Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 4/10 kreska: 7/10
fabuła: 4/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,67

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 122
Średnia: 6,71
σ=1,96

Wylosuj ponownieTop 10

Bloody Kiss

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2005-2007
Liczba tomów: 2
Tytuły alternatywne:
  • ブラッディKISS
Gatunki: Komedia, Romans
Widownia: Shoujo; Postaci: Uczniowie/studenci, Wampiry; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Trójkąt romantyczny

Siedzimy. Nic się nie dzieje. Nuda… I tak przez dwa tomy, a podobno wampiry to taki wdzięczny temat…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Snaki

Recenzja / Opis

Kiyo Katsuragi dziedziczy po babci zrujnowaną rezydencję. Dziewczyna, która marzy o karierze prawniczej, ma zamiar sprzedać dom, a uzyskane w ten sposób fundusze przeznaczyć na naukę. Jednak ambitne plany biorą w łeb, kiedy okazuje się, że razem z budynkiem otrzymała w spadku nietypowych lokatorów – Kuroboshiego i Alsha, czyli dwójkę przystojnych wampirów. Na dodatek ten pierwszy upiera się, żeby Kiyo została jego wybranką (w wampirzej terminologii jest to ktoś pomiędzy narzeczoną a racją żywnościową). Nie będzie chyba niespodzianką, jeżeli napiszę, że ostatecznie dziewczyna postanawia zamieszkać razem z mrocznymi przystojniakami…

Wampiry to fabularny samograj, ostatnio bardzo modny, zwłaszcza w wersji romantycznej. Lubię ten motyw, głównie ze względu na jego kiczowatość oraz lukrowaną mroczność i dlatego skuszona dużą popularnością Bloody Kiss, postanowiłam zapoznać się z tą mangą. Niestety, nie było to udane spotkanie, gdyż wyżej wspomniany komiks okazał się do bólu schematyczny i zwyczajnie nudny. O ile pierwszy zarzut nie jest strasznie obciążający, ponieważ na tę przypadłość cierpi przynajmniej osiemdziesiąt procent tytułów shoujo, o tyle drugi jest już dosyć poważny. Mangi shoujo udowadniają, że schematy nie muszą być złe, a sprawnie wykorzystane potrafią całkiem dobrze umilić czas. Tutaj jest ich sporo, od biednej dziewuszki prześladowanej przez bogate i zepsute koleżanki, po zazdrosnego rywala, który zrobi wszystko, aby zdobyć serce ukochanej. Problem polega na tym, że nie są one w stanie zaangażować emocjonalnie czytelnika. W ogóle pierwszy tom jest okrutnie rozlazły i przegadany. W dużej części został poświęcony zazwyczaj nieudanym próbom Kuroboshiego, napicia się krwi Kiyo. Jego podchody są niezgrabne i średnio zabawne, chociaż Kazuko Furumiya stara się nam wmówić coś zupełnie odmiennego. Drugi jest nieco lepszy, ponieważ nasz wampir zyskuje przeciwnika w postaci łowcy demonów i przyjaciela z dzieciństwa bohaterki, Sou Mizukamiego. Mimo to pojedynki chłopaków bardziej przypominają kłótnie w piaskownicy, niż poważny konflikt. Nie oczekiwałam rzeźni, dramatyzmu i latających kończyn, ale skoro panom tak bardzo zależy na Kiyo, mogliby to okazywać nieco dojrzalej. Tymczasem kiedy Sou wyciąga miecz, a Kuroboshi obnaża ząbki, wygląda to tak, jakby okładali się grabkami i nawet Kiyo, przerywająca ich walkę dramatycznym gestem, nic tu nie pomaga, a wręcz przeciwnie.

Romans też wyszedł autorce wyjątkowo niemrawy. Charakteryzuje go absolutny brak chemii czy iskrzenia między bohaterami. Kuroboshim kierują tylko dwa uczucia: ciągła zazdrość i pragnienie (tak, o krew chodzi, nic górnolotnego…). Kiyo niby szybko zakochuje się w wampirze, ale dlaczego, tego nikt nie wie. Dziewczyna miota się i długo nie może podjąć decyzji, czy zostać wybranką Kuroboshiego, ale jej wątpliwości wydają się śmieszne, przesadzone i zbyt teatralne. Gdy porównałam Bloody Kiss do innego dzieła o podobnej tematyce, a konkretnie Bloodhound Kaori Yuki, byłam zaskoczona, jak bardzo można popsuć tak prosty pomysł na romans. Chociaż obie mangi mają podobne założenia, są utrzymane w raczej komediowym tonie, a bohaterki należą do osób zaradnych, to jednak różnica w poziomie jest ogromna. Komiks pani Yuki nie jest przegadany, widać, że autorka miała jakiś pomysł na fabułę, poza „narysujmy i opiszmy związek mrocznego bishounena i ładnej dziewczynki, koniecznie z różyczkami w tle!”. Serio, czytając historię Kiyo, miałam wrażenie, że szczątkowa fabuła służy tylko po to, żeby Kazuko Furumiya mogła narysować sobie przystojniaków w powiewających pelerynach, główną bohaterkę z rozwianym włosem i dużo róż. Gdyby to był artbook, nie miałabym zastrzeżeń, a tak wyszła mdła i nijaka manga, w której nic się nie dzieje.

