Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Nie drocz się ze mną, Nagatoro!

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 12
    Klemens 4.06.2024 01:13
    Manga kończy się na 154 rozdziale, zapewne za jakieś 1,5 miesiąca.

    Z perwersyjnej, rzekłbym wręcz patologicznej opowieści, dotarliśmy do klasycznego, heroicznego i trochę słodkopierdzącego momentu kulminacyjnego, którym było wyznanie swoich uczuć, dokładnie takiego samego jak w praktycznie każdym innym romcomie. Muszę przyznać, że opowieść ta była dość… specyficzna, jeszcze ani razu nie doświadczyłem czegoś takiego, że początek historii mnie odrzucał, a im dalej w las, tym bardziej czułem się zachęcony opowieścią. Zazwyczaj jest zupełnie na odwrót. Autor zdecydowanie potrzebował trochę czasu, żeby przestawić się ze swoich… ekhem… wcześniejszych doświadczeń z „mangą” ( kliknij: ukryte ) i zdecydowanie mu się to udało, bo gdzieś od połowy serii poziom nękania senpaia przez Nagatoro mieścił się nie tylko w granicach dobrego smaku, ale wręcz był przyjemną odskocznią od do bólu wtórnych opowieści o osananajimi czy innych otaku­‑gyaru, które zalewają rynek. I taki poziom seria utrzymywała praktycznie do samego końca.
    Wielka szkoda natomiast, że mamy do czynienia z klasycznym przypadkiem „dobra, spikneli się, co dalej…”, bo od momentu wyznania, autor ewidentnie stracił wenę i nie ma pomysłu na to, jak mógłby poprowadzić dalszą część historii, co mocno widać w aktualnym i ostatnim, 20 tomie mangi.
    Będę szczery, cały ten tom wygląda jakby był robiony na siłę – szczególnie ostatnie rozdziały, od których aż zalatuje axem – szczęściem w nieszczęściu jest natomiast to, że to raczej autor zdecydował się tak, a nie inaczej zakończyć serię, a nie został zmuszony przez wydawnictwo.
    Brakuje mi od dawna jakiegoś tasiemcowatego romansu/romcomu, w którym historia dalej będzie się wlokła po tym, jak główni bohaterowie się zejdą. Po cichu właśnie liczyłem na Nanashiego i jego Nagatoro, ale jak widać po ostatnich specjalach, ciągnie chłopa na stare poletko i ewidentnie ma on znowu chrapkę na powrót do swoich korzeni.

    Summa summarum, początek był tragiczny i nie wiem jakim cudem wytrzymałem tak długo z tą serią, natomiast zdecydowanie było warto. Dałbym 8/10, ale moim zdaniem -1 należy się decyzję o porzuceniu historii i zmarnowaniu potencjału, jaki ta seria miała. Przed tą dwójką kreowała się jeszcze dłuuuuuuga opowieść, szkoda natomiast, że autor zdecydował się, mówiąc w duchu serii, klepnąć w matę.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    Sulpice9 7.12.2023 16:19
    Podziękowania
    Wolałbym napisać do użytkowników na PW, ale rozmówcy akurat nie mają kont na tanuki, więc zamieszczam tu :) Chciałem bardzo podziękować za prowadzone tu dyskusje. W czasie pracy nad recenzją anime, tutejsze rozważania dały mi sporo do myślenia. Nie powiem, że ze wszystkim się zgadzam (ale w anime pewne rzeczy pokazano chyba nieco inaczej), natomiast dzięki nim przeanalizowałem serię z trochę innej perspektywy :)

    Zatem… dziękuję :)
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 1
    Jii50 3.08.2022 08:48
    Prawie czysta patola ;-)
    Kolejny raz przeczytałem gdzieś o patologii z jaką mamy do czynienia w tej mandze. Obejrzałem się w lustrze uważnie, cera co prawda bednie, włos mi rzednie i psują się te zęby przednie ale . . . błysku szaleństwa i patoli nie zanotowałem. Dobra, szorstkie traktowanie Sempaia daje się prosto wytłumaczyć. Jak się ma odpowiednio kreatywne rodzeństwo to człowiek nasiąka pewnymi schematami zachowania i nie ma siły aby to się jakoś nie pojawiło. Nasze relacje z innymi tak bardzo zależą od tego co wynosimy z domu. Terapeuci mówią o tym, że poniekąd w sypialni nie jesteśmy sami i nasi rodzice też są tam obecni. No u Japończyków to może być to i cały ród z przyległościami. Nic dziwnego, że w takim tłoku nastrój siada i przyrost mają ujemny. W Teorii Miłości ten motyw został nawet ciut wyciągnięty na światło dzienne, i duch dziadka kibicuje perypetiom miłosnym wnuka. Zdaje się związek dwojga ludzi dla Japończyków nadal nie jest sprawą do końca li tylko prywatną, i kwestie