Manga
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 7/10 | kreska: 8/10 |
fabuła: 5/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Shanghai Youma Kikai
- Demons of Shanghai
Tokio już dość się nacierpiało. Tym razem biuro niewielkiej, acz destruktywnej grupy zajmujące się eksterminacją problematycznych elementów nadprzyrodzonych zlokalizowano w Szanghaju.
Recenzja / Opis
Mamy rok 2050, technika posunęła się naprzód przez ostatnie kilkadziesiąt lat, jednak Szanghaj nie zmienił się ani o jotę, wciąż jest tam pełno demonów. Przy czym „demony” to dość szeroka definicja, bo wliczają się w nią najróżniejsze mityczne istoty. Jak wiadomo, im jest się potężniejszym, tym większe zniszczenia można wywołać w napadzie złości/nudy/niezadowolenia. Ktoś więc musi utemperować zachowanie tych szkodliwych jednostek, a tym kimś jest mała prywatna firma słynąca z niezwykłej skuteczności w powstrzymywaniu i odsyłaniu szalejących demonów. A także z tego, że w trakcie pracy zazwyczaj demolują okolicę i są z tego powodu zalewani przez falę pisemnych skarg i zażaleń oraz – co gorsza – wiecznie brakuje im pieniędzy, bo muszą je wydawać na naprawianie wyrządzonych szkód.
Fabuła nie jest sztampowa. Fabuła była tworzona zgodnie z instrukcją „jak stworzyć najbardziej klasyczną shounenową historię z elementami komediowymi w czterech rozdziałach” w ręku. Manga cierpi na brak jakichkolwiek oryginalnych elementów i sprowadza się do destrukcyjnej działalności naszej wiecznie zadłużonej gromadki bohaterów. Nie oznacza to, że historia jest zła – mamy świetne sceny akcji, dających się polubić bohaterów i sporo dobrych gagów, ale nic poza tym. Demons of Shanghai zadowoli tylko osoby, którym nie przeszkadza oglądanie po raz n‑ty eksterminacji paranormalnych istot. Na szczęście manga zamyka się w jednym tomie, więc czytelnik nie ma czasu się nawet znudzić powtarzalnością wątków (obserwujemy zaledwie trzy sprawy). W oczy rzuca się też brak jakiegokolwiek podsumowania. Demons of Shanghai kończy się ot tak – rozwiązaniem kolejnej sprawy. Przyznaję, że mocno się zdziwiłam, gdy zdałam sobie sprawę, iż właśnie dotarłam do ostatniej strony.
Postaci to dość sympatyczna gromadka dziwaków, zwłaszcza że część wygląda jakby uciekła z planu Fullmetal Alchemist. Jack zdaje się być bratem bliźniakiem Havoca, dyrektorka przypomina starszą siostrę Lust, a wampir ma najwyraźniej jakieś koneksje z rodziną Armstrongów. Niestety, ta manga okazała się być za krótka, by porządnie opisać wszystkich bohaterów. Najwięcej dowiadujemy się o Jacku, głównym eksterminatorze drużyny, który ma dość swobodne podejście do życia i pracy oraz okazuje się być niezwykle sławny w pewnych kręgach. Jego przeciwieństwem jest dyrektorka zakładu, poważna i budząca respekt osoba, która nieraz wzmacnia swój autorytet tudzież morale drużyny poprzez sprawne użytkowanie nabijanego ćwiekami kija baseballowego. W jej przypadku tajemniczość była wyraźnie zamierzona, więc ciężko się czepiać. Gorzej, że o pozostałej dwójce protagonistów, czyli Yan i Su‑Anie, dowiadujemy się niewiele. Su‑An zostaje wprowadzony w pierwszym rozdziale jako nowy członek ekipy i wtedy też dowiadujemy się, że skończył szkołę taoistyczną i przybył do Szanghaju w celu dalszego szkolenia. Co prawda służy głównie za gapia, gdyż przydzielono mu papierkową robotę i dopiero w ostatniej historii dano chłopakowi szansę, by nieco się wykazał. Za to o Yan wiemy tyle, że nie jest człowiekiem, nade wszystko uwielbia jeść (tworząc z Jackiem wyjątkowo żarłoczny duet) i zajmuje się namierzaniem demonów oraz koordynowaniem ruchów współpracowników podczas eksterminacji. Postacie drugoplanowe także dają się lubić, a kolejni antagoniści to dość barwne postaci (jak choćby wampir, na którego krzyże nie działają, gdyż jest on wyznawcą buddyzmu).
Kreska jak zwykle wygląda dość ładnie, jednak można dostrzec w tej mandze pewną niedbałość (choć to głównie problem pierwszego rozdziału). Uważniejsi czytelnicy zwrócą też uwagę na to, że w czasie tworzenia Demons of Shanghai autorka wciąż była w trakcie doskonalenia swoich umiejętności rysowania dłoni. Są one momentami dość toporne lub nieproporcjonalne. Poza tym jednak ciężko mieć jakieś większe zastrzeżenia do kreski, może z wyjątkiem nieco nadmiernego upraszczania mimiki postaci przy scenach komediowych. Walki jak zwykle wyglądają fantastycznie, kadry są dobrze rozplanowane, a dynamika rysunku nie pozostawia nic do życzenia.
Jak dla mnie Demons of Shanghai jest chyba najmniej udaną mangą autorstwa pani Arakawy i bardziej przypomina wstęp do jakiejś dłuższej opowieści niż samodzielną historię. Epizodyczność fabuły i brak zakończenia sprawiają, że nie mogę ocenić tej mangi wyżej niż na sześć. Z drugiej strony podejrzewam, że część mangaków poświęciłaby nerkę lub jakiś inny organ, by ich najsłabsze prace były na takim poziomie… Demons of Shanghai mogę polecić wielbicielom mang pełnych akcji, którym nie przeszkadza czytanie po raz kolejny podobnej do wielu innych historii i fanom twórczości Hiromu Arakawy, oczywiście.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Autor: | Hiromu Arakawa |