Orange
Recenzja
Jest prawdą powszechnie znaną, że podzielenie się zmartwieniami sprawia, iż stają się one trochę lżejsze. Dlatego łatwo wyobrazić sobie ulgę Naho, gdy Suwa oznajmił jej, że on też dostał list z przyszłości. Co prawda krótszy i nie tak pełen szczegółów, ale świadomość, że istnieje drugi człowiek, którego można poradzić się w chwili wątpliwości, na pewno bardzo pomaga. Zwłaszcza że notatki Suwy są pisane z męskiego punktu widzenia, mogą więc zawierać dodatkowe informacje, nieujęte w liście Naho. Jak na przykład… urodziny Kakeru, które są lada moment. Następuje mały kociokwik, bo na szybko trzeba zorganizować prezenty (których jubilat oczywiście nie chce, żeby nie kłopotać przyjaciół). I chyba pod wpływem tego ogólnego zamętu, podniecenia i emocji Kakeru wreszcie wydusza z siebie, co czuje do Naho. Czy dziewczyna zdoła przełamać nieśmiałość i odpowiedzieć wyznaniem na wyznanie? W końcu świadomość bycia kochanym może mieć fundamentalne znaczenie dla pokonania czarnych myśli i uratowania przyjaciela.
W tomiku trzecim niby nic się nie dzieje, a jednak fabuła zostaje dość istotnie popchnięta do przodu. Mamy urodziny, szkolny dzień sportu oraz pierwsze poważniejsze, choć tak naprawdę niemożliwie banalne nieporozumienie w relacjach Naho i Kakeru. Cała akcja znowu rozgrywa się głównie na płaszczyźnie przeżyć wewnętrznych bohaterów i ich interakcji, dlatego pomimo tak niewielu „przystanków” na trasie fabuły, tomik wydaje się wypełniony wydarzeniami po brzegi. Zwłaszcza że problem korzystania z już nie do końca aktualnych wskazówek z listu staje się tutaj jeszcze bardziej palący – sama nie wiem, co zrobiłabym w takiej sytuacji i bardzo często zastanawiałam się nad tą kwestią podczas lektury.
Po czterech rozdziałach Orange tradycyjnie ma miejsce kolejna odsłona historii Zakochany astronauta, gdzie mamy okazję przyglądać się perypetiom Chiki i jej dwóch adoratorów. Mało to wszystko emocjonujące, bo wiadomo, jak się skończy, a na dodatek jeden z wielbicieli jest mdły jak kilo szarego mydła. Jako bonus dostajemy od Ichigo Takano także dwie strony posłowia zawierającego kilka uwag o procesie twórczym i inspiracjach.
Dowiadujemy się na przykład, czego używa mangaczka do nakładania barw – szkoda, że efekty tego możemy podziwiać tylko na obwolucie. W tomiku trzecim pojawia się całkiem sporo w domyśle kolorowych stron – uwielbiam styl kolorowania pani Takano, taki lekki i pastelowy, dlatego zwyczajnie nie mogę odżałować ich braku w polskim wydaniu. Na szczęście do podziwiania zostaje dopracowana i bogata w szczegóły obwoluta, przedstawiająca bohaterów spacerujących ulicą Nawate. Wcale nie dziwi mnie, że mangaczka malowała ten obrazek co najmniej sześć dni – pchnięta ciekawością wpisałam nazwę w Google Street View i Matko Boska, jak to wszystko jest wiernie odwzorowane! Te ilustracje są naprawdę przemyślane – bardzo ujął mnie i jednocześnie zaskoczył fakt, że zestaw postaci jest w pewnym sensie taki sam: z przodu widzimy Suwę, Naho i Kakeru z teraźniejszości, a z tyłu Suwę, Naho i… Kakeru z przyszłości. Symbolizm taki prosty, a jednocześnie łatwy do przegapienia. Z kolei na okładce pod obwolutą kryje się tym razem roześmiana szóstka głównych bohaterów.
Polskie wydanie pod względem technicznym trzyma ten sam wysoki poziom, co poprzednie tomy – dobry druk, dokładnie wyczyszczone i zgrabnie przetłumaczone onomatopeje. Nadal jednak zadziwia mnie bezsensowność istnienia spisu treści – liczbę ponumerowanych stron można policzyć na palcach u obu rąk. Dalej niestety o ból głowy przyprawia mnie czcionka stosowana w dialogach – te nieszczęsne praktycznie niewidoczne spacje oraz przecinki wyglądające jak kropki sprawiają, że od czasu do czasu czytam zdanie na pierwszy rzut oka prezentujące się następująco: „Nie chcemy sięśmiaćibawić. Nieświadomi. Że w twoim życiudziejesię coś złego!”. Z drugiej strony jak zwykle pozytywnie zaskakuje mnie ogólny poziom tłumaczenia – Orange jest chlubnym przykładem całkiem udanego użycia języka młodzieżowego w dialogach. Uderzyło mnie to zwłaszcza w momencie, kiedy Kakeru zareagował na coś okrzykiem: „Zajebiście!” – uświadomiłam sobie wtedy, że pomimo czarnych myśli i unoszącej się wokół niego atmosfery tragedii, jest on przecież najzwyklejszym nastolatkiem. Jeśli chodzi o konkretne przykłady baboli w tłumaczeniu, tym razem jest tylko jeden, malutki, który mimo to zdołał mnie na chwilę skonfundować. Naho dała Kakeru na urodziny torbę sportową. W pewnym momencie chłopiec mija ją na korytarzu, a dziewczyna krzyczy: „Dzięki za torbę!”. Zaraz, jakie „dzięki za torbę”, przecież to on dostał ją od niej, a nie na odwrót. W oryginale Naho dziękuje Kakeru za używanie torby kupionej przez nią, a że chmurki dialogowe są w tym przypadku bardzo obszerne, myślę, że spokojnie zmieściłaby się tam nieco bardziej precyzyjna wypowiedź: „Fajnie, że nosisz torbę!”.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 11.2014 |
2 | Tom 2 | Waneko | 1.2015 |
3 | Tom 3 | Waneko | 3.2015 |
4 | Tom 4 | Waneko | 5.2015 |
5 | Tom 5 | Waneko | 2.2016 |
6 | Przyszłość | Waneko | 10.2017 |
7 | Tom 7 | Waneko | 11.2022 |