Być może największą winą za taki stan rzeczy należałoby obarczyć postacie, płaskie niczym kartka papieru. O ile główna bohaterka na początku wykazywała jeszcze jakieś oznaki charakteru, o tyle Kuroboshi był beznadziejny od pierwszego panelu, na jakim się pojawił. Ot, chodzący stereotyp wampira: mroczny, w pelerynie, przystojny i lubiący krew (co za tym idzie, zazdrosny o swoją rację żywnościową). To by było wszystko, ponieważ oprócz wyżej wspomnianych cech, bohater nie wykazuje żadnych innych. O Kiyo dowiadujemy się niewiele, jej zaradność wynika z faktu, że wychowywała się sama w niezbyt sprzyjającej atmosferze, jednak owa umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach szybko ustępuje miejsca typowym dla romansideł rozterkom w rodzaju „kocha czy nie kocha, a może powinnam wyznać mu swoje uczucia…”. Oprócz ślicznej i pustej jak wydmuszka pary głównych bohaterów zostali nam jeszcze Alsh i Sou. Ten pierwszy jest sługą i opiekunem Kuroboshiego, ma długie włosy i lubi płatać figle. Natomiast Sou to Przyjaciel z Dzieciństwa™, czyli coś w rodzaju robota zaprogramowanego na chronienie przyjaciółki. Cóż, ja naprawdę nie wymagam od bohaterów shoujo głębi psychologicznej, ale na bogów, osobowości, które da się określić jednym słowem, to lekka przesada.

Żeby nie było tak negatywnie do samego końca, czas na kilka pochwał oprawy graficznej. Być może pani Furumiya nie ma głowy do wymyślania historii, ale z pewnością jest zdolną rysowniczką. Projekty postaci są estetyczne i dopracowane, chociaż nie wybiegają poza standardy gatunku. Autorka preferuje raczej młodzieńczy wygląd bohaterów, nawet Alshowi nadając rysy nastolatka. Poza tym widać, iż praca nad detalami sprawia jej przyjemność, ale nie przekłada się to niestety na wszystkie panele. Mianowicie, dopóki mamy do czynienia ze zbliżeniami, wszystko jest pięknie rozrysowane i dopieszczone, ale im dalej znajduje się postać, tym bardziej staje się niewyraźna i uproszczona. Inna wadą jest zbyt częste przedstawianie postaci w wersji super­‑deformed – owszem, są ładne, ale w ograniczonych ilościach. Na uwagę zasługuje sprawne operowanie rastrami, zgrabnie wypełniającymi tła, które akurat nie są zajęte fragmentami krajobrazu. Wyjątkowo nie sprawiają one wrażenia robionych w pośpiechu, byle tylko coś tam z tyłu było. Jedyną rzeczą, która zupełnie nie przypadła mi do gustu, była sukienka, w jakiej bohaterka poszła na szkolny bal. Nie mam zielonego pojęcia skąd pomysł, że te pseudogotyckie szmatki są ładne? Serio, jak widzę ten charakterystyczny „czepek­‑opaskę” z falbanką i kokardką, to mnie skręca. Gorzej wygląda tylko ogromny krzyż, który zapewne jest tak ciężki, że Kiyo powinna dostać urazu kręgosłupa. Nie rozumiem idei „gotyckich lolit” i nieszczególnie mam ochotę zrozumieć…

Bloody Kiss należy do najgorszej kategorii komiksów – nudnych i przeciętnych. Bardzo zła manga, taki absolutny gniot, zawsze może dostarczyć nieco radości, chociaż niezamierzonej przez twórcę. Tymczasem dzieło nijakie nie wzbudza żadnych emocji, poza uczuciem straconego czasu. Jedynym interesującym fragmentem okazał się towarzyszący głównej opowieści oneshot, Kyuuketsuki no Onegai, opowiadający o pewnej okularnicy, która pragnie być piękna. Krótka i pomysłowa historyjka nie nuży i przyciąga sympatycznym męskim bohaterem, ale to też nie jest coś, co zapamięta się na dłużej. Ponieważ mang i książek o wampirach nie brakuje, zdecydowanie odradzam sięgnięcie po ten tytuł. Nie ma w nim niczego, czego nie można znaleźć w lepszym wydaniu gdzie indziej.

moshi_moshi, 20 listopada 2011

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Hakusensha
Autor: Kazuko Furumiya