Manga
Oishii Kankei
- A Delicious Relationship
- おいしい関係
Przez żołądek do serca.
Recenzja / Opis
Wbrew pozorom zamieszczone wyżej powiedzenie nie dotyczy wcale relacji między bohaterami (może troszkę), a tego, co autorka usiłuje zrobić z czytelnikiem. Jeśli ktoś właśnie się odchudza, nie powinien sięgać po ten tytuł. Jedzenie przewija się tam w nieprawdopodobnych ilościach i ja chodziłam notorycznie głodna, a na pewno zmotywowana do własnych prób ujarzmienia kuchni.
Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy główna bohaterka, Momoe Fujiwara, traci ojca. Jest panienką z dobrego domu, wychowaną w cieplarnianych warunkach. Bogaty biznesmen zapewniał rodzinie luksusowe życie, a na dodatek był kochającym i ciepłym ojcem. Jego wielką namiętność, którą zaraził córkę, stanowiła miłość do jedzenia i wszelkiego rodzaju wykwintnej kuchni. Momoe ma więc nie tylko doskonałe pochodzenie i wychowanie, ale też niezwykle wydelikacone podniebienie, nawet wśród innych ludzi z wyższych sfer czyniące ją szczególną. Szalenie wesoła i optymistyczna dziewczyna musi zmierzyć się z niewesołą rzeczywistością, która przywita ją po śmierci ojca. Okazuje się, że straciła nie tylko najbliższą osobę, ale również luksusy, bo przedsiębiorstwo ojca zbankrutowało. Żeby utrzymać matkę w miarę możności w podobnych warunkach, jak wcześniej, Momoe zaczyna szukać pracy. Nie jest zainteresowana małżeństwem, chociaż ta propozycja jest chyba jedynym, co przychodzi do głowy absolutnie każdemu, z kim rozmawia (oraz tym, z którymi nie rozmawia). Mają oni oczywiście trochę racji, ale Momoe ma inne plany i próbuje swoich sił w wielu różnych branżach. Jednak nigdzie nie zagrzewa dłużej miejsca, aż doznaje olśnienia, że chce zostać kimś, kto przygotowuje jedzenie. Mało tego, przygotowuje jedzenie i tym samym daje radość innym ludziom (taką, jakiej ona doświadczała przez lata, bywając w przeróżnych restauracjach z rodziną). Tak trafia do małej francuskiej restauracji Petit Lapin.
Powyższy akapit streszcza właściwie cały pierwszy rozdział. Przez kolejne kilkadziesiąt rozdziałów widzimy, jak bohaterka walczy o uznanie jako szef kuchni. Zależy jej głównie na docenieniu przez szefa kuchni Petit Lapin, w którego jedzeniu jest zakochana na zabój. Keiji Oda okazuje się jednak trudny do zadowolenia i Momoe na początku musi znosić wiele nieprzyjemności na drodze do sukcesu. Opowieść jest dość wyidealizowana, a bohaterka ma życie właściwie usłane różami, poza jednym aspektem – miłosnym. Jest optymistyczna, ma niesamowite szczęście do spotykanych ludzi (w to akurat jestem w stanie uwierzyć), realizuje się i spełnia marzenia. Bardzo trudno jednak opisać ją w jednym zdaniu i właściwie o każdym bohaterze, który pojawia się częściej niż w jednym rozdziale, można powiedzieć trochę więcej. Charaktery postaci są rozbudowane, są prawdziwymi ludźmi, z problemami, pasjami. Bardzo się różnią pomiędzy sobą. Nie mamy do czynienia z papierowymi postaciami, które można zaszufladkować i właściwie nic więcej sobą nie prezentują. Podobały mi się bardzo dobrze zaprezentowane relacje międzyludzkie, ścieranie się charakterów, zmiany, jakie się w nich dokonywały. Ludzie, o których czytamy na początku, nieco się różnią od tych, z którymi mamy do czynienia pod koniec komiksu. Manga bardzo pod tym względem przypominała mi Nanę, przy czym Oishii Kankei nie jest tak ciężką i mroczną mangą jak Nana.
