Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 kreska: 6/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 14
Średnia: 6,57
σ=1,55

Wylosuj ponownieTop 10

Koko Dake no Hanashi

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2013-2015
Liczba tomów: 1
Tytuły alternatywne:
  • ここだけのはなし。
Gatunki: Komedia, Romans

Za mundurem panny sznurem ‒ a przynajmniej Izumi Akiho, mająca wielką słabość do wdzianek z pagonami i pokrewnych. Na upartego nawet buddyjski mnich się nada…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Izumi Akiho jest dziewiętnastoletnią studentką z osobliwym fetyszem – uwielbia mundury i różnego rodzaju uniformy. Jest nimi zafascynowana do tego stopnia, że próbuje w nie przebierać swojego chłopaka, naturalnie niezbyt zachwyconego tym faktem. Ostatecznie pan uznaje, że ma dość pełnienia roli manekina i zrywa z Izumi. Jako że dziewczyna nie cieszy się dobrą opinią wśród rówieśników (delikatnie mówiąc, gdyż połowa roku uznaje ją za zboczeńca), jej przyjaciółki postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i pomóc zagubionej owieczce. W ramach walki z paskudnymi zwyczajami Izumi zabierają ją do buddyjskiej świątyni, gdzie pod okiem pewnego mnicha, Shuujina Ono, ma ćwiczyć swój charakter. Cóż, na bezrybiu i rak ryba, jak mówi przysłowie, a że mnich młody i przystojny…

Niby nic, a tyle radości – Koko Dake no Hanashi to wyjątkowo uroczy i zabawny oneshot, który zdecydowanie zasługuje na kontynuację. Kinako Yukina pomysłowo i przewrotnie bawi się schematem i odwraca role. Zazwyczaj to bohater pełni rolę „zboczeńca” – ma jakiś fetysz, gapi się na biust, zagląda pod spódniczkę i ślini się do dziewczyn przebranych za pokojówki. Tym razem autorka postanowiła obarczyć tymi przywarami kobietę. Naturalnie trudno, żeby Izumi była zainteresowana fartuszkami i falbankami na facecie (chociaż kto ją tam wie), ale już strój pilota czy uniform kuriera mają szanse wyglądać fantastycznie! Problem polega na tym, że kolejni adoratorzy szybko dochodzą do wniosku, że pełnią jedynie rolę manekina i poza ciałem do przebierania, ukochana nie widzi w nich absolutnie nic. Czy mają rację? Cóż, na to pytanie musi sobie odpowiedzieć właśnie Izumi, która nie jest pewna swoich uczuć i chociaż zdaje sobie sprawę z własnych wad, niewiele robi, by coś zmienić. Problem polega na tym, że już przy okazji pierwszego spotkania jej uwagę całkowicie pochłania aparycja mnicha, przez co trudno skupić się jej na naukach. Na szczęście Izumi i ku uciesze czytelników, mnich nie mimoza i wie, jak sobie radzić z trudnymi przypadkami.

Szczerze mówiąc, manga zaskoczyła mnie – niby proste i przewidywalne romansidło, ale autorka tak sprawnie operuje wytartymi kliszami, że odniosłam wrażenie, jakbym obcowała z czymś nowym i niespotykanym. Między bohaterami iskrzy aż miło, chociaż ich relacje ograniczają się głównie do filozoficznych dysput, naturalnie doprawionych słuszną szczyptą wybornego humoru. Szybko okazuje się, że przystojny mnich trochę w życiu doświadczył i jak manipulować to on, a nie nim. Nie będę ukrywać, że szalenie spodobało mi się takie rozwiązanie – ekscentryczna Izumi i sprytny Shuujin tworzą niesamowicie charyzmatyczny duet. Odrobinę obawiałam się, że dostanę szaloną maniaczkę panów w uniformach, uganiająca się za biednym, zahukanym i nieśmiałym facetem, a tu niespodzianka. Przy czym mangaczka w żadnym momencie nie zapomina, że miała napisać historię o miłości, dlatego czystej wody komedia przeplata się z poważniejszymi (acz utrzymanymi w pogodnym nastroju) scenami. Ostatecznie zalążek fabuły stanowią fatalne skłonności Izumi, z którymi musi sobie poradzić, jeżeli chce być traktowana poważnie przez otoczenie. I to nie jest tak, że pani Yukina zamiata problem pod dywan, tudzież nagle przeistacza go w zaletę – wręcz przeciwnie, subtelnie, ale jednak ukazuje, jak trudno jest się zmienić z dnia na dzień. Podkreśla także, że na niektóre rzeczy nie do końca mamy wpływ, gdyż co innego zmienić pewne nawyki, a co innego całkowicie wyrzec się swojego charakteru. Poniekąd Izumi znajduje odpowiedź na swoje pytania, a nawet więcej niż by chciała i oczekiwała, zdobywa też wreszcie solidną motywację do działania. Trochę gorzej z czytelnikiem, który dostaje równie dużo, tyle że nie może liczyć na więcej, a bardzo by chciał. Serio, już dawno nie trafiłam na oneshot tak bardzo zasługujący na ciąg dalszy, mający taki potencjał na stanie się świetnym romansem.

