Manga
Zmierzch
- Twilight
O miłości prosto, bez udziwnień, za to z dodatkiem brylantyny. Interesująca adaptacja jednego z najciekawszych utworów współczesnej literatury amerykańskiej.
Recenzja / Opis
Doprawdy, trudno sobie wyobrazić, aby był w tym kraju jeszcze ktoś, kto by chociaż w ogólnych zarysach nie znał fabuły Zmierzchu, słynnej powieści Stephenie Meyer. Popularność świecących się wampirów jest tak wielka, że nawet osobom, które nie miały najmniejszej ochoty na zapoznanie się z owym arcydziełem literatury młodzieżowej, prędzej czy później zostanie ono jakoś wtłoczone. Przyjmując jednak swego rodzaju „fikcję recenzencką” nieznajomości utworu, pokrótce przedstawię, o co w tym wszystkim chodzi.
Gdy do Forks, niewielkiego miasta w stanie Waszyngton, przybywa Isabella Swan, córka komendanta lokalnej policji, nic nie zapowiada, aby konsekwencją owej przeprowadzki było coś więcej niż chwilowe zainteresowanie nową uczennicą w miejscowym liceum. Jednak już pierwszego dnia pobytu Belli w szkole dochodzi do niezwykłych wydarzeń, gdy jeden z uczniów – niejaki Edward Cullen – na widok bohaterki (jak później się okazuje, chodzi raczej o zapach) dostaje dreszczy i ucieka z sali, tym sposobem wzbudzając ciekawość nowo przybyłej. Mimo niezbyt zachęcającego pierwszego spotkania, między Edwardem i Bellą stopniowo nawiązuje się znajomość, która kilka dramatycznych wydarzeń później przeradza się w coś o wiele poważniejszego. Mniej więcej w dwóch trzecich pierwszego tomu wychodzi na jaw wampirza tożsamość Edwarda, pojawiają się też elementy nadnaturalne, w sumie jednak wątek romansu pary głównych bohaterów aż do końca zachowuje pierwszoplanowy charakter.
Taki to materiał stał się podstawą adaptacji komiksowej, opracowanej przez amerykańskie wydawnictwo Yen Press, znane skądinąd z publikacji licznych tytułów japońskich i koreańskich (np. Kuroshitsuji czy Legend). Wykonanie powierzono Young Kim, koreańskiej artystce dotąd nieznanej zachodniemu czytelnikowi, ale wyraźnie mającej zarówno talent, jak i umiejętności niezbędne do stworzenia komiksu na podstawie – mimo wszystko – ważnego dzieła współczesnej literatury amerykańskiej. Oczywiście, jak w przypadku każdej adaptacji, nieuchronnie pojawia się pytanie o wierność, a przede wszystkim o to, czy owa adaptacja jest udana. Tu niestety mam pewien problem – szczerze przyznam, że zabrakło mi ochoty, aby poświęcić czas na lekturę dosyć obszernej powieści, zapoznałem się jedynie ze streszczeniem oraz z Midnight Sun, czyli „Zmierzchem z punktu widzenia Edwarda”, częściowo opublikowanym na stronie Stephenie Meyer. Na tej podstawie mogę orzec, że przynajmniej w ogólnym zarysie komiks jest wierny pierwowzorowi, a w części, jaką można sprawdzić w Midnight Sun – bardzo wierny. Po zapoznaniu się z dostępnymi fragmentami powieści odniosłem wrażenie, że Stephenie Meyer chętnie posługiwała się opisami i monologami wewnętrznymi, dopełnianymi przez niezbyt rozbudowane dialogi, nieświadomie tworząc w ten sposób bardzo dobry materiał na komiks, w którym otoczenie, wygląd i emocje postaci łatwo oddać rysunkiem, a krótkie wypowiedzi bez problemu mieszczą się w dymkach. Zaryzykuję stwierdzenie (acz jest ono oparte wyłącznie o lekturę ww. Midnight Sun, więc niepewne), że w tym przypadku komiks ma szansę być nieco lepszy niż powieść, odnoszę też wrażenie, że znajomość powieści nie jest w żaden sposób potrzebna dla zrozumienia fabuły komiksu.
Scenariusz Zmierzchu, tak powieści, jak i komiksu, jest zresztą bardzo prosty, na krawędzi braku spójnej linii fabularnej, miejscami niemalże epizodyczny. Trudno w nim wyodrębnić wstęp, rozwinięcie i zakończenie, powiedziałbym wręcz, że czyta się to jak jeden wielki wstęp do właściwej historii. Szczególnie w pierwszym tomie nie widać związku przyczynowo‑skutkowego między dłuższymi epizodami (np. wypadek samochodowy, wyprawa Belli do Port Angeles, pojawienie się wampirzego zabójcy), co upodabnia Zmierzch do fabularyzowanego pamiętnika, w którym – jak w życiu – wydarzenia nie muszą następować po sobie w uporządkowany sposób. Przypuszczam że owa prostota połączona z epizodycznością była jedną z przyczyn popularności powieści, albowiem taka struktura fabuły nie wymaga wysiłku intelektualnego koniecznego, by pamiętać i kojarzyć wydarzenia z całego utworu. Konstrukcja scenariusza przenosi się na postacie – nijakie, bez wyraźnej osobowości, dosyć rozsądnie reagujące na kolejne zdarzenia.
