Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 kreska: 8/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 3
Średnia: 8
σ=0

Wylosuj ponownieTop 10

Eat-Man

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1996-2002
Liczba tomów: 19
Tytuły alternatywne:
  • イートマン
Tytuły powiązane:
Widownia: Shounen; Miejsce: Inne planety; Czas: Przyszłość; Inne: Elementy westernu, Supermoce

Najemnik o nietypowej diecie w świecie techno­‑fantasy. Pogodna opowieść przygodowa z charakterem.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: FinnMacCool

Recenzja / Opis

Eat­‑Man jest jednym z tych tytułów, przy których pisanie recenzji to czysta przyjemność. Skłonił mnie on do przemyśleń, co jest wyróżnikiem takich pozycji. Doszedłem do wniosku, że nie chodzi o jakość (przeciwnie, przemyślenia dotyczące gniotów spisują się doskonale), ale o inną rzecz – wizję, jaką dana pozycja prezentuje. Już wyjaśniam: współczesna kultura działa w dużej mierze jak dobrze naoliwiona maszyna do produkowania pieniędzy. Autorzy lub niestety wydawcy najczęściej wybierają grupę docelową (target), po czym z gotowych klocków składają produkt. W zależności od umiejętności autora efektem jest danie mniej lub bardziej smakowite, ale niewykraczające poza standardy fast foodów. Recenzując takie rzeczy, czuję się trochę jak inspektor państwowy, sprawdzający, czy warzywa w produkcie są domyte, a mięso nieprzeterminowane. Na szczęście Eat­‑Man ewidentnie do tej grupy nie należy – to posiłek skomponowany przez szefa kuchni. To wcale nie znaczy, że jest to wymuskana kuchnia wysokich lotów, trafiająca w gusta nielicznych. Nie, to danie, które może trafić w gust niemal każdego, a mimo to nie traci indywidualnego charakteru.

Skojarzenia kulinarne są jak najbardziej na miejscu – autor Yoshitomi Akihito w kilku miejscach pisze o „daniach” zamiast o rozdziałach mangi, wstęp nazywa aperitifem, a w jednym z komentarzy na końcu tomiku pisze, że w jego zamyśle Eat­‑Man jest zbiorem opowieści do czytania przy herbacie. Zgodnie z sugestią, podczas lektury wlałem jej w siebie sporo (głównie Earl Grey) – istotnie, komponuje się doskonale. Kuchenny klimat jest oczywiście powiązany z tytułem, tytuł z kolei z postacią głównego bohatera. Główny bohater zaś… przedstawić głównego bohatera to w gruncie rzeczy powiedzieć wszystko o tym komiksie, jest to bowiem w przeważającej mierze spektakl jednego aktora. Bolt Crank – ta postać definiuje tę mangę. Przewija się w niej sporo innych bohaterów, ale nikt nie ma nawet w przybliżeniu tak dominującego wpływu na akcję i klimat opowieści jak Bolt. Określenie „spektakl jednego aktora” jest jednak pewnym nadużyciem dotyczącym słowa „aktor”. Poprawniejsze być może byłoby „siła natury” lub „deus ex machina”. Bolt Crank jest istotą posiadającą specyficzną umiejętność – potrafi przetworzyć i odtworzyć wszystko, co zjadł. Dziecięcą zabawkę. Skuter. Legendarny starożytny miecz. Sztuczny księżyc ważący miliony ton. Tak, rozpiętość jego możliwości jest absurdalna. Sama koncepcja takiej umiejętności jest niedorzeczna – człowiek zjadający miskę śrubek i fragmentów metalu, któremu po chwili z ręki wyrasta radio, to wizja dziwna i dość śmieszna. Tak też jest traktowana przez większość czasu. Inne postacie traktują umiejętność Bolta właśnie jako niezrozumiałą osobliwość, a w wielu opowiedzianych historiach jedną z głównych atrakcji dla czytelnika jest zaskoczenie, kiedy Bolt w pomysłowy i niespodziewany sposób wykorzystuje przedmioty, które zjadł wcześniej podczas akcji. Żarty kończą się, kiedy Bolt bez śladu trudności odtwarza arsenały godne całej armii bądź gargantuiczne konstrukcje sprawiające wrażenie, że nazbieranie na nie elementów musiało zająć tysiące lat.

Ograniczenia czasowe nie są dla bohatera żadnym problemem. W kilku miejscach narracja sugeruje, że jest on Tym, Który Pożera, istotą starszą niż planety, po których stąpa. Wrażenie, jakie odniosłem w tych momentach, jest jednoznaczne – jest on istotą o cechach boskich. Nie posiada wszechwiedzy ani szczególnej mądrości, jest w tych sprawach tak ograniczony jak zwykły człowiek. Nie jest również całkowicie nieśmiertelny – wydaje się, że można go zabić, choć jest to niezwykle trudne. Jego niemal nieograniczone umiejętności odtwarzania i przetwarzania czynią z niego jednak coś w rodzaju bożka, który zstąpił na ziemski padół. Jest to zabieg celowy, zupełnie zmieniający dynamikę historii, w których uczestniczy. Bolt Crank jest najemnikiem i podróżnikiem – za pieniądze podejmuje się misji i zadań, które wahają się od spraw wagi międzypaństwowej do lokalnych sporów i problemów dotyczących garstki ludzi. W żadnej z tych, w większości niepowiązanych, opowieści, czytelnik nie przejmuje się, czy Boltowi uda się wypełnić zadanie. Jest bowiem oczywiste, że tak się stanie. Napięcie emocjonalne zostaje przeniesione na inne postaci, na ich zamierzenia i bezpieczeństwo. Crank jest bowiem stoikiem (co wydaje się w pełni uzasadnione w jego położeniu), a swoje działania i rozmowność ogranicza do minimum. Najczęściej przez większość akcji spokojnie obserwuje rozwój wydarzeń, aby wkroczyć w kluczowym momencie, zmieniając sytuację zgodnie ze swoimi oczekiwaniami. Zwykle nie wiadomo, jakie te oczekiwania są, nie jest on bowiem zbyt skory do zdradzania, kto go zatrudnił. Nawet kiedy to wiadomo, nie znaczy to wiele, ponieważ wynajęcie Bolta Cranka jest typowym paktem z diabłem. Bolt nigdy nie kłamie i nigdy nie łamie umów, formułując zlecenie trzeba być jednak skrajnie ścisłym i dokładnym, inaczej jego zapisy mogą się zwrócić przeciwko zleceniodawcy. Powody do ostrożności mają szczególnie postacie działające z niskich pobudek, Bolt bowiem wyraźnie wspiera dobre moralnie rozwiązania sporów. Nie oznacza to, że finały opowiedzianych historii są z góry znane, ponieważ czytelnik często nie wie, która ze stron konfliktu jest tą dobrą, a nawet kiedy ma tego świadomość – w jaki sposób Bolt rozwiąże problem (czasami stwierdza nawet, że nie musi się wtrącać i inne postaci poradzą sobie same).

