Manga
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 5/10 | kreska: 6/10 |
fabuła: 4/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Sakura Namiki
- さくら並木
Prapoczątki shoujo i shoujo‑ai w mandze sprzed ponad pięćdziesięciu lat, stworzonej przez jednego z pionierów gatunku.
Recenzja / Opis
Nie jest tajemnicą, że nurkowanie w odmętach historii czy nawet prehistorii japońskiego komiksu i animacji to niejako moje hobby. Zdaję sobie także sprawę z faktu, że dla większości fanów coś, co ma więcej niż kilka lat jest już starociem, zaś w przypadku pozycji mających lat kilkanaście lub kilkadziesiąt sprawy wyglądają jeszcze gorzej. Mimo wszystko cały czas przekopuję różne tego typu muzealia, licząc na znalezienie czegoś ciekawego, nieszablonowego bądź też pionierskiego. To właśnie sprawiło, że sięgnąłem po Sakura Namiki.
Historia tu opowiedziana rozgrywa się w żeńskiej szkole (uwaga – nie katolickiej!), a koncentruje się wokół dziewcząt grających w tenisa stołowego. Mamy tu trójkącik uczuciowy, który w zasadzie trudno jednoznacznie określić jako miłosny – na moje oko bardziej idzie o dziewczęcą przyjaźń, a ta, jak wiadomo, potrafi być bardzo silna i zaborcza. Zaczyna się od meczu, podczas którego pierwszoroczna Yukiko gra ze swoją starszą koleżanką Chikage. Obie dziewczyny przyjaźnią się i kiedy w kluczowym momencie pojedynku Yukiko nie wykorzystuje szansy, aby dobić przeciwniczkę, pojawiają się plotki, że zrobiła to celowo, aby nie upokorzyć swojej „onee‑sama”. Oczywiście Yukiko bardzo to przeżywa, a fakt, że wokół Chikage od pewnego czasu kręci się inna dziewczyna, jeszcze pogarsza sprawy. Cóż, fabuła Sakura Namiki to w sumie zwykłe nastoletnie srutututu z wydarzeniami, które dla dziewcząt w wieku bohaterki może i będą miały wymiar śmiertelnie poważny, ale dla innych trącić już będą śmiesznością. Mimo to autor wykazał się klasą, banalną w sumie opowieść przedstawiając w sposób elegancki, a niekiedy nawet artystyczny, nie uciekając przed symbolizmem i metaforą.
O ile sam wątek fabularny raczej nie jest dla nikogo specjalnym zaskoczeniem, uwagę zwraca forma. Zaznaczyć trzeba, że mowa tu o mandze z 1957 roku, czyli powstałej kilkanaście lat przed rewolucją, jaką przeżył nurt mang dla dziewcząt w latach siedemdziesiątych. Od samego początku można zauważyć częste wykorzystywanie przez autora konstrukcji stosowanej jeszcze w polskich quasikomiksach à la Koziołek Matołek czy Wicek i Wacek – obrazek, a pod nim lub obok niego tekst opisujący, co się dzieje. Niemniej w przewadze są tu klasycznie komiksowe kadry z dymkami. Zdarza się, że Makoto Takahashi wykorzystuje ten pierwszy sposób dość ciekawie – vide scena baletu. Pierwsze kolorowe strony przypominają mi z kolei komiksy z czasów PRL, w rodzaju Pilota śmigłowca: podobnie nakładane kolory, a nawet pod pewnymi względami – kreska.
No właśnie, kreska. Patrząc na Sakura Namiki czytelnik docenia wielkich twórców dawnych czasów, w cieniu twórczości których powstawały takie komiksy jak ten. Rysunek Makoto Takahashiego jest dość prosty i schematyczny, daleko mu do dopracowania każdego planu, jakie już wówczas pojawiało się u np. Osamu Tezuki. O japońskim rodowodzie przypominają tu głównie większe niż zwykle oczy, reszta kojarzy się z pozycjami wydawanymi w tamtych czasach na Zachodzie. Anatomia zachowuje klasyczne proporcje, wygląd postaci często oddaje jej charakter i rolę, a tła nierzadko są tylko lekko zarysowane. Mimo to manga nie powinna ranić niczyjego poczucia estetyki – do szkoły wypracowanej przez takie autorki, jak Riyoko Ikeda czy Hagio Moto jeszcze tu daleko, ale i widać kroki w tym kierunku. Nie bez kozery Makoto Takahashi uznawany jest za jednego z pionierów nurtu shoujo.
Osobną sprawą jest klasyfikowanie Sakura Namiki do nurtu yuri/shoujo‑ai. Mam z tym problem dość często, gdyż dla mnie, faceta, jakieś 60‑70% mang z tego gatunku równie dobrze mogłoby się obyć bez tej etykiety i być historiami o przyjaźni, bez konieczności dokonywania jakichkolwiek zmian w obrębie treści. Tak jest i tutaj, aczkolwiek fandom uznaje ten tytuł za pierwszy, w którym można dopatrywać się elementu fascynacji drugą kobietą. Czy tak w rzeczywistości jest, to już pozostawiam do oceny czytelnikom.
Ogólnie rzecz biorąc Sakura Namiki to dobra manga, stanowiąca ciekawy dokument swoich czasów. Nie jest specjalnie długa (ledwie cztery rozdziały) i czyta się ją szybko. Warto zachować dystans i szacunek, należny jej choćby z racji sędziwego wieku (pięćdziesiąt cztery lata!), ale i fakt, że pomimo takiego upływu czasu wciąż zachowała pewną atrakcyjność, zdecydowania przemawia na jej korzyść. Trudniej ją oceniać czy „gwiazdkować”, bo tu wchodzimy w kwestie subiektywnego oceniania. Patrząc z perspektywy czasu, mamy do czynienia z rzeczą niewątpliwie mocno archaiczną, ale jednak jak najbardziej przyjazną odbiorcy. Jeśli zatem w doborze tytułów nie ograniczacie się ich wiekiem, możecie spokojnie sięgnąć po Sakura Namiki bez obaw przed rozczarowaniem.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Nishimura Kei |
Autor: | Makoto Takahashi |