Czytelniczkom przyzwyczajonym do bardzo oszczędnej, pozbawionej tła, a niekiedy wręcz schematycznej kreski mang shoujo, Zmierzch na pierwszy rzut oka może wydać się realistyczny, wystarczy jednak przyjrzeć się dokładniej, by stwierdzić, że stopień umowności w kresce nie odbiega zbytnio od japońskiego standardu. Bella i wampiry wyidealizowani zostali tak bardzo, że przypominają bardziej wystawowe manekiny aniżeli ludzi; wrażenie to pogłębia jeszcze specyficzny sposób cieniowania, sprawiający, że postacie wydają się świecić jak po wypastowaniu. Zaznaczam, że nie chodzi o charakterystyczne świecenie się Edwarda pod wpływem światła słonecznego – ten efekt został pokazany w inny sposób. Zwraca uwagę, szczególnie w zbliżeniach, idealne wygładzenie skóry, przywodzące tym razem na myśl reklamy kosmetyków z nienaturalnie upiększonymi modelami. Czy takie przedstawienie bohaterów spodobają się odbiorcy to już kwestia gustu, niewątpliwie jednak autorka zna się na swym rzemiośle: wszystkie te upiększenia to świadomy zabieg, produkt już zaawansowanego warsztatu twórczego. To widać zresztą i w innych elementach kreski, jak np. często zmienianych ubraniach (w Zmierzchu dostajemy pełny przegląd garderoby – od ubrań roboczych do strojów wieczorowych) czy umiejętność narysowania Belli w więcej niż jednej fryzurze. Przy tym wszystkim dosyć łatwo poznać, że autorka pochodzi z Korei – mimo warsztatowej sprawności Young Kim nie dorobiła się jeszcze oryginalnego stylu.
Niestety, tła nie zostały dopracowane tak samo jak postacie i można mieć do nich zastrzeżenia niewynikające tylko z odmiennego gustu. Najbardziej rzucają się w oczy (szczególnie w pierwszym tomie) zdjęcia, wstawiane zbyt często i niekiedy aż nadto wyraźnie odcinające się od „ręcznego” rysunku. Samochody, meble, potrawy, w zasadzie wszystko, co dało się zastąpić zdjęciem, a nie było postacią, zostało w ten sposób potraktowane. Nie mam wątpliwości, że taka technika bardzo ułatwia i przyspiesza tworzenie komiksu, ale coś za coś – estetyka niektórych kadrów pozostawia wiele do życzenia. Niemniej, jeżeli mam porównać puste przestrzenie z japońskich komiksów z upstrzonymi zdjęciami tłami w Zmierzchu, dochodzę do wniosku, że Young Kim wybrała lepszą drogę. Ostatecznie w stosowaniu fotografii można dojść do wprawy, a biel jak była biała, taka pozostanie… Uczciwie trzeba powiedzieć, że drugi tom jest pod tym względem o wiele lepszy. Owszem, autorka nadal stosuje zdjęcia, ale robi to rzadziej, a przede wszystkim zręczniej.
Kończąc recenzję, pragnę podkreślić, że oceniam wyłącznie komiks, samodzielny utwór w dwóch tomach, bez oglądania się na wady i zalety pierwowzoru. Z tego punktu widzenia adaptacja jest dziełem co najmniej poprawnym, bez „iskry bożej”, ale sprawnie wykonanym i wartym swej ceny. Porównując rysunkowy Zmierzch do przeciętnych japońskich i koreańskich komiksów, recenzowanych na Tanuki.pl, pozwolę sobie na stwierdzenie, że fabularnie dorównuje większości z nich, a od strony graficznej jest przynajmniej o klasę lepszy. Jeżeli macie ochotę na lekki, mało wymagający romans, a niegdysiejsza medialna wrzawa nie zniechęciła was całkiem do utworów Stephenie Meyer, możecie śmiało sięgnąć po Zmierzch. Warto chociażby dla ciekawej koreańskiej kreski, choć wiąże się z tym pewne ryzyko – japońskie komiksy mogą wydawać się później puste i nieciekawe. Ale cóż, taki już los tych, którzy chętnie sięgają po nowości w sztuce.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Yen Press |
Wydawca polski: | Publicat |
Autor: | Kim Young |
Autor oryginału: | Stephenie Meyer |
Tłumacz: | Patrycja Zarawska |
Wydania
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Publicat | 11.11.2010 |
2 | Tom 2 | Publicat | 4.2012 |