Księga Vanitasa
Recenzja
„Duchowe zastępstwo Pandora Hearts” – ta zapowiedź brzmiała obiecująco, tajemniczo, ale również odrobinę niepokojąco, ponieważ wśród tylu powstających mang trudno wskazać tytuł, który faktycznie pasowałby do tego opisu. Najbardziej oczywistej odpowiedzi nie brałam po uwagę, bo to byłoby zbyt piękne, a poza tym mało praktyczne, zważywszy że w momencie ogłoszenia zapowiedzi, Vanitas no Shuki liczyło zaledwie jeden tom z hakiem. Czasem jednak marzenia się spełniają…
Olbrzymi sterowiec, „La Baleine”, spokojnie płynie po niebie w kierunku Paryża, a na jego pokładzie aż huczy od plotek na temat grasującego w stolicy potwora, żywiącego się niewieścią krwią. Wśród pasażerów znajduje się młody wampir imieniem Noé, który na polecenie swojego opiekuna opuszcza prowincję i wyrusza na poszukiwania zagadkowej księgi, stworzonej przez przeklętego Vanitasa. Moc legendarnego grymuaru jest ogromna i wedle podań może zagrozić całemu rodzajowi krwiopijców, którego większość członków po wojnie z ludźmi przeniosła się do innego wymiaru. Noé nie ma najmniejszego pojęcia, że jeszcze w trakcie podróży będzie miał okazję zobaczyć zaskakujące działania owej księgi, a jej właścicielem okaże się samozwańczy wampirzy lekarz o imieniu Vanitas. Najbardziej zadziwiające jest jednak to, że w przeciwieństwie do twórcy woluminu, zdaje się on być zwykłym człowiekiem…
Zapowiedź wydania Księgi Vanitasa była naprawdę przemiłą niespodzianką. Nieważne, z jakimi przerwami między kolejnymi częściami trzeba będzie się w przyszłości liczyć, ponieważ to oznacza powrót Jun Mochizuki, która z rozpędu wrzuca swoich fanów w zupełnie nowy, ale jakże fascynujący świat. XIX‑wieczny Paryż w steampunkowych dekoracjach? Czemu nie, to brzmi naprawdę klimatycznie! Wampiry?… To już brzmi trochę gorzej, zważywszy na to, jak wysłużony jest ten motyw. Jednakże jeśli ktoś wątpi w pomysłowość autorki, to zapewnie zostanie bardzo mile zaskoczony. Pani Mochizuki stworzyła bowiem podwaliny oryginalnej, a przede wszystkim ciekawej opowieści, która od samego początku wciąga i zadziwia czytelnika. Już w pierwszym rozdziale lądujemy w samym środku akcji, a kolejne wydarzenia w bardzo klarowny i przystępny sposób przybliżają nam tę monumentalną wizję alternatywnej Francji z przeszłości. Fabuła w tym tomie rozwija się płynnie, bez jakichkolwiek dłużyzn czy przestojów, ale nie pędzi też na złamanie karku, co przy tak skomplikowanej konstrukcji mogłoby się skończyć chaosem. Oczywiście nie mogło zabraknąć charakterystycznych dla twórczości autorki elementów, takich jak masa tajemnic, spora ilości powagi i makabry, ale również odrobina śmiechu dla równowagi. Taka mieszanka stylowo‑klimatyczna jak najbardziej może okazać się nieudana, ale w tym przypadku wyraźnie widać, że autorka nad wszystkim panuje, umiejętnie stopniuje napięcie i pomału zdradza kolejne szczegóły.
