x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Kompleks Edypa
Re: Kompleks Edypa
I nie pisz „wy”, bo to sugeruje, że każdy recenzent co do sztuki tak robi, a to już są bzdury.
Re: "Pani patrzy melancholijnie, skąd ma pani tę melancholię?"
kliknij: ukryte Otóż, gdyby Kakeru miał naprawdę skręconą kostkę, to raczej nie dałby rady tak pobiec, bez względu na to ile miałby motywacji i dopingu. Taki tam szczegół. Nie zwróciłabym uwagi, gdyby nie to, że sama niedawno miałam taki uraz. Z tym się nawet stoi nieszczególnie, a co dopiero mówić o ściganiu się w sztafetach ;)
Tak wiem, czepiam się.
"Pani patrzy melancholijnie, skąd ma pani tę melancholię?"
Będąc jeszcze ponurą nastolatką lubującą się w książkach z akcją umiejscowioną w tzw. psychiatryku, przeczytałam takie mądre zdanie, które powracało do mnie natrętnie przez całą lekturę tej mangi: kliknij: ukryte „Strzeż się radosnego samobójcy”. Przez to wszystkie kadry z rozpromienionym Kakeru miały dla mnie nieco niepokojący wydźwięk.
Gdybym wcześniej wiedziała jaką problematykę podejmuje ta manga, to nie wiem czy bym się za nią zabierała, bo z osobistych powodów, powinnam raczej unikać tego tematu. Ale że nie wiedziałam, to cóż, mleko już się wylało i za późno na płacze.
Tak że, tematyka mangi jest trudna, ciężka i generalnie jest to materiał na dramat z gatunku tych dobijających do podłogi. Na szczęście autorka rozprawia się z fabułą w lekki sposób, z dużą dawką pogody ducha. Mam jednak wrażenie, że również z bardzo dużą naiwnością. kliknij: ukryte Bądź co bądź, uważam za nieco nieprawdopodobne to, że Kakeru zdobył się na tak osobiste wynurzenia wobec w zasadzie obcych osób (ileż oni się znają? kilka miesięcy?). Ogólnie, cała scena wyznania w klasie wydała mi się mocno naciągana i skrojona trochę pod wyciśnięcie łez z czytelnika. Ale może znów niepotrzebnie patrzę przez pryzmat swoich życiowych doświadczeń, może istnieją ludzie, którzy nie potrzebują lat, żeby uznać kogoś za przyjaciela od serca, przed którym można aż tak się otworzyć.
Fabuła jest dość wciągająca i w umiejętny sposób trzyma w niepewności tego, co będzie dalej. kliknij: ukryte I chyba pierwszy raz nie wiem, czy wolałabym cukierkowy happy end czy bardziej realistyczne zakończenie, w którym Kakeru jednak decyduje się skończyć ze sobą. Niestety, nie wystarczy się otoczyć życzliwymi ludźmi, żeby wszystkie pętle myślowe się rozwiązały. Życie nie jest tak proste, ale shoujo mangi pewnie mogą :).
Odejdę już od osobistych wynurzeń, które nikogo nie obchodzą (i tak mam wrażenie, że napisałam za dużo) i wspomnę jeszcze co nieco o bohaterach. Jest to może niezbyt wyrazista, ale bardzo sympatyczna zbieranina, polubiłam wszystkich bez wyjątków. Zastrzeżenia mam tylko do Suwy. Jest to niewątpliwie świetny, złoty chłopak, sęk w tym, że chyba zbyt idealny. Ciężko mi uwierzyć, że w realnym świecie ktoś mógłby się wykazać aż taką wspaniałomyślnością.
Z mniej ważnych rzeczy – kreska jest śliczna. Natomiast dodatkowa historia o „Zakochanym astronaucie” niezbyt mnie porywała, choć niewątpliwie rozładowywała atmosferę. Do tej pory nie ogarniam, która bliźniaczka jest która ;_;.
