Walkin' Butterfly
Recenzja
Od początku swojej kariery Michiko marzyła o wzięciu udziału w pokazie Mihary, więc jak mogłaby zmarnować tę jedyną szansę? Jednakże gdy dowiaduje się, że chłopak, w którym się kocha, bierze ślub, wszystko przestaje mieć znaczenie. Dziewczyna wsiada na motocykl i bez zastanowienia rusza przed siebie, jednak, uciekając przed policją, ma wypadek. Budzi się kilka dni później w szpitalu, daleko od domu, zaledwie kilka godzin przed rozpoczęciem pokazu. Mocno poobijana i bez grosza przy duszy Michiko postanawia wziąć się w garść i rusza do Tokio. Czy zdąży?
Tak mniej więcej wyglądał koniec trzeciego tomiku, a na ciąg dalszy, jak widać, przyszło nam czekać całkiem długo. Ale czwarta i zarazem ostatnia część przygód Michiko w końcu dotarła do fanów i wreszcie mogą oni poznać zakończenie jej historii.
Przyznam, że pod pewnymi względami tomik zaskoczył mnie, ponieważ objętościowo nie różni się aż tak bardzo od poprzednich, ale wypchany jest po brzegi fabułą i nie skupia się wyłącznie, jak zakładałam wcześniej, na pokazie Mihary, zajmującym mniej niż jedną czwartą całości. Życie bohaterki nie zmienia się w dramatyczny sposób, ale wyraźnie nabiera tempa i wkracza w nowy etap. Na początku wspominałam, iż zapewne autorka zdecyduje się skrzyżować drogi Mihary i Michiko nie tylko na płaszczyźnie zawodowej, prawda? No właśnie… O ile było to do przewidzenia i samo w sobie zostało ładnie napisane, bez przesadniej wzniosłości i pokładów cukru, to niestety jako część składowa wypada średnio. Głównie ze względu na tempo wydarzeń i brak miejsca na bardziej naturalny rozwój. Co prawda nie miałam w tym przypadku poczucia aż takiego dysonansu jak w przypadku zmiany, jaka zaszła w postawie Michiko między drugim a trzecim tomem, ale czuć, że scenariusz musiał działać na wysokich obrotach z powodu braku czasu.
Tym samym trudno mi powiedzieć, że perypetie „Motylka na nóżkach” były szczególnie porywające czy oryginalne. Fabuła ma kilka poważniejszych wad konstrukcyjnych, ale z drugiej strony mangę czytało się lekko i przyjemnie (choć odnosi się to raczej do drugiej części, bo w pierwszych dwóch tomach protagonistka jest trudna do wytrzymania). Niestety, jest to również jedna z tych pozycji, które mogłyby się ciągnąć jeszcze nie wiadomo ile czasu, gdyby tylko autorka miała wenę, możliwości lub obie te rzeczy na raz. Nie znaczy to jednak, że zakończenie jest złe, bo wszystkie ważniejsze wątki zostały zakończone, lecz wyraźnie pozostawiono otwartą furtkę i po lekturze można mieć poczucie niedosytu.
Z technicznego punktu widzenia pierwsze, co rzuca się w oczy, to zmieniony obrazek na obwolucie, który odrobinę wypacza pierwotną koncepcję autorki, choć zarówno rysunek sam w sobie, jak i wybrana kolorystyka prezentują się dobrze. Sama obwoluta, przynajmniej w przypadku posiadanego przeze mnie egzemplarza, jest nieco niedopasowana rozmiarem i niestety to widać. W środku wita nas kolorowa strona z pierwotną wersją okładki i spisem treści. Zarówno papier, jak i druk są dobrej jakości i przyczepić się mogę jedynie do tego, że w kilku miejscach brak wewnętrznych marginesów jest bardzo odczuwalny, ale są to pojedyncze strony. Niektórym przeszkadzać może również wyjątkowo sporadyczna numeracja, ale na to nie da się nic poradzić.
Tłumaczenie jest niezłe i chociaż w recenzji poprzedniego tomiku narzekałam na styl wypowiedzi Michiko, tym razem jakoś zupełnie mi to nie przeszkadzało. Trudno stwierdzić, z czego to wynika, ale ogólnie rzecz ujmując, tomik czytało się szybko i łatwo. Nie obyło się co prawda bez małych zgrzytów, ale nie wiem, czy wina leży po stronie tłumaczki, czy jest to kwestia oryginalnych dialogów, które momentami się nie kleją. Raz czy dwa moją uwagę zwrócił dziwny szyk zdania, ale to pojedyncze przypadki. Korekta spisała się dobrze, bo nie wychwyciłam żadnych poważniejszych błędów. Bardzo cieszy przetłumaczenie wszystkich onomatopei i napisów w tle, co nie zawsze jest takie oczywiste.
Na samym końcu znajdziemy posłowie od autorki, dwustronicową reklamę sklepu Taigi i gry Final Dusk, której logo jest tym razem bardzo mało czytelne, oraz stopkę redakcyjną.
Tak kończy się moja przygoda z Walkin’ Butterfly, która, jak wspominałam, nie była może porywająca, ale w gruncie rzeczy całkiem przyjemna. Choć fabuła nie jest szczególnie zaskakująca, dla odmiany miło poczytać mangę o ludziach dorosłych (a w przypadku protagonistki „dorastających”), w której temat mody nie został potraktowany jako pretekst do rzucenia bohaterów w wir przekombinowanych i przedramatyzowanych intryg. Nie ma tutaj natychmiastowej sławy i błysku fleszy wylewających się każdej strony, jest za to usilna próba znalezienia sobie miejsca na wybiegu, a wszystko to w wyjątkowo przyziemnej scenerii. I za to historia dostaje ode mnie największego plusa.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Taiga | 9.2013 |
2 | Tom 2 | Taiga | 1.2014 |
3 | Tom 3 | Taiga | 4.2014 |
4 | Tom 4 | Taiga | 10.2014 |