Manga
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 8/10 | kreska: 7/10 |
fabuła: 6/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Hakuji
- White Porcelain
- 白磁
Młody artysta i jego nastoletnia muza w niekoniecznie przełomowej, ale ciekawej i na swój sposób nietypowej historii.
Recenzja / Opis
Był to zwyczajny wiosenny dzień, kiedy w powietrzu tańczyły płatki wiśni. Typowa japońska sceneria dla romantycznego spotkania? Owszem, wtedy właśnie spotkali się po raz pierwszy. Seika Ichijou i Akiharu Manabe. Licealistka oraz młody i utalentowany malarz. Artysta i jego muza. Mistrz i Mał… Nie, stop. To już trochę za daleko. Dziewczyna jest ładna i sympatyczna, ale na pierwszy rzut oka to typowa nastolatka. Akiharu jednak od początku jest zafascynowany przede wszystkim jej jasną, prawie śnieżnobiałą cerą. W końcu zdobywa się na odwagę, by zaproponować jej rolę modelki. Seika zgadza się i tak zaczyna się ich wspólna historia.
Wstęp do cukierkowej historii o rozwijającej się w ślimaczym tempie i niewinnej jako ta lelija miłości? Nie, niech nie zwiedzie Was kreska. Owszem będzie momentami wzniośle i infantylnie, ale chyba nie tak większość czytelników sobie to wyobraża. Więc co? Kolejny klon Mayu Shinjou? Nie, zdecydowanie nie. Czy jest to opowieść o miłości? Też nie do końca. W takim razie o czym? Na pewno o fascynacji i pasji pewnego niepozornego młodego człowieka, głównym bohaterem i narratorem historii jest bowiem Akiharu. Historii spokojnej, prostej i można wręcz powiedzieć, przeciętnej, jeśli brać pod uwagę sam scenariusz. Unikatowa jest jednak perspektywa opowieści i kilka szczegółów, które wyróżniają ją z morza shoujo. W gruncie rzeczy poważna, momentami może zbyt dramatyczna, ale jednak pozbawiona typowych motywów w stylu chociażby trójkąta romantycznego. To przede wszystkim studium fascynacji, czy wręcz obsesji, jaką malarz darzy młodą muzę. Ich związek jest bardzo nietypowy i pełen sprzeczności, subtelny, kruchy, ale jednocześnie pełen tłumionej namiętności. Tak, autorka nie ucieka od fizycznego aspektu, tak skutecznie pomijanego w większości mang dla dziewcząt. Cóż, ta dobrze zarysowana intymność też jest dość specyficzna i mało dosadna, dzięki czemu dobrze pasuje do całości. Hakuji to właśnie przede wszystkim klimat – mimo braku jakichkolwiek elementów nadprzyrodzonych, historię wypełnia niezwykłość. Można powiedzieć, że jest to opowieść z gatunku „artystycznych”: ulotna, delikatna i widać, że Satoshi Morie nie próbuje wcisnąć tej mangi w ramy sztuki na siłę. Całość jest momentami też nieco umowna, bo gdyby wziąć tu wszystko na zdrowy rozsądek, to kilka faktów byłoby co najmniej dyskusyjnych, ale o tym za chwilę. Wspomniana „artystyczność” maluje się chwilami w nieco ciemniejszych barwach, gdyż czasami atmosfera zagęszcza się i do głosu dochodzi ta druga, mroczniejsza strona narratora, który dosłownie balansuje na granicy światła i cienia, a mimo pozornej schematyczności kontrast ten zostaje dobrze pokazany.
Mimo iż w centrum uwagi znajduje się Seika, najlepiej przedstawiony zostaje protagonista. Akiharu mógłby być na pierwszy rzut oka typowym mangowym niedojdą, ale na szczęście autorka zręcznie uciekła od tego schematu, tworząc jednego z ciekawszych i chyba mimo wszystko bardziej wiarygodnych bohaterów opowieści z gatunku shoujo. Tak, to jest artysta, czyli obowiązkowo samotnik i dziwak, ale nie typowy „marmurowy ideał” lub jak kto woli, chodząca góra lodowa. W kontaktach z innymi jest niesamowicie nieśmiały i ma niewielkie doświadczenie z płci przeciwną, co wynika z postawy, jaką przyjęła jego nadopiekuńcza matka, od małego widząca w nim artystę. Teraz teoretycznie dorosły, dwudziestoczteroletni mężczyzna jest mało zaradny i samodzielny – takie duże dziecko, które najlepiej czuje się zamknięty w swoim własnym świecie z farbami i płótnem pod ręką. Z rzeczywistością łączą go tak naprawdę dwa ogniwa – Seika i jego przyjaciel z dzieciństwa, a obecnie agent, Koushi, stanowiący też nieraz jedyny głos rozsądku.
