Teoria miłości
Recenzja
Lato mija, jesień mija, trwa w najlepsze pseudozima, a ja nareszcie trzecią część Teorii miłości rozkminiam, la la la… Cóż, nie da się ukryć, że dobrych parę miesięcy od ostatniej recenzji minęło. A czy przez ten czas zaszły w mandze jakieś ważne zmiany? Odpowiedź może być tylko jedna: nie.
Fabularnie startujemy zasadniczo w tym samym miejscu, na którym skończył się poprzedni tomik. Yarahata, Saki, Waseda i Morishita pocinają razem w Monster Hunter. Celem wspólnego grania jest oficjalnie pomoc w rozwoju postaci Saki, ale Yarahata planuje wykorzystać okoliczności, tudzież urodziny dziewczyny, by się do niej zbliżyć. Ale wbrew ewentualnym pozorom, a i zapewne oczekiwaniom czytelników, relację głównych bohaterów ostatecznie potraktowano bardzo po macoszemu. Nie będę się tu wdawał w szczegóły, ale po zakończeniu growej imprezy Saki zostaje odstawiona na boczny tor. Czytelnika czekają zaś kolejne, tym razem dość zwichrowane teorie miłości według Aiyi, kolejna inwazja dziadka z zaświatów oraz… miłosna przygoda Wasedy. To ostatnie, choć fabularnie i życiowo najciekawsze, było też najgorsze pod względem estetycznym, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Ale cóż, o gustach się nie dyskutuje.
Tak więc zarówno progres głównego wątku, jak i rozwój głównych bohaterów wypada dość mizernie. Co prawda Yarahata zyskał nieco rozsądku i już się aż tak nie miota, ale cóż z tego, skoro jego relacje z dziewczyną (i wszelkimi innymi kobietami zresztą też) stoją w miejscu albo leżą i kwiczą o dorżnięcie. Samej Saki, jak już wspomniałem, za wiele tu nie ma. A Aiya i dziadek Yoshitaki jacy byli, tacy pozostali. Co najwyżej ten pierwszy wychodzi na pazernego drania bez serca. Natomiast parą czarnych koni tomiku okazują się Waseda i Morishita, którzy doczekali się osobnego wątku, ale o tym wspominałem już w akapicie powyżej.
Graficznie też wiele się nie zmieniło. Autorzy serwują nadal tę samą, obfitującą w liczne anatomiczne deformacje, ale całkiem szczegółową kreskę. Do tego należy dołożyć ładne i staranne tła,\ oraz super‑deformed wyglądające tak, jakby mangaka za długo siedział w jakiejś galerii malarstwa surrealistycznego. Ale cóż, czytelnik, który wytrwał przy serii do tomu trzeciego, wie, czego się po warstwie graficznej spodziewać, i ją co najmniej akceptuje, bo trudno mi uwierzyć, że męczyłby się z mangą tylko dla miłosnych porad Aiyi… A tłumaczenie i humor? No nie uwierzycie! Tak, tu też bez zmian! Tekst obfituje w kolokwializmy, większe i mniejsze sprośności, a od czasu do czasu ozdobiony jest taką lub inną soczystą obelgą. Jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, przekład zachowuje poziom i poczucie smaku zabezpieczające, w większości przypadków, przed etykietką humoru skrajnie kloaczego. A o ile wiem, w takim na przykład On zimny, ona gorąca ta skądinąd niełatwa sztuka się nie udała.
Czy warto więc zakupić tę mangę z pyszniącą się na okładce zielonowłosą kobietą z konsolką, skazaną na dźwiganie wielkich ciężarów? Oraz towarzyszącymi jej gołymi amorkami, które też takowe konsolki dzierżą? Cóż, jeśli podobały ci się, Czytelniku, wcześniejsze tomy i pogodzisz się z powolnym progresem wątku głównego, to jak najbardziej. Znajdziesz tu wszakże wszystko to, za co polubiłeś pewnie poprzednie części, a do tego gołą Morishitę, półnagiego Aiyę i nowe propozycje podrywu. Czegóż chcieć więcej?
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Kotori | 4.2019 |
2 | Tom 2 | Kotori | 7.2019 |
3 | Tom 3 | Kotori | 11.2019 |
4 | Tom 4 | Kotori | 4.2020 |
5 | Tom 5 | Kotori | 7.2020 |