Główna bohaterka jest w pewnym sensie typowa dla serii shoujo – bardzo optymistyczna, nie poddaje się nawet gdy spadają na nią kolejne nieszczęścia. Jednakże Momoe ma jedną cechę, której zwykle brakuje głównym bohaterkom: chęć zmiany tego, co jej w samej sobie i otoczeniu nie pasuje. Jej osobowość, uroda i pochodzenie bardzo często stanowią przedmiot zazdrości innych kobiet, ale bohaterka nie spoczywa na laurach. Wbrew pozorom ona też zmaga się z wieloma trudnościami i musi się dostosowywać do tego, co ją spotyka. Bolesna prawda szybko do niej dociera, nie wystarczy sam zapał i szczypta talentu w ocenie smaku, aby zostać docenioną. W pewnym momencie przeklina nawet swój urok osobisty bo widzi, że jest przez to traktowana pobłażliwie. Konfrontacja z bohaterką zupełnie od niej odmienną, pozbawioną seksapilu i czaru, pokazuje Momoe, że to, co dotychczas uznawała za oczywistą zaletę, jednak tą zaletą nie jest. Na swoje szczęście spotyka wielu ludzi, którzy dobrze jej życzą i pomagają jej się rozwijać. Przesympatyczna i bardzo ciepła w gruncie rzeczy (taka nieco przeterminowana bohaterka w typie tsundere) matka Ody – Chiyo bardzo się przyczynia do rozwoju osobistego Momoe. Pojawienie się Chiyo zwiastuje mnóstwo sympatycznego humoru i kolejny krok naprzód bohaterów. Prawdziwa matka Momoe też jest ciekawą osobą, która mimo pozorów bycia eteryczną rozkapryszoną damą okazuje się silną kobietą, która potrafi wesprzeć córkę i zatroszczyć się o siebie. Opisuję cały czas bohaterki, bo uważam, że głównie one zasługują na uwagę – panowie to sprawa drugorzędna w tej mandze. Bardo podoba mi się przedstawienie wielu rodzajów kobiecych osobowości, pięknie pokazano, jak zazdrość niszczy związek, jak przyjaźń potrafi przetrwać nawet w obliczu śmierci. Nie brakuje osobistych traum bohaterów, ale nie są one jakoś specjalnie eksponowane i służą tylko do pokazania, dlaczego charakter danej osoby jest właśnie taki, a nie inny.
Fabuła jest bardzo przemyślana. Mamy do czynienia z kilkoma zwrotami akcji, które może i są przewidywalne, ale zostały bardzo ładnie wkomponowane w całość. Historia rozwija się powoli i spokojnie na przestrzeni kilku lat, nie jest to lektura pełna napięcia – raczej relaksująca i nadająca się do czytania w spokojny zimowy wieczór. Jedyną rzeczą, która w zasadzie nie powinna mi przeszkadzać, ale przeszkadzała, było jedzenie. A raczej stosunek bohaterów do jedzenia. Patrząc na ceremonię, jaką dla bohaterów jest spożywanie posiłków, naprawdę człowiek zaczyna się czuć jak profan. Wiem, że są ludzie, których zmysł zapachu i smaku jest niesamowity, a także, że istnieją smakosze na świecie (chociaż żadnego nie spotkałam, ale ja się wśród plebsu obracam). Niemniej stosunek do jedzenia prezentowany w tej mandze wydał mi się sztuczny i nazbyt uduchowiony. Inna rzecz, że ja jestem prosty człowiek i dla mnie posiłki to ładowanie bateryjek organizmu, a nie inna forma orgazmu.
Kreska jest w nieco starszym stylu: dość klasyczna, niezwykle staranna i mnie osobiście bardzo się podobała. Bohaterowie często zmieniają ubrania, a podziwianie głównej bohaterki w kolejnych odsłonach jest naprawdę ucztą dla oczu – lubię ładnie ubrane piękne kobiety. Bardzo podobały mi się też wnętrza, zwłaszcza różnych lokali gastronomicznych, jakich przewija się w mandze bardzo dużo. Ponadto dużą zaletą jest to, że ludzie różnią się między sobą i nie ma problemu z rozpoznaniem poszczególnych bohaterów.
W przypadku Oishii Kankei mamy do czynienia z bardzo porządnie wykonaną mangą obyczajową. W tle przewijają się wątki romansowe, ale nie walą po oczach i stanowią raczej subtelny dodatek do jedzenia. Jeśli ktoś lubi czytać o walce bohaterów z rzeczywistością, o tym, jak dostosowują swój charakter i podejście do życia do nowych warunków, Oishii Kankei powinno im się spodobać. Mnie, jako fance postaci, które doskonalą się cały czas i dzielnie stawiają czoła światu, bardzo ten komiks odpowiadał. Pod koniec musiałam się siłą powstrzymywać, żeby nie połknąć mangi na raz, tylko dozować sobie przyjemność.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Shueisha |
Autor: | Satoru Makimura |