Manga
Oceny
Ocena recenzenta
4/10postaci: 3/10 | kreska: 6/10 |
fabuła: 4/10 |
Ocena czytelników
Recenzje tomików
Top 10
Dia Game
- ダイア・ゲーム
Wampir szklarniowy i mroczny łowca, czyli zabawa w kotka i myszkę dla wielbicielek cukierków z dodatkiem gorzkiej czekolady.
Recenzja / Opis
Stowarzyszenie łowców od wieków prześladuje wampiry i Dia nie jest wyjątkiem. Na dodatek przydzielono mu bardzo nieprzyjemnego obserwatora, Kuro, który łazi za nim jak cień. Spragniony wolności wampir ucieka więc za ocean – oczywiście do Japonii, gdzie znajduje schronienie u przemiłego człowieka, zwanego Shishou. Łowca jednak szybko wpada na trop swojej ofiary i Dia zdaje sobie sprawę, że nie zagrzeje tu długo miejsca, choć dopóki nie pije ludzkiej krwi i nie stwarza pobratymców, śmierć mu nie grozi. Wampir dość ma jednak długoletniej samotności i rozważa przemienienie swojego gospodarza…
Wampiry były, są i pewnie jeszcze długo nie znikną z dzieł kultury popularnej. Niewysłowione cierpienie, wieczna samotność, odrzucenie – to tylko niektóre z przeszkód, jakie wampiry napotykają na swojej drodze do szczęścia w nieśmiertelności… Eeee… Nie. Dia Game nie tonie w odmętach rozpaczy aż tak głęboko, bo jest na to zdecydowanie za krótkie (chociaż są i tacy, którzy w jednym tomie potrafią zamknąć tyle tragedii, że całość aż pęka w szwach), poza tym na próżno szukać tu (dzięki bogom…) dylematów egzystencjalnych i przydługich, natchnionych monologów o nietrwałości rzeczy i przemijalności świata, bo chodzi w gruncie rzeczy wyłącznie o jedno. To czystej wody romansidło, przyozdobione jedynie elementami nadnaturalnymi, które, biorąc pod uwagę obecne trendy, należy uznać raczej za element stałego repertuaru atrakcji niż egzotyczną odmienność. Sam scenariusz jest prostszy niż budowa cepa, więc zaskoczyć będzie miał okazje jedynie tych, którzy z gatunkiem nie mieli jeszcze styczności, wszyscy inni domyślą się, czego się spodziewać. Słowem: yaoi.
Na wyposażeniu historyjki znajdziemy większość schematów z tej kategorii: trochę mroku, dużo cukru i miłości łóżkowej (znaczy takiej, która prowadzi prosto do sypialni, choć nie można nazwać fabuły pretekstową), ale z drugiej strony oszczędzono nam gwałtów i tym podobnych atrakcji. Pozostaje mnóstwo infantylności, która odstraszy każdego, kto oczekuje poważnego romansu, bo ten sprowadza się do wyznań à la shoujo i szoruje po powierzchni miłości bez zagłębiania się w jej głębsze warstwy. Mamy obowiązkowy trójkąt, trochę wątpliwości, szczyptę tajemnicy i nieszczególnie przewidywalną konkluzję – wszystko to wybitnie powierzchowne, naiwne i słodkie. Przykład podręcznikowy – nie przyprawia może jeszcze o mdłości, acz w żadnym wypadku nie zaskakuje. Teoretycznie mówi się, że ludzie lubią to, co już znają, ale w sumie ile można?
