytajcie one­‑shota BLAME którego można znaleźć w NOiSE jak dla mnie, fabuła bardziej oparta na takim świecie, była by ciekawsza, a tak dostajemy produkt wyborny z dość marnym, nieco „bełkotliwym” zakończeniem (moje zdanie, moje zdanie, moje bardzo subiektywne zdanie). 9/10
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    Miica 6.02.2009 14:04
    Blame! uważam za taką zabawkę dla dorosłych. Przy bardzo niskiej ilości jakichkolwiek słów, a także dzięki monumentalnemu rysunkowi, czytelnik może interpretować historię w różnoraki sposób. Pożywka dla wybujałej wyobraźni.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 1
    M3n747 3.02.2009 08:57
    Próbowałem przeczytać, ale się odbiłem. Pomijam już kreskę (która jak dla mnie jest strasznie chaotyczna, nieprzejrzysta i zwyczajnie brzydka), ale fabuła – czy właściwie jej brak – skutecznie zniechęca. Że już nie wspomnę o całkowicie anticlimaksowym zakończeniu, które wygląda jakby się autorowi nagle odechciało rysować dalej i postanowił na szybkiego zamknąć historię  kliknij: ukryte  jakby mając nadzieję że fani uznają to za niezwykle życiowe i głębokie. Dla mnie 2/10, niestety.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    Grisznak 2.02.2009 17:51
    Blame
    Podobnie jak Noise, rzecz kapitalna. W kategorii cyberpunku Nihei jest mistrzem, jednym z nielicznych, którzy w tym gatunku mają jeszcze coś ciekawego do powiedzenia.
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime