Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 kreska: 8/10
fabuła: 8/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 14
Średnia: 8,07
σ=0,96

Wylosuj ponownieTop 10

Koroshiya Ichi

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1998-2001
Liczba tomów: 10
Tytuły alternatywne:
  • Ichi the Killer
  • 殺し屋1
Tytuły powiązane:
Gatunki: Dramat, Sensacja
Widownia: Seinen; Postaci: Przestępcy; Rating: Nagość, Przemoc, Seks; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność

Wstrząsająca manga, która aspiruje do tytułu jednego z najbardziej pokręconych, wypaczonych i dziwnych tworów japońskiego komiksu. Tylko dla czytelników o mocnych nerwach i żołądkach.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Wystarczy skonfrontować Koroshiya Ichi z dowolną komedią romantyczną, bądź przygodowym shounenem, by dobitnie uwypuklić niezwykłą różnorodność, która cechuje formę przekazu, jaką jest japoński komiks. Jeśli chodzi o mnie, jest to najbardziej „chora” manga jaką do tej pory przeczytałem. I nie zanosi się na to bym szybko spotkał się z czymś, co mogłoby zająć to jakże zaszczytne miejsce. Seria ukazywała się na łamach „Young Sunday” (swoją drogą, magazyn ten może pochwalić się paroma innymi naprawdę dobrymi mangami) w latach 1998­‑2001. Autorem jest Hideo Yamamato. Tę dziesięciotomową serię można zaliczyć do „kina gangsterskiego”. Pomijając studium wszystkich moralnie dyskusyjnych i patologicznych zachowań, fabuła opowiada o yakuzie i niemałej drace, której padli ofiarą jej członkowie. Głównych bohaterów jest właściwie dwóch.

Skoro już poruszyłem kwestię postaci, to pozwolę sobie kontynuować ten wątek. Nie dość, że ani jedna nie jest pozytywna, to większość, prócz bycia typami spod ciemnej gwiazdy, może pochwalić się dosyć sporymi odchyłami od normalności. Pod każdym względem. Sadyści, masochiści, socjopaci – po prostu cała plejada gwiazd. Najbardziej „wyraziści” spośród wszystkich są z pewnością dwaj główni antybohaterowie. Ich charaktery są wprost przeurocze. Ironizowanie ironizowaniem, niemniej aktorzy tego spektaklu wykreowani są naprawdę porządnie. Każdy ma swoją przemyślanie i pieczołowicie skonstruowaną osobowość. Autor zręcznie poradził sobie z ukazaniem całego tego zwichrowania postaci. Wszelaka obecna tu psychoza i spaczenie zachowują realizm i pozostają przekonujące. W dodatku mangaka sensownie uzasadnia poczynania bohaterów i zgrabnie przedstawia genezę ich degeneracji. To jak, i dlaczego, postępują tak, a nie inaczej, nie jest niestety oderwane od rzeczywistości. Smutna prawda jest taka, że całe zło obecne w tym komiksie istnieje naprawdę, chociaż najprawdopodobniej dotknęło znikomą liczbę ludzi, którzy czytają tą recenzję. I choć określenie „dają się lubić” jest trochę niestosowne, to jednak w kategorii postaci, Koroshiya Ichi zasługuję na wysoką ocenę, którą wystawiłem. Pan Yamamoto bowiem, przy kreacji tych wszystkich zepsutych charakterów, naprawdę się postarał, co widać po efekcie końcowym.

Czas wziąć pod lupę to, co „tygryski lubią najbardziej”. Owszem, takie, a nie inne kreacje mogłyby świadczyć o tym, jak „chora” jest ta manga. Ale nie oscylowałaby pod tym względem tak wysoko, gdyby ich poczynania nie były obsceniczne, okrutne, perwersyjne i wulgarne. Tak właśnie jest. A te cztery epitety nie do końca oddają istotę tego, o czym piszę. Chyba najlżejszymi grzechami, jakimi mogą się pochwalić bohaterowie tego widowiska, jest manipulacja innymi i brak jakichkolwiek skrupułów. Ostrzegałem w opisie; Koroshiya Ichi jest mangą jedynie dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach i żołądkach. W praktyce, jest ona pasmem scen, do których często stosowane przeze mnie określenie „dantejskie”, pasowałoby tak jak „niegrzeczny” do seryjnego mordercy mającego na koncie kilkadziesiąt ofiar. Sceny mordu (będącego tu jak się ma rozumieć – czymś znacznie mniej przyjemnym niż prostą, przysłowiową kulką w łeb) to pryszcz w porównaniu z całą resztą. Nie oszczędzono nam gwałtów, tortur i innych widoków, które potrafią naprawdę zszokować nie mniej niż wszystko to, co już zdążyłem wymienić. Szybka śmierć to jedynie niespełnione marzenie postaci, które skończyły w worku. Zwłaszcza wstrząsające są retrospekcje tytułowego Ichiego, które uzasadniają jego obecne jestestwo. Naturalnie wszystko to przedstawiono bez żadnej cenzury – tak więc na przykład kadry, w których jedna z postaci oddaje się swoim masochistycznym przyjemnościom, wrażliwszych potrafią naprawdę zniesmaczyć.

