Manga
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 7/10 | kreska: 10/10 |
fabuła: 6/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Dakishimetakunai
- I Don't Wanna Hold On You
- 抱きしめたくない
Sześć krótkich historii o związkach męsko‑męskich, narysowanych miękką, wyjątkową kreską Bohry Naono.
Recenzja / Opis
Manga Dakishimetakunai to zbiór sześciu pozornie niezwiązanych ze sobą opowieści. Pozornie, wszystkie bowiem mają dwie wspólne cechy: niezwykle charakterystyczną i bardzo miłą dla oka kreskę pani Bohry Naono, oraz to, że nie są to historyjki o ukradkowych spojrzeniach, nieśmiałym trzymaniu się za ręce i delikatnych pocałunkach – nie, proszę państwa, to yaoi w najczystszej postaci.
Jako że jest to antologia, w tytule tym nie ma jednego wątku, który ciągnąłby się przez cały tomik. Owszem, poszczególne historie mają podobną oś fabularną: jest dwójka mężczyzn, jest wzajemne przyciąganie, później są problemy, a na końcu, jak to zwykle bywa, happy end. Zaletą jest jednak to, że każda opowieść rozwija się oddzielnie, swoim torem, a ich tematyka jest różnorodna. Do pierwszej historii, Denki (Electricity), mam ogromny sentyment, jako że było to moje pierwsze, zupełnie przypadkowe, zetknięcie się z twórczością pani Naono. Jest to opowieść o licealiście, który, jak chyba każdy, pragnie mieć przyjaciół, jednak jego wygląd (yanki fashion, chociaż nie z własnej woli) odstrasza, a raczej wręcz przeraża wszystkich dookoła. I wtedy, pewnego bardzo deszczowego dnia, nieznajomy chłopak pożycza mu parasolkę, a zaraz potem razi prądem. Czy było to przypadkowe wyładowanie elektrostatyczne, czy też może coś więcej, jako że Touru razi prądem tylko Kouzę, nikogo innego? Z kolei tytułowe Dakisimetakunai (I Don't Wanna Hold On You) jest o bezrobotnym mężczyźnie w średnim wieku, który zostaje zatrudniony przez przypadkowego przechodnia. Ma zajmować się mieszkaniem swojego nowego pracodawcy… i pracodawcą również, ale po pewnym czasie zaczynają go ogarniać wątpliwości. Kolejny rozdział – Yokubou no Riyuu (Reason for Desire) przypomina trochę poprzedni, tym razem jednak bez pracy jest zbuntowany i samotny chłopak o pyskatej osobowości, a jego zadaniem naprawdę ma być tylko i wyłącznie rola gosposi. Warto wspomnieć też o postaci dziadziusia, mieszkającego z głównym bohaterem – jest po prostu przeuroczy. Czwarta i piąta historia – Himitsu no Naifu (Secret Knife) i Bara to Naifu (Rose and Knife) – są ze sobą powiązane, a zaczynają się w chwili, gdy płatny zabójca pracujący dla yakuzy spotyka shinigami. Ostatnie jest krótkie omake do Dakishimetakunai, zatytułowany Migikawa ni wo ki wo Tsukero (Watch out for the Right Side).
Najbardziej pociągające w postaciach z mang Bohry Naono jest to, że są one tak różnorodne i w pewnym stopniu niekonwencjonalne. Nie jest powiedziane, że seme musi mieć ciemne włosy, zabójcze spojrzenie i z zawodu być mordercą, a z kolei uke to bezbronne jasnowłose stworzenie o przerażonych oczkach. W historiach wykreowanych przez panią Naono uke może wyglądać i nawet zachowywać się po trochu jak seme, seme może wyglądać jak uke, zdarza się też, że nie ma wyraźnego podziału. Często jedna z głównych postaci jest człowiekiem w średnim wieku (a nie młodzieńcem z wybujałym… ekhem… temperamentem), inwalidą, czy osobą niewidomą – i to właśnie jest kolejną cechą, która tak mnie urzekła, bo przecież każdy ma prawo kochać i pragnąć. Ponadto bohaterowie są po prostu zwyczajni, realistyczni (nawet jeśli są bogami śmierci, choć może to brzmieć dość nieprawdopodobnie) i budzą w czytelniku sympatię właściwie od razu.
Teraz przejdę do najbardziej wyczekiwanej przeze mnie części recenzji, czyli do warsztatu technicznego. Co tu dużo ukrywać – w kresce Bohry Naono jestem zakochana na amen. Jest bardzo charakterystyczna, szczegółowa, miękka i „ciepła”. Rysunki są dopracowane, a puste czy niechlujne tła to w tym przypadku prawdziwa rzadkość. Mnie zachwyciły zwłaszcza dłonie, które są niesamowicie realistyczne i po prostu piękne – męskie, silne, ale jednocześnie smukłe. O ile mogę to stwierdzić, bardzo dobrze narysowane są też męskie ciała, zwłaszcza nagie; każdy mięsień i łuk są proporcjonalne i doskonale widoczne, zapewne dzięki dość specyficznemu sposobowi rysowania cienia. Na uwagę zasługują też postaci w trybie super‑deformed – uważam je za przeurocze i przezabawne; nawet jeśli bohater normalnie wygląda jak najgorszy bandzior z yakuzy po zderzeniu czołowym z ciężarówką, to w formie zdeformowanej jest po prostu rozbrajający. Do tomiku Dakishimetakunai dołączona została też, jak zwykle w przypadku antologii pani Naono, kolorowa ilustracja przedstawiająca jednego z bohaterów, tym razem jest to Touru z Denki. Czyli, krótko mówiąc, kolejny powód do zachwytu – delikatna kreska i prześliczne, pastelowe barwy oczarowały mnie całkowicie i nie miałabym nic przeciwko, gdyby ktoś podarował mi taki plakat na urodziny.
W końcówce mojej recenzji jeszcze raz ostrzegam – mangi Bohry Naono raczej nie są dla początkujących z tym gatunkiem, bo bliskość głównych bohaterów nie kończy się na pocałunku – pocałunek jest dopiero początkiem. Dla obeznanych z yaoi prace tej mangaczki mogą jednak być nie lada gratką, urzekają bowiem ciepłem i lekkim, nienarzucającym się humorem. A jeśli komuś jednakowoż przeszkadzają historie, które nie mają pretensji do bycia niezwykle oryginalnymi i szokującymi, to może po prostu napatrzeć się i pozachwycać kreską, która – powtórzę po raz kolejny – naprawdę jest warta najwyższej uwagi.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Bamboo Comics |
Autor: | Bohra Naono |