Tanuki-Manga

Drużyna siódma spotyka tajemniczego chłopca, na którego dłoni znajduje się ten sam charakterystyczny znak co u Boruto. Pieczęć nazywana „karmą” ma niezwykłe właściwości: nie tylko zwiększa moc chłopaka, ale także tworzy rezonans między nim a Boruto. W międzyczasie „Łuska” postanawia dać shinobi liścia wolną rękę, by dzięki temu zdobyć wiedzę na temat dziwnego połączenia między Boruto a Kawakim, będącego ich „naczyniem”. Nie wiedzą jednak, że obydwoje znajdują się pod bacznym okiem siódmego Hokage.

Bez ogródek powiem, że był to jeden z lepszych tomików Boruto, jaki do tej pory czytałam. Walka z początku została wyjątkowo dobrze narysowana, a kolejne strony, będące wielką „ciszą przed burzą”, pozwoliły mi poczuć ducha dawnego dobrego Naruto. Siódma część przygód nowej generacji zagęszcza akcję, stawia jeszcze więcej pytań, ale także pozwala czytelnikowi się zaśmiać i powrócić do spokojnej Konohy. Nietrudno zatem zgadnąć, że lekturę połknęłam na raz.

W tym tomie poznajemy kilka nowych postaci, w tym szczególnie pana z okładki, czyli Kawakiego. Chłopak z zachowania przypomina trochę Sasuke – chce się uwolnić od tajemniczej organizacji, przy czym pragnie dokonać tego sam. Jest nieufny, szorstki w obejściu i gburowaty, ale przy okazji ma w sobie urok, który sprawia, że chce się go poznać lepiej. Dodatkowo poznajemy część członków „Łuski” – Jigena będącego najprawdopodobniej założycielem organizacji, Deltę i Kojiego. Jakie mają plany? Co chcą osiągnąć, tworząc „ludzkie zaawansowane technologie”? Przyznam, że jestem zainteresowana, ponieważ na ten moment dają oni nadzieję na godny finał.

Wydanie nie odstaje od poprzedników. Kolejny już tomik Boruto został przetłumaczony na dobrym poziomie. Brak tutaj literówek czy niezgrabnych powiedzonek. Wszystko trzyma się ram świata Naruto i chwała wydawnictwu za to. W Wielkiej Encyklopedii Ninja znajdziemy Broń Marionetkową, Garou oraz Kawakiego. Na sam koniec jeszcze mały przedsmak kolejnego tomu oraz reklama Dragon Ball Super. I choć Boruto to już nie to samo co Naruto, tym razem naprawdę czekam na więcej jego przygód.