Kreska jest naprawdę dobra. Pasowałoby do niej określenie „realistyczna”. Klimatem idealnie pasuje do tego co przedstawia. Twarze postaci prezentują się porządnie i nie ma większych problemów z ich rozróżnianiem. Scenom akcji niczego nie można zarzucić. Zaś wszystkie kadry ujmujące w sobie to, czemu poświęciłem powyższy akapit są… jakby to powiedzieć, niesamowicie intensywne. Retrospekcje są takie jak być powinny; niewyraźne. Widzimy je tak jakby przez mgłę. Muszę przyznać, że ta manga może pochwalić się naprawdę mocnym, niekiedy wręcz przytłaczającym, klimatem. Choć kolejny raz, popularny zwrot „zapierający dech w piersiach” w przypadku tej mangi jest raczej nie na miejscu, to niektóre strony wyglądają naprawdę świetnie i mają swój urok. Pozwolę sobie zatem wrócić do strony fabularnej; pisałem co prawda już o całym tym spaczeniu i niemoralności, ale mało wspomniałem o fabule samej w sobie. Jaka więc ona jest? Cóż, pan Yamamoto przygotował porządny scenariusz. Przedstawiona tu opowieść sukcesywnie wciąga, aż do końcówki, gdzie napięcie sięga zenitu. Nie jest tak, że czyta się tę mangę tylko po to, żeby zobaczyć kolejną krwawą jatkę, lub coś jeszcze gorszego. Z czasem, kiedy kolejne fakty wychodzą na jaw, okazuje się, że fabuła zasługuje na miano bardzo dobrej. W zasadzie to nie ma się do czego przyczepić; odejmując te wszystkie sekwencje bulwersujących scen, mamy de facto do czynienia z porządną, dopracowaną opowieścią gangsterską w klimatach japońskiej yakuzy, która cały czas trzyma w napięciu. Plus cień „mistrza zła” na dodatek. A jeśli spojrzymy na to jako na całość, nie zapominając o elementach, delikatnie mówiąc kontrowersyjnych, to mamy naprawdę udaną i jedyną w swoim rodzaju mangę, o fabule, którą można podsumować dwoma słowami – bardzo dobra.

Czy zatem polecam? Tak. Ale jedynie dojrzalszym czytelnikom. Nie tylko ze względu na to, jak ta manga jest bezpośrednia w ukazywaniu wstrząsających scen, ale również – a może przede wszystkim – patrząc na ich kontekst. Osoby wyjątkowo wrażliwe prawdopodobnie ucierpią na zdrowiu w skutek lektury. Wiem, że ryzykuję, ale rekomenduję całej reszcie danie szansy temu komiksowi, bo wbrew pozorom, zamiarem autora nie była tania sensacja i wzbudzenie kontrowersji. Nie potrafię czytać w myślach na odległość, ale zaryzykuję stwierdzenie, że być może Koroshiya Ichi ma przypomnieć człowiekowi, o tym jakie zło kryje w sobie jego dusza, i jak bezwzględnie do uwolnienia się tego zła mogą doprowadzić różne czynniki obecne w dzisiejszym społeczeństwie. Z pewnością nie jest to tytuł, który oferuje jedynie siekę, a jego domniemaną widownią mają być jedynie degeneraci, którzy przy lekturze mają dawać upust swoim schorzeniom psychicznym. Tak nie jest. Autorowi mimo wszystko udało się uniknąć zostawienia po sobie takiego wrażenia. Tych, którym się podobało, zachęcam do sięgnięcia po inną mangę spod ołówka Hideo Yamamoto – Homunculus. Może już nie jest tak brutalna, ale z pewnością dziwniejsza. Autorowi „Ichiego” udało się drugi raz stworzyć coś niekonwencjonalnego i zarazem dobrego.

gentle monster, 14 lutego 2009

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shogakukan
Autor: Hideo Yamamoto