Bardzo przyjemnym zaskoczeniem była dla mnie obwoluta, której projekt prezentował się tak sobie, ale w praktyce okazał się bardzo ładny i schludny. Tytuł zgrabnie i czytelnie wpasowano w ilustrację, co się chwali, bo w przeciwieństwie do Pandora Hearts, tym razem graficy mieli znacznie trudniejsze zadanie. Na okładce zamieszczono ciekawy dodatek o tym, jak powstawał projekt La Baleine. W środku znajdziemy prześliczną kolorową ilustrację z młodziutkim Noé, a po drugiej stronie spis treści, który przydaje się tak sobie, bo numeracja jest jak najbardziej obecna, ale zdecydowanie przydałaby się na każdej stronie. Papier jest dobrej jakości, choć druk na całkowicie czarnych stronach mógłby być odrobinę bardziej nasycony. Na szczęście w innych przypadkach to nie sprawia żadnego problemu. Bardzo dobrze spisała się edycja, zadbano o wszystkie onomatopeje i dopiski.
Tłumaczenie prezentuje się dobrze, mimo objętości lektura tomiku okazała się bardzo szybka, a po drodze nie natrafiłam na żadne większe zgrzyty, choć można by się przyczepić do zestawienia języka potocznego ze słowami sugerującymi, że bohaterowie faktycznie żyją w innej epoce. Aczkolwiek biorąc pod uwagę, że sama autorka nie traktuje historii tak do końca serio, bez problemu można przymykać na to oko. Jednakże ponieważ jest to tom pierwszy, przyczepię się do dwóch rzeczy, które moim zdaniem można było przetłumaczyć nieco inaczej, ale to zboczenie zawodowe i wrodzone czepialstwo, więc jak pisałam powyżej, moja ogólna opinia na temat przekładu jest pozytywna.
„Księga Vanitasa” to wybór całkiem niezły i przede wszystkim bezpieczny, bo ta nazwa pada w mandze wielokrotnie i dokładnie wiadomo, o co chodzi. Odniosłam jednak wrażenie, że autorce nie do końca o to chodziło, a inny wariant tłumaczenia – „Zapiski Vanitasa” – był znacznie bardziej wierny oryginałowi. Jak ktoś gdzieś w sieci zauważył, shuki odnosi się właśnie do notatek, a preferowane czytanie karte to z kolei „karta pacjenta”, co jest ukłonem w stronę profesji głównego bohatera. Drugi problem miałam z francuskojęzycznymi terminami, które w oryginale były dołączonymi czytaniami, ale zapisywano je w kanji. W ten sposób japoński czytelnik wiedział, o co chodzi, natomiast mangaczka wprowadziła je zapewne po to, by stworzyć odpowiedni klimat. W innych językach sprawa robi się jednak bardziej skomplikowana. W wersji polskiej są one co prawda umieszczone w słowniczku (który zawiera również przydatne wyjaśnienia na temat nawiązań do kultury), ale jest on na samym końcu i ktoś nieznający języka francuskiego może być zmuszony do przerywania lektury i zaglądania w odpowiednie miejsce, żeby wiedzieć, o czym mowa. Nie dyskwalifikuje to oczywiście przekładu, ale na dłuższą metę może okazać się uciążliwe, zważywszy że w dalszej części podobnych terminów będzie jeszcze więcej.
Mimo że to dopiero początek, jestem bardzo optymistycznie nastawiona. Wypakowane „mięskiem” fabularnym rozdziały i tempo akcji mogą sugerować, że albo będzie to tytuł krótszy i bardziej zwarty niż Pandora Hearts, albo to dopiero wierzchołek góry lodowej i pod powierzchnią kryje się jeszcze ogrom ciekawych pomysłów. Tak czy siak nie mogę się doczekać ciągu dalszego! Wyczekujmy marca, bo potem długo nic… Waneko, dziękuję za możliwość zapoznania się z tą mangą, tylko czemu tak wcześnie?!
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 12.2016 |
2 | Tom 2 | Waneko | 3.2017 |
3 | Tom 3 | Waneko | 7.2017 |
4 | Tom 4 | Waneko | 3.2018 |
5 | Tom 5 | Waneko | 12.2018 |
6 | Tom 6 | Waneko | 6.2019 |
7 | Tom 7 | Waneko | 3.2020 |
8 | Tom 8 | Waneko | 11.2020 |
9 | Tom 9 | Waneko | 11.2021 |
10 | Tom 10 | Waneko | 9.2022 |