Biorąc pod uwagę objętość mangi i przyjętą konwencję, trudno się dziwić, że bohaterowie zostali obdarzeni przez autorkę dość szkicowymi osobowościami. I znowu, z jednej strony to do przewidzenia, ale z drugiej: jak wiele razy mamy dostawać ten sam przemielony materiał? Schematy schematami, jednak doprowadzanie ich do granic absurdu chyba mija się nieco z celem. No dobrze, nie jest może tragicznie, jednak rewelacji na horyzoncie ani widu, ani słychu. Dia to osobnik o typowo dziewczęcej urodzie i równie delikatnym charakterze. W skrócie: zniewieściałość pierwsza klasa i chodząca słodycz. Teoretycznie lata samotności i doświadczenie życiowe powinny sprawić, że stał się zgorzkniały i nieprzystępny. Ale jak wiadomo, uke musi być naiwne, głupiutkie, płakać na zawołanie oraz pełnić rolę pozbawionego instynktu samozachowawczego (zupełnie jakby wypuszczonego prosto ze szklarni) stworzonka z miną „przygarnij kropka”. A że przy okazji wampir jest bardzo samotny i pragnie tylko towarzystwa, lgnie jak pszczoła do miodu do każdego, kto okaże mu trochę życzliwości. W ten sposób czytający poznają będącego oazą spokoju kupca Shishou, który w oczach głównego bohatera to chodząca dobroć, ale jak wiadomo, nie wszystko złoto, co się świeci… Do kompletu dostajemy jeszcze uosobienie męskości w postaci łowcy prześladującego biednego Dię. Żeby podkreślić jego tajemniczość i atrakcyjność, jegomość otrzymał imię Kuro (dosł. „czerń”, a co ciekawe, zarówno on, jak i protagonista pochodzą ponoć z Anglii…), wieje od niego chłodem (choć czasem szczerzy się złośliwie), źle mu z oczu patrzy i generalnie ocieka testosteronem (to chyba przez te muskuły i odsłoniętą klatę). Pan ma oczywiście w sobie nieskończone pokłady cierpliwości i instynktu opiekuńczego, latami łażąc za wampirem jak cień i pomagając(!) mu w różnych sytuacjach. Cóż, Dia odbiera jego zachowanie jako szczyt uciążliwości i mimo długoletniej znajomości nadal nie docenia zaangażowania swojej mrocznej niańki. Reszta postaci to statyści, a mimo retrospekcji bohaterowie wydają się wyjątkowo płascy, tak że właściwie jedno- lub dwuwyrazowa charakterystyka oddałaby całą ich osobowość. Powiedzmy jednak, że tego też można było się spodziewać i w sumie zdarzają znacznie mniej udane przypadki wykorzystania tych schematów.
Trzeba natomiast przyznać, że Kotora Byaku znacznie lepiej sprawdza się jako rysowniczka. Fakt, że zachwyt to zdecydowanie za dużo powiedziane, ale mimo że jej rysunki są schematyczne, miło na nie popatrzeć. Projekty postaci nie grzeszą oryginalnością (acz można by się zastanowić, po co wampirowi kocie uszka, które… są dziwnie ułożoną fryzurą. I jeszcze jedno: czy Dia musi ubierać się jak baba?), ale są poprawne anatomicznie i po prostu ładne. Kadry są wyjątkowo przejrzyste, bo autorka preferuje kontrast czerni i bieli, a choć nie brakuje rastrów, to nie ma ich aż tyle, żeby dostać oczopląsu. Tła są nieprzesadnie szczegółowe i raczej monotonne, ale powiedzmy, że to wystarczy. Ponieważ Dia Game jest mangą yaoi wygłodniałe fanki naturalnie dostaną to, na co czekają, czyli sceny erotyczne. Wyglądają one dosyć standardowo, bez popadania w przesadną wulgarność czy umowność. To wszystko znajdziemy w środku… Moją pierwszą reakcją po zobaczeniu okładki był zdecydowany zwrot w tył, gdyż mimo że kreska nie jest brzydka, to jednak coś w samym projekcie mnie odrzuciło. Podejrzewam, że mógł być za to odpowiedzialny wygląd głównego bohatera – jeszcze bardziej zniewieściały niż w środku i jakiś taki… niesmaczny? Podejrzewam, że Dia miał sprawiać wrażenie seksownego, ale mam szczere wątpliwości, czy ten efekt udało się osiągnąć.
Podstawowym pytaniem, jakie zadaję sobie przy okazji recenzowania tego typu tytułów, jest „znęcać się czy nie?”. Niby to kolejna wyjątkowo wtórna i głupiutka historia, ale jednocześnie nieszkodliwa i zupełnie bezbronna, a takie opowiastki zawsze znajdą amatorów. Można chyba jednak pozwolić sobie na odrobinę złośliwości, prawda?… Cóż, z pewnością Dia Game należy do tytułów, które potwierdzają tezę, że większość yaoi to shoujo, tylko przeznaczone dla tych, którzy chcą poczytać o miłości między dwoma panami(?). Na tle coraz częściej pojawiających się w Polsce przedstawicieli tego gatunku manga plasuje się w niskich stanach średnich, bo mimo wszystko da się to czytać. W porównaniu do tryliona innych opowiastek wydanych w Japonii i zalewających przestrzeń fandomową – znacznie niżej. Czytać? Jeśli komuś bardzo, ale to bardzo się nudzi i wyłączy mózg, to czemu nie. Nie ma nic nowego do zaoferowania (chyba nie o to nawet chodzi…), ale wystarczy do zaspokojenia głodu fanek, zwłaszcza nastoletnich.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Gentosha |
Wydawca polski: | Ringo Ame |
Autor: | Kotora Byaku |
Tłumacz: | Bartosz Madziar |
Wydania
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Ringo Ame | 3.2014 |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Zakup mangę Dia Game w sklepie Komikslandia | Oficjalny | pl |