Manga
Midori no Hibi
- Midori Days
- 美鳥の日々
- Midori no Hibi (TV)
Jeśli myślicie, że tylko haremówkowe niedojdy mają problemy sercowe, to grubo się mylicie. Dotykają one, wbrew pozorom, również szkolnych chuliganów.
Recenzja / Opis
Seiji „Wściekły Pies” Sawamura jest postrachem swojej szkoły średniej. Przytłaczająca większość uczniów omija go szerokim łukiem. Nic w tym zresztą dziwnego, mało kto chce mieć na pieńku z chuliganem, który w pojedynkę potrafi znokautować mały gang. Dla Seijiego ten stan rzeczy ma swoje plusy i minusy. Plusem jest bycie swego rodzaju gwiazdą, posiadanie własnej bandy i brak obaw, że ktokolwiek zrobi mu krzywdę w ciemnej uliczce. Minusem są nieustanne bójki z innymi chuliganami, którzy na przemoc odpowiadają przemocą. Kontra, rekontra… tylko nikt pas powiedzieć nie chce. Ale to jeszcze nie jest aż tak wielki kłopot dla Sawamury. Największym jest… brak dziewczyny, co w przypadku łobuza jest co najmniej dziwne. Biedny Seiji w krótkim czasie otrzymuje dwadzieścia koszy z rzędu. Załamany kładzie się do łóżka, przekonany, że będzie miał jedynie prawą rękę za swoją dziewczynę. Z pewnością jego myśli docierają do jakiegoś dżina, złotej rybki lub innego perfidnego stworzenia spełniającego życzenia, ponieważ następnego dnia budzi się z dziewczyną – zamiast wspomnianej prawicy. Co więcej dowiaduje się, że Midori – bo tak dziewczęciu na imię – podkochuje się w nim od dłuższego czasu – a to dopiero początek niespodzianek.
Szkolne komedie romantyczne z początków pierwszej dekady XXI wieku wspominam z sentymentem. Przyczyna tego stanu rzeczy jest prosta. Koniec lat 90. zesłał na nasz padół mangę zatytułowaną Love Hina. Wyróżniała się ona pod dwoma względami. Pierwszym był harem dziewcząt wszelakich mieszkających z głównym bohaterem. Drugim – sam protagonista. Keitaro – bo tak miał na imię – to skończony oferma, ciamajda i niedojda, na tyle dobry w tym, co robi, że stał się prototypem licznych ofiar losu. Owszem, we wcześniejszych latach pojawiali się podobni bohaterowie, ale powiedzmy sobie wprost, Keiichi z Oh! My Goddess, że już nie wspomnę o Tenchim z Tenchi Muyo!, w porównaniu do wspomnianego nieboraka byli prawdziwymi macho.
A skoro już przy macho jesteśmy, to oni właśnie wnieśli powiew świeżości w zdominowany przez łamagi gatunek. W początkach lat „dwutysięcznych” powstały dwie szkolne komedie romantyczne: School Rumble i Midori no Hibi. Pierwszym, co się rzucało w oczy była zmiana głównego bohatera. Zamiast ciecia, który nie potrafi nawet wbić gwoździa w deskę, wita nas zatracony szkolny chuligan. Szok, czyż nie? Nie zrezygnowano jednak z żelaznej zasady szkolnych komedii romantycznych i ich mutacji. Myślałby kto, że macho, chuligan i postrach szkoły jest otoczony wianuszkiem dziewcząt. A guzik z pętelką! Ale o tym za chwilę.
Midori no Hibi nie ma szczególnie skomplikowanej fabuły. Zawarta jest ona w ośmiu tomach mangi, podzielonych na 85 części, czy może raczej dni. Midori no Hibi znaczy bowiem ni mniej ni więcej, „Dni Midori”. Wiadomo więc, że Seiji spędzi z przekształconą prawą ręką niemal trzy miesiące. Duża część rozdziałów nie ma praktycznie wpływu na całość fabuły, pełniąc rolę „uwielbianych” przez wszystkich wypełniaczy. Wśród nich – a jakże – obowiązkowa wyprawa na plażę w celu ukazania strojów kąpielowych bohaterek, zawody sportowe oraz uczniowskie imprezy. Co jakiś czas pojawia się rozdział – popychacz, który sprowadza fabułę na właściwy tor.
Dochodzimy w tym momencie do jednej z większych wad mangi – po prostu się dłuży i momentami jest zwyczajnie nudna. Owszem, Midori no Hibi jako całość jest spokojne i delikatne (z lekką dozą sprośnych gagów i fanserwisu), ale co za dużo, to niezdrowo. Żeby uciąć pytania, czemu nie wytknąłem tego w recenzji anime: odpowiedź jest prosta jak pas startowy. Z wersji animowanej wycięto większość rozdziałów i z połowę obsady, przez co całość jako taka jest bardziej zwięzła.