Podsumowując, z pewnością jest to bardzo ładna manga i wyróżnia się na tle innych dzieł z tego gatunku w dosyć znaczący sposób, a te „mankamenty”, nad którymi się rozwodziłam, nie mają w zasadzie żadnego wpływu na odbiór całości. I w sumie będę czekać na kończący tomik, nawet z pewną niecierpliwością.
Będę się upierać przy Miaumurze XD
P.S. Spieszmy się kochać włosy, tak wolno odrastają ;__;
Re: MIAUMURA miało być xD
To jest dopiero pierwszy tom (ile rozdziałów tam zmieścili 5? 6?) i to się dopiero rozwija, uroczo i zabawnie to dopiero będzie. Tego związku tam jeszcze nie ma, więc zarzucanie, że jest za mało realny jest jeszcze na wyrost. kliknij: ukryte Prawdziwe wyznania też jeszcze będą. Poczekaj z narzekaniami jeszcze ze dwa tomy xD
Chcesz ze mną założyć fanklub Miyamury? xD kliknij: ukryte Nie mogę tylko przeboleć tego, że obciął włosy, stracił co najmniej 50 punktów wspaniałości, jak Samson ;_;
Mój drogi rozsądku, gdzie poszłeś? Tęskniem.
Wracając do rzeczy. Mam straszny problem z tą mangą, głównie z tego powodu, że wyczochrała się moim światopoglądem i postawą życiową we wszystkie otwory, a potem zostawiła mnie z niejasnym poczuciem winy. Bo cóż mam poradzić na to, że mi się to tak podobało? Tak że, mam teraz lekkie zwarcie w systemie, ale nic to – widać sprzeczne uczucia są integralnym elementem mojego rozwoju osobistego. Te dziewięć tomów zleciało strasznie szybko, biorąc pod uwagę, że czytałam to po kryjomu. I jest to prawdopodobnie najlepsza manga yaoi jaką czytałam do tej pory, choć może to nie najlepiej świadczy o moim doborze mang.
Uwielbiam Tatsumiego. Podejrzewam, że jego postawa „krok w przód, dwa kroki do tyłu” i ogólne wicie się w stylu elektrycznego węgorza, może być dla niektórych męczące, ale ja mam dla niego nieprzebrane pokłady zrozumienia. Czuję, że nasze deniale mogłyby się ładnie razem bawić. Poza tym lubię jak uke trochę tsunderuje. No i uwielbiam jego projekt postaci, ze szczególnym uwzględnieniem owłosienia, choć mam jednocześnie wrażenie, że żaden realny facet nie wyglądałby w takim ufryzowaniu aż tak dobrze ^^.
Za to większy problem miałam z polubieniem Morinagi. Momentami wydawało mi się, że zamienił się na głowy ze swoim męskim atrybutem, a tego strasznie nie lubię u seme. Nie wątpię, że stało za tym wszystkim uczucie, ale mam wrażenie, że tym co głównie zaprząta myśli Morinagi jest zbyt mała ilość zbliżeń oraz pomysły jak zmienić ten stan rzeczy. Mógłby częściej używać tej większej głowy, wszystkim wyszłoby to na zdrowie. Ale mimo wszystko, na tle innych seme (patrzę na ciebie, Usagi!), wypada naprawdę całkiem przyzwoicie (pomijając ten początek! Argh).
Tak czy siak, postaci (nie tylko te główne) uważam za jeden z większych plusów tej historii. Są bardzo ludzcy, a relacje i chemia między nimi tak realne, że wręcz namacalne. Przywiązałam się do nich bardzo i będzie mi się za nimi przykrzyć do następnego spotkania.
