x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: ...
Re: ...
Nie zwracaj na te moje dyrdymały uwagi, takie sobie tylko bezsensy wymyślam… :D
Re: ...
Też w pewnym momencie myślałaś, że ten dzieciak z wyłupiastymi oczami, szukający mamusi, to Jun? Przez chwilę mnie taka myśl naszła. :D
Re: ...
I pomimo zakończenia żal mi głównego bohatera, ale nie będę spoilerować, sama się przekonasz. :)
Re: ...
Historia tej dwójki jest interesująca (tym bardziej, że nie ma między nimi żadnego romansu), ale wszystkie manhwy przeze mnie przeczytane mają pewien charakterystyczny dla siebie klimat, który mnie do końca przekonać do lektury nie potrafi – czytam, ale bez większego zaangażowania emocjonalnego; podobnie jest i w tym przypadku.
Warto się z tym zapoznać chociażby ze względu na dopieszczone projekty postaci – kreska również jest swego rodzaju cechą charakterystyczną koreańskich komiksów. Ubolewam nad tym, że nie poświęcono więcej stron długowłosemu, bizonowatemu arystokracie, bo wydaje się intrygującym człowiekiem.
Świetna komedia
Re: Zakończeniem Clamp się nie popisał
Zakończeniem Clamp się nie popisał
kliknij: ukryte Od początku było wiadome, że Kobato doczeka się swojego szczęśliwego zakończenia, ale żeby tyle szczęścia dostali też wszyscy inni z nią powiązani? Pomijając już nawet to, mam wrażenie, jakby CLAMPa przy ostatnich stronach gonił pies z pianą w pysku (może Ioryogi…?), bo wszystko dzieje się tak szybko, że czytelnik po prostu nie może wczuć się w sytuację (a ja bardzo lubię wczuwać się w to, co czytam). Kobato umiera, widzimy dwie strony pełne różowych kwiatków unoszących się na wietrze na tle błękitnego nieba, a na następnej stronie Kobato stoi w szkolnym mundurku przed przedszkolem, po tym jak się odrodziła, w dodatku zachowując wszystkie wspomnienia!, od czego minęło już szesnaście lat. Spotyka się z Fujimoto, który według moich obliczeń może mieć około trzydziestu pięciu lat (i który o Kobato w ogóle nie pamięta), a nagle z niebios zstępuje Pan Króliciek i jak manną z nieba sypie Fujimotowi na głowę jego wspomnieniami. Zakochani wyznają sobie miłość; ona – lat szesnaście, on – trzydzieści pięć. Czy to już pedofilia?
Pod tym względem o wiele bardziej odpowiadało mi zakończenie anime, które było przeurocze i wzruszające, a mangowe jest za szybkie i zbyt infantylne.
Nie skreślę jednak całej mangi (moim zdaniem bardzo sympatycznej) przez skopane zakończenie, dlatego zamiast ósemki jest siódemeczka.
A ja nadal utrzymuję, że to kobieta (chociaż, prawdę mówiąc, kiedy byłam przekonana, że to facet, było to w jakiś sposób… urocze.) Nie chce mi się wierzyć, żeby posuwano się aż do tego stopnia, by na podpisywanie autografów wysyłać randomową kobietę:
[link]
A te wąsy mogły być po prostu puszczeniem oczka do czytelników. Nie umniejsza to jednak faktu, że manga jest niesamowita! :)
Re: Jak to pozory mylą
Re: :)
Przyjemne