Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 kreska: 8/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 9 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,56

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 190
Średnia: 7,46
σ=1,47

Recenzje tomików

Wylosuj ponownieTop 10

The Innocent

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2010
Liczba tomów: 1
Wydanie polskie: 2011
Liczba tomów: 1

Śmierć nie jest końcem, a początkiem. Ma okazję przekonać się o tym Ash, prywatny detektyw usmażony na krześle elektrycznym za zbrodnię, której nie popełnił.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Ash pracował jako prywatny detektyw, ale zadarł z nieodpowiednimi ludźmi i fałszywie oskarżony, zakończył żywot na krześle elektrycznym. Rada Aniołów, która decyduje o tym, czy dusza człowieka zostanie oczyszczona i odrodzi się ponownie, stwierdza, że dusza mężczyzny jest zbyt „skażona”, by mogło to nastąpić. Jednak ze względu na okoliczności, w jakich zginął, postanawia dać Ashowi drugą szansę – powróci on na Ziemię, by pomagać ludziom takim jak on i jeżeli dobrze wypełni powierzone mu zadanie, jego dusza zostanie oczyszczona. Jego przewodnikiem i opiekunem zostaje Angel, który nie jest szczególnie zachwycony nowym podopiecznym.

Ta jednotomowa historia powstała jako wynik współpracy Aviego Arada – założyciela amerykańskiego Marvel Studios i miłośnika japońskiego komiksu – oraz scenarzysty Junichiego Fujisaku i rysownika Ko Yasunga. To właśnie Arad jest autorem pomysłu, który na język mangi przełożyli dwaj Japończycy. Manga porusza zawsze interesujący problem życia i śmierci, a także grzechu i odkupienia, chociaż tym razem w nieco lżejszym wydaniu i bez filozoficznej otoczki. Jest to po prostu kolejna wizja tego, jak może wyglądać nasz byt po śmierci, wizja szalenie plastyczna, acz nieco mroczna. Tak naprawdę fabuła więcej czerpie z klasycznej sensacji niż fantastyki, co moim zdaniem wyszło komiksowi na dobre. Ta opowieść, nieszczególnie skomplikowana, choć zdecydowanie wciągająca, została całkiem sprawnie zakomponowana. Wszystkie istotne wątki znajdują zakończenie, tajemnice zostają wyjaśnione, a los poszczególnych bohaterów pokazany.

Ponieważ projekt zakładał taką, a nie inną długość, autorzy nie bawią się w wyczerpujący wstęp, dosyć szybko przechodząc do meritum, którym jest ochrona niejakiego Josui Jonesa, podobnie jak bohater oskarżonego o zbrodnię, której nie popełnił. Oczywiście jak to w tego typu historiach bywa, okazuje się, że zadarł dokładnie z tymi samymi ludźmi, co nasz martwy detektyw. A ten postanawia wykorzystać nadarzającą się okazję do zemsty, co jest nie w smak jego opiekunowi, który w przypadku niewypełnienia misji może stracić znacznie więcej niż tylko niepokornego podopiecznego. Wszyscy okazują się ze sobą powiązani, a dynamiczna akcja płynnie zmierza ku jeszcze dynamiczniejszemu finałowi. Podczas lektury nie da się nie zauważyć, że całość jest szalenie filmowa i stanowi właściwie gotowy scenariusz klasycznego filmu lub anime. Bohaterowie są wyraziści i przebojowi, sceny walk wręcz efekciarskie, a wszystko otacza gęsta atmosfera spisku na najwyższych szczeblach, duszność wielkiego miasta i zapach pieniędzy. Gdyby faktycznie przetransponować ten komiks na język X muzy, wyszłoby skrzyżowanie filmu noir z Constantinem – owszem, to dosyć ryzykowne połączenie, ale miałoby duże szanse się sprawdzić (czytaj: sprzedać). Cóż, mamy do czynienia z dziełem czysto rozrywkowym, które nie straszy przesadnym dramatyzmem i nie wciska czytelnikowi na siłę banalnych morałów. To jedna z tych opowieści na jeden wieczór, która zostawia po sobie bardzo miłe wspomnienie, chociaż nie zmusza do głębszej refleksji.

Duży wpływ na taki odbiór The Innocent mają bohaterowie, o nieszczególnie rozbudowanych osobowościach, za to wyjątkowo barwnych. Ash wręcz ocieka „zajedwabistością”, że się tak kolokwialnie wyrażę. To zdecydowanie nie jest typ człowieka, który biadoli nad swoim losem i okrucieństwem świata – „Umarłem? Cóż, bywa, tymczasem trzeba wykorzystać okazję jak się da…”. Jak na indywidualistę przystało, wszystko załatwia po swojemu, rzadko słuchając rad i próśb anielskiego towarzysza, ale jest przy tym nieprawdopodobnie uroczy. Nawet śmierć nie zdołała pozbawić go poczucia humoru i słusznie, gdyż „samotni mściciele” zazwyczaj są nie do zniesienia, a tak czytelnik kibicuje „właściwej” stronie od początku do końca. Interesującym bohaterem okazuje się Angel, chociaż głównie przez niemożność określenia jakiej właściwie jest płci. Serio, kiedy spojrzałam na rysunek znajdujący się na początku tomu, uznałam że mam do czynienia ze śliczną kopią Rukii z Bleacha, przynajmniej do czasu, kiedy zobaczyłam „jej” klatkę piersiową. Bo owszem, nie wszystkie kobiety noszą rozmiar miseczki D, ale takiej „klaty” nie mają nawet lekkoatletyczki. Przy czym taki wizerunek jest jak najbardziej zgodny z „anielską naturą”, gdyż zazwyczaj podkreśla się androgyniczność tych istot. Uczulonych na męsko­‑męski fanserwis uspokajam, że ze świecą szukać takich scen; zresztą to w końcu komiks adresowany przede wszystkim do panów.

