Puella Magi Madoka Magica
Recenzja
Coraz częściej zdarza się sytuacja, że wokół popularnego anime rozrasta się cała sieć mediów z nim związanych, w założeniu mających zwiększyć przychody właścicieli praw autorskich. Nie inaczej było w przypadku fenomenalnego Mahou Shoujo Madoka Magica, które doczekało się już nawet filmów kinowych, a wcześniej opowieść udało się przenieść na papier w postaci mangi. Pierwszą styczność z komiksową wersją traumatycznych przygód czarodziejek miałem na którymś z zeszłorocznych (a może to był jeszcze 2011 rok?) konwentów. Oryginalne wydanie zdobiło stoisko wydawnictwa Waneko i było wielce zachwalane przez jego pracowników. O ile wtedy Puella Magi Madoka Magica wydawało mi się interesującą pozycją, tak po zapoznaniu się z rodzimym wydaniem czar prysł, a może zwyczajnie minął urok rzucony przez animowaną wersję historii? Jeżeli ktoś już obejrzał anime pod tym samym tytułem, to lektura mangi, przynajmniej jej pierwszego tomu, nie będzie wielkim wydarzeniem.
Komiks przedstawia jota w jotę to, co zaprezentowano już wcześniej, nie dopisuje dodatkowych wątków, a wręcz całość skraca i przyspiesza. Tak jak w anime, poznajemy pogodną i jeszcze niewiele wiedzącą o świecie Madokę Kaname i jej energiczną przyjaciółkę Sayakę Miki. Pewnego dnia dziewczyny odnajdują przypominające kota zwierzątko i ratują je od śmierci z ręki Homury Akemi, nowo przybyłej do szkoły uczennicy, która okazuje się czarodziejką. W międzyczasie na scenie pojawia się inna obdarzona magicznymi mocami dziewczyna, Mami Tomoe, współpracująca z wybawionym od śmierci zwierzakiem, czyli Kyubeyem. Z ich słów wynika, że światu zagrażają wiedźmy, rzucające uroki i wywołujące nieszczęścia potwory skryte za magicznymi barierami. Mami i inne czarodziejki muszą stanąć z nimi do walki i pokonać zło, zaś zaciekawione koleżanki decydują się w tym pomóc, ryzykując własnym życiem.
Pierwszy tom przedstawia wydarzenia z początkowych odcinków anime, obejmując nawet najsławniejszą scenę dekapitacji w historii japońskich filmów animowanych ostatnich lat. Poza nieco uwypukloną brutalnością różnice w porównaniu z pierwowzorem są minimalne i szczerze mówiąc, mam nadzieję, że dalej historia nabierze nieco barw i ukaże wydarzenia z perspektywy mogącej zainteresować widzów tak samo zatytułowanego serialu.
Około sto czterdzieści stron, obwolutę, omake na okładce i jedną kartkę w kolorze Waneko wyceniło na niecałe dwadzieścia złotych. Dość dużo, jeżeli wziąć pod uwagę, że podobnie wydane, ale niemalże dwustustronicowe Battle Royale kosztuje tyle samo. Na szczęście w obydwu przypadkach jakość polskiego wydania jest taka sama, czyli z mojej perspektywy bez zastrzeżeń.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 7.2013 |
2 | Tom 2 | Waneko | 9.2013 |
3 | Tom 3 | Waneko | 11.2013 |