Ale to jedyna większa wada papierowej wersji Midori no Hibi. Gagi stoją na przyzwoitym poziomie jak na ten gatunek. W związku z niecodziennym problemem, z jakim musi się borykać Sawamura, dużo jest komizmu sytuacyjnego. Nie brakuje też humoru sprośnego i fanserwisu, bez którego szkolne komedie po prostu nie mogą się obejść. Skoro już jesteśmy przy fanserwisie, to w Midori no Hibi zawarte jest całe spektrum: od nieśmiertelnego cyca po crossdressing i shounen‑ai, a nawet lolikon. Żeby ukrócić piski yaoistek – wątek jest zarysowany szkicowo i po prostu jest, żeby był – coby sprzedaż wzrosła. Ostudzę też niezdrowy zapał brunatnych misiów – wspomniana lolitka to szczenięce zauroczenie w wykonaniu dziesięciolatki. Na szczęście manga powstała wiele lat przed epoką, kiedy odstawianie baletów na cienkiej czerwonej linii (a często ciut za nią) zaczęło być nagminne. Kreska nie wybija się spośród innych reprezentantów gatunku, nie męczy jednak oka, zaś sam komiks czyta się szybko i przyjemnie.
W każdej szkolnej komedii wita czytelnika plejada postaci. Nie inaczej jest w Midori no Hibi. Sawamura Seiji, jak już było wspomniane, jest chuliganem. Jednakże nie jest przypadkiem beznadziejnym. Podobnie jak cebula oraz pewien znany ogr, nasz główny bohater posiada warstwy. Oznacza to, że nie bije słabszych, ratuje przyjaciół w potrzebie oraz marzy o szczęśliwym związku. Jego marzenie niestety rujnuje nie najlepsza opinia. Ludzie jak to ludzie, oceniają to, co najbardziej widoczne – czyli jego bójki. Sawamura, ogólnie rzecz ujmując, jest najbardziej wyrazistą postacią i, co rzadkie w przypadku głównych bohaterów szkolnych komedii – nie doprowadza czytelnika do szewskiej pasji. Midori to z kolei (dosłownie) prawa ręka Seijiego. Jest słodziutkim, milutkim i pożytecznym dziewczątkiem – potrafi posprzątać, świetnie gotuje i jest szkolną prymuską, dzięki czemu niejednokrotnie odratowuje Seijiemu dość niską średnią ocen. Do żony idealnej jednak jej daleko, jest zazdrosna, lubi rządzić oraz zabrania Sawamurze czytania i oglądania materiałów od lat osiemnastu. Co więcej, jest ciamajdowata, czym parokrotnie przyprawia biednego chłopaka o doświadczenia z pogranicza życia i śmierci.
Oprócz wspomnianej pary przez mangę przetacza się całe mnóstwo postaci drugiego i trzeciego planu. Do najważniejszych należy zaliczyć wiecznie wpadającego w tarapaty kumpla, siostrę Seijiego będącą łobuziarą i eksgangsterką, figurkowo‑pacynkowego otaku, przyjaciela z dzieciństwa Midori, autystyczną córeczkę szalonego naukowca (tatuś gratis), uczennicę z Ameryki na wymianie, a także podręcznikowy przykład tsundere, która jest główną konkurentką Midori do serca Sawamury. Jako że manga jest obszerniejsza, zobaczymy sporo postaci, z którymi nie mieliśmy do czynienia w anime. Większość bohaterów nie wyróżnia się szczególnie wśród tysięcy im podobnych w morzu mang wszelkich, dają się jednak polubić.
No i dochodzimy do kwestii dla wielu osób najważniejszej – werdyktu. Tutaj niestety mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony świetny pomysł; że się powtórzę, „Najlepsza dziewica to twoja prawica” – w tej mandze to powiedzenie nabiera dosłownego znaczenia. Z drugiej – Midori no Hibi w wielu miejscach się dłuży – zwięzła, dwunastoodcinkowa animowana wersja jest zdecydowanie lepsza. Osoby, które obejrzały anime, powinny przeczytać komiksowe wydanie, bo jest to jednak pierwowzór. Miłośnicy gatunku również nie powinni się zawieść. Ci, którzy nie lubią dłużyzn, niech lepiej zafundują sobie seans.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Shogakukan |
Autor: | Kazurou Inoue |