rodowe maj tu spore znaczenie. To co robisz w życiu niesie konsekwencje nie tylko dla ciebie ale i dla twojego rodu. Dla przykładu, z innej beczki. Jak podaje pewien youtuber dzieciaki w Japonii po szkole powinny najkrótszą drogą wracać do domu i się nie włóczyć. Zwłaszcza w szkolnym mundurku! Bo to co robisz w tym mundurku daje świadectwo o szkole! A szkoła nie chce aby ktoś zszargał jej opinie. I taki nauczyciel czy nawet i obcy ma obowiązek o to zadbać i przywołać cię do pionu jeśli twoje zachowanie nie jest właściwe. To samo ma robić ród wobec jego członków, tak samo ma zachować się twoja grupa uchi – bo twoje niewłaściwe zachowanie o nich też źle świadczy. Czemu to wyciągam? Wg. mnie tu leży wyjaśnienie ataków koleżanek Nagatoro na Sempaia. Następują one po scenie w szkolnej stołówce. Nagatoro przedstawia Sempaia swojemu uchi, z nadzieją wciągnięcia go do tego grona. Dziewczyny zaczynają nabijać się z ich chodzenia. Nagatoro stosuje taktykę pt. powiedz prawdę i tak nikt ci w to nie uwierzy. Tak to mój chłopak! Oświadcza z całkowitą bezpośrednią szczerością. Plansza jaka po tym następuje to dla mnie cudo. Dziewczyny oświadczenie Nagatoro obracają w żart. Ale Gamo po krótkiej obserwacji odkrywa to, że sprawa jest jak najbardziej poważna. Na tyle poważna, że czuje się w obowiązku przypomnieć reguły „chodzenia” – on może być twoją zabawką, twoim zwierzątkiem. Możesz zabawić się w panią i niewolnika, ale nigdy nie możesz tego traktować na serio. Ba musisz pamiętać o tym, że to podstępny robak i może cię wykorzystać. Nade wszystko ten osobnik nie jest mężczyzną bo (o spodziewanych dochodach „pana artysty” pisaliśmy) nie ma szans na godne utrzymanie rodziny w przyszłości a ty musisz być pragmatyczna. Po tym ostatnim Nagatoro mówi dość. Gamo przekracza granice, dając między innymi do zrozumienia, że koleżanka mogła by zachować się nieodpowiednio – a to jest wręcz obelżywe. Cóż Gamo ma powody aby martwić się o koleżankę i to jak jej zachowanie wpłynie na nią i jej rodzinę. A właściwie bardziej osobisty interes w dobrej opinii o rodzie Nagatoro ;-))) Niestety ta ostania nie ma zamiaru słuchać koleżanki i dalej ciągnie „niewłaściwą znajomość”. Co w takim wypadku powinna zrobić dobra koleżanka? Oczywiście, postarać się o przerwanie tego. Jak to zrobić – np. spłoszyć delikwenta patrz postrzyżyny. Zrazić do niego pannę udowadniając, że ten ostatni tak naprawdę myśli o jednym. Jak reszta podobnych mu facetów, patrz akcja z anpanem. Ba akcja ze stalkerem też jest chyba tego rodzaju wrzutką. Gdzieś tam po drodze okazuje się, że facet jest ok i ktoś się trochę do niego przekonuje ale . . . to inna historia. Nieuzasadniona przemoc, patologia . . . czyżby? Ja proponuję tu swoje ciut inne wyjaśnienie sprawy.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 10
    Jiri50 1.08.2022 13:58
    Zarobki rysowników
    W książce M. Alta „Czysty wymysł” na temat Japońskiej popkultury popkultury znalazłem ciekawe informacje. Tezuka tworząc swoje studio mangi, zebrał rysowników zapłacił im potrójnie – tak, że osiągnęli poziom zarobków przeciętnych urzędników. W chwili obecnej zarobki grafika w tym biznesie sytuują go na granicy ubóstwa. Wygląda też na to, że bycie „panem artystą” ma pewien negatywny wydźwięk kojarzony z domami schadzek gdzie dawniej skupiali się i tworzyli rysownicy. Dodajmy do tego do bólu pragmatyczne podejście większości Japonek do roli męża – tj. ma zarabiać i utrzymywać, a reszta nie jest ważna. Wiem generalizacja . . ale nie moja, można o tym wprost przeczytać w wielu miejscach. Biorąc to wszystko pod uwagę tekst – „nigdy nie będę miał z takimi dziewczynami nic wspólnego” zdaje się nabierać innego znaczenia. Parę innych sytuacji też, w tym tych kluczowych. I to westchnienie nie musi być wyrazem – nie akceptuję ich, jestem ponad to. To po prostu może być rezygnacja, nie mam szans na podryw, bo nie stać będzie mnie na utrzymanie kobiety i rodziny w przyszłości a one o tym wiedzą. Jeśli przyjrzeć się to takie podejście można znaleźć tu i tam w mangach obyczajowych.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 4
    Jiri50 13.04.2022 07:37
    Kontekst kulturowy?