Naturalnie ogromna w tym zasługa bohaterów – Izumi i Shuujin tworzą duet doskonały. Dziewczyna jest wyjątkowo oryginalna i chociaż rozumie zarzuty otoczenia, do czasu kolejnego zerwania (a i to pod wpływem koleżanek) nie robi nic, by się zmienić. Cóż, hobby ma specyficzne i pewnie niejeden człowiek popukałby się w czoło i zerwał kontakty, wiedząc, z kim ma do czynienia. I tu znowu wychodzi, jak dobrą mangaczką jest Kinako Yukina, która bez wysiłku przekonuje nas, że Izumi to urocza i sympatyczna panna, mimo wszystkich swoich dziwactw. Podobała mi się przemiana bohaterki, pokazana bez zadęcia i z sensem – nie zobaczymy nagle nowej Izumi, ale dostajemy jasny sygnał, że coś się zmieniło i zapewne będzie się zmieniać dalej, ale naturalnie i powoli. Mimo mojej ogromnej sympatii dla dziewczyny, za prawdziwy majstersztyk uważam Shuujina. Początkowo sprawia wrażenie idealnego mnicha, ale szybko udowadnia, że trzyma w rękawie niejednego asa. Jeżeli Izumi sądziła, że młody i niedoświadczony mężczyzna będzie łatwą zdobyczą, szybko musi zrewidować poglądy. W pewnym momencie czytelnik zaczyna gubić się w tym, kto kogo uwodzi. Shuujin pozostaje postacią odrobinę tajemniczą i niejednoznaczną, ale na tym właśnie polega jego urok. I kurczę, niech to wszyscy diabli, że mangaczka nie zechciała stworzyć opowieści chociażby jednotomowej – szkoda, naprawdę wielka szkoda!

Chyba najsłabszą stroną komiksu jest oprawa graficzna – co prawda niebrzydka, ale przeciętna do granic możliwości. Projekty postaci są uproszczone i nawet w niewielkim oddaleniu tracą wiele szczegółów, tak że często widzimy tylko zarys sylwetki. Natomiast po raz kolejny brawa za głównych bohaterów: Izumi nie przypomina bishoujo, jest raczej normalną młodą kobietą, ładną, ale nie wzbudzającą zachwytu; Shuujin zaś to faktycznie przystojny i pełen wdzięku mnich, który jak nakazuje tradycja, chodzi łysy, i drodzy Państwo, jest to chyba pierwszy raz, kiedy uczciwie mogę przyznać, że spodobał mi się łysy facet! Poza tym rastry, dużo rastrów, pełniące rolę tła i wypełniacza, nieźle dobrane, ale raczej niezbyt wyszukane. W ogóle z przestrzenią za postaciami bywa różnie, czasem jest całkiem porządnie zaznaczona – widać fragmenty wnętrz, mebli, pejzażu, a czasem (najczęściej) oprócz wybieranego na chybił trafił rastra nie ma nic. Kontur jest wyjątkowo ubogi, ale prowadzony sprawnie i z wyczuciem. Cóż, pod tym względem nie sposób odróżnić pracy pani Yukiny od dziesiątków innych. Trochę szkoda, że kreska nie jest równie interesująca, co warstwa fabularna komiksu, ale nie można mieć wszystkiego. Poza tym, oprócz przeciętności, trudno coś oprawie graficznej zarzucić, a to już jakaś zaleta.

Koko Dake no Hanashi zdecydowanie zapada w pamięć i to w pozytywnym znaczeniu. Nie jest to dzieło wybitne, ale trzeba przyznać, że autorka umiejętnie wykorzystuje znane schematy, tworząc na ich bazie coś świeżego. Miło przeczytać oneshot z dopracowanymi fabułą i bohaterami, idealnie spełniający powierzone mu zadanie. Ot, urocza i zabawna babska literatura, której znacznie bliżej do josei niż shoujo. Takie mangi lubię czytać, takich pożądam, takich zawsze jest za mało. Polecam, sprawdza się nawet bez dodatku herbaty i ciacha z kremem!

moshi_moshi, 22 czerwca 2013

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Hakusensha
Autor: Kinako Yukina