Szkolne życie!
Recenzja
Polskie wydawnictwa mangowe od lat stosują politykę, w myśl której preferują pozyskanie licencji na mangi zekranizowane. Nie ma się czemu dziwić – anime to w końcu najlepsza forma reklamy i, pomimo barier językowych, technicznych (chociaż te w internecie w zasadzie nie istnieją) oraz praktycznego braku wydawców japońskich seriali animowanych w Polsce, najskuteczniej docierająca do odbiorców na całym świecie. Tym sposobem doczekaliśmy się chociażby sławnego Shingeki no Kyojin, a także Monster Musume no Iru Nichijou, ale też mangi (i już niedługo też książki) No Game No Life, której dalsze losy są niepewne nawet w Japonii. Idąc za ciosem, Waneko postanowiło wprowadzić do obiegu kolejną pozycję spopularyzowaną dzięki adaptacji i tym razem padło na Gakkou Gurashi, w Polsce opatrzone tytułem Szkolne życie. Serial był emitowany także w internecie, skąd różnymi kanałami trafił do odbiorców w Polsce. Nie jestem jednak pewien, czy zdobył popularność wystarczającą, by przez kilka ostatnich miesięcy ludzie zwyczajnie o tym nie zapomnieli.
Tym, którzy zapoznali się z serialem, fabuły nie trzeba przedstawiać, powinni jednak wiedzieć, że w anime nieco poprzestawiano kolejność ukazania części wydarzeń (nie ich chronologię) w stosunku do pierwowzoru, zaś inne pominięto lub zmieniono. Dzięki temu manga może stanowić interesującą pozycję również dla takich osób, tym bardziej, że anime wykorzystało tylko materiał z pięciu pierwszych tomów. Trudno mi jednak przybliżyć fabułę nowym odbiorcom, bo nie wypada wprost powiedzieć, o czym traktuje – jej istota odkrywana jest przed czytelnikiem stopniowo. Historia trójki dziewczyn i nauczycielki rezydujących dwadzieścia cztery godziny na dobę w szkole w pierwszej chwili przywodzić może na myśl ciepłe kluchy pokroju K‑ON!, a podobieństwa można wskazać palcem. Bohaterki Szkolnego życia także robią różne mniej lub bardziej interesujące rzeczy, bawiąc się w dziwny klub survivalowy. Od razu jednak widać, że za ich niewinnymi działaniami kryje się coś więcej, co zdradza nawet pełna kontrastów obwoluta, ukazująca niewinną i dziecinną Yuki, główną bohaterkę, na tle zdemolowanej sali lekcyjnej. Dlaczego akurat taka sceneria? Co doprowadziło do tego stanu rzeczy? Poznanie odpowiedzi na te pytania wymaga lektury mangi.
Do gustu przypadła mi wspomniana już obwoluta. Jest śliska, jakby mniej sztywna od tych z innych mang wydawnictwa i chyba tego samego typu, co w Powozie lorda Bradleya. Jej centralnym elementem jest polski tytuł serii, wzbogacony o transliterację angielską. Na skrzydełkach widnieją fragmenty kadrów z mangi, a także krótkie biografie autorów. Na pomarańczowo‑białej okładce w kratkę znalazło się omake z projektami postaci, w pierwszym tomie skupione na wspomnianej już Yuki. Po otwarciu tomiku czytelnika wita kolorowa ilustracja wydrukowana na delikatnym i śliskim papierze, a po przerzuceniu kartki pojawia się spis treści, przyozdobiony również barwną ilustracją z obwoluty. Nie za bardzo jednak widzę możliwość jego zastosowania, skoro numeracja stron w tej mandze pojawia się sporadycznie. Pierwsze dwie kartki komiksu są szare i rozmyte, co świadczy o tym, że stanowiły one kolorowe dodatki w czasach, gdy manga była serializowana w magazynie (w tym przypadku był to „Manga Time Kirara Forward”). W japońskich wydaniach zbiorczych, na których w większości bazuje Waneko (i inne wydawnictwa, najczęściej skanujące oryginalne wydania udostępnione przez licencjodawcę), często takie dodatki drukowane są w odcieniach szarości i tak też stało się z tankoubonem oryginalnego Gakkou Gurashi. Takie kwestie czasami wymagają bliższego przyjrzenia się, sam miałem kłopot z docieczeniem, czy aby Waneko nie poskąpiło kolorowego tuszu (czy raczej pieniędzy nań), jednak tu pomocni okazali się koledzy mający w kolekcjach oryginalne tomy.
Całkiem zgrabnie wyszła stylizacja języka, jakim posługują się bohaterki. Dziecinna Yuki ma tendencję do skracania wyrazów i używania nieformalnych zwrotów w stosunku do innych, co w naszym języku uwidacznia się w postaci zdrobnień i zmiękczeń. Z kolei żywiołowa Kurumi czasami dopomaga sobie zwrotami w stylu „szamiemy” albo „kuźwa”, jeśli sytuacja tego wymaga.
Pierwszy tom wzbogaca szereg dodatków: historia szkoły, przemówienie jej dyrektora, trzy strony o poszczególnych pomieszczeniach i zwyczajach i wreszcie podziękowania od autorów dla czytelnika. Czcionka w całej mandze jest bardzo czytelna, a układ wyrazów w dymkach nie zwrócił uwagi niczym negatywnym. Oryginalne onomatopeje wymazano, wstawiając w ich miejsce polskie odpowiedniki. Warto na koniec wspomnieć, że w Japonii Gakkou Gurashi wciąż nie doczekało się zakończenia, a najnowszy, siódmy tom, ukazał się w lutym.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 3.2016 |
2 | Tom 2 | Waneko | 5.2016 |
3 | Tom 3 | Waneko | 7.2016 |
4 | Tom 4 | Waneko | 9.2016 |
5 | Tom 5 | Waneko | 11.2016 |
6 | Tom 6 | Waneko | 1.2017 |
7 | Tom 7 | Waneko | 3.2017 |
8 | Tom 8 | Waneko | 5.2017 |
9 | Tom 9 | Waneko | 7.2017 |
10 | Tom 10 | Waneko | 10.2018 |
11 | Tom 11 | Waneko | 4.2019 |
12 | Tom 12 | Waneko | 4.2020 |