    Miejska legenda tułająca się w sieci głosi, że Japończycy tworzą dwa rodzaje mangi. Te dla Japonii i te które mają w planach wypuścić w świat. Jest to chyba związane z pojęciem uchi – nas którym określają oni swoją kulturową wspólnotę i soto – ich, obcych tych z zewnątrz. Mangi skierowane do uchi mają być obarczone pewną manierą komunikacyjną właściwą ich kulturze. Pewien Japończyk który wybrał Polskę omawiając to na blogu mówi, że 30% komunikacji Japończyków jest niewerbalna. Oczywiście jest na to specjalna nazwa tj. kuki o yomu, czyli ,,czytanie powietrza”, co jest odpowiednikiem naszego czytania między wierszami, czy rozumienia się bez słów. Jednym słowem znając kod kulturowy musisz się domyślić co autor wypowiedzi czuje i ma na myśli. Koszmar nie? Na swoim blogu ten spolonizowany Japończyk mówi, że nawet jemu dobrze obeznanemu z kulturą często zdarzało się źle czytać z tego „powietrza”. Młodzi ostatnio chyba trochę się zbuntowali i chcą bardziej mówić wprost o tym co myślą i czują. Sprawy nie ułatwia też istnienie dwu sposobów mówienie tj. honne i tatemae. Honne to mówienie wprost zarezerwowane tylko na kontakt z najbliższymi osobami którym możesz wszystko powiedzieć, oczywiście bez przesadyzmu. Tatemae to coś co mówi się „oficjalnie” w kontaktach zewnętrznych aby nikogo nie urazić i być miłym. No cóż przy tak szerokim pojęciu urazy, wprowadzenie takiego języka było koniecznością, inaczej te katany zbierały by zbyt duże żniwo. Jednym słowem tatemae to troskliwe „ale się szef zmęczył w pracy” sekretarki pakującej podpitego szefa do taksówki (nie wiem czy to może mieć miejsce realnie). A honne to „aleś się spił wieprzu nieczysty” wkurzonej żony w domu już po zamknięciu drzwi. Obyty Japończyk używa tatemae w sposób finezyjny i pozwalający jego rozmówcy zawsze wybrnąć z sytuacji bez utraty twarzy. Ba wygląda na to, że w wielu okolicznościach brak wyjścia z tatemae ze strony rozmówcy, zwłaszcza po gafie mówiącego, należy uznać za bardzo niegrzeczne, a nawet obelżywe. Jeśli pierwsze zdanie jest prawdziwe, a ta manga faktycznie skierowana na Japonię, a potem sukces wypchnął ją w świat, to . . . . może być tak, że dla nas ktoś „wyrwał” z niej 1/3 kartek, których treści musimy się domyśleć mając na uwadze Japoński kontekst kulturowy. I pewne sceny mogą mieć dla nas mało czytelne znaczenie, bo my nie łapiemy treści z tego ich „powietrza”. Dajmy na to scena w której Nagatoro mówi do Sempaia wprost, umów się ze mną! Sam rysunek dla mnie jest mega – to koronny dowód na tezę, że Nagatoro to Yotsuba te 11 lat później. Ten szczery, otwarty, ogarniający świat zaciesz jest nie do podrobienia. Nagatoro bardzo ryzykuje utraceniem twarzy mówiąc to tak wprost, a nie stosując tu bezpiecznego tatemae. Reakcja Semapia jest po prostu karygodna, powinien przecież zamaskować jej wpadkę i za pomocą tatemae pozwolić ocalić jej twarz. Nagatoro dosyć nieudolnie maskuje swoją urazę, udając, że był to żart z jej strony. W praktyce te Sempai swoją reakcją powiedział jej te wszystkie przykre rzeczy jakimi ona raczy go ona za chwilę. Po nakręceniu się sytuacją daje mu popalić również fizycznie. Co jest już bardzo dużą przesadą i praktycznie powinno zakończyć tę znajomość. Mimo to Sempai przełamuje się wychodzi do niej z bezpieczną koleżanką – takie tam bezpieczne tatemae. Ale ona się na to nie zgadza, jasno i bez ogródek mówiąc, że albo będą przyjaciółmi lub parą . . . albo jej to nie interesuje, żadne tam koleżanki. I dopina swego. Sempai pyta więc jak ma się do niej zwracać. To na co warto tu zwrócić uwagę to kwestia fizycznego karcenia Sempaia, pojawia się ona zwykle po tym jak dziad bardzo mocno (w kategoriach Japońskich) sobie na to zapracuje. Nieuzasadniona przemoc to chyba nie są klimaty tej mangi. Tu wciry dostaje się jak się na nie solidnie zasłuży.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 3
