x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Recenzja, Tomoe, Nanami itp
Co do anime – oglądałam lata temu, więc trudno mi powiedzieć, ale możesz mieć rację :) To by znaczyło, że twórcy widzieli, że coś jest jednak nie do końca halo…
Re: Jezu
Re: jeżu...
Re: Sex=love^2
Wniosek jest taki, że większość fanek shoujo które razi coś takiego nie sięga po yaoi (przynajmniej nie tego typu, bo wierz mi, że da się też inaczej)... Z kolei yaoistki lubujące się w motywach tego typu zaczytują się w mangach Mayu Shinjou i to akurat jest sprawdzona informacja, wiele razy spotykałam w sieci takie polecajki.
Re: Odnośnie polskiego tytułu mangi
Re: Raczej się zawiodłem
Re: Raczej się zawiodłem
Szczerze powiem, że w zasadzie zgadzam się z tymi zarzutami: to prawda, że ich związek wyglądał w tamtym momencie bardzo nieciekawie, na pewno nie było to zdrowe ani dobre dla żadnego z nich, jednak… Moim zdaniem trafnie ujęto tę problematykę i to, dlaczego im nie grało. I może ze względu na swoje doświadczenia uważam, że zachowanie bohaterów jest bardziej realistyczne, niż chciałabym to przyznać – i w jej, i w jego przypadku. Co więcej, sytuacja zostaje rozwiązana (trochę dalej) w moim zdaniem dojrzały sposób, bo oni się uczą na błędach. I faktycznie zmieniają postępowanie względem siebie. Midori przecież nie dawała się bez końca wykorzystywać w imię miłości i udawać, że wszystko jest w porządku, prawda? A Akira w końcu zrozumiał, jak bardzo nie w porządku jest jego zachowanie. Nie chciałam się nad tym rozwlekać w recenzji, żeby nie zaspoilerować ludziom fabuły, ale właśnie to mi się w tej mandze podobało. Nigdy nie napisałam też, że romans jest idealny :)
A jeśli chodzi o bohaterkę, to cóż, już kwestia gustu. Ja lubię takie emocjonalne bohaterki, moim zdaniem nigdy nie płakała bezsensu i bez powodu. I moim zdaniem jej zachowanie było naturalne, niewymuszone.
Re: Komentarz do usunięcia
Re: Tłumacz
Re: Będzie w Polsce
Re: szybkie zapytanie o shounen-ai
Re: Manga fajna, ale...
Pewnie dlatego, że były w języku angielskim już oryginalnie, więc pozostawiono je tak, zgodnie z zamierzeniem autorki. Bardzo słusznie moim zdaniem.
Głupie i nieciekawe.
Re: Nie za szybko z tą recenzją?
Re: No nieźle! :D
Jeśli chodzi o maile – zdaje się, że w Japonii w ogóle wysyłanie wiadomości tekstowych przez telefon wygląda nieco inaczej niż u nas, ale jakoś nie czuję się zobowiązana tych kwestii zgłębiać, bo zarówno dla treści mangi, jak i recenzji ma to naprawdę znikome znaczenie. Mail, SMS – idea ta sama, a w tym przypadku polski czytelnik zrozumie, że chodzi o kontakt telefoniczny; mail nadal kojarzy się z komputerami.
Nie chodzi mi tutaj o opiekę nad Teru! Chodzi mi o robienie z niej swojego pomocnika i w ogóle ujawnienie się jej jako Kurosaki – on przecież dokładnie wiedział, kto zbił szybę i wiedział, że Teru się przyzna. Do tamtego momentu ona nie miała pojęcia o jego istnieniu, a po tym co zrobił, nie tylko poznała Kurosakiego, ale jeszcze mimowolnie została skazana na jego towarzystwo.
Zresztą wydaje mi się, że akurat osoba obeznana z mangą tym bardziej powinna tą część recenzji zrozumieć…
Wkradł się błąd...
I taka mała uwaga z mojej strony:
To tylko drobna literówka, niemniej warto byłoby ją poprawić :)
Wymysł chorego umysłu...
