Manga
Oceny
Ocena recenzenta
3/10postaci: 4/10 | kreska: 7/10 |
fabuła: 2/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Zoku Kindan no Koi o Shiyou
- 続・禁断の恋をしよう
Kontynuacja Kindan no Koi wo Shiyou, czyli nic nowego pod słońcem, jak to kiedyś ktoś mądry powiedział.
Recenzja / Opis
Manga Kindan no Koi wo Shiyou nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Najwidoczniej jednak mój gust różni się od gustu japońskich kobiet, bo została ona przyjęta na tyle dobrze, że doczekała się kontynuacji. De gustibus etc., ale fakt, że średniej jakości romans z zoofilią jako motywem przewodnim może się podobać, akurat uparcie nie chce się pomieścić w moim małym europejskim móżdżku.
Pani Tomu Oumi rozpoczyna Zoku Kindan no Koi wo Shiyou mocnym uderzeniem, to znaczy wiadomością iście tragiczną dla naszych bohaterów i dla wszystkich wielbicieli tego tytułu: otóż zbliża się zaćmienie Księżyca. Czyli – nici z seksu. A jako że nieszczęścia chodzą zwykle parami, na tym nie koniec. Mangaczka przyszykowała dla czytelniczek kolejną dramatyczną niespodziankę, podwajając siłę uderzenia – oto bowiem rozlega się dźwięk dzwonka, a na progu widzimy młodzieńca o czarnych włosach i złotych oczach, który nagle rzuca się na Yato z okrzykiem „Tato!”. W tym momencie wszyscy robią wielkie oczka, ja też, ale w moim przypadku był to raczej desperacki wytrzeszcz pomagający powstrzymać wybuch śmiechu. Młodzieniec przedstawia się jako Misato Kidozaki, a następnie produkuje łzawą historyjkę o tym, jak to jego matka zaszła w ciążę z Yato (poziom zoofilii niebezpiecznie zbliża się do punktu szczytowego) i tak dalej, ale potem, jak to zwykle bywa, wszyscy umarli. Konkluzja jest taka, że biedaczek jest teraz zupełnie sam na tym okrutnym świecie. Sprawa się komplikuje, bo Yato uparcie nie przyznaje się do ojcostwa. Ale nie jest to główny problem, oj nie. Mangaczka bezlitośnie zadaje wzruszonej czytelniczce trzeci cios – oto bowiem domniemany synek oznajmia, że Yato nigdy się nie starzeje. Następstwem tej wstrząsającej wiadomości jest trauma Hisako, która dochodzi do wniosku, że dla jej ukochanego ludzie są tylko czymś, co przemija. Jakby tego było mało, niedługo potem Misato nagle rzuca się na biedną, nieszczęśliwą kobietę i wrzeszczy, że ją kocha i że w przeciwieństwie do Yato nigdy jej nie zostawi. Po tym wszystkim stwierdziłam, że chyba jestem za tępa i za głupia, bo nie całkiem rozumiałam, o co im chodzi, wszystkim razem i każdemu z osobna. Akurat moje przemyślenia i reakcje ze zrozumiałych powodów są dla bohaterów nieistotne, ale co na to Yato? Ano odchodzi cichaczem po kolejnej upojnej nocy, całując delikatnie Hisako na pożegnanie. Jej, i co teraz będzie?
No dobrze, mogę podśmiewać się z fabuły, bo na to zasłużyła, ale muszę przyznać, że widać postępy. Małe, bo małe, ale jednak, dlatego tym razem fabuła dostaje dwa punkciki na dziesięć. Po pierwsze: rozdział drugi jest kontynuacją pierwszego. Cud po prostu, mamy jakąś ciągłość! Poza tym, jeśli człowiek ma dobre chęci i dokładnie się przypatrzy, może zauważyć pewien rozwój związku dwojga głównych bohaterów. Na dodatek robi się trochę bardziej różnorodnie i fantastycznie, pojawia się duch, a w rozdziale trzecim dostajemy natchnioną historię trochę inspirowaną Królewną Śnieżką. A co najlepsze – Yato w wersji wilczej prawie całkowicie powstrzymuje się od niewybrednych komentarzy i rękoczynów („łapoczyny” byłyby neologizmem, chociaż może bardziej pasują). Co nie oznacza, że poziom zagęszczenia seksu na stronę kwadratową się obniża, przeciwnie – norma jest zachowana, o czymkolwiek rozdział by nie traktował, zawsze gdzieś scena miłosna się pojawia. Wierne czytelniczki dostają nawet bonus w postaci obmacywania na cmentarzu (na całe szczęście Hisako w porę się opamiętuje, bo to już byłoby za bardzo niesmaczne, nie dość, że zoofilia, to jeszcze profanacja). Jednak przy wszystkich jej wadach, nie można mandze odmówić pewnej dawki całkiem znośnego humoru, wprowadzanego zwykle przez Yato‑wilka, którego mimika w postaci zwierzęcej potrafi być naprawdę zabawna.
Jeśli chodzi o postaci, to tutaj manga też trzyma poziom, to znaczy: wciąż jest niezbyt dobrze. Hisako i Yato nadal są szablonowi i irytujący, odczułam też wyraźnie brak uroczego właściciela antykwariatu. W zamian dostaliśmy irytującego dzieciaka z traumatyczną przeszłością, któremu nie wiadomo o co tak właściwie chodzi. Zdecydowanie lepiej idzie pani Oumi tworzenie postaci drugoplanowych, tym razem też dostajemy kilka takich, o których być może chcielibyśmy jeszcze poczytać, ale nie mamy niestety możliwości. Zamiast dalszego użerania się z miłosnymi rozterkami i seksualnymi przygodami kobiety i wilka (jako że mangaczka stworzyła kolejny sequel, zatytułowany Kindan no Koi de Ikou), z chęcią poczytałabym na przykład o rozwoju uczuć pomiędzy Miyuki a Tatsukawą.
Strona techniczna również niewiele się zmieniła, postaci nadal rysowane są starannie, miękką, ładną kreską. Zauważyłam tylko, że częściej pojawiają się puste tła, ewentualnie z jakimiś kwiatkami, smugami czy bąbelkami, które nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia.
W Zoku Kindan no Koi wo Shiyou, podobnie jak w jej prequelu, dostajemy strasznie dużo niczego (stężenie „niczego” jak na tak krótką, jednotomową mangę, jest zadziwiające). Cztery rozdziały jakiejś papki, która właściwie ani niczego konkretnego sobą nie przedstawia, ani niczego nie wnosi. Można przeczytać, ale po co?
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Shogakukan |
Autor: | Tomu Oomi |