Antagoniści głównych bohaterów zostali oparci na typowych schematach, ale raczej amerykańskich niż japońskich, co w sumie jest miłą odmianą. To jeden z nielicznych przypadków, kiedy „ciemna strona mocy” w ogóle nie wydaje się atrakcyjna, wręcz przeciwnie. Chociaż prawa ręka głównego złego jest niesamowicie przystojnym bishounenem, jego psychopatyczna natura nie pozwala na jakiekolwiek zachwyty. I mam tu na myśli prawdziwego, skończonego świra, który mówi do siebie, rzadko nawiązuje kontakt z otoczeniem i jest skrajnie okrutny. Kolejną postacią istotną dla fabuły jest pani prawnik, która nie zdołała obronić Asha przed karą śmierci. To jedna z najbardziej irytujących kobiet, na jakie trafiłam, czytając komiksy, i nawet jej poświęcenie nic tu nie zmienia. Otóż Rain ma jeden poważny problem – prawo jest dla niej ważniejsze niż życie ludzkie i kiedy nie ma dowodów niewinności, jest gotowa poświęcić klienta, nawet kiedy wie, że to nie on popełnił zbrodnię. Dawno nie spotkałam bohaterki, której chciałabym tak przyłożyć: już nawet nie chodzi o absolutny brak empatii, ale bycie zwyczajną idiotką. Przy czym doceniam konsekwencję w prowadzeniu postaci, ponieważ moje uwagi odnoszą się głównie do postawy, jaką prezentuje. Skoro przy bohaterach jesteśmy, warto zwrócić uwagę na ich nazwiska; Rain, Ash, Flame, Whirl – wszystkie w jakimś stopniu odnoszą się do charakterów bądź umiejętności właścicieli. Nie jest to co prawda zbyt głęboka i wysublimowana symbolika, ale raczej miła ciekawostka i interesujący dodatek do historii. Potwierdzeniem tej teorii jest nazwisko chłopaka, którym zajmuje się Ash, czyli Jones. Jest to jedno z najbardziej „zwyczajnych” i niewyróżniających się nazwisk amerykańskich i taką też rolę pełni ów chłopak. Obecny gdzieś na trzecim planie, praktycznie nie ma wpływu na wydarzenia.

Bardzo mocną stroną The Innocent jest oprawa graficzna. Odpowiedzialny za nią Ko Yasung przyznał w notce odautorskiej, że inspirował się zagraniczną kinematografią i te wpływy całkiem dobrze widać, chociażby w wyglądzie głównego antagonisty czy też w dynamicznych scenach. Natomiast projekty postaci kobiecych są bardzo japońskie, zwłaszcza pokaźny dekolt Rain (już widzę amerykańską prawniczkę tak otwarcie prezentującą swoje wdzięki). Kreska jest delikatna, artysta rzadko różnicuje płynny kontur i ręcznie cieniuje rysunki, zdając się głównie na odpowiedni dobór rastrów, a tych nie brakuje. Co prawda nie należą one do wyszukanych, dominują raczej proste i drobne wzory, ale tak sprawnie skompilowane, że nawet w dużych ilościach nie zacierają rysunku ani nie sprawiają wrażenia chaosu. Warto zwrócić też uwagę, jak umiejętnie Ko Yasung ukazuje emocje na twarzach bohaterów i jak sprawnie radzi sobie z dynamicznymi scenami. Chociaż w mandze dominują zbliżenia twarzy, rysownik nie unika pokazywania przestrzeni. Zazwyczaj wypełnia ją odpowiednim rastrem, ale nie brak też z pietyzmem wyrysowanych pomieszczeń czy miejskich krajobrazów. Nie jest to arcydzieło godne gabloty w muzeum, ale przykład naprawdę dobrze narysowanej mangi, w której każdemu panelowi poświęcono odpowiednią ilość czasu i umiejętności.

Chociaż ta amerykańsko­‑japońska koprodukcja nie jest w żaden sposób nowatorska ani nie porusza istotnych dla człowieka tematów, jak moralność czy sens życia, to jednak wyróżnia się na tle innych mang. The Innocent jest przykładem klasycznej intrygi sensacyjnej wzbogaconej o motywy nadnaturalne, a także graficznym fajerwerkiem, który mile łechcze poczucie estetyki czytelnika. To również przykład na to, że nawet efekciarską i w zasadzie płytką historyjkę można opowiedzieć ciekawie, nie popadając przy okazji w przesadę i nie narażając się na śmieszność. Lektura tej mangi jest jak seans porządnego rozrywkowego filmu, dlatego warto poświęcić jej wolny wieczór.

moshi_moshi, 6 grudnia 2011

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Mag Garden
Wydawca polski: Studio JG
Autor: Arad Avi, Jun'ichi Fujisaku
Tłumacz: Paulina Ślusarczyk-Bryła
Rysunki: Ko Yasung

Wydania

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Studio JG 11.2011