Kolejnym ważnym plusem jest humor. Niejednokrotnie zaplułam się szczerą radością, a duża w tym zasługa państwa od Kotori, którym mogłabym z czystym sumieniem wystawić pełną dyszkę za niezwykle żywe, naturalne i dowcipne tłumaczenie. Podobało mi się też podejście autorki do scen bardziej dramatycznych. Większość mang z tego gatunku, na jakie trafiałam było albo zupełnie odrealnioną cukrową pianką, gdzie nikt nie ma nic przeciwko dwóm facetom prawie peklującym się na oczach tłumu, albo totalnie dołującym angstem wgniatającym twarz w kałużę krwi rozlaną na podłodze. Tutaj autorce udało się to idealnie wypośrodkować i dostajemy naprawdę emocjonujące, chwytające za gardło sceny ( kliknij: ukryte awantura z 7 tomu to to, co tygryski lubią najbardziej – dobra drama jak śmietana ^^), ale ostatecznie wszystko kończy się dobrze, choć do truskawkowych landryn wciąż daleka droga. Oby jak najdalsza.
Muszę jeszcze napisać o kresce, bo jest przepiękna. Uwielbiam to, w jaki sposób autorka oddaje emocje bohaterów za pomocą mimiki twarzy. Aż naszła mnie ochota, żeby wrócić do rysowania (a raczej przerysowywania, bo z głowy rysować nie umiem), które zarzuciłam jakiś czas temu.
Natomiast jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to darowałabym sobie wątek Masakiego i Kunihiro, który jakoś totalnie do mnie nie przemawiał i był jakiś taki nie do końca smaczny. Pozostałam do końca pod wpływem zupełnie negatywnego wrażenia, jakie wywołały we mnie początkowe sceny tego wątku. Swoją drogą – spin off do spin offa to pomysł jak z „Incepcji” xD.
I znów mi wyszedł jakiś elaborat, a nie przekazałam nawet połowy tego, co bym chciała. Ale może jak wyrzucę z siebie trochę emocji, to łatwiej będzie mi znieść oczekiwanie – tego bym sobie życzyła ^^
Kasa, misiu, kasa.
Re: Kilka historyjek
Nie potępiam wątku gwałtu samego w sobie, a sposób jego przedstawienia, a dlaczego to już chyba wyjaśniłam. Ten procent to taki „na oko” czy opierasz się o jakieś źródła? Bo ta liczba wydaje się mocno przestrzelona, zwłaszcza jeśli rozszerzyć spojrzenie na ogół literatury.
Inna sprawa, że zupełnie nie wiem czemu miała służyć ta scena w tej konkretnej mandze, bo właściwie jej największą konsekwencją był mój osobisty głęboki dyskomfort. Pewnie dałoby się obronić ten wątek, gdyby późniejsza akcja była poprowadzona inaczej.
Jak również moda na wszystko co jest krwawe, brutalne i koniecznie bez cenzury, bo kontrowersja musi być. Wiadomo, że głębia historii wzrasta wprost proporcjonalnie do ilości wyprutych flaków. Ale lepiej nie będę drążyć tej kwestii, bo to trochę obok tematu.
Lubię ten argument. Ale on działałby tylko wtedy, gdyby na mangach były umieszczane ostrzeżenia. Inaczej skąd mam wiedzieć, że coś takiego napotkam?
A z tym akurat nie sposób się nie zgodzić, oprócz tej sceny pamiętam z tej mangi doskonałe nic.
Re: Kilka historyjek
Nie chodzi o sam fakt istnienia sceny gwałtu w tej mandze, ale bardziej o sposób jej pokazania (bardzo obrazowy i brutalny) i przede wszystkim o wydźwięk tej sceny. A ten jest taki, że to ofiara jest sama sobie winna i w zasadzie to nic wielkiego się nie stało, jest happy end i wszystko spoko, zjedzmy sobie rodzynki w czekoladzie i pomruczmy jak koty, bo to takie romantyczne. No nie. Są rzeczy, które zasługują tylko na potępienie, jednoznacznie i bezdyskusyjnie.
A tak już całkiem btw. Nie wiem, chyba mam jakieś niesamowite szczęście albo czuwa nade mną łaskawy bożek pacyfistycznych yaoistek, bo wybierając mangi z tego gatunku nie stosuję żadnej selekcji (coś na zasadzie: „O! Manga, yaoi, 1 tom, biorę!”), a na gwałty jakoś się nie natykam.
