Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Orange

Tom 1
Wydawca: Waneko (www)
Rok wydania: 2014
ISBN: 978-83-64508-65-3
Liczba stron: 224
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Zastanawialiście się kiedyś, jak by to było, gdybyście mogli naprawić chociaż część swoich błędów z przeszłości? Pewnej wiosny Naho Takamiya, uczennica liceum, ma szansę się o tym przekonać, dostaje bowiem list, którego nadawcą jest… ona sama z przyszłości, starsza o dziesięć lat. Opisane w nim wydarzenia spełniają się z przerażającą Naho dokładnością. Zastanawiające jest też to, że spora część zapisków koncentruje się na osobie nowego ucznia, Kakeru Naruse, błyskawicznie dołączającego do paczki, do której należy też główna bohaterka. Jakie wydarzenie z przyszłości wywołało tak wielki żal i wyrzuty sumienia, że dwudziestosześcioletnia Naho postanowiła spróbować naprawić błędy?

Jest w Orange coś, co sprawiło, że taka stara wyjadaczka mang shoujo jak ja, aż podskoczyła z radości na wieść, że Waneko wyda ten tytuł w Polsce. Może całkiem niebanalny sposób zawiązania fabuły i jej prowadzenia, polegający na przeplataniu wydarzeń z teraźniejszości i migawek z przyszłości (czy też raczej powinnam napisać – „wydarzeń z przeszłości i migawek z teraźniejszości”?) i przez to trzymaniu czytelnika w stanie ciągłego zaciekawienia? Może sympatyczni bohaterowie? Może śliczna, typowa dla pozycji dla dziewcząt, ale bardzo lekka kreska Ichigo Takano? A może uczucie lekkiej zazdrości, bo ja też mam sporo rzeczy, które chciałabym naprawić? Faktem jest, że manga mnie oczarowała i mogę z całą pewnością stwierdzić, że jest to jedno z najlepszych, jeśli nie najlepsze szkolne shoujo, jakie czytałam.

W tomiku pierwszym całkiem sporo się dzieje, innym szkolnym romansidłom przedstawienie tych samych wydarzeń zwykle zajmuje dwa razy więcej czasu i miejsca – zwiększa to tylko ciekawość czytelnika, co jeszcze może się zdarzyć. Do czterech rozdziałów opisujących główną historię dołączono także rozdział dodatkowy – one shot pod tytułem Zakochany Astronauta. Tytuł ma się właściwie nijak do treści (no bo niby gdzie ten astronauta?…), która to treść wzięła się stąd, że mangaczka miała ochotę narysować dwie śliczne dziewczyny. Jest to taka sobie nieskomplikowana i naiwna, ale całkiem sympatyczna historyjka, która, chociaż mogłaby być początkiem pełnoprawnej mangi shoujo, sama w sobie nie reprezentuje właściwie niczego. Ale przynajmniej możemy sobie popatrzeć na dwie urocze dziewczęce twarzyczki i jednego przystojnego bishounena. Na samym końcu znajdziemy też posłowie od autorki, w którym wyjaśnia ona kilka rzeczy dotyczących wydawania Orange oraz umiejscowienia akcji w mieście, w którym mieszka.

Polskie wydanie na pierwszy rzut oka prezentuje się bardzo porządnie. Obwoluta przedstawiająca nastoletnich bohaterów, siedzących na ławeczkach, wykonana jest z przyjemnego w dotyku, gładkiego papieru; pod nią, na okładce, kryją się wizerunki Naho i Kakeru. Cieszy mnie, że postanowiono umieścić logo wydawnictwa tylko na grzbiecie, bo doprawdy nie wiem, gdzie można by je estetycznie i sensownie upchnąć z przodu, żeby okładka nie wyglądała na „przeładowaną”. Swoją drogą, bardziej do gustu przypadły mi starsze okładki wydawnictwa, z którym mangaczka miała problemy – urokliwe, działające na wyobraźnię kolaże. No ale nie ma co marudzić, bo obecne też są bardzo ładne. Co do zawartości mam jednak kilka uwag. Ogólnie jakość druku jest bardzo dobra, do tłumaczenia też nie mam raczej zastrzeżeń (z jednym wyjątkiem). Brak numeracji większości stron sprawia jednak, że spis treści jest właściwie bezużyteczny. Zastosowana w dymkach czcionka ma ustawiony zbyt mały odstęp pomiędzy wyrazami, przez co często zlewały mi się one w jeden wielki, wieloliterowy twór. Czasami kadry sprawiają wrażenie uciętych, jak na przykład na stronie… no właśnie, nawet nie wiem, której – na dziewiątej kartce od tyłu, w lewym dolnym rogu wypowiedź bohatera zamieszczona w dymku została nieco przycięta z lewej strony. W posłowiu pojawia się błąd językowy – w zdaniu „Czy posiadacie wersję wydaną przez Shueishę, czy tą z Futabashy” powinno być „tę z Futabashy” (jestem świadoma, że wersja użytkowa powoli wypiera wzorcową, jednak w języku pisanym nadal poprawniejsza jest forma zaproponowana przeze mnie i tego się będę trzymać), zaś w zdaniu kolejnym dostrzegam wyraźny brak przecinka w miejscu, gdzie na bank powinien się on znajdować, jako że w jednym zdaniu pojawiają się dwa czasowniki w formie osobowej. Najgorszym babolem dla mnie jest jednak błąd w tłumaczeniu – babol tym większy, że niemający sensu i strasznie prosty do wyłapania. Na str. 131 (akurat ta strona nie ma numeracji, ale sobie policzyłam) Kakeru oznajmia, że zapomniał piórnika, a Naho, według polskich tłumaczy, proponuje mu zapasową gumkę do mazania i temperówkę. Sam zdrowy rozsądek podpowiada, że osoba, która zapomniała piórnika, temperówką (jeśli jest ona metalowa i ma ostre kanty) może co najwyżej wyryć notatki na blacie ławki. Zresztą wystarczyłoby spojrzeć chociaż raz na kadr mangi, gdzie na dłoniach bohaterki jak byk widać gumkę i ołówek mechaniczny. Czyżby w wydawnictwie nikomu nie chciało się tego zrobić? Błąd wziął się prawdopodobnie z tego, że japońscy uczniowie powszechnie korzystają z mechanicznych ołówków, a Naho w oryginale używa słowa „シャープ” („shāpu”), co jest skrótem od „シャープペンシル” („shāpupenshiru”), a nie od „pencil sharpener”, czyli słówka oznaczającego po angielsku temperówkę właśnie. Niefajny błąd, oj, niefajny.

Easnadh, 15 listopada 2014
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Waneko 11.2014
2 Tom 2 Waneko 1.2015
3 Tom 3 Waneko 3.2015
4 Tom 4 Waneko 5.2015
5 Tom 5 Waneko 2.2016
6 Przyszłość Waneko 10.2017
7 Tom 7 Waneko 11.2022