Dragon Ball Super
Recenzja
Większą część drugiego tomu Dragon Ball Super zajmuje turniej, w którym biorą udział wojownicy z Szóstego i Siódmego Wszechświata, wybrani przez pochodzących z nich bogów zniszczenia: Szampę i Piwusa. Zawody mają rozstrzygnąć spór między braćmi o to, skąd pochodzi smaczniejsze jedzenie. Gokū kontynuuje rozpoczętą pod koniec pierwszego tomu walkę z Frostem – osobnikiem łudząco podobnym do Frizera, choć zachowującym się zupełnie inaczej. Wydaje się, że Saiyanin zwycięży bez większych problemów, ale okazuje się, że przeciwnik skrywa w zanadrzu perfidną niespodziankę. Nie będę rzecz jasna opisywać przebiegu całego turnieju, to trzeba przeczytać samemu. W odróżnieniu od „starego” Dragon Balla, wszystkie starcia rozgrywają się błyskawicznie, nie ma ciągnących się rozdziałami czy nawet tomami epickich walk. Z jednej strony to dobrze, bo dynamizuje akcję i nie można narzekać na dłużyzny, ale z drugiej pozostawia uczucie niedosytu, gdyż nie tak to powinno wyglądać. Z tego epizodu pochodzi fragment, który szczególnie przypadł mi do gustu. Po pojedynku Vegety z Cabbą Piccolo stwierdza, że Vegeta tak naprawdę urządził chłopcu trening, gdyż „jako książę Saiyan pewnie poczuł z nim pewien rodzaj dawno zapomnianej więzi”. Na co odzywa się nieco nadąsany Gokū: „Heh! A ja to już się nie liczę?”. Cóż za wspaniały materiał do yaoistycznych rozważań! Po ostatniej, decydującej walce na arenie pojawia się Król Wszystkiego – istota władająca dwunastoma wszechświatami, której turniej bardzo przypadł do gustu, i postanawia w przyszłości zorganizować coś podobnego dla wszystkich wszechświatów. Jak widać, kreatywność Toriyamy w wymyślaniu kolejnych bogów dla jego uniwersum nie zna granic.
W dalszej części tomu drugiego powraca bożyszcze części żeńskiego fandomu, Future Trunks, który ponownie podróżuje w czasie, żeby uzyskać pomoc w walce z kolejnym groźnym i bezwzględnym przeciwnikiem, intrygującym już samym wyglądem. Wątek ten zapowiada się więc wyjątkowo interesująco. Choć nie sposób się nie zastanawiać, skąd w przyszłości przy boku Trunksa wzięła się Mai oraz jakim cudem odmłodzona drużyna Pilafa uczy się w teraźniejszości razem z Trunksem i Gotenem. Odkładając na bok wszelkie wątpliwości fabularne, na plus można policzyć pojawienie się na krótką chwilę kolejnych starych znajomych: Karina i Żarłomira, z kolei na minus następną wzmiankę o Golden Frizerze i o tym, jak został pokonany, żeby przypomnieć czytelnikom, że istnieje epizod, który nie został narysowany.
Cechy charakterystyczne polskiego wydania: ucięte kadry i kompletna numeracja stron, nie uległy zmianie. Pomiędzy poszczególnymi rozdziałami znajdują się scenki, zwykle o charakterze humorystycznym, nawiązujące do zakończonego właśnie rozdziału. Poza tym doszły dwa nowe elementy: na początku dwie strony, zawierające przedstawienie bohaterów i streszczenie dotychczasowej historii, podobne w układzie do tych ze starszej odsłony serii, oraz wyczekiwane przez niemal wszystkich posłowie tłumacza, zamieszczone na ostatniej stronie. W tym drugim znalazłam jeden drobny błąd w zdaniu „Ponieważ tak imię ten postaci (…)”. Paweł Dybała przedstawia podstawowe założenia przekładu Dragon Ball Super, a także wyjaśnia szczegółowo różne decyzje związane z tłumaczeniem. Na końcu znajduje się manga bonusowa i dodatek na temat rysownika Toyotarou, w którym odpowiada on na kilka pytań i opisuje swój wyjazd na konwent do Nowego Jorku.
Mam nadzieję, że po skrótowym wprowadzeniu nowych postaci i zaprezentowaniu kolejnych saiyańskich przemian, a także po zdecydowanie zbyt szybko zakończonym turnieju wątek Future Trunksa okaże się dłuższy i bardziej rozbudowany, bo na razie wszystko dzieje się w przyspieszonym tempie i brakuje temu rozmachu.
Tomiki
Zapowiedzi
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
22 | Tom 22 | J.P.Fantastica | 11.2024 |