    Jiri50 11.04.2022 12:44
    Zdziwko w sprawie postaci
    Ojciec mangi Osamu Tezuka stawiał przede wszystkim na wiarygodność postaci. Dlatego skupiał się na przedstawianiu ich emocji i wewnętrznych rozterek postaci. Szczerze powiedziawszy po obejrzeniu Nagatoro uznałem, że autorzy mocno popłynęli sobie z realizmem postaci. Zaciekawiło mnie to na tyle, że poszukałem co nieco na temat relacji damsko męskich w Japonii. Z dużym zdumieniem na vlogu polsko­‑japońskiego małżeństwa Aiko i Emila w odcinku nt. japońskich mężczyzn usłyszałem z ust uroczej Aiko dokładną charakterystykę sempaia! Wygląda więc na to, że jest ta postać poniekąd jak najbardziej realistyczna. No dobrze niech będzie . . . faceci w Japonii są pasywni i pragmatyczni do bólu w sprawach sercowych. Ale Nagatoro tj. nieustraszona, asertywna i wyszczekana do bólu ew. twojego płaczu nastolatka? Zupełnie jakoś nie pasuje do wyobrażeń o delikatnych i nieśmiałych Japonkach. I tu kolejne zaskoczenie. Obecnie w Japonii sporo się dyskutuje o „roślinożernych mężczyznach” i „mięsożernych kobietach”. Rosnąca liczba facetów którzy nie są zainteresowani związkiem z realną kobietą (bo np. wolą awatar w komórce) sprawia, że Japonki są zmuszone brać sprawy we własne ręce, bo inaczej nic z tego nie będzie. Dlatego skończyła się era czekania na jego ruch i teraz to często kobiety proponują randki. Ba do tego zrobiły się dosyć wymagające i nie zadowala je dotychczasowa postawa Japończyków. Zaczynają domagać się więcej uwagi, emocji i uczuć, zapewne pod wpływem zachodnich wzorców. Komuś to brzmi znajomo? Dziewczyna widzi na rysunku pewną sytuację związaną z uczuciem. Właściwie to jestem jak ta wojowniczka myśli sobie, tak chciała bym aby ktoś zachował się w podobny sposób wobec mnie. Wkręca więc autora w odgrywanie roli. Ale facet nie potrafi się przełamać i wszystko kończy się fiaskiem. Zezłoszczona zaczyna kpić z niego bezlitości. I nagle otrzymuje od niego emocje i uczucia, chociaż akurat nie te których chciała. Dobra robaczku może i będą jeszcze z ciebie ludzie myśli szelma i zabiera się za obróbkę klienta. Tak wygląda zawiązanie akacji oraz zaskakujące tło społeczne tej mangi co przyznaję bardzo mnie zdumiało.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 2
    Jiri50 4.04.2022 13:38
    Droczenie się a przemoc?
    Podobno autorzy chcieli oddać urok młodych dziewcząt. Wg. mnie chyba im się udało. Sadyzm? Przemoc . . . ludzie dajcie sobie siana! Śnieżynki się znalazły. Co innego dokuczanie komuś w obecności publiki, a co innego tylko we dwoje. Pewna krewka osóbka poruszona czymś co zobaczyła na rysunku, postanawia zrobić coś z jego mocno wycofanym i wyobcowanym autorem. I daje mu solidnego kopa tak aby wyśmiać i wyrwać go z izolacji oraz marazmu. Akacja wywołuje tu reakcję i oboje zaczynają podróż przez zmiany i dojrzewanie. W sumie pełna uroku opowieść o tym co ważne. Świetne postaci, sporo humoru i zabawy konwencją. Ale to tak po przewertowaniu całości obecnej serii. Ciekawe czy autorzy zdecydują się w końcu dać w kość nie tylko facetowi.
    Odpowiedz
  • Avatar
    M
    odpowiedzi: 2
    . 18.10.2020 03:58
    Skąd u ludzi taki popęd do poniżania/bycia poniżanym? Serio, romans oparty na tym, że jedna postać poniża drugą? I to nie pierwsze takie „dzieło” które widzę. Na pewnej stronie z „dex” w nazwie widzę, że takich romansów opartych na tym samym schemacie jest kilka i wszystkie są dość popularne. Dlaczego? Co jest w tym ciekawego? Przecież to aż się nieprzyjemnie czyta…
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime