Orange
Recenzja
Okazuje się, że notatki z przyszłości mogą być niesamowicie przydatne. Na przykład, kiedy przyszłe wcielenie informuje o tym, że danego dnia będzie lało jak z cebra i wszyscy przemokną, można wziąć ze sobą do szkoły… ręcznik (tak, to zupełnie naturalne i niebudzące podejrzeń, czyż nie?), by poratować ociekającego wodą chłopca, któremu chcemy zaimponować. Naho przekonuje się jednak, że nie wszystkie zapiski się zgadzają – teraźniejszość i przyszłość już zaczynają się zmieniać. Tym, co mimo wszystko pozostaje stałe, jest stan psychiczny Kakeru – chłopak nadal jest straszliwie przygnębiony i przytłoczony wyrzutami sumienia. Czy mimo nie do końca już aktualnych notatek z listu Naho uda się uratować przyjaciela?
Tomik drugi Orange to shoujo w najczystszej postaci. Szkolny festiwal – odhaczony. Letni festyn, podczas którego heroina paraduje we wdzięcznej fryzurce i ślicznej yukacie – odhaczony. Zazdrosna była dziewczyna próbująca namieszać między bohaterami – odhaczona. I chociaż ten ostatni wątek wywołał we mnie lekką irytację (bo naprawdę denerwują mnie naiwnie dobre dziewojki, które dają się robić w balona i nie potrafią powiedzieć do wrednej rywalki: „Odwal się i spadaj na kaktus!”), cała reszta wcale nie okazała się tak sztampowa w odbiorze, jak mogłaby być. Być może dlatego, że festiwal i festyn w większości pozbawione są stałych w tego typu sytuacjach romansowych zagrywek (heroina jak ostatnia sierota gubi się w tłumie, na dodatek niemiłosiernie obcierają ją geta, ale cierpi w milczeniu, bla bla bla) i stanowią tylko tło dla przedstawienia pogłębiających się relacji pomiędzy bohaterami. Ichigo Takano należy się pochwała za główny trójkąt miłosny, całkiem oryginalny jak na standardy shoujo, interesujący, ale jednocześnie bardzo bolesny – naprawdę wzrusza mnie postawa Suwy, któremu Naho się przecież podoba, ale mimo to nie próbuje jej odbić przyjacielowi.
Muszę przyznać się do błędu – Zakochany astronauta, którego w recenzji poprzedniego tomiku określiłam jako oneshot, wcale oneshotem nie jest. W drugim tomie mangaczka serwuje nam dalszą część historii, moim zdaniem jeszcze bardziej bezsensowną i nietrzymającą się kupy niż rozdział poprzedni. Stworzenie takiego nijakiego i wybitnie szczątkowego fabularnie badziewia z papierowymi postaciami musiało być sposobem na odreagowanie po miejscami dość przygnębiającym Orange. Coś w stylu terapii dla umysłu autorki. Zwyczajnie nie znajduję innego wytłumaczenia, bo są to tytuły wręcz ostentacyjnie nierówne pod względem jakości (i nie mam tu na myśli kreski, ta niezmiennie jest śliczna). Na dodatkowych dwóch stronach posłowia mangaczka wspomina pokrótce o wycieczce do Matsumoto i o różnych innych bzdurkach. Przy okazji podziękowań sprawdza chyba żartobliwie naszą wiedzę z zakresu jej twórczości, rysując postaci z innych mang. (Ja odgadłam wszystkie! Orange, Yumemiru Taiyou, Re Collection i Bambi no Tegami!)
Jakość polskiego wydania jest porównywalna do tej z tomu poprzedniego. Na obwolucie możemy tym razem zobaczyć siedzących na tych samych ławeczkach, co ich młodsze wcielenia tom wcześniej, dorosłych bohaterów, jednak wokół panuje zima, a sami bohaterowie wyglądają na otępiałych (chociaż podejrzewam, że mieli być smutni), no i brakuje Kakeru. Pod spodem, na okładce, widnieją roześmiani Kakeru i Naho oraz obserwujący ich z życzliwym uśmiechem Suwa. Druk wewnątrz jest dobrej jakości, onomatopeje zostały dokładnie wyczyszczone i przetłumaczone, zresztą sam język tłumaczenia jest płynny, poprawny i wystarczająco młodzieżowy. Ale bez zgrzytów się nie obeszło. Numeracja stron to nadal totolotek – szansa trafienia na numerek jest minimalna. Wciąż nieco przeszkadza mi czcionka wykorzystywana w dialogach, ale tym razem z zupełnie innego powodu – może jestem ślepa (w końcu noszę okulary…), ale w dziewięciu przypadkach na dziesięć nie potrafię odróżnić kropki od przecinka. Nie jest to poważne uchybienie, ale utrudnia odbiór tekstu. Zdarza się też, że jeśli dymek z wypowiedzią bohatera znajduje się przy lewej krawędzi strony (przykład: strona 99 lub 167), wypowiedź ta nie jest na środku dymka, tylko bardziej z prawej, co wygląda nieładnie i nieprofesjonalnie.
Muszę jeszcze dodać słówko na temat tłumaczenia. Tym razem jest to moje przypuszczenie oparte na logice, zdrowym rozsądku i nieoficjalnym tłumaczeniu angielskim, bo do oryginału nie mogę sięgnąć. Na stronie numer 62 Taka kieruje do Suwy dość enigmatyczne zdanie: „Wiesz… W razie czego… jestem gotowa pomóc”. Tak na chłopski rozum brzmi to dziwnie i bezsensownie, biorąc pod uwagę, że zarówno ona, jak i Azu, kibicują związkowi Kakeru z Naho, co widać dosłownie stronę wcześniej, i kilkadziesiąt stron wcześniej, i na początkowych stronach tego tomiku, i jakby tego było mało, to w poprzednim tomiku też… Rzut okiem do fanowskiego tłumaczenia (mówcie co chcecie, ale nie było tam straszliwego babola z temperówką, który wytknęłam w recenzji poprzedniego tomiku, więc pewną dozę zaufania do tej wersji mogę mieć) wystarcza, by stwierdzić, że Taka prawdopodobnie powiedziała coś w rodzaju: „Skoro powiedziałeś, że będziesz pomagał, to dla mnie nie ma problemu”. Co w danej sytuacji ma o wiele więcej sensu, trzyma się kupy i w ogóle pasuje do wcześniejszych i późniejszych wypowiedzi. Ponownie radziłabym tłumaczom jednak zajrzeć do mangi i nie skupiać się na tłumaczeniu samego skryptu – chociaż w tym przypadku to i tak nie jest ani wytłumaczenie ani usprawiedliwienie.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 11.2014 |
2 | Tom 2 | Waneko | 1.2015 |
3 | Tom 3 | Waneko | 3.2015 |
4 | Tom 4 | Waneko | 5.2015 |
5 | Tom 5 | Waneko | 2.2016 |
6 | Przyszłość | Waneko | 10.2017 |
7 | Tom 7 | Waneko | 11.2022 |