Że ta manga jest głupia, można było się spodziewać od początku. Wystarczy rzut oka na nazwisko autorki, ewentualnie okładkę – wszystko jasne. A co się dzieje, gdy zaryzykujemy nura w głąb treści? Cóż, nawet się porządnie nie zmoczymy, większość kałuż jest głębsza niż Akuma no Eros. Ale po kolei.
Pierwsze, co mi się z pazurami rzuciło na oczy i boleśnie je poraniło? Kreska. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś narysowanego w tak brzydki sposób. Brak teł jeszcze w shoujo można wybaczyć, w końcu najczęściej rekompensowany jest co najmniej ładnymi projektami postaci, ale tu? Postacie są nieproporcjonalne i nieforemne, mają wielkie łopaty miast rąk i straszą, mówiąc wprost, gębami. To mieli być bishouneni? Czyścić buty mogliby męskim bohaterom Yamato Nadeshiko Shichi Henge, a tam to była tylko parodia przystojniaków i ich wygląd miał jakieś uzasadnienie, zaś tu traktowany jest śmiertelnie poważnie. Projekty postaci żeńskich mają się trochę lepiej, co nie zmienia faktu, że Miu jest zwyczajnie brzydka. Nie dziecinna, nie urocza, w najlepszym razie pospolita – chociaż właściwie jej wygląd zmienia się niemal z kadru na kadr, więc ciężko powiedzieć. Ładną mogłabym ewentualnie nazwać pewną diablicę pojawiającą się w połowie serii, ale… cały czar pryska, gdy mangaczka rysuje ją z profilu. Wszystkie postacie rysowane z profilu wyglądają jeszcze gorzej niż od frontu, a to samo w sobie stanowi pewne osiągnięcie… Kreska w pełni zasługuje na ocenę 1/10 – zdanie zmienię dopiero, gdy zobaczę coś narysowanego gorzej, a mam ogromną nadzieję, że nie będzie mi to dane.
W skrócie o fabule i postaciach. Fabuły nie ma, jest co najwyżej „fabuła”, która przez pierwsze dwa tomy jeszcze udaje, że dzieje się coś ciekawego (zawiązanie akcji, walka o serce Miu, blabla, a to wszystko tak schematyczne i żałosne, że aż żal kopać leżącego) oraz serwuje nam niespodzianki w stylu… Michała Anioła we własnej osobie! (co skutkuje przynajmniej jakąkolwiek reakcją czytelnika – na przykład spadnięciem z krzesła wywołanym niespodziewanym wzrostem poziomu głupoty). Później „fabułę” podsumować można w jeden tylko sposób: seks, czy raczej gwałt. Wszystko się do niego sprowadza i wokół niego kręci, nie za bardzo jest o czym pisać. Z kolei postacie… że Miu jest głupia, a… ekhem, Pan Szatan to podły gwałciciel i sadysta, to także było oczywiste od początku. Więc co boli najbardziej? Brak choćby tej minimalnej głębi psychologicznej, którą to dawkę zawiera większość oneshotów. Praktycznie każda postać robi to a to tylko dlatego, że tak się podoba ałtorce (która nie zasłużyła na nazywaniem siebie mianem „autorki”). Najbardziej rzucający się w oczy przykład? Miu zmienia obiekt westchnień. No ale skąd czytelnik to wie? No bo Miu to powiedziała/pomyślała. Względem obu panów zachowuje się dokładnie w ten sam sposób co wcześniej, więc równie dobrze mogłaby kłamać.
Czy lektura Akuma no Eros nauczyła mnie czegokolwiek? (Poza przekonaniem się na własnej skórze, że głupota najróżniejsze formy przybiera – narysować i wydać coś takiego to jedno, ale fakt, że to się sprzedaje [wszak ałtorka wydała i nadal wydaje sporo tytułów] to zupełnie inna sprawa…) A no tak: raz na zawsze przekonała mnie, żeby mang Mayu Shinjo jak i mangaczek w jakikolwiek sposób z nią związanych nigdy więcej nie tykać. Już się przekonałam, że coś tak beznadziejnego naprawdę istniej, bardzo dziękuję, wystarczy. Ostatecznie jest tyle ciekawszych rzeczy do czytania!