Re: Polski podtytuł
Polski podtytuł
I po co mi to było...
Re: Pojedynczy głos
To i tak dobrze, bo ja nie zauważyłam nawet, że kliknij: ukryte on tą rękę w ogóle stracił;)
Re: jeżu...
Też nie lubię błędów ortograficznych (np. dopiero na tym portalu dowiedziałam się, że istnieją ludzie, którzy nie odmieniają słowa „ów”, wcześniej nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe ;)), ale błędy można wytknąć przy okazji. Jeśli ktoś pisze komentarz tylko po to, by poprawiać komuś brakujące przecinki, a w żaden sposób nie odnosi się do dyskusji, to owszem, uważam, że jest to czepialstwo.
Re: Sex=love^2
Re: Sex=love^2
Re: Sex=love^2
Nie, ale wiem jak to jest wstawać codziennie o czwartej trzydzieści i wracać o osiemnastej. Czyli według standardów tej mangi albo jestem strasznym twardzielem, albo od jakiegoś czasu jestem już nieżywa ;)
A co do samej mangi. Jak większość przeczytanych przeze mnie yaoiców, czytałam to w przerwach podczas pisania mojej pracy magisterskiej (właściwie, to w przerwach od czytania mang pisałam pracę, ale to mało ważne), więc pewnie moje zdanie będzie mało pomocne, bo wtedy wszystko wydawało się bardziej pasjonujące niż pisanie o bakteriach w brudnych rurach. Ale, o dziwo, jest to też jedna z nielicznych mang, których fabułę kojarzę całkiem konkretnie, więc coś tam musiało w niej być. Przede wszystkim, obfitowała w coś, czego zawsze szukam w takich mangach, czyli w humor. Traktuję yaoi tak, jak niektórzy ludzie filmiki z kotkami – ma mi sprawiać radość, więc po prostu musi być komediowe, inaczej ni ma zabawy ^^. Pamiętam, że całkiem nieźle się na tym obśmiałam i moim zdaniem jest to jedna z lepszych mang Junko, o ile nie najlepsza (jak nie przegina z porno, to nawet jej się udaje stworzyć coś sympatycznego). Gdyby nie to, że jestem biedna, a także wstydziłabym się mieć takie coś na półce (mangę w ogóle, mangę yaoi w szczególności), to może nawet bym to kupiła xD.
Re: zawiedziony
Czyżby? kliknij: ukryte A jak ma się do tego fakt, że po całej akcji na festiwalu Takao z rodzicami musiał uciekać na jeden koniec Japonii, a Nakamura na drugi? Albo kiedy po śmierci dziadka cała rodzina krzywo na niego patrzyła oburzona, że miał czelność pojawić się w szpitalu, skoro sam wpędził dziadka do grobu.
Poza tym to nie miała być historia o tym, jak Takao z Nakamurą niszczą świat w kozackim stylu zostawiając za sobą zgliszcza, a bardziej o samotności, depresji, relacjach międzyludzkich i tym, że żeby pójść naprzód, trzeba zostawić przeszłość za sobą – przynajmniej ja tak ją odbieram. Oni naprawdę zburzyli ten mur.
Ja wszystko rozumiem, ale dostawanie szału, bo ktoś wydaje mangę, której nie lubisz, brzmi jak gruba przesada. Przecież nikt cię nie zmusza, żebyś to kupowała. Weź nabierz trochę dystansu, bo szkoda zdrowia, żeby się irytować, tylko dlatego, że na świecie istnieją rzeczy, które ci się podobają. Równie dobrze mogłabym siąść i się rozpłakać, że ktoś wymyślił takie okropne danie jak wątróbka i jeszcze ludzie to jedzą i im smakuje (w głowie się nie mieści)! Nie uwierzysz, ale nie robię tego – po prostu nie jadam wątróbki :)