Relacje Akiharu i Seiki to ciekawy motyw. Z jednej strony dziewczyna trzyma młodego malarza na ziemi, a z drugiej sprawia, że utalentowany człowiek kończy momentami na granicy obłędu. Bohaterka nie jest do końca świadoma wszystkiego, bo lwią część historią stanowią monologi Akiharu. Sprawia to niestety, że czytelnik jest częstowany często infantylizmem i patosem, ale gdy czytałam Hakuji, nie przeszkadzało mi to w ogóle, a wręcz przeciwnie – dobrze uwypuklało zwichrowany charakter bohatera. Ten niestabilny emocjonalnie i niesamowicie delikatny mężczyzna zaczyna doświadczać zupełnie nowych rzeczy i odkrywa obce mu uczucia, przed którymi tak usilnie starała się go bronić matka. Nie do końca rozumie pojęcie miłości i dość szybko powierzchowna fascynacja wyglądem modelki przeradza się w niemal chorobliwe zauroczenie i zaborczość, z którą jednak bohater usilnie stara się walczyć. Manga jest krótka, ale dwa tomy wystarczyły, aby wyraziście nakreślić osobowość Akiharu.
Inni stanowią, niestety, tylko tło. Najbardziej ucierpiała chyba Seika, której co prawda daleko do chodzących słodkości czy niewinnych kluch, ale zabrakło mi jednak jej perspektywy, która dopełniłaby całości. Dziewczyna jest miła, sympatyczna, całkiem dobrze się uczy, ale trudno powiedzieć o niej coś konkretnego. Na pewno nie jest zwyczajną nastolatką. Typowa uczennica liceum raczej nie zaangażowałaby się tak bardzo w związek z wyraźnie rozchwianym emocjonalnie i niepewnym mężczyzną, który mimo wszystko jest od niej sporo starszy. Trudno stwierdzić, czy kierują nią ciekawość, odwaga, odrobina litości czy może coś innego. Ma ona oczywiście jak najbardziej ludzkie odruchy, ale czasami zachowuje się naprawdę nietypowo (głównie w stosunku do Akiharu) i aż korci, żeby chociaż na chwilę zajrzeć jej do głowy. Owszem, dowiadujemy się trochę z jej rozmów z innymi, ale w porównaniu do szczegółowo opisanego malarza, to jednak zdecydowanie niewiele. Seika jest po prostu nieco zbyt eteryczna, odległa. Fakt, taką widzi ją artysta, ale gdyby tak nieco odwrócić perspektywę…
W porównaniu do tej dwójki reszta to statyści. Owszem, wybija się Koushi, którego rola ma w fabule spore znaczenie, ale poza tym, że jest twardo stąpającym po ziemi i raczej bezkompromisowym człowiekiem, niewiele się dowiadujemy. Pozostają jeszcze rodzice Seiki, jej koleżanki z klasy i gdzieś na szarym końcu ojciec Akiharu oraz pewien lekarz. Wszyscy oni o tyle dobrze wywiązują się z powierzonych im ról, iż nie mamy wrażenia, że główny duet żyje w pustce. A! Wracając jeszcze do Seiki i Akiharu: dowiadujemy się o nich stosunkowo niewiele (tyle, co z przypisów autorki pod koniec rozdziałów), ale poznajemy ich bliżej przez skrawki codzienności, jakie zostają nam zaprezentowane. I to w gruncie rzeczy wystarczy.
Najbardziej typowy element mangi? Kreska. Bardzo mangowa, a przede wszystkim bardzo w stylu shoujo, choć na swój sposób charakterystyczna. Porządna, ale nieco zbyt standardowa. Pociągłe, wygładzone projekty postaci o prostych rysach, komiksowej anatomii i tych dużych oczach. Znamy? No właśnie, znamy. Obecność tła co prawda stwierdzono, jednak równie często czytelnik zostaje poczęstowany pustymi stronami: białymi, czarnymi lub wypełnionymi szarawymi rastrami, które pojawią się również na ubraniach i skórze, czasem zastępując cieniowanie. Nic szczególnego, ale kreska w ostatecznym rozrachunku jest miła dla oka, a kadry pozostają odpowiednio czytelne.
Hakuji ma szansę być łakomym kąskiem dla (raczej) miłośniczek shoujo, którym przejadły się utarte schematy, a lukrowane historyjki wychodzą im już bokiem. Owszem, manga Satoshi Morie nosi dość wyraźne i typowe znamiona gatunku, wszystko jednak zostaje przykryte niesamowicie subtelnym i unikatowym płaszczykiem. Jest to prosta, ale momentami jednak zaskakująca opowiastka o wręcz namacalnym, a jednocześnie ulotnym klimacie. Nietypowy związek malarza i jego nastoletniej muzy powinien być dobrą odtrutką na sztampę i przykładem wymierającego, ale jak widać nadal obecnego na rynku, nieco ambitniejszego shoujo. Ot, niepozorna perełka, która czeka na odkrycie.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Hakusensha |
Autor: | Satoshi Morie |