Mimo pozostawania na uboczu, to Bolt jest centralnym punktem wszystkich opowieści. Zwykle przesiaduje w barach w nieodłącznym płaszczu, uśmiechając się lekko i przegryzając śrubki, gdy w tym czasie inni bohaterowie walczą o życie, a kobiety padają mu w ramiona. Ten drugi motyw, noszący znamiona męskiej fantazji, jest tu dość częsty, jednak dzięki obecności wielu silnych kobiecych postaci rządzących akcją, komiks nie sprawia wrażenia seksistowskiego. Ten motyw wpisuje się raczej w ogólniejsze wrażenie, że Bolt jest punktem stałym, a to inne postacie i krajobrazy przesuwają się wokół niego, dając mu możliwość cieszenia się widokami. Wokół niego toczy się bitwa między chciwością a szczodrością, miłością a nienawiścią, życiem a śmiercią, a Bolt obserwuje to wszystko spokojnie, popychając sprawy w jasną stronę, kiedy uzna za stosowne. Przedstawione konflikty niemal zawsze są czarno­‑białe, wręcz wyczuwam w wielu lekko baśniową konwencję. Zło, choćby ukryte, zostanie w końcu wyciągnięte na światło dzienne i ukarane. Inny obrót spraw nie pasowałby do relaksującego podwieczorku z herbatą i komiksem!

To nie oznacza, że Eat­‑Man nie porusza głębszych wątków. Porusza je rzadko (na mój gust nieco zbyt rzadko), ale z powodzeniem. Miejsce akcji określiłbym jako świat techno­‑fantasy, jest to obca planeta o w większości pustynnym klimacie, której mieszkańcy dysponują technologią znacząco przewyższającą współczesne dokonania. Jednocześnie świat ten zamieszkują istoty przypominające demony, smoki lub inne fantastyczne bestie. Nie jest jasne, czy to faktycznie istoty fantastyczne, czy produkty jeszcze bardziej zaawansowanej technologii. Fakt, że najpotężniejsze i najmądrzejsze z nich żywią głęboki szacunek do Bolta i obawiają się go, jest oczywisty i przewidywalny; dowodzi ich zdrowego rozsądku. Taki anturaż pozwala zaprezentować śliczne i szczegółowe ujęcia techno­‑miast, fantastycznych statków latających i innych technologii, ale jest również okazją do rozważań dotyczących natury człowieczeństwa. W tym świecie androidy są powszechne i bardzo zaawansowane, co w wielu fragmentach kieruje klimat tej mangi w okolice Blade Runnera. Na ile obiekt, która został stworzony, by symulować człowieka, jest człowiekiem? Nie będę wnikał w szczegóły odpowiedzi, jaką daje manga, tym bardziej, że jest ona niejednoznaczna. Autor z jednej strony odnosi się do androidów z wyraźną sympatią, z drugiej sugeruje, że to złożone, ale tylko (aż?) mechanizmy. Jako że Bolt Crank jest istotą, która potrafi dowolny mechanizm przetworzyć i przekonfigurować, łatwo się domyślić, do jakich niepokojących możliwości to prowadzi.

Wspominając o rzeczach, które zaburzają spokojne relaksowanie się przy gorącym napoju, wypada mi napomknąć o drugiej potężnej obecności z kart tej mangi, którą jest Teromea. Nie mogę wyjść z podziwu, że tworząc tak dominującego protagonistę jak Bolt Crank, autorowi udało się jednocześnie wykreować postać tak odmienną i fascynującą jak Teromea – mechaniczny pasożyt, którego nabawia się w pewnym momencie wędrówki Bolt. Nie będę ukrywał, że jestem fanem tej postaci. Teromea jest szalony, nieprzewidywalny, agresywny i irytujący, w dodatku sama jego postać (dziwaczny konstrukt mechaniczny, zbliżony do połączenia węża z koparką) sprawia niepokojące wrażenie. Podsumowując: jest uroczy i dodaje dużo pieprzu rozdziałom, w których się pojawia.

Gdybym miał w krótkim zdaniu streścić moje kulinarne wrażenia, to powiedziałbym, że cały posiłek był kwintesencją kuchni włoskiej. Dania były proste, ale aromatyczne i skomponowane z najlepszej jakości składników. Polecić tę strawę można każdemu, to jedzenie lekkostrawne, bez specjalnych przeciwwskazań. Bon apetit.

Tablis, 25 maja 2014

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): ASCII Media Works